Gra wydana na Steam w zeszłym tygodniu zawierała złośliwe oprogramowanie. Valve ją usunęło i wysłało graczom ostrzeżenie
Valve zareagowało na to szybko, ale pojawiły się pytania o to, jak firma sprawdza dopuszczane do dystrybucji pliki.
Gry sprawdzają gracze. Dziś się gier nie testuje przed ich wydaniem więc nie dziwota że nawet stąd można jakiegoś wirusa ściągnąć.
Przecież oni są tylko od brania kasy. Szczyt olewki skoro wychodzi, że steam może pełnić rolę... platformy do rozsyłania złośliwego oprogramowania.
Ale wisienką na torcie i podsumowaniem ich braku odpowiedzialności/przyzwoitości jest ten rozsyłany mail, który dla mnie brzmi tak:
"Ej, ziomuś, bo wirus był co nie, to orientuj tam, no... jakieś antywirusa ogarnij, czy coś...".
No łał! Widać, że sprawia wjechała im na ambicje i aż pofatygowali się sprawdzić i napisać użytkownikom co ta za wirus, jak się nazywa, jak go można usunąć (choćby jakie programy są w stanie), jak sprawdzić, czy jest na komputerze itd. No, ale taka mała firma pewnie nie ma nawet informatyka, który mógłby szybko zająć się tematem. Niech użytkownik radzi sobie sam. Nie dość, że robią nas cenami w PLN z kosmosu, to jeszcze taka sytuacja.