Dla niektorych ten temat moze byc prowokacja ale co mi tam. Chodzi o toze mam 16 lat i mysle o swojej przyszlosci ale nie wyobrazam sobie zycia tzw zwyklego Kowalskiego ktory w poniedzialek wstaje rano do pracy na 8 godzin a potem przychodzi zmeczony do domu, pije piwo lub dwa ktore czekalo na niego w lodowce bo uznaje ze to taka nagroda za ciezki dzien pracy ktora sie nalezy i czeka na piatek, piateczek, piatunio zeby sie przez weekend wyszalec na imprezach z jeszcze wieksza dawka alkoholu.
I zycie takiego Kowalskiego wyglada tak samo, kazdy tydzien po tygodniu z malymi wyjatkami od czasu do czasu.
Ja takiego zycia nie che. Chcialbym byc poszukiwaczem przygod, skarbow jak (jak zwal tak zwal) moj ulubiony bohater gier Nathan Drake.
I nie chodzi zeby wpadac w takie klopoty jak Nathan i zadzierac z jakims bandytami ale po cichu z kilkoma innymi zapelancami penetrowac wyspy wokol Ameryki Poludniowej.
Ostatnio duzo czytalem o wyprawach Hiszpanow do Ameryki Lacinskiej. Przeciez oni wywiezli tyle skarbow ze to sie w pale nie miesci a drugie tyle przepadlo i lezy gdzies w oceanie w zatopionych Galeonach a wiele z nich zostalo ukryte na tych dziewiczych wysepkach z dala od cywilizacji w jaskiniach.
Na razie zdobywam wiedze. Juz zamowilem nawet kilka ksiazek z okresu podbojow Hiszpanow i Portugalczykow. Moze trafie na jakies wskazowki, slad, trop od czegos trzeba zaczac.
Moj plan wyglada tak. Jak osiagne pelnoletnosc to wyjade za granice do tej zwyklej nudnej pracy na rok, dwa zeby nazbierac srodki na wyprawe do Ameryki Poludniowej. Poduczyc sie Hiszpankiego i Portugalskiego chociaz w stopniu ktory umozliwii podstawowa komunikacje bo w tamtych rejonach angielski to raczej za malo i dalej zdobywac wiedze o zaginionych skarbach z ksiazek i internetu.
Ni zrozumcie mnie zle, bo nie chodzi o to zeby odkryc cale zaginione miasta ze zlota bo nie mozliwe ale na poczatek chodzby jedna skrzynia wypelniona po brzegi zlotem i innymi wartosciowymi przedmiotami.
Jasne taki znaleziony skarb trzeba bedzie opchnac na czarnym rynku a zarobione pieniadze trzymac na kontach w rajach podatkowych gdzie nikogo nie obchodzi skad kto wzial pieniadze. Czesc srodkow mozna trzymac tez w Bitcoinie.
Wiem jedno jak sie nie nadaje do prostego zycia. Nawet jak moje zycie ma byc krotkie to niech bedzie wypelnione przygodami.
Oczywiscie jakby plan wypalil to 50 tym roku zycia to zaczal bym myslec zeby sie ustakowac, zamieszkac na rajskiej wyspie w domku pod palmami i ozenic sie z mloda indianka bo pewnie zadna normalna kobieta z zachodu nie bedzie chciala takiego kogos jak ja. Chociaz kto wie moze uda sie poznac jakas realna Elene Fisher :)
Za kilka lat spojrzysz na to co napisałeś i będzie ci wstyd. Masz już 16 lat a piszesz jakbyś miał ze 12
Też tak dawniej miałem jak grałem w jakieś gry to chciałem to robić. Pamiętam grę w Fifę i marzenia o piłce nożnej i to klepanie na podwórkowym boisku oraz jeździłem super furami z NFS. Po grze w Simsach widziała mi się nawet taka willa jaką zrobiłem. O gta nie będę pisał bo to już brzydkie rzeczy miałem za uszami. Ahhhh ta szaleńcza młodość.
Via Tenor
Tak tak Jareczku jesteś wielki ... a teraz wracaj do tych swoich giereczek, w których co raz jesteś w nich policjantem, albo królem, albo poszukiwaczem skarbów. A i pamiętaj, żeby pobawić się w zakupy z Basią...
Ps. Imię Jareczek użyłem nieprzypadkowo.
Nie no, on chce przygód ;D Praca Archeologa jest niesamowicie nudna, i kokosów z tego nie ma. Ba, czasem się je przerywa, albo żyje w gównianych warunkach, bo sponsoring się skończył ;D Chciałem iść kiedyś, ale kolega który dalej jest archeologiem, mnie zniechęcił.
Nie wiem czy bedzie mi wstyd za kilka lat. Mysle o tym coraz bardziej odkad ukonczylem 14 lat.
Gry to fikcja ale mnie inspiruja. Jakbym nie gral w serie Uncharted to bym sie nie zainteresowal historia zwlaszcza o cywilizacji Inkow i podboju Ameryki Poludniowej przez Hiszpanow. Oni wywiezli stamtad tysiace ton zlota i srebra.
Oto co mowi np chatGPT.
''Hiszpańskie złoto z Ameryki Południowej miało ogromny wpływ na światową gospodarkę i historię. Po podboju imperiów Azteków i Inków, Hiszpanie wydobywali duże ilości złota i srebra w obu Amerykach, co przyczyniło się do wzbogacenia swojego kraju i rozwoju globalnego handlu. Legenda o złotym mieście El Dorado i poszukiwania jego w Ameryce Południowej również są związane z tym okresem.
Po pokonaniu Azteków i Inków, Hiszpanie rozpoczęli intensywne wydobycie złota i srebra w Meksyku, Ameryce Środkowej i Południowej. ''
A zaginione skarby tam od wiekow nadal leza i czekaja na odkrywcow. Zatopiony Hiszpanski Galeon wart 17 miliardow dolarow zostal nie tak dawno odkryty!
A nawet w opowiesciach o mitycznym miescie eldorado jest ziarnko prawdy :)
''Miniaturowa tratwa przedstawia obrzęd inicjacji władcy u Indian znad jeziora Guatavita. Posypany złotym proszkiem król był hombre dorado, złotym człowiekiem, od którego prawdopodobnie wzięło nazwę El Dorado.''
Uwazam ze na kontynecie coraz trudniej znalesc zaginione skarby bo wiekszoc albo odnalazly rzady tych panstw albo kartele narkotykowe dlatego moja uwage skupiam na wyspach wokol kontynentu.
Zapytalem sie ChataGPT o mozliwych zaginionych skarbach na wyspach wokol meryki Poludniowej i o to czesc tej rozmowy.
Tak, jest całkiem możliwe — choć mniej prawdopodobne — że ukryte skarby z czasów hiszpańskiego podboju i „złotego wieku piractwa” wciąż pozostają nieodkryte na wyspach w pobliżu Ameryki Południowej lub wokół nich.
Oto dlaczego jest to prawdopodobne:
Udokumentowana aktywność historyczna:
Hiszpańskie galeony transportowały ogromne bogactwo (złoto, srebro, kamienie szlachetne) z Ameryki Południowej do Hiszpanii, często żeglując przez Karaiby.
Piraci, w tym znane osobistości, takie jak Henry Morgan, Czarnobrody i inni, byli aktywni na Karaibach i często grzebali lub ukrywali łupy na odległych wyspach.
Wraki statków:
Wiele statków załadowanych skarbami zaginęło w wyniku sztormów, działań wojennych lub błędów nawigacyjnych. Niektóre zostały odnalezione (jak Nuestra Seńora de Atocha u wybrzeży Florydy), ale wiele innych nadal nie zostało odnalezionych.
Niedostępne lub niezbadane obszary:
Gęsta dżungla, odległe miejsca lub niestabilność polityczna w niektórych regionach sprawiły, że części Ameryki Południowej i pobliskie wyspy są słabo zbadane archeologicznie.
Folklor i historie ustne:
Lokalne legendy na wyspach takich jak Wyspa Kokosowa (Kostaryka), Wyspy Perłowe (Panama), a nawet Trynidad mówią o zakopanym skarbie, niektóre związane z prawdziwymi wydarzeniami.
Należy jednak wziąć pod uwagę wyzwania:
Współczesne poszukiwania są ściśle regulowane (i często nielegalne bez zezwolenia).
Wiele „map skarbów” i opowieści to mistyfikacje lub przesady.
Zmiany środowiskowe (erozja, trzęsienia ziemi, wzrost roślinności) mogą ukrywać lub niszczyć dowody na przestrzeni wieków.
Nie weim jak wy ale chce sprobowac ruszyc na poszukiwanie skarbow :)
Nie bedzie to od razu bo przez kilka najblizszych lat chce sie przygotowac na ten moment nawet jak ma sie nie udac.
Najwazniejsze teraz to szukac wskazowek. Przeszukiwac caly internet zwlaszcza ten anglojezyczny, czytac historyczne ksiazki. Nie tylko te co sa dostepne w Polsce ale jak bedzie trzeba to z amazona zagraniczne kupie.
Musze tez zarobic pieniadze na ta wyprawe. Polece tam oficjalnie jako turysta ale bede musial sie jakos dostac na ktoras z bezludnych wysp wiec trzeba bedzie oplacic przewodnika ktory mnie tam zabierze, moze jakiemus skorumpowanemu urzednikowi w lape trzeba bedzie dac.
Bede musial sie nauczyc szkoly przetrwania. Jak rozpalic ognisko, nauczyc sie np strzelac z luku aby moc upolowac jakies zwierze ktore bedzie mozna upiec na ogniu, bede sie musial nauczyc jak zbudowac szalas z tego co jest pod reka, bede nauczyc jak unikac groznych dzikich zwierzat zeby nie zostac pozarty albo zeby nie zostac pogryziony przez jakies robactwo itd.
Mam chrapke na to zloto ktore moze sie tam znajdowac :) Slynne Eldorado to legenda ale pojedyncze cenne przedmioty a nawet male skrzynie sa jak nabardziej mozliwe do odnalezienia.
Nawet jak sie nie uda to bede mial przygode. Odwiedze Ameryke Poludniowa, Bede podrozowal po zaginionych szlakach, spedze moze nawet kilka tygodni na bezludnej wyspie.
Chce choc przez chwile poczuc sie jak Nathan Drake. We mnie jest przygoda i poki bede mlody musze wykorzystac swoje 5 minut!
Kurna to jest jakiś chatgpt pisze bo normalny człowiek tyle nie pisze. Nawet czytać mi się tego nie chce. Odpadłem po 3 linijkach.
Dobrym pierwszym krokiem byloby przestac pytac sie chatGPT i czytac jego pierd...nie, i zamiast tego kupic sobie np jakas ksiazke o wczesniejszych wyprawach/poszukiwaniach, albo o archeologii.
Albo przeczytac cos takiego, ogarnac ze dzis to juz nie jest tak romantyczne i dac sobie spokoj. ;)
Na początek możesz sobie pójść na "żyletę" i wyciągnąć szalik arki gdynia. Przygoda gwarantowana.
Wbrew pozorom jest to dość łatwe życzenie do spełnienia. Wystarczy faktycznie takie podróże odbywać i relacjonować je w formie filmików na Youtube. Większość ludzi dzisiaj woli stabilną prace 8h robić to samo codziennie i w ramach odskoczni od rutyny oglądają vlogi podróżników, którzy żyją z przeżywania przygód. To naprawde łatwy sposób na zarabianie na życie o ile lubi się życie w ciągłej podróży.
No i przede wszystkim się nie poddawać bo widzę tu sporo zniechęcających i wyśmiewających komentarzy zakładających z góry, że się nie uda, a ja mówię: próbuj i się nikim nie przejmuj.
I to jest jedyna realna rada tutaj naprowadzająca z grubsza na cel.
O szukaniu skarbów można zapomnieć, to jest bajka, ale same podróże jak najbardziej może udać się zrealizować. Trzeba tylko opanować z kilka języków obcych, podstawy antropologii, szeroko pojętego kulturoznawstwa i odłożyć zapas gotówki na start oraz liczyć się z tym, że to czasu aż idea porządnie chwyci trzeba będzie się nastawić na życie biedne i chwytanie się dorywczych zajęć (albo jak większość podróżników znaleźć sobie sponsora).
Zaskoczę cię. Takie wyprawy tylko badacze mogą robić. I nie jest to nic pasjonującego. Znaczy zawsze znalezienie czegoś starego sprawia frajdę, ale to nie jest takie, jak sobie wyobrażasz w tej swojej młodej główce ;) Są oczywiście mniej legalne ekspedycje, opłacane przez bogaczy. Chociaż słyszałem może o jednym takim przypadku w dzisiejszych czasach(co innego kiedyś;D) A badacze i tak muszą mieć sponsoring. Inne sposoby, to tylko nielegalne poszukiwania skarbów z bandziorami:)
A tak na poważnie, weź idź pisz takie pierdoły gdzie indziej.
Pasja to trochę za mało. Musisz mieć jakiś plan i wiedzę.
Twoje marzenia są nietypowe, ale absolutnie warte przemyślenia.
Naucz się obsługi GPS i kompasu, podstaw hiszpańskiego chociaż b1, umiejętności z pierwszej pomocy też się przydadzą.
Przygoda nie zawsze oznacza złoto.
Spora część odkrywców nie znalazła skarbów materialnych , bo odkryli coś ważniejszego sens życia, piękno natury, kontakt z ludźmi.
I to też jest raczej ogromna wartość.
Rozumiem marzenia o złocie, ale uczciwie to sprzedaż „skarbów” z wraków czy wykopalisk to nie tylko nielegalne ale to przestępstwo. W Ameryce Południowej możesz łatwo trafić do więzienia, a tam nikt nie bawi się w tzw. „prawa człowieka”.
Zamiast tego jak nie chcesz " życia Kowalskiego"
Zostań legalnym odkrywcą. Są firmy, które eksplorują wraki np. Odyssey Marine Exploration. Na początek mała łódka, naucz się żeglowania. Powodzenia.
Nie przejmuj się tymi co zachowują się jakby nigdy nie mieli 16 lat.
Idź w to! Ja jak miałem 16 lat to tez nie wyobrażałem sobie życia zwykłego Kowalskiego. Teraz żyję jak zwykły Kowalski i dalej sobie tego nie wyobrażam. Nie bądź mną, człowieku!
Odpowiem Ci troche inaczej. Skoro mieszkamy w polsce to mozesz szukac skarbow w polsce. Np. po rozbiorach, wojnie, 123 latach niewoli, mysle, ze jest wiele skarbow, ktore jeszcze nie zostaly znalezione miedzy innymi "zloty pociag". Poczytaj o tym. Ale, zanim zaczniesz cos robic, musisz miec sprzet, a zeby miec sprzet to musisz miec pieniadze. Wiec, zacznij od skonczenia szkoly, moze studia historyczne, idz do pierwszej pracy, odloz powiedzmy 50k zlociszy polskich i wtedy mozesz cos myslec. Na 90% zanim odlozysz taka sume to zmieni Ci sie swiatopoglad i plany ze 100 razy.
Pozdrawiam.
"Dla niektorych ten temat moze byc prowokacja"
I zapewne jest, alei tak dorzucę swoje 3 grosze, na wypadek, gdyby ktoś to kiedyś przeczytał i uznał za obiecującą perspektywę kariery.
"Chcialbym byc poszukiwaczem przygod, skarbow jak (jak zwal tak zwal) moj ulubiony bohater gier Nathan Drake."
Niestety, w prawdziwym życiu niema Nathanów Drake'ów, Indiana Jonesów, Dirków Pittów ani Lar Croft.
Prawdziwa archeologia jest nudna jak flaki z olejem dla każdego, poza absolutnymi pasjonatami. To ślęczenie nad dokumentami, odgarnianie piasku pędzelkiem, żeby znaleźć stary guzik, który potem trzeba udokumentować i na jego podstawie wyciągać wnioski jak żyli jacyś ludzie, którzy są martwi już od setek lat. To wieczne niedobory finansowe i żebranie o sfinansowanie badań. O złocie i bogactwach zapomnij.
"po cichu z kilkoma innymi zapelancami penetrowac wyspy wokol Ameryki Poludniowej"
Będzie działać, o ile nic nie znajdziecie. A jak się trafi ślepej kurze ziarno, to połowa z was się pozabija, żeby zgarnąć jak najwięcej. Lepiej już teraz zacznij ćwiczyć spanie z jednym okiem otwartym, jak nie chcesz dostać kosą w plecy.
I jeszcze taka ciekawostka o tym, co działo się z ludźmi, których kusiło poszukiwanie nazistowskiego złota:
"były porucznik Franz Gottlich, który uczestniczył w operacji, ujawnił istnienie znacznego skarbu, zakopanego w okolicy Lend. Gottlich niedługo opowiadał o skarbie, ponieważ tajemniczo zniknął po kilku dniach. Brat niepokojący się tym zniknięciem otrzymał tajemniczą radę, by nie kontynuował poszukiwań.
W tym samym roku dwóch poszukiwaczy skarbów, Helmut Mayr i Ludwig Pichler, posiadających dokładny plan kryjówek, wyruszyło w austriackie góry. Odnaleziono ich zamordowanych. Serce, płuca i żołądek Mayra były wyrwane i upchane w kieszeniach jego ubrania, tak jakby
zabójcy chcieli odzyskać i zniszczyć połknięty dokument. Tak przynajmniej sądzono.
W 1952 roku francuski profesor geografii Jean Le Sauce, którego rodzina mieszka w La Fleche, z pewnością znalazł skarb i został zamordowany. W maju 1953 roku w górach Rifflekopf znaleziono jego zwłoki i osiem opróżnionych skrytek, co upoważnia do podobnej hipotezy.
W sierpniu 1952 roku dwaj kajakarze amatorzy wpadli na szczególny pomysł, będący najpewniej pretekstem, by popływać po jeziorze Toplitz. Jeden z nich, Gert Gerens, zabił się spadając w przepaść, co wydało się mocno podejrzane osobom prowadzącym śledztwo, tym
bardziej że jego towarzysz, Hans Keller, były żołnierz SS, uczestniczący w operacji „Bernhardt”, opuścił okolicę nie pozostawiając żadnego śladu.
Emmanuel Werba, urzędnik banku w Lend, próbował szczęścia ze skarbami z gór Gastein, gdzie znaleziono jego pozbawiony głowy korpus. Nie odnaleziono żadnych śladów Josepha Matteisa, po którym pozostał tylko porzucony sprzęt kempingowy w górach Rifflekopf w tym samym strasznym roku 1952."
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/154731/ksiazka
"Ostatnio duzo czytalem o wyprawach Hiszpanow do Ameryki Lacinskiej. Przeciez oni wywiezli tyle skarbow ze to sie w pale nie miesci a drugie tyle przepadlo i lezy gdzies w oceanie w zatopionych Galeonach"
Pozwól, że wyleję kubeł zimnej wody na twoją rozgorączkowaną, młodzieńczą głowę. Skoro sporo o tym czytałeś, to powinna do ciebie dotrzeć również informacja, że na poszukiwanie skarbów z takich zatopionych galeonów przeznaczono łącznie sumę wielokrotnie przekraczającą łączną wartość wszystkiego, co z tymi statkami zatonęło. Polecam sobie poczytać o kanadyjskiej Wyspie Dębów i ile pieniędzy władowano bezowocnie w wydobycie skarbu, który ponoć się tam znajduje. https://lubimyczytac.pl/ksiazka/22054/zaginiony-skarb-templariuszy
"Poduczyc sie Hiszpankiego i Portugalskiego chociaz w stopniu ktory umozliwii podstawowa komunikacje"
Marnie oceniam twoje szanse, skoro nawet używanie polskich znaków przerasta twoje możliwości.
"Jasne taki znaleziony skarb trzeba bedzie opchnac na czarnym rynku a zarobione pieniadze trzymac na kontach w rajach podatkowych gdzie nikogo nie obchodzi skad kto wzial pieniadze. Czesc srodkow mozna trzymac tez w Bitcoinie."
Załóżmy baaaardzo optymistycznie, że rzeczywiście coś znalazłeś. Najpierw cię wykantują przy sprzedaży na czarnym rynku. Później rząd raju podatkowego stwierdzi nagle, że brak mu płynności finansowej i znacjonalizuje zawartość tych sekretnych kont w miejscowych bankach, a kurs bitcoina poleci na zbity ryj i zostaniesz z niczym.
Przykro mi to mówić i gasić twoje młodzieńcze marzenia, bo sam w tym wieku wyobrażałem sobie czasem, jak to by było wspaniale żyć "własnym życiem", na własnych zasadach, nie przejmując się prawami i konwencjami społecznymi, ale smutna prawda jest taka, że filmowych/książkowych/growych awanturników nie ma i nigdy nie było. Urodziliśmy się o kilka wieków za późno, żeby zostać odkrywcami-awanturnikami na ziemi i o kilka wieków a wcześnie, żeby zostać pionierami wśród gwiazd.
Nie wystarczy ci parę pytań do chatuGPT i wiadro zapału. Jeśli chcesz związać życie z poszukiwaniem skarbów, to jest to możliwe, ale wiąże się ze żmudnymi badaniami archiwów, użeraniem się z rządami o pozwolenie na poszukiwania/wykopaliska i to wszystko za darmo, bo jak już pozwolenie uzyskasz i rzeczywiście coś znajdziesz, rząd wszystko zabierze, a żebyś nie dostał nawet symbolicznego znaleźnego, to nagle się okaże, że z twoim pozwoleniem jest "coś nie tak" i przez cały czas "działałeś nielegalnie", więc będziesz mieć szczęście, jeśli nie odsiedzisz co najmniej paru miesięcy.
Ewentualnie możesz obniżyć wymagania i się zaczepić w jakiejś oficjalnej organizacji zajmującej się próbami odzyskiwania skarbów zrabowanych w czasie 2wś (np. skradzione i do dziś nieodzyskane dzieła sztuki, bursztynowa komnata, "złoty pociąg" itp.). Ale to się też wiąże z grzebaniem w archiwach, pracą śledczą i nudą, a nie "indianajonesowaniem". Jeden plus, że działając w ramach rządowej organizacji, przynajmniej nie będziesz musiał się martwić ryzykiem odsiadki. W każdym razie o wizji skrzyń ze złotem i konta w raju podatkowym lepiej zapomnij.
Ależ życie nie musi być nudna.
O poszukiwaniu skarbów zapomnij, spóźniłeś się o 150 lat. Pozostaje archeologia, która jak tutaj wspominano jest dość specyficzna.
Jednak jest masa innych ciekawych zajęć związanych z podróżami. Od prowadzenie wspomnianego vloga, poprzez organizację wycieczek i podróży w nietypowe miejsca (ludzie potrafią płacić sporo za interesujące wyprawy wykraczające poza typowe szlaki turystyczne), przez po prostu pracę, w której się naprawdę dużo podróżuje (od dyplomacji, handel międzynarodowy, branżę turystyczną, transport jak np. praca na statku).
No i zawsze można mieć ciekawą pracę i hobby na miejscu. Czas po pracy to wcale nie musi być piwo + telewizor. Zawsze można się zakręcić choćby w grupach rekonstrukcyjnych. A z pracy zawsze można mieć własny biznes, w którym robi się coś co cię interesuje (mamy tutaj na forum przykład człowieka, który odszedł z korpo by prowadzić własną piekarnię).
Opcji realistycznych na ciekawe życie jest od zatrzęsienia. Nie musisz wybierać tej nierealnej, wręcz bajkowej.