Ręce mi opadają. Ale opiszę na wstępie całą sytuację.
Mój kuzyn (z wykształcenia mechanik) nie mając ofert pracy w zawodzie, postanowił pojechać na budowę do Warszawy (namówił go daleki znajomy). Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle. Miała być legalna praca - była na czarno. Zabezpieczeń brak. Wypłata - po 3 miesiącach dostał jedynie 3 zaliczki i kasy nadal nie ma. Co chwila ktoś odchodzi, przychodzą nowi i tak w kółko.
Ostatnio na pytanie "kiedy kasa" - odpowiedział, że nie prędko, bo kontrola była i ma jakieś kary (gówna prawda jak zwykle).
Wkurzyłem się mocno i postanowiłem zadziałać - skoro chciał kontroli, to będzie ją mieć.
Ale okazuje się, że to nie takie proste u nas.
Zadzwoniłem do inspektora nadzoru budowlanego. Kazał dzwonić do inspekcji pracy.
Dzwonię do inspekcji pracy. Za 16-tym telefon (po 30min) wreszcie pani sekretarka była skłonna podnieść słuchawkę. Każe dzwonić do działu "pracy nielegalnej".
Telefonuję i tam - każą wysłać pismo ze skargą. LOL.
Nie mam jak napisać pisma, bo oprócz nazwy ulicy (Bartycka w Warszawie - Mokotów) i rodzaju budynku (mieszkaniówka - "tarasy") nie wiem nic, a kuzyn nie chce później mieć nieprzyjemności.
I co teraz? Ktoś ma jakiś pomysł?
Ja to wiem - mam legalną pracę i jestem w siódmym niebie.
Ale co ma zrobić chłopak, dla którego nie ma pracy w zawodzie? Zaryzykował ...
Irytuje mnie to, że menda cały czas nowych łapie do roboty i kolejnych kiwa. Takie zachowanie powinno się tępić. Tylko w Polsce nie ma chyba narzędzi do tego ...
To trzeba się zdecydować czy ma chronić złodzieja, czy wyeliminować go z rynku. Nieprzyjemności to kuzyn już ma, bo nie dostaje wynagrodzenia. Teraz pora dla równowagi o nieprzyjemności dla buca właściciela firmy. Kary za zatrudnianie na czarno, bez umowy, niewypłacanie wynagrodzenia są dotkliwe.
Do Państwowej Inspekcji Pracy można zgłosić każde naruszenie praw pracowniczych, w szczególności:
naruszenie przepisów i zasad bezpieczeństwa i higieny pracy, przepisów dotyczących stosunku pracy, wynagrodzenia za pracę i innych świadczeń wynikających ze stosunku pracy, czasu pracy, urlopów, uprawnień pracowników związanych z rodzicielstwem, zatrudniania młodocianych i osób niepełnosprawnych,
naruszenie zasad legalności zatrudnienia, w tym przede wszystkim nieopłacanie składek na Fundusz Społeczny i zatrudnienie „na czarno”,
powodowanie działań stanowiących zagrożenie w środowisku pracy.
Zgłoszenia nie mogą być anonimowe. Te niezawierające imienia i nazwiska lub nazwy oraz adresu wnoszącego pozostawia się bez rozpoznania. Należy jednak pamiętać, że dane zgłaszającego skargę są tajemnicą służbową i nie wolno ich nikomu ujawniać, w szczególności pracodawcy, a ponadto inspektor pracy może w szczególnych sytuacjach zarządzić, że skarga anonimowa jednak będzie rozpatrzona.
Jeżeli inspektor pracy po przeprowadzeniu kontroli w zakładzie pracy wykryje, że pracują tam osoby zatrudnione „na czarno”, zawiadamia o tym fakcie urząd kontroli skarbowej. Istnieje bowiem podejrzenie naruszenia przepisów podatkowych dot. podatku dochodowego.
Jeżeli pracownik powiadomi PIP o tym, że wykonuje pracę na czarno, to PIP może w imieniu pracownika wnieść skargę do sądu pracy o ustalenie istnienia stosunku pracy.
Odpowiedzialności uda się uniknąć osobie zatrudnionej, która nie posiada umowy o pracę w formie pisemnej lub nie jest zgłoszona do ubezpieczenie społecznego. W takim przypadku ujemne konsekwencje poniesie pracodawca, ponieważ to on jest obowiązany zawrzeć umowę w odpowiedniej formie i dokonać zgłoszenia do ZUS.
Co tam na czarno, moja dziewczyna zwolniła się niedawno z call center, firma Euroadres, za karę nie dostała wypłaty. Umowa zlecenie.
I też przyjdzie papiery do sądów wypełniać...
nie zapominaj, ze kuzyn moze miec nieprzyjemnosci, bo nie tylko pracodawca oszukiwal panstwo zatrudniajac na czarno to rowniez pracownik tez oszukiwal panstwo pracujac na czarno (mial tego pelna swiadomosc) i nie poinformowal o zdarzeniu odpowiednich organow panstwa.
w sensie - obydwoje dymali panstwo, a przy okazji jeden wydymal tez drugiego..
Lookash --> umowy cywilno-prawne to prawdziwa samowolka i dziki zachod. zleceniodawca moze łatwo argumentowac, ze zleceniobiorca nie wywiazal sie zlecenia, bo zerwal umowe przed zakonczeniem zlecenia. i tu juz otwiera sie batalia sadowa, ale skoro chodzila do stalego miejsca pracy w okreslonych porach to jak najbardziej moze wybrac sie do pipu o ustalenie zaistnienia stosunku pracy wraz ze wszystkimi plusami i minusami takiego rozwiazania.
umowa zlecenie tym sie rozni od umowy o prace (upraszczajac), ze zleceniodawca nie moze wyznaczyc ani stalego miejsca ani godzin wykonywania zlecenia (np. mozesz zarzadzac witryna www zleceniodawcy siedzac u niego w siedzibie przy jego firmowym komputerze w godzinach pracy biura ale mozesz sobie tez to robic u siebie w domku wieczorkiem)
Właśnie to co mówi pablo, uważaj żeby sytuacja przy okazji nie obróciła się przeciwko twojemu kuzynowi.
zadzwon do pipu i powiedz ze dostaliście taką informacje i prosicie o sprawdzenie.
przedstaws sie jako urzednik NIKu im ie odmówią
ewentualnie postaraj sie o agres firmy (budowy) i napisz skargę do NIK u . oni nie beda zawracać sobie gitary ale uruchomia odpowiednie organa
pablo -- Pracowała tam ledwo 1,5 miesiąca. Nie ma tam wymogu, że taka praca musi mieć chociaż kilka umów zleceń, aby mogła być uznana za stosunek pracy?
W sumie mam jescze jedno pytanie, skoro coś więcej ogarniasz: w umowie nie było mowy o zostawaniu po pracy na godzinne szkolenia za darmo. A tego wymagali, też niejako za karę, za kiepskie wyniki. Można im zrobić z tego jakieś nieprzyjemności?
Lookash --> nie, nie ma wymagu np. 2 miesiecy czy 3 umow zeby zaistnial stosunek pracy.
zleceniodawca nie moze do niczego zmuszac - niewazne czy to siedzenie po godzinach czy wychodzenie z pieskem zony szefa. jedyne co moze zleceniodawca wymagac to wywiazywanie sie z warunkow umowy. jesli w umowie bylo, ze np. zlecenie to sprzedanie 10 ofert (co tez jest nie do konca zgodne, bo zlecenie to raczej cos ciaglego niz ograniczonego) to za niewywiazywanie sie z warunkow moze zleceniodawca moze potracic jakas kwote wynagrodzenia za zlecenie. no i w ramach ustnej umowy, w zamian za nie potracenie tej kwoty zleceniodawca mogl wymagac aby zleceniobiorca wykonal jakas dodatkowa robote (przeprowedzenie owego szkolenia). wszystko rozbija sie o to co jest w umowie i jak to zinterpretuje sad. specjalista nie jestem, wiec nie traktuj tego co pisze jako swieta prawda, *bo tak pisali w internecie*. wybierz sie do jakiejs poradni prawnej, z umowa w reku koniecznie - do pip-u, w urzedzie lokalnym moze maja jakas poradnie, ew. do studenckiej.
edit:
masz tu garsc porad.
http://forumprawne.org/umowy-zlecenia-o-dzielo/128346-praca-w-call-center-umowa-o-dzielo.html
http://forumprawne.org/umowy-zlecenia-o-dzielo/127750-umowa-o-dzielo-odmowa-wyplaty-wynagrodzenia.html
jak pisalem - ciezko bedzie cokolwiek udowodnic, bo zazwyczaj takie call centra sa przygotowane na buntowniczych studentow i sa odpowiednio zabezpieczone. co do metod ich pracy - no coz, nikt tam nikogo sila nie ciagnie i w powszechnej opinii wiadomo jak wyglada tam *praca*. przynajmniej Twoja kolezanka nabierze troche doswiadczenia, ze zycie to nie rurki z kremem.
Czy chodzi o tą inwestycję?
http://www.noweinwestycje.pl/Warszawa/inwestycja1941.html
http://www.fabetkonstrukcje.pl/pl/aktualnosci/pokaz/17
@pablo397
Ale on jak najbardziej chciał mieć legalną pracę. Zaczęło się od zwlekania z wypłatą (przy wypłacie podpiszę umowę). I tak 2 razy - zawsze zaliczka, a umówionej kasy brak. Taki obóz pracy - potrącał od zaliczki jeszcze 100zł tygodniowo (od każdego) na poczet wyżywienia (dostawali kurczaka na tydzień i konserwy:D ).
@bereszka
O tak - właśnie ta budowa. Fabet to generalny wykonawca. O ile mogę się domyślać, to podwykonawcą jest jeszcze Karmar i pod nim ten gostek robi zatrudniając swoich ludzi.
Na razie poszło zgłoszenie e-mail ode mnie. Jutro przedzwonię i zapytam czy to wystarczy i czy wszystko jest OK, aby mogli rozpatrzyć ten wniosek.