A polski to wy znacie "redaktory"? 10 bossow, ktorzy stlukli Heda. Serio, odmiana prze przypadki sie klania.
Worldhearth z Bound by flame , Soul of Cinder z Dark Souls 3 , oraz boss którego nie pokonałem mimo wielu prób... Nameless King z Dark Souls 3.
@ komor25612 - Zgadzam się, ostatni boss z Bound By Flame był piekielnie trudny i to na średnim poziomie...
Jestem raczej spokojnym graczem co nie znaczy że czasem nie rzucę soczystego przekleństwa w stronę ekranu. W sumie bossowie powinni być wyzwaniem. Ale tych dwóch skurwieli z Dark Souls nie zapomnę.
Chociaż ja ich pamiętam pod innymi nazwami. Bardzo niecenzuralnymi.
Drugi boss z Crash Bandicoot The Wrath of Cortex. Pamiętam że musiałem wcześniej wyfarmić 99 żyć żeby w końcu się zrobić rajd (czyt około 40 prób) żeby poprzeskakiwać jego zaklęcia. Nostalgłem ;-;
Armstrong- miałem podobnie, cholernie trudny boss. Ależ leciały epitety z moich ust na niego :D Kiedyś na Twitch'u goście nagrywali maraton z serią Metal Gear, a byli to starzy wyjadacze w tym temacie, nie żadne nooby ale jak przyszło jednemu pokonać go na poziomie najtrudniejszym z możliwych to już przed walką ostrzegał oglądających, że zginie milion razy. Ginął kilkadziesiąt razy zanim się udało.
Osobiście najbardziej w kość dali mi Jubileus z Bayonetty oraz Kouryuu (boss piątego etapu w DoDonPachi DaiOuJou, mocarna "piątka" dla tych którzy grali). Pierwsza, cudowna walka na kosmiczną skalę z którą męczyłem się przez swoją ówczesną niekompetencję co do slasherów. Ta druga... DDP DOJ jest niesamowicie trudne a ostatni boss (nie TLB, do tego nie dałem rady dojść) to istna rzeźnia doprawiona szalonymi patternami.
Armstrong z MGR!!! Jedyny powód, dla którego nie biorę się drugi raz za tę grę, bo nie chce mi się męczyć na koniec z tym typem. To chyba dla mnie najtrudniejszy boss z jakim miałem do czynienia.
Boss z którym spędziłem najwięcej czasu to był Brute. Finnal boss z "HALO 2". Ale udało mi się to zrobić.
PS: Grałem w COOP'ie i na najwyższym poziomie trudności (Legędarny).
Uwielbiam dobrych bossów, dla tego moja ulubiona gra to Dark Souls, tam bossowie byli zrobieni po mistrzowsku. Najwięcej trudności miałem zdecydowanie z Ornstein & Smough, dalej z Artoriasem i Manusem, reszta też była bardzo trudna, ale te walki były zdecydowanie najtrudniejsze a co za tym idzie pokonanie ich było najbardziej satysfakcjonujące. Dodam jeszcze księży(?)Loriana i Lothrica i Nameless King, ale ze względu na inną moim zdaniem gorszą mechanikę DS3 bossowie nie byli aż tak trudni jak w jedynce.
Szatan na końcu Castlevania Lords of Shadow.
Zeus z God of War 2 i 3.
Absalom i wiele innych bossów z Darksiders 2.
Ostatnia trójka nie była może jakoś specjalnie trudna, ale zapadła mi w pamięć przez swoją epickość.
CHCĘ WIĘCEJ (nie chińskich) SLASHERÓW!
Dark Souls 2 - Ruin Sentinels, prawie odgryzłem kabel od pada. Nigdy nie wrócę do tej gry przez ten badziew. Z resztą poradziłem sobie już całkiem spoko, ale to powtarzałem kilkadziesiąt razy. Totalnie rujnując moją opinie na temat ds2.
Subb-Nigurath z Quake. Pokonałem go dopiero gdy przeczytałem solucję.
Dla równowagi Makron z Quake 2 był najprostszym bossem jakiego w życiu spotkałem.
Według mnie O&S byli banalnie prości, choć nie powiem podchodziłem do nich chyba 7 razy... głównym problemem tej walki było upośledzone namierzanie wrogów, ile razy rzuciłem ostrym słowem w kierunku monitora, gdy zadając cios nagle przekierowało mnie na tego drugiego i nie dość że nie zadałem obrażeń, to jeszcze mocno oberwałem, lub gdy lockowanie znikało, a moja postać odwracała się plecami do atakującego...
Najłatwiejszym sposobem na nich było założenie czegoś lżejszego i cofanie się po owalu wokół areny, czekając aż Ornstein zaatakuje z doskoku, oddalając się znacznie od Smougha. Rwentualnie wymanewrowanie ich tak by O był za S, przez co się na nim blokował.
Dla mnie najtrudniejszy był Manus, głównie to że był strasznie agresywny.
U mnie frustrujący był pierwszy Boss z drugiego Deus ex
spoiler start
Ten byczysko z obrotowym działkiem
spoiler stop
Ja nie grałem w Soulsy i ogólnie rzadko grywam w gry z bardzo wysokim poziomie trudności, ale... W Wieśka 3 grałem na drodze ku zagładzie i dodatkowym modzie zwiększającym poziom trudności. To co w tym mi sprawiło największe trudności to:
1. pierwsze spotkanie z bruxą, z powodu zamkniętej przestrzeni.
2. Dettlaff, zwłaszcza te kruki, tego się prawie nie da uniknąć, a nawet z qeunn i pełnią zabijało mnie to "na hita".
3. Książe zaklęty w ropuchę. Bo była 8 rano a ja jeszcze nie spałem :D.
P.S. Klucznik był łatwy :D
Dark Souls to kopalnia mocnych bossów. Czterej królowe z odchłani, Artorias, Manus i Duet z filmu. Skojarzyłem jeszcze Sama z Mafii, tam też się trochę napociłem.
[link]
Tydzien czasu i nie r*&^%$&* s*&#*&#! i juz tego nie zrobie pewnie nigdy hehe, najmocniejszy. Nawet sie zastanawialem czy chinczyki nie zrobili przypadkiem takiej gry w ktorej nieda sie zabic ostatniego bossa. :)
Tak na szybko co pamiętam:
-Juggernaut w Wolverine Revenge - pamiętam, że wydawałem nieziemskie odgłosy po zbyt wielu próbach, chyba miałem słaby pad wtedy :/
-Trener psychicznych Pokemonów w Pokemon Yellow - Alakazam mnie dobijał a był na 50 levelu.
-Lucyfer w Painkiller - męczący sposób na zabicie? go.
- Masa Grubasów w Wulkanie w Far Cry.
-Bestia w Wiedźmin 1 - do tego stale broniłem czarownicy a chyba nie trzeba bo i tak przeżywa.
-Letho w Wiedźmin 2 - pierwsza walka. Stale się bronił Aardem i zadawał mocne ciosy.
-Strażnik? w Wiedźmin 2 - tajemniczy mnich pilnujący pewnej zbroji. Właściwie to walka jest niewskazana ale uparłem się go pokonać :D
-Olgierd w Sercach z Kamienia - zagiął mnie poziom trudności wobec podstawki, 2 hity i ginąłem. Gdy rozpracowałem go to dałem radę nawet 6sciu czy na raz na koniec na wysokim poziomie trudności :D
-Detlaff - salwa nietoperzy odbierała mi 2/3 życia z mocnym Quen i odpornościami.. ale reszta to w sumie łatwizna.
Najtrudniejsza walka jaką ostatnio pamiętam to 'pewna grupa elfów' w Krwi i Winie. Na wysokim nie zdążyłem nawet rzucić Quen a już mnie błyskawice dopadły. Przegięte totalnie przez te czarodziejki, stale uciekałem daleko i się regenerowałem.
Crawmerax z jednego z dodatków do Borderlands :) jeden hit potrafił zabrać ponad 99% życia, a sama misja o ile pamiętam nazywała się You Will Die!!!!!
Beliar z Bloodrayne - to przez niego nigdy nie ukończyłem tej gry.
Żaba w Sercu z Kamienia - z żadnym innym bossem nie miałem takiego problemu jak z nią. Nawet Detlaf w perspektywie czasu był prostszym przeciwnikiem niż ona.
Undiguillash - ostatni boss (rodzaj syreniej bogini) w piątym akcie kampanii nieumarłych w "Disciples III: Reincarnation". Nie udało mi się jej pokonać.
W sumie, nie natrafiłem na takiego bossa który sprawił by mi jakieś większe problemy :P bardziej sprawiały mi problemy sytuacje bardziej napięte w grze np. jak Gonitwa Pana Lusterko w jego świecie :P czy bieg do ostatniego bossa w Mass Effect, śmieszę jest to, że boss sobie palnął sam w głowę i tylko musiałem walczyć z tym przemienionym na maksa :) Aaa i ostatni boss w Uncharted 3 :D ale to tylko ze względu takiego. że się zbugował i nie dało się dokończyć skryptu :D
Chyba nigdy nie zrozumiem co trudnego ludzie widzą w Dark Souls, no ale jak mówił Hed bossy to rzecz subiektywna. Grając w Monster Huntera ciężko aby bossy z soulsów robiły jakiekolwiek wrażenie. Z trudnych bossów jeszcze pamiętam ostatniego bossa z The 3rd Birthday i wszystkie bossy z tej gry na najtrudniejszym poziomie trudności, bo to prawdziwy koszmar nie do przejścia.
Aż dziwię się że na tej liście nie było Nyx z Persony 3. Dla niewtajemniczonych: boss ten ma 14 (!) faz, atakuje dwa razy na turę i mniej więcej od połowy walki używa instakilli. Jak przegrałem po 1,5 godziny to do tej pory nie mogę się zebrać żeby spróbowac jeszcze raz.
Zaraz, czy ty mówisz, że bayonetta ma normalny poziom trudności i bossów przechodzi się gładko?
Moze to nie boss, ale jedyny przeciwnik, a raczej przeciwnicy, ktorzy zapadli mi w pamiec. W BG2 zaraz po wyjsciu z Lochow Irenicusa, mozna bylo pojsc do karczmy o nazwie Nora Siedmiu Dolin. Na pietrze byla ekipa, ktorej nie potrafilem przepuscic. Zawzialem sie na nich tak mocno, ze nie posuwalem fabuly do przodu, dopoki ich nie pokonalem :)
Deathstroke? Poważnie?
Przedostatni boss Catlevania 1
Radecka można spokojnie rozwalić, wystarczy zmienić poziom trudności na łatwy. Co do Ornsteina & Smougha- można by obu bossom zbić zdrowie do ostatniej kreski, ubić jednego i zająć się drugim, taktyka podziała jeśli zdrowie tego drugiego nie zregeneruje się po przemianie.
By stworzyć dobrą walkę z bossem gra musi posiadać świetny system walki. Dlatego niezbyt lubię walki z bossami w jakichś zręcznościowych grach akcji, w których walka polega głównie na tym, że boss ma jakiś czerwony punkcik na tyłku w który musimy trafić określoną liczbę razy. Zwykle taki bossik ma nad nami przewagę we wszystkim, a my musimy uwijać się jak w ukropie. Nienawidzę bossów, którzy wzywają co jakiś czas pomagierów. Nie dość, że mamy na głowie bossa to jeszcze są przeszkadzajki w formie jakichś słabeuszy. Jeśli system walki jest dobry, a gra jest zbalansowana to taka dobrze zaprojektowana walka z bossem nie musi frustrować. W pamięć zapadło mi kilku przeciwników. Bossowie z Human Revolution, chyba nie muszę pisać dlaczego? Capra Demon z pierwszego Dark Soulsa z którym walka wyglądała jak naparzanie się z dwumetrowym, przypakowanym murzynem w toalecie 1mx1m. Bestia z pierwszego Wiedźmina też potrafiła dać w kość, głównie irytujące były właśnie te zwykłe barghesty, które przyzywała a także jakieś efekty nakładane na Geralta, przez co nie był w stanie walczyć. W drugim Wiedźminie słabo była zaprojektowana walka z Letho. Troszkę bez sensu było, że praktycznie w początkowej fazie gry walczyliśmy z na maxa przypakowanym przeciwnikiem. Na dodatek i tak nie przychodziło nic z jego pokonania, bo gdy zbiliśmy mu pasek życia niemal do zera to załączał się odpowiedni filmik. Tak jakby ta cut-scenka nie mogła wyświetlać się wówczas kiedy to Letho pokonuje nas... I jak całego Wiedźmina 2 niemal bezproblemowo przeszedłem na wysokim poziomie trudności, tak na walkę z Letho musiałem obniżać go na najniższy.
Ogólnie uważam, że gry From Software mają najlepiej zaprojektowane walki z bossami. Lords of the Fallen, jako, że jawnie się Soulsami inspiruje też jest pod tym względem ciekawe. W dodatkach do Wiedźmina 3 mieli się pojawić nieco "soulsowi" przeciwnicy, ale nie do końca się to sprawdziło. Jest ciekawiej, każda walka z takim przeciwnikiem jest inna, ale systemowi walki daleko pod względem responsywności oraz dokładności temu z gier Fromsoftu. A tak w ogóle to przed walką z tą żabą z Serc z kamienia, dowiadujemy się, iż jest ona niewrażliwa na ogień. Tylko, że co do czego to właśnie Igni podczas walki z nią był bardzo pomocny. Jeśli chodzi o bossów z Krwi i Wina to nie wypowiem się o wszystkich (nadal gram...), ale o kilku pierwszych. Podczas walki z Szarlejem i tym mistrzem areny miałem bugi. Ten pierwszy potrafił zapaść się do połowy w ziemię i kręcić w miejscu. A jeśli chodzi o drugiego to po kilku moich uderzeniach w plecy upadł na ziemię, a Geralt go dobił. Byłem zaskoczony, bo praktycznie miał cały pasek życia, więc to ewidentny bug. Cała walka trwała może z 5 sekund. Za to walki z cyklopem czy bruxą były całkiem fajne. Zobaczymy jak będzie dalej.
Tak z pamięci to wymienię:
-Draconis - ze wszystkich smoków w BG, ten mi sprawiał najwięcej problemów. Strasznie upierdliwy.
- Demogorgon - po prostu masakra. Nie każdą drużyną udało mi się go pokonać.
Znalazło by się jeszcze kilkanaście ciężkich, ale na tą chwile Ci dwaj zapadli najbardziej w pamięć :)
A walka z operatorem w Wiedzminie 2? jak dla mnie to była jedna z trudniejszych
dorzućmy jeszcze Diablo z Diablo II, szczególnie jak ktoś, tak jak ja, praktycznie nie posiadał różowych flaszeczek
Ja pamiętam jednego bossa bardzo dobrze.
LICH KING z dodatku do World of Warcraft: Wrath of the Lich King.
Ekipa 25 osób biła go 4dni w tygodniu po 4h dziennie, przez 2 miesiące. Efekt? Udało się, jako pierwszy guild w Polsce!!
No i +400PLN do wartości konta dzięki temu wpadło ;)
Ja bym tutaj dodał bossów z Bloodborne...W Dark Souls niektórzy bossowie nie byli tak trudni jak Ci w Bloodborne (np. ognisty pies w lochach kielicha na 4 głębokości, męczyłem się z nim 4 dni, z powodu małej ilości HP)
Goro jest ez w porównaniu do Shao Kahna. Szczególnie kiedy Kahn po przegranej rundzie powie Ci "You Suck!"
Ornsteina i Smough o dziwo względnie szybko pokonałem, największym utrapieniem był dla mnie Fume Knight z DS2... Wiele batalii, wiele przekleństw - oj wiele - ale pomimo tego lubiłem go, a przyjemność po pokonaniu... niezapomniana.
Dla mnie jednym z najbardziej frustrujących i w sumie wymagających Bossów był Lazarewicz z Uncharted 2.
Pamiętam, że ongiś najtrudniejszym bossem był dla mnie Icon of Sin z Doom II, bo to było jeszcze w czasach, kiedy się nie miało Internetu, a ja ogólnie byłem zdecydowanie zbyt młody, żeby w to grać, więc nie udało mi się wydumać, jak przejść ostatni poziom – po trzech dniach się poddałem. Innych bossów nie pamiętam, za wyjątkiem tego chędożonego Klucznika ze Serc z kamienia – tak jak wszyscy inni bossowie i minibossowie z Wiedźmina 3 i dodatków padali gładko, tak z tą cholerą użerałem się dobrych kilkadziesiąt minut.
Operator z Wiedźmina 2 potrafił napsuć krwi, grałem na mrocznym poziomie trudności :) W końcu wpadłem na to, że od znaku Aard gargulce zamarzają i łatwo poszło.
- Letho - Wiedźmin 2
- Mag i gargulce - Wiedźmin 2
- Żaba - Wiedźmin 3 Serca z Kamienia
- Grupa elfów - Wiedzmin 3 Krew i Wino
na pewno było coś jeszcze ale nie pamiętam
Z mojej strony dodam dośc starego bossa z Myth 1- Soulbringera dziadyga doganiał i rozwalał moje karły w pare chwil a po drodze wykaszał moich beresekerów. Do dziś nie skończyłem pierwszej części. Ponadto dodałbym króla serafinów z Blood Omen II- też nie pokonany oraz Imlerit z Wieśka 3 (droga ku zagładzie) czy smoki z Dragon Age 1 (poza arcydemonem którego pokonałem za 2 podejściem). Pomniejsi bossowie z Shanka 1- w szczególności kobieta z kataną doprowadziła mnie do szewskiej pasji ale po pewnym czasie uległa, nie mogę również zapomnieć o bosa z Psi Factor w szczególności o takim jednym który ciągle rzucał w moją postać ciężarówkami ale jego danch nie pamiętam bo w te gry grałem dość dawno.
The End z MGS 3 ( ?° ?? ?°). A tak serio to Kaileena z PoP Warrior Within na hardzie, Shao Kahn z pierwszych Mortali, Capra Demon z DS. Co do O&S z DS to przy pierwszym podejściu do gry chyba za 9tym razem ich pokonałem (Średniociężki pancerz), ale przy drugim podejściu (lekki pancerz, salta w tył i te sprawy) padli za pierwszym. Co ciekawe przy owym drugim podejściu Taurus (drugi boss) zajebał mnie chyba z 6 razy :P
Shao Kahn z Mortal Kombat - Shaolin Monks. Na srednim poziomie jest ciezko, na najwyzszym jest tragicznie. Zreszta reszta 'bossow' z tej gry tez jest mocna.
hmm boss musi byc trudny ;p ale jesli dobry scenariusz to i boss nie musi byc takim bad assem ;p
Jedyny boss którego pamiętam i z którym miałem problem, to Konstantin Brayko z Alpha Protocol. Głownie wybierałem umiejętności pozwalające na skradanie się i żadne z nich nie przydały się oczywiście do tej walki. Najpierw stał na scenie i strzelał do nas wraz z swoimi przydupasami rozstawionymi wokół nas i nad nami, a co jakiś czas włączał tryb furii i rzucał się z nożami. Ale się z nim męczyłem... ajajaj.
A no i oczywiście co jakiś czas odnawiała mu się "tarcza".
Pojecie bossa w grze to w ogóle rzecz do zrewidowania przez twórców. Powoli powinno to odejść do lamusa. Boss to postać zaporowa pod koniec jakiejś misji, a "final boss" to często mordęga. Dzieje się tak z wielu powodów. Końcowa walka w "Uncharted 4", która tak bardzo się spodobała się wielu graczom, mnie zniechęciła i tej gry nigdy już nie ukończyłem po raz drugi.
O wiele lepiej wyszły bossy w końcowej części "The Last of Us". Boss to w końcu rodzaj zakończenia gry. Mnie zawsze denerwowała ta potrzeba rozmachu u twórców, ta chęć zrobienia wielkiej eksplozji, wielkiego chaosu, a najlepiej, żeby z bossem walczyć na golasa jedną ręką.
Dzisiejszy poziom bossów jest żenujący. Gry już przestały zaskakiwać i tworzyć wyzwania. Śmieszą mnie bossowie z Dark Soulsów. Tam gracz walczy z bugami, a nie przeciwnikami.
Top 3 wszech czasów może być tylko jeden.
1. Icon of Sin / DOOM2 - w czasach kiedy nie było Youtube, a nawet Internetu, narodziła się legenda jakoby finałowy boss był nieśmiertelny. Nie znam nikogo, kto go pokonał, bez solucji.
2. Cyberdemon / DOOM - zmora każdego fana fppsów. W dodatku, o ile pamiętam, trzeba go było pokonać bez BFG. Za to jego jeden strzał to instant death.
3. Kintaro / Mortal Kombat 2 - wersja arcadowa była mądrzejsza. Na najwyższym poziomie trudności nie pomagały uderzenia z wyskoku.
Finalny boss z torchlighta. Może przez to, że grałem w niespatchowaną wersję, gdzie ten boss, prócz zabijania 2-3 ciosami, przyzywał sobie całą armię.
Aż do momentu, aż komputer mi się zacinał, a klatki spadły do 5 na sekundę.
Na chwilę obecną Sir Alonne z Dark Souls 2 Scholar (...) tylko w sumie on mi został, przynajmniej z tych których znalazłem (
spoiler start
zabiłem Aidę
spoiler stop
).
"diabeł" w Sheep Dog n Wolf.
ostatni boss w Kingdom Hearts 1.
ostatni boss w Uncharted 2 też był wkurzający.
Masz racje! Bossowie to strasznie subiektywna rzecz, ja np. Orteina i Smaug'a zabiłem za 2 albo 3 razem. A np. miałem straszne problemy z Championem Gundyrem z Dark Souls 3, 3 dni bodajże, tyle, że grałem po 2h max na dzień. :D
A np. mój kumpel tego bossa ubił za 2 razem.. :P
Co do Armstronga z MGRR, mało mnie szlak nie trafiał, w finałowej fazie tej walki on rzuca jakimiś kamieniami i pamiętam, że mailem jakiegoś glicza graficznego i grę mi przycinało i wtedy dostawałem i padałem... Skończyło się na tym, że oglądnąłem zakończenie na yt. :P
Pierwsza walka z Letho z W2 to też trochę zabawy miałem. Bestia z Wiedźmina 1 na 20 klatkach... uf, bywało ciężko. :]
Krew i Wino, Dettlaff, te nietoperze... nie mogłęm sobie wyczuć momentu kiedy trzeba się przeturlać, ale za którymś zarazem się udało.
Miałem też problemy z Imlerithem z W3, ale domyślam się, że przez to, że założyłem sobie by nei używać całą grę znaku Quen. Z tego co pamiętam ostatecznie się udało z tym ograniczeniem. :]
Mi się jeszcze kojarzy finałowy boss z gry Warhammer 40k Dawn of War 2 Chaos Rising, ostatni poziom trudności, no masakra tam była. Jeszcze za pierwszym razem jak go pokonałem to mi się gra wysypała i nie widziałem zakończenia. Zbierałem się tydzień by podejść kolejny raz. :D
Z Manusem z DS1 też miałem trochę problemów, było trochu podejść, ale dałem radę. :]
Według mnie nie powinniście tak tytułować filmów - nie każdy wie co to jest "Heda".
Szymon to fanboj konsol i totalny subiektyzmowiec. Jak tu o jakas opinie?
Jesli ten filmik ma wzbudzic wieksza klikalnosc, ogladalnosc i zarobki GOL - brawo Liebert!
Natomiast Twoj (w przeciwienstwie do niektorych na palcach 1nej reki z waszego zespolu) poziom zaufania publicystycznego, jest zerowy. Nie pomagaja nawet ze zarciki, nie powiem, raz na 20 razy udane.
Co mial osiagnac ten filmik? Ktos w to kliknie za 5 lat i powie: "ten dobrze prawi, dziennikarz, mowi jak jest!", czy raczej kazdy Cie zbeszta jak psy z pudelka?
Ucz sie od swoich kolegow z redakcji, bo dretwymi zartami powiedzanymi powazna mina, oprocz wyplaty, nie zyskasz nic wiecej.