Staram się uczyć angielskiego samodzielnie. Znam setki podstawowych słów, dużo rozumiem i wiem o co chodzi jak oglądam np YouTube glownie z amerykańskimi jutuberami.
Problem jest taki ze za cholerę nie potrafię normalnie rozmawiać.
Rozumiem zdecydowaną większość tego co Anglicy do mnie mówią pomimo ze ich akcent jest dla mnie dziwaczny (po prostu preferuje amerykańska odmianę angielskiego i uważam ze jest łatwiejsza w zrozumieniu).
Jednak do cholery nie potrafię nawiązać normalnej konwersacji bo zaraz w pamięci szukam słówek żeby powiedzieć o co mi chodzi, zaczynam się jąkać, zastanawiać się jak to powiedzieć żeby brzmiało poprawnie i żeby angol mnie zrozumiał.
Najpierw się napalam na konwersacje, ze przecież dużo umiem, rozumiem i sobie poradzę a kończy się tym ze jak zaczynam z nimi gadac to patrzą na mnie chyba jak na jakiegoś debila i się chyba zastanawiają o czym ja pierdole i o co mi chodzi.
Cholera puszczę pierwszy lepszy filmik z YouTube po angielsku (niech będzie kanał o technologii Linus Tech Tips)i będę wiedział o czym był translatując może z kilkanascie słów żeby w pełni zrozumiec a rozmowa się w ogóle nie klei.
Myślę, że nie tyle musisz się uczyć co faktycznie mówić i rozmawiać :V. Ja znowu mam tak ze słuchaniem, że bez problemu rozumiem filmy na YT w dużej większości i to nawet w sytuacjach, gdy ktoś mówi serio szybko, ale filmy w TV to już gorzej. I to samo z niektórymi grami. Ale to też pewnie kwestia tego czy ktoś mówi wyraźnie czy nie itd.
Jesli masz zasob slownictwa, oraz podstawowa teorie (podstawowe czasy plus odmiana czasownikow, ktora jest chyba najwazniejsza) to... 3 miesiace.
Pol roku i plynniutko.
Pod warunkiem ze wyjedziesz w miejsce gdzie mowi sie po angielsku, gdzie bedziesz go slyszal wokol siebie non stop i gdzie bedziesz zmuszony mowic po angielsku.
Oczywiscie zakladajac ze bedziesz sluchal tego co mowia wokol ciebie i probowal aktywnie sie uczyc.
Dodatkowy plus jesli nie bedzie to miejsce w ktorym mowi sie z jakims dziwnym akcentem, czy pojechanym dialektem.
Chalupniczo nigdy sie nie nauczysz jezyka. Nauczysz sie jego zasad, gramatyki i slownictwa.
Zeby nauczyc sie w miare plynnie i swobodnie rozmawiac musisz miec probe na "zywym organizmie".
Ofc moze to byc nauczyciel/native speaker z ktorym bedziesz rozmawial, ale o wiele lepsze rezultaty daje poprostu otoczenie sie danym jezykiem, ktore z czasem przestawi mozg w tryb mowienia intuicyjnego a nie myslenia nad kazdym kolejnym wyrazem.
A moga patrzec na ciebie jak na kosmite bo kaleczysz czasy i odmiane. Masz slownictwo osluchane ale znasz podstawy gramatyki? Bo tak jak mowie... trzy/cztery podstawowe czasy i odmiana czasownikow to jest absolutne minimum zeby na ciebie nie patrzono jak na kosmite dukajacego "kali pic duzo teraz" podczas zamawiania napojow w knajpie. ;)
Dla pocieszenia powiem ze te trzy/cztery czasy to jest tez maximum, o ile nie bedziesz chcial rozmawiac o poezji szekspirowskiej na zjezdzie jej amatorow, to te 3-4 czasy wystarcza do wszystkiego. Juz zwlaszcza w USA.
Dobrze jest tez liznac idiomow i jakies strony biernej/czynnej ale to juz jak chcesz rozmawiac na wyzszym poziomie (np o polityce bez bicia w morde hehe ;)).
Niby w cholerę słówek znam te z podstaw i bardzie zaawansowane.
Jeden mój kolega mieszkał w Kanadzie i rozmawia sobie z angolami i mówi ucz sie slowek i więcej tym lepiej i zaczniesz mówić.
No to po robocie odpalam YouTube, wpisałem sobie 1000 slowek po angielsku i oglądam ten filmik z 20 minut i mysle sobie na cholere mam tego słuchać skoro 99% tych słów jest dla mnie zrozumiałe i je znam.
Dlatego zaczalem myśleć o jakiejś książce. Ale po co będę powtarzał podstawy w stylu:
Hi. What’s your name?
Where are you from?
Do you like shopping?
Yes. I go shopping every day.
I inne tego typu bzdety nie potrzebne nikomu tak naprawdę.
Szkoła prywatna odpada bo kilka lat trzeba będzie poświęcić i z kilka tysięcy wydać.
https://m.youtube.com/watch?v=wjNG_RcDqcY&pp=ygUZMTAwMCBzxYLDs3dlayBhbmdpZWxza2ljaA==
Po prostu musisz uzywac jezyka na codzien. Kazda nieuzywana umiejetnosc zanika. Ja np. uczylem sie francuskiego przez 15 lat, i jestem w stanie zlozyc do kupy co najwyzej kilka podstawowych zdan (i to po dluuugim zastanowieniu). Z drugiej strony jak zaczniesz uzywac jezyka codziennie, czy to na ulicy/w szkole/w pracy to predziej czy pozniej stanie sie to naturalne i plynne. Tutaj praktyka czyni mistrza i nie da sie tego przeskoczyc (no, chyba ze jestes jakims autysta-geniuszem, co po pierwszym zaslyszeniu jezyka z miejsca gada jak native speaker).
Ogladanie jutuba nic ci nie da bo to tylko "listening" a nie "speaking". W ten sposob to ja pasywnie i wloski jestem w stanie zrozumiec.
I ten komentarz to dowód jaką głupotą jest język niemiecki w szkołach zamiast większej ilości angielskiego. Będąc w szkole średniej miałem w klasie tumanów co podstawowych rzeczy nie potrafili z angielskiego. A ten język jest tak naprawdę wszędzie i na co dzień od gier, przez filmy, muzykę no i internet. A co tu mówić o niemieckim? Niby kurna gdzie on ma być? Chyba, że ktoś by się chciał torturować oglądając filmy po niemiecku czy to na YT czy w TV (ale gdzie te drugie znaleźć lol). No i też ważne, żeby lubić język, którego się uczy, bo jak się go nie będzie lubiło to też ciężko będzie.
5 lat (albo 4 juz nie pamietam, calkiem mozliwe, ze w ostanim roku odpadlo bo juz 90% to byly przedmioty zawodowe, nawet matematyki juz nie mialem) niemieckiego w technikum here.
Potrafie sie przedstawic, powiedziec ile mam lat, gdzie mieszkam i z jakiego kraju jestem (wielka czworka, ktorej sie uczy na dwoch pierwszych lekcjach lol. Poprostu wbite na pamiec.).
Znam tez pare przeklenstw i pamietam ze jest cos takiego jak czasownik rozdzielnie-zlozony (no thx). MOZE bym odmienil "byc" jakbym sie mocno spial. ;)
Tak wiec panowie... macie kurwa racje. ;)
Potrafie sie przedstawic, powiedziec ile mam lat, gdzie mieszkam i z jakiego kraju jestem (wielka czworka, ktorej sie uczy na dwoch pierwszych lekcjach lol. Poprostu wbite na pamiec.).
Powiedzmy, ze potrafie ciut wiecej. Przeczytac tekst po FR idzie ok, FR ze sluchu juz slabiej (bo rzadko slyszalem go w realu). Napisac - jeszcze da rade. Mowic z miejsca? Przedstawie sie, powiem gdzie mieszkam, zrobie podstawowe zakupy, zapytam o droge itp. Ale nic bardziej abstrakcyjnego. Jak na 15 (moze 12? nie chce mi sie liczyc teraz) lat to cholernie slabo. Ale tak to jest jak jezyka NIGDY W ZYCIU nie uzylem na ulicy. No, moze raz (tylko, zeby powiedziec zabojadowi, ze rozumiem jak mnie obgaduje za plecami... taaa rozumiem :D ale jego mina byla tego warta).
Wiec najlepsza porada? Wyjechac za granice do autochtonow. Czy to na wakacje czy do roboty czy na studia. Jeden pies. Majac kontakt z jezykiem w ciagu 1-3 miesiecy bedziesz gadal w miare plynnie. Ale jest jeden, olbrzymi warunek. Trzymaj sie z daleka od polakow bo zazwyczaj konczy sie wtedy na dobych chęciach i cale 1-3 miesiace spedzisz w swoiskim getcie zamiast uczyc sie jezyka. Oczywiscie nie kazdy tak skonczy, ale na pewno zdecydowana wiekszosc.
No tak zapomniałem, że są jeszcze tacy co nie mieli niemieckiego w gimnazjum. To jeszcze bardziej pokazuje jaka to jest głupota ta nauka tego języka XD. Na pewno w 4-5 lat się to ogarnie :D.
Jedni byli tumanami z angielskiego, drudzy z geografii. Sąsiad z zachodu znany? Latem południowy i północny zachód Polski to dosłownie kolonia niemiecka z gigantycznymi napisami ZIMMER FREI na budynkach. Dużo tych przybyszów to niemieckie dziadki z NRD, powodzenia w dogadaniu się z nimi po angielsku.
W niektórych szkołach na zachodzie, głównie przy granicy, to właśnie niemiecki jest tym podstawowym językiem. I nieraz znajomi stamtąd mi potwierdzali, że bardzo im się ta umiejętność przydała, praktycznie nie muszą się martwić o robotę, bo tam biorą każdego, kto potrafi się w tym języku dogadać.
A to czy jest sens uczenia się drugiego języka przez 3 lata by za pół roku o nim zapomnieć to już inny temat. Ale znajomość niemieckiego ma dla Polaków z zachodu akurat bardzo dużo sensu.
trzy czasy wystarcza ci do porozumiewania się bez żadnego problemu, Angole nie wychodzą jakoś znaczaco poza ten limit.
Największa bolączką jest słownictwo. żeby je pozyskać musisz czytać książki, jednak pamiętaj że angielski to nie amerykański sporo rzeczy jest innych (i nie mówię tu o klasycznym "ou" zamiast "o")
generalnie będzie tak że zrozumiesz 90% bo Angole nie mówią w jakiś wysublimowany sposób ale ktoś wrzucił jakiś zwrot czy idiom do rozmowy, wszyscy parskają śmiechem a ty stoisz jak himilsbach.
Komunikacja nie jest trudna Anglicy, wybaczają sporo jednak kiedy brakuje słówka zacinasz się bo nie masz synonimu i trzeba pokombinować, wbrew pozorom to jest pomocne bo wymaga większych zasobów językowych.
Moje dzieci są angielskimi natywami, ale same wtrącają polskie słowa do rozmowy (mamy w domu zasadę nie rozmawiania po angielsku od zawsze) między sobą komunikują się po angielsku, tak jak z innymi rówieśnikami również polakami. jednak w szkole kiedy pytałem o ten problem pani okazała zdziwienie, podobno nie zauważyła.
porada z akcentami to kompletny idiotyzm nie dość że bez znaczenia to jeszcze świadczy o kompletnej nieznajomości specyfiki języka brakuje tylko zalecenia wyjazdu do Walii i rozmawiania w cymraeg.
filmy to dobra rzecz, ale książki dadzą ci większą bazę, która potem możesz pociągnąć w konwersacjach.
AAA najlepiej rozmawia się z angolami w pubie po trzech piwkach.
Z ciekawosci: jaki akcent maja twoje dzieciaki jak mowia po polsku? Typowy "twardy" polski czy ten dziwaczny miekki (jak dżoana krupa... chyba)? Bo nauczajac tutaj dzieciaki trafilem na kilku polakow i wlasnie ze dwa razy trafilem na jezyk polski-z-angielskim-akcentem (urodzeni i wychowani w UK).
teraz doczytałem że w poście kwisatza było "nie" w kwestii akcentów, pełna zgoda
No mialem lekkie Ład De Fak on talkuje abałt. ;P
Tak samo bym nie polecal jechac uczyc sie w USA i wybrac jako miejscowke Texas, zwlaszcza cos poza stolica i tymi dwoma trzema wiekszymi miastami, w ktorych nie mowia jak indianie i kałboje. ;)
głupio się chwalić ale kiedy przestawiają się na polski to na 100% kompletnie po polsku większość osób jest mocno zaskoczonych że mieszkają w uk, ale staram się być konsekwentny w ciśnieniu ich z językiem, mocno pomogl argument że polski to jeden z najtrudniejszych języków na świecie:)
Mój syn jest fanem symulatorów gra online z Polakami i stara się bardzo być rozumianym. Jego "maslowe lądowanie" (butter landing) weszło już do kanonu :)
miałem dwa lata temu zabawna sytuację na promie wracając z Polski bo siedziało obok młode małżeństwo Polaków z dziećmi 2-3 lata ich angielski był naprawdę dobry zero akcentu itd rozmawiali z dziećmi po angielsku między sobą po polsku siedzieliśmy obok i tradycyjnie cała rozmowa po polsku po czasie zauważyłem że zaczęli mówić do dzieciaków też po polsku, gadka szmatka, w końcu zaczeli pytac nas jak z dziećmi w szkole itp itd. no to wyluszczylem że założenie było takie że jak mam moje dzieci nauczyć łamanego angielskiego to wolę żeby mówiły dobrze po polsku, był strach co w szkole ale wyleczyły mnie z tego babki z social care bo powiedziały od razu że po pójściu do szkoły dzieci z automatu przestawiają się na angielski i nie ma się czym przejmować. no to postanowiłem być konsekwentny.
Paradoksalnie mam wrażenie że to nawet pomogło bo dzieciaki w szkole dają sobie radę w stopniu bardziej niż zadowalającym dodatkowo hiszpański i francuski. Chodzą do polskiej szkoły też co niestety jest męczące ale docelowo mają mieć mature bo ciągle chcą "wracać" do Polski mimo że urodziły się w UK. ale to już temat na inną dyskusje.
żeby nie było, nie jest perfekcyjnie akcent to jedno ale odmiany, liczebniki i kwestie mocno "polskie" zawsze wychodzą po czasie.
Nie wiem ile czasu potrzeba bo to pewnie zależy od osoby.
Wiem natomiast, że nasza szkoła skutecznie zabija w uczniach odwagę mówienia. Ciągła zjebka ucznia; nie ten czas, zła odmiana, zła wymowa, zły akcent itd..
I uczeń zamiast zaczynać mówić to się boi w ogóle odezwać, bo zaczynają od niego wymagać poprawności większej niż native.
Mi więcej w odblokowaniu się dały dwa tygodnie w UK niż kilka lat nauki w Polsce.
Polskie szkoły wbrew pozorom (moim zdaniem) dają dość solidna bazę teoretyczną - jakiej nie mają chyba nawet Anglicy po szkole średniej - mówię całkiem serio, ale sporo zależy od nauczyciela.
Jeżeli jednak chodzi o konwersacje to trzeba szukać gdzieś indziej.
Hinson ja polecę niestandardową naukę.
Granie w gry mmo-rpg + discord i słuchawki
Dlaczego takie połączenie? Bo gry mmo sprzyjają rozmowie, zwłaszcza jak zbierasz roślinki, łowisz jakieś ryby ( oraz wszelkie inne materiały do craftu) czy latasz po okolicy i po prostu odkrywasz % na mapie
Strzelanki itp wymagają znacznie większego skupienia - bo tam ciągle ryzykujesz życiem, więc tam skupisz się maksymalnie na grze czy prostych komendach.
Międzynarodowa gildia, z discordem + słuchawki. Powoli będziesz się przełamywał obsłuchiwał z językiem ( a posłuchasz jak i gada francuz, gość z Turcji itp) .. i zaczniesz sam powoli wtrącać się w rozmowę :)
Do tego poznasz pewno angielsko - amerykański co też swoje robi ( bo różnice w stylu fuel - gas itp robią swoje) , do tego masz mniej stresu bo u siebie w domu, nie widzisz twarzy, czy nawet na początku możesz wspomóc się jakimś piwkiem czy drinkiem ;)
Zostają jeszcze dedykowane czaty głosowe ale tam od początku musisz mieć większa pewność siebie ( i czasem kamerę) niż swobodnie przy grze :)
OK 3,lat. W tym czasie uczyć się słownika i zwrotów. Przeczytaj co napisał Asmodeus, mówi prawdę.
Pamiętaj, że nie każdy ma predyspozycje, zeby płynnie mówić po angielsku. Oprócz słówek, praktyki itp potrzebna jest też komunikatywność i pewność siebie. Niektórym wystarczą 2 miesiace w UK, a dla innych 15 lat to za mało.