Gracze nie kończą dużych gier, dlatego nowa produkcja weterana GTA będzie 20-godzinnym, kompletnym doświadczeniem w cenie 60 dolarów
Nie problemem jest długość gier, ale to czy ona wciąga, jest ciekawa itd. W jedne gry ktoś zagra raz i nigdy do niej nie wróci, a inne może powtarzać kilka razy. Jak większość aktywności dot. ukończenia gier np. na 100% wymaga zbierania 500 pierdół rozrzuconych na całej mapie niczym takie AC Origins czy Valhalla to nic dziwnego, że się graczom nie chce tego robić, ale jeśli są to tylko misje czy tam inne zadania też i są one ciekawe, i zróżnicowane to co innego.
Nie problemem jest długość gier, ale to czy ona wciąga, jest ciekawa itd. W jedne gry ktoś zagra raz i nigdy do niej nie wróci, a inne może powtarzać kilka razy. Jak większość aktywności dot. ukończenia gier np. na 100% wymaga zbierania 500 pierdół rozrzuconych na całej mapie niczym takie AC Origins czy Valhalla to nic dziwnego, że się graczom nie chce tego robić, ale jeśli są to tylko misje czy tam inne zadania też i są one ciekawe, i zróżnicowane to co innego.
Może się czepiam, ale od jakiegoś czasu mnie to irytuje.
Pytanie do redakcji gry-online:
Kiedy zaczniecie odpowiednio tytuować swoje wypociny? Zamiast dać tytuł:
"Gracze nie kończą dużych gier, dlatego nowa produkcja weterana GTA będzie 20-godzinnym, kompletnym doświadczeniem"
Dajcie taki:
"Gracze nie kończą dużych gier, dlatego "Minds Eye" Leslie Benzesa będzie 20-godzinnym, kompletnym doświadczeniem w cenie 60 dolarów"
Jeśli Leslie Benzes odszedł z Rockstara to znaczy, że chciał zamknąć jeden rozdział i rozpocząć swoją przygodę. Natomiast Wy nie macie szacunku do twórców i ich aktualnej pracy. To samo dotyczy "The Blood of Dawnwalkers" i "Wiedźmina". Teraz odpowiedźcie sobie na pytanie, jak byście chcieli być przedstawiani przez zewnętrzne osoby:
1. Redakcja Gry-online
czy
2. Portal o grach video, w którym pracują ludzie, którzy pracowali dla X, Y i Z.
P.S. Gratulacje, odkryłeś czym jest clickbait.
No niestety raczej to się nie stanie.
Tak lanie wody jest bardzo popularne w dziennikarstwie, tak też tytuły są takie, bo też mają swoje cele. Pomyśl, po co w swoich tytułach mieliby ukrywać np. tytuł gry. Np. gracze widzą taki tytuł artykułu i nie wiedzą o czym mowa, więc klikną, by się dowiedzieć o jakiej grze mowa i taki jest zamysł w tych wszystkich tytułach, żeby klikali celem dowiedzenia się o wspomnianej w tytule grze.
Zadaj sobie proste pytanie. Co ludzie częściej wpisują w wyszukiwarkę i co lepiej się klika: "GTA" czy jakiś "Benzes", "Wiedźmin" czy jakiś "Dawnwalker"? I już znasz odpowiedź, dlaczego jest tak, a nie inaczej.
To samo jest robione w sprzętowych pseudopolecajkach typu "Ten niesamowity telefon marki chiński-szajs-o-którym-w-życiu-nie-słyszałeś bije na głowę iPhone'a, Samsunga, Xiaomi i Motorolę". Wszystko po to, że w wyszukiwarce mało kto wpisuje telefon chiński szajs, a przy takim tytule w oczywiście wpadnie wynik z szajsem, niezależnie czy kto szuka Motoroli, Samsunga czy ajfona.
Jak dla mnie to jest jakies zupełne niezrozumienie własnego produktu. Z jednej strony "20-godzinne, kompletne doświadczenie", a z drugiej "duży, kompleksowy plan dziesięcioletni". Uważam, że na rynku jest miejsce zarówno na skończone, singlowe gry, jak i usługi z cyklicznie dostarczana zawartością, ale absolutnie nie cierpię, jak ktoś to próbuje łączyć.
Byłem bardzo zainteresowany tą grą, ale w takim wypadku pewnie miną lata zanim w to w ogóle zagram.
Bo wygląda na to, że jednak wyjdzie z tego kicha - słaby singiel bez otwartego świata, który będą chcieli doklejać po kawałku później, z jakąś słabą pseudo-fabularną zawartością.
Szkoda, bo podobał mi się klimat i założenia gameplay'u. Takich gier single player TPP bardzo ostatnio brakuje.
Takich gier single player TPP bardzo ostatnio brakuje
No dokładnie. Nawet gdyby to był solidny średniaczek w stylu gier sprzed 15 lat, to dla mnie byłoby ok, bo takich produkcji jest dziś zwyczajnie mało. Ale jak słyszę o jakichś dziwnych pomysłach typu doklejanie otwartego świata po premierze, czy zawartość fabularna dostarczana przez 10 lat, to już jest potężny red flag, że nie potrafią się zdecydować czym ta gra ma w ogóle być.
No i dobrze, jak dla mnie gry z mniejszymi, bardziej skondensowanymi światami i skupioną fabułą są lepsze od gier z rozwleczonymi światami i rozwodnioną fabułą.
Jak to się mówi to zależy. Tak jak napisał Felipe w pierwszym komentarzu jeśli gra jest wciągająca gameplayowo i fabularnie to nawet te 100 godzin gry to nie jest wcale tak dużo czasu. Oczywiście takich gier nie ma jakoś specjalnie dużo i każdy ma inny gust np. jednego gracza pochałaniają światy fantasy a innego Sci-fi itp.
A z drugiej strony są gry które są na te 20-30 godzin, ale są na tyle mało interesujące, że rzuca się je w kąt po maks 10 godzinach (albo i szybciej).
Chyba każdy ma taką grę (lub nawet kilka) w którą może grać praktycznie bez końca, a inne gry przepadają w odmętach pamięci, bo nie patrafią gracza wciągnąć.
Możliwe, że źle zinterpretowałeś mój post. Ja nie miałem na myśli, że wszystkie gry na długie godziny są tylko słabe.
No i też zapomniałem zwrócić uwagę na istotny fakt, a mianowicie częstotliwość. Jak dla mnie lepiej jest jak stawiają na mniejszy, bardziej skondensowany świat z lepszą fabułą, dlatego, że częściej im to wychodzi niż z wielkimi open world z często nienajlepsza fabułą. Sporo gier z dużymi światami wyszły tak sobie i jednocześnie wiele gier z mniejszymi wyszły przyzwoicie. Proporcja jednak zwyczajnie mówi, które gry bardziej się sprawdzają i to jak często dane gry będą się spisać i być odpowiednie dla konkretnych grup odbiorców.
Oczywiście jest też tak jak mówisz i felipe. Faktycznie 100h to nie musi być dużo, ale jednak czy często taka gra potrafi wciągnąć? Sam zresztą to zauważyłeś. I to jest problem tych gier, dlatego generalnie ja jednak wolę mniejsze, bo zazwyczaj się sprawdzają w przeciwieństwie do większych. Zresztą nie bez powodu istnieją różne przysłowia itd. jak np. co za dużo to niezdrowo, ilość nie idzie w parze, etc. są po prostu prawdziwe i ponadczasowe.
o GTA nie ma za dużo jeszcze a jak faktycznie będziemy się przełączać między laską a kolesiem a nie wybieramy jednego na całość rozgrywki to będzie ściek, a tu mamy jeszcze jakieś upośledzone klony i tyle newsów, naprawdę nie ma o czym pisać?
Gracze nie kończą dużych gier, Bzdura. Kolejna kłamliwa teoria upowszechniana w celu przekonania graczy, że budżetowe krótkie gry należy kupować w cenie gier AAA.
To wcale nie jest teoria tylko fakt stwierdzony w oparciu o trofea na Streamie, czy Playstation Profiles. Często widać, że do napisów końcowych dotarło 30-50% graczy. Łatwo można ten fakt sprawdzić. Oczywiście to zależy od gry - czasem jest więcej.
A w krótkich grach te statystyki są lepsze? Pytam ponieważ sam w krótkie gry nie gram, jeśli gra nie jest na kilkadziesiąt godzin to nawet nie kupuje (poza wyjątkami jak limbo gdzie art style mnie urzekło).
Ludzie ogólnie kupują gry, których nie kończą albo nawet w ogóle nie uruchamiają. Zwracam uwagę na osiągnięcia i z moich steamowych obserwacji wynika, że gry są przeważnie kończone co najwyżej przez zaledwie 20-30% nabywców (a czasem nawet mniej). Z ciekawości sprawdziłem w takim klasyku jak Half-Life 2 i pierwsze osiągnięcia fabularne wbiło prawie 70% graczy, a ostatnie które są związane z zakończeniem fabuły, już tylko 26%. To samo w Alan Wake, pierwsze osiągnięcia ma tak 80-60% graczy, a za ukończenie gry na normalnym poziomie trudności już tylko 28%. Obie te gry nie są długie, ich przejście zajmuje tak na moje oko jakieś 15-20 godzin. Więc nie wiem czy długość ma tutaj coś do rzeczy. Po prostu hobbyści, tacy jak my na tej stronie, którzy naprawdę grają w grę po to żeby ją ukończyć, to jest mniejszość na tym rynku.
To nie jest kłamliwa teoria, tylko fakt potwierdzony trofeami.
Ogólnie w branży przyjmuje się, że jak gra ma 25% ukończenia, to jest to sukces. Lepsze gry dobijają do 30-35.
Rekord chyba swego czasu z dużych gier AAA miało TLOU II, które długo miało poziom ukończenia na poziomie 60 kilku procent. Takie anomalie zdarzają się raz na dekadę.
To nauczy się jeszcze, że gracze nie lubią płacić $60 za 20 godzinną grę.
Wg niektorych gracze w większości w ogóle nie kończą gier - bez względu na ich długość. Tu jest ciekawa analiza tego zjawiska:
https://m.youtube.com/watch?v=pBxcW7uXkUw
Sam gram wiele lat i nie skończyłem może 3 czy 4 gier (avowed, just cause 3, innych tytułów nie pamiętam) gdyż mnie znudziły w trakcie rozgrywki (w wypadku jednej straciłem save gamea po 60h rozgrywki i nie chciało mi się zaczynać od początku - Kingdoms of Amalur: Reckoning).
Można dyskutować, czy gracze kończą, czy nie kończą dłuższych gier, ale prawie 300 zł za grę na 20 godzin to ja podziękuję.
Tak krótkie tytuły to moim zdaniem tylko kilka lat po premierze na promocji za maks 50 zł. No chyba że ktoś nie szanuje swoich pieniędzy (niezależnie ile zarabia). Rocznie wychodzi już ponad 10k gier więc jest w co grać.
Ostatnio sobie kupiłem Battlefielda 1, 3 i 4 tylko pod przejście kampanii singleplayer. Łącznie niecałe 30 zł. Dobra cena za jakieś 30-40 godzin kampanii (łącznie). Wydałbym z 500 zł jakbym kupował na premierę.
Właśnie o tym pisałem w poście 7. Wydaje mi się, że producenci pomału przygotowują nas (a portale growe zaczynają to propagować) swoją narracją do budżetowych produkcji w cenie gier AAA.
Na forach inwestorskich mówi się, że GTA 6 wprowadzi nowy standard cen gier AAA. Już nie 60$ jak przez lata, a nawet 80-120$. Ile dokładnie to zobaczymy (stawiam raczej na 70-80$ a nie 100$+ ale kto wie). Np. Wiedźmin 4 też ma podrożeć.
Tym samym indie, czy tam krótkie produkcje na 20 godzin, 20-30$ wskoczą na 40-60$. Już zaczęli oswajanie z tym graczy. Teksty typu że w sumie gry są tanie jak barszcz bo jak pójdziesz do kina to zapłacisz więcej za godzinę rozrywki niż w przypadku gier etc.
Oczywiście, potem cena jest dopasowywana do danego rynku i np. Ukraina i Argentyna mają bardzo tanio, a taka Polska ma ceny zachodnie, a czasem nawet większe (GOL się o tym rozpisywał; nawet była petycja o zmniejszanie cen na Steamie ale Polacy jak to Polacy, nawet o to się pokłócili czyli w tym przypadku kto stworzył tag #kursnasteam/polishprices pierwszy i z petycji nic nie wynikło ;) ).
W kwestii Twojego postu nr. 7 dałem Ci plusa (ale już Cię ostro lizusy korporacji zminusowali), jednak trzeba przyznać że generalnie mało osób kończy gry i to niezależnie od długości. Wynika to głównie z tego że gracze kupują gry na zapas na promocjach i np. odpalą ją raz żeby zobaczyć jak chodzi i potem wracają do niej po latach lub w ogóle.
I wtedy statystyki pokazują że ten gracz ma 0% postępu w grze. Drugi gracz faktycznie ukończył grę i ma powiedzmy 80% osiągnięć i wychodzi średnia 40%. Uproszczenie, ale mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi.
Tego lizania korporacji w ostatnich latach nie rozumiem.
Doją nas na każdym kroku, a Ci jeszcze się nadstawiają do dojenia. Co złego w grze na 60-80 godzin za 200 zł. Masz więcej rozrywki za mniejsze pieniądze. Znudziła Ci się, to sobie zrób przerwę i wróć za pół roku. Ja tam płacić 300 zł za 20 godzin nie zamierzam.
Z ciekawości sprawdziłem u siebie na PSNrofiles. Takie RDR2, który skończyłem niedawno - zakończenie epilogu (czyli koniec gry) ujrzało 42% graczy. Coś krótszego - krótkie The Quarry - też 42%, Doom Eternal - 46%. A mówimy tu o graczach zalogowanych do systemu trofeów. Odliczając graczy niedzielnych, którzy nie są, wychodzi, że napisy końcowe w tych grach ujrzało pewnie około 30%-35% graczy. Miau, to fakt!
Bo większość kupuje gry na zapas na promocjach, odpalą raz aby zobaczyć jak chodzi, zalogują się do tego systemu i odkładają do ogrania na później. A to "później" czasami oznacza lata ;). A w statystykach jest że przeszli z 0% gry. Wielu czytelników GOLa chwaliło się już swoimi "kupkami wstydu".
Tak czy inaczej, jak chcesz płacić 300 zł za 20 godzin gry a za jakiś czas może 400 zł za 10 godzin gry to ok, Twój wybór/Twoje pieniądze, ale to nie dla mnie.
20h to jest idealny czas gry. Sony już ładnych kilka lat temu postawiło na to, że ich gry mają mieć w granicach 20h i się sprawdza, bo to najchętniej kończone gry.
Dla mnie osobiście okolice 20h, to też idealny czas. W tym czasie można dać sporo gempleyu, ale też sporo narracji.
Jeśli w tej grze, jedynym czym mogą się pochwalić, to to, że pracował przy niej jeden były pracownik Rockstara (ciekawe czy sam się zwolnił). Przy okazji wydawca wykazuje chciwość godną Take2, to mam duże wątpliwości co do jakości tej gry...
Bo po opisie pachnie typowym Ubisoftem, tylko z 5-10x mniejszą zawartością.
Coś czuje, że rok-dwa i będzie można przetestować to dzieło za free w promocji na epicu...
Ogólnie sam tekst, że gracze nie kończą gier często jest używany przez niekompetentnych producentów, a sam fakt, jest typową statystyką - niby prawda, ale jak się zagłębisz w temat to wybija szambo.
To nie wina graczy, że słabe gry nie są po prostu na tyle angażujące aby człowiek mógł poświęcić czas na przejście ich na 100%, zwłaszcza, jak producent na siłę wymyślił skrajnie nudne i czasami wręcz wymagające grindu zajęcia, których 90% graczy nie chce wykonywać, bo zwyczajnie żal na to życia.
Żeby nie było - zgadzam się z tym, ze dobrze przygotowana i angażująca gra na 20-30 godzin jest lepsza niż rozmemłany sztucznie przedłużany potworek na 100 godzin... z drugiej strony wiem, że są gry (singlowe) które potrafią dosłownie wciągnąć na 150-200 godzin i każda minuta jest świetną zabawą.
Przecież nikt nie mówi o kończeniu gier na 100%, a zwykłym przejściu gry bez zagłębiania się w zawartość opcjonalną (do której należą i poboczne zadania i np. wyzwania zręcznościowe, czyszczenie mapy, dodatkowi bossowie, wszelkie łowy itd). Statystyki faktycznie pokazują, że raczej większość nie kończy gier. Jednak nie tyczy się to tylko dłuższych gier, choć tu odsetek może być wyższy, bo ktoś, co wciąż takie RDR2 czy Wiedźmina 3 przechodzi i na pewno tego dokona, wciąż widnieje jako osoba, która gry nie ukończyła. Do tego wszystkie osoby, które wpisują się w statystykę tylko dlatego, że odpaliły sobie grę na 5 minut, by sprawdzić co i jak.
Największa zmorą branży są subskrypcje jak game pass wtedy będzie dążenie do krótkich na szybko wydawanych gier byle przyciągać ludzi do subskrypcji.
Tak sprawdziłem statystyki i okazuje się, że bez względu na długość gry w większości przypadków pozostają one nieukończone.
No, ale trzeba jakoś zachęcać ludzi do kupowania krótkich i niskobudżetowych gier w cenie produkcji AAA. Jak już wcześniej mówiłem gracze to idealna grupa podlegająca z łatwością trywialnej manipulacji.
"niskobudżetowych gier w cenie produkcji AAA" Zgadza się jak te gry AAA są tworzone po taniości i spartaczone. Twoja manipulacja jest słaba.
Przecież fabuła każdego GTA to jest jakieś 20h właśnie.
Nie wiem gdzie w związku z 20h nawiązali do gta, oni po prostu określili czas w jaki celują i tyle.
Wystarczy spojrzeć ile osób skończyło Uncharteda, a ile RDR 2. I tu mamy dowód czarno na białym
Lubię Ryse i The Order - krótkie i intensywne gry.
Nie każdy lubi grac w monstra po 200h
Ja do gier poniżej 50h to nawet nie siadam.
Czyli nie ukończyłeś ani jednej gry w historii mojego życia. Najdłuższą grą, jaką uskoczyłem miała około bodajże 40-42 godziny i był to The Last of Us Part 2. Mam zamiar sobie odświeżyć remaster na PC, bo gra to arcydzieło. Później pamiętam, że był jeszcze pierwszy Darksiders i przejście zajęło mi bodajże 32,5 godziny. Później nie pamiętam.
Czyli bardzo dużo przegapionych świetnych gier. Szkoda tak to wszystko przegapić, to smutne.