438 głosów „za” pozwoliło członkom Parlamentu Europejskiego na przegłosowanie dziś rano dyrektywy o prawie autorskim, nazywanym przez przeciwników szeroko „ACTA 2.0”. Tym samym nowe zasady – również te zawarte w osławionych artykułach 11 i 13 – niebawem najprawdopodobniej wejdą w życie.
Maciej Żulpo
Dzisiejsze głosowanie Parlamentu Europejskiego nie było głosowaniem ostatecznym. Definitywną decyzję dotyczącą wprowadzenia w życie lub odrzucenia dyrektywy o prawach autorskich i pokrewnych europejscy posłowie podejmą w styczniu 2019 roku. Szczegóły w dalszej części wiadomości.

Internet w Europie może niebawem całkowicie zmienić swój kształt. Dziś rano Parlament Europejski przyjął dyrektywę o prawie autorskim, nazywaną przez jej przeciwników „ACTA 2.0”. Stosunkiem 438 głosów „za” do 226 głosów „przeciw” europosłowie przegłosowali więc inicjatywę, która – z uwagi na kontrowersje związane z artykułami 11. i 13. – 5 lipca została przez PE odrzucona. Po dzisiejszym głosowaniu państwa członkowskie muszą liczyć się z wizją wcielenia w życie nowych zasad.

Dyrektywa oddziałuje na swobodę i odpowiedzialność w zakresie dzielenia się treściami znalezionymi w Internecie. Największe obawy przeciwników internetowej cenzury budzą dwa wspomniane artykuły:
Artykuł 11 – dotyczący tzw. praw pokrewnych dla wydawców prasowych. Słowa „wydawców prasowych” dotyczy tu jednak nie tylko prasy papierowej, ale również treści publikowanych przez internetowe wersje czasopism. Artykuł 11. pozwala zatem wydawcom na pobieranie opłat za udostępnienie najmniejszego fragmentu tekstu zawartego w opublikowanym przez czasopismo lub serwis tekście (choć pewne fragmenty – zgodnie z dyrektywą – mają być dostępne nieodpłatnie).
Problem z artykułem 11. polega na tym, że serwisy takie jak Facebook, Google News czy Wykop.pl automatycznie pobierają nagłówki tekstów podczas publikacji danego materiału przez dowolną osobę. Oznacza to najprawdopodobniej, że „centra społecznościowe” będą musiały albo wcześniej podpisać umowy z wydawcami czasopism, albo… usuwać objęte licencją treści ze swoich łamów. Zatem choć dotychczas korzystanie z nich jest bezpłatne – kto wie, czy nie zmieni się to w przyszłości?
Artykuł 13 – wprowadzający obowiązek filtrowania treści. Serwisy internetowe zobowiązane będą do stałego kontrolowania legalności umieszczanych na nich treści objętych licencją, a także bezzwłocznego blokowania lub usuwania chronionego prawami autorskimi materiału.
Problem z artykułem 13. polega na tym, że choć w założeniu ma obniżyć częstotliwość nielegalnego udostępniania treści (np. kopiowanie muzyki innych artystów bez ich zgody, wykorzystywanie krótkich fragmentów filmów objętych licencją), to tak naprawdę otwiera szeroko „oko Wielkiego Brata”. Serwisy stają się bowiem zobowiązane „śledzić” wszystkie treści, jakie umieszczają ich użytkownicy. Zgodnie z licznymi obawami, może to w przyszłości doprowadzić do cenzury Internetu.

Na ostateczne zatwierdzenie dyrektywy – jednoznaczne z definitywnym wcieleniem jej w życie – wciąż czekamy. Decydujące głosowanie nastąpi w styczniu 2019 roku, choć istnieje nikła szansa, że europosłowie powiedzą „nie”. Po dzisiejszym posiedzeniu natomiast eurodeputowani rozpoczęli negocjowanie ostatecznego kształtu dyrektywy. Członkowie Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego spotkają się, by wypracować kompromis dotyczący finalnej wersji tekstu. Nad taką właśnie zatwierdzoną przez wszystkie strony wersją dokumentu „Bruksela” zagłosuje w styczniu przyszłego roku.
Zasięg oddziaływania dyrektywy jest tak duży, jak sam Internet. Oprócz potencjalnych konsekwencji wymienionych powyżej, kwestie budzące niepokój to:

Choć wszystko to wydaje się przerysowane i skrajnie nieprawdopodobne, warto mieć na uwadze, że powyższe słowa potwierdzają liczne serwisy, interpretacje i komentatorzy. W Brukseli rzeczywiście waży się przyszłość europejskiego Internetu – niezależnie od tego, jak po wejściu dyrektywy w życie poszczególne państwa zinterpretowałyby poszczególne artykuły.
59