Bukary, przypadkiem nie ujawnij za duzo, bo jeszcze sie skonczy jak ponizej:
https://x.com/MTrzaskowska_/status/1938596716988514687
Chociaz po analizie profilu to widze ze pani to taki "prawy"
3 razy przeczytałem załączone screeny po polsku i po angielsku. W którym miejscu ona agituje za Trzaskowskim, bo nie ogarniam. Nie ma nawet najmniejszej wzmianki sugerującej na kogo, jest tylko prośba o spełnienie obywatelskiego obowiązku bez żadnego nakazu.
Ale domyślam się schematu, pani jest prawdopodobnie mocno pisoskretna , a oni każdy taki tekst biorą jak atak na PiS.
No bez przesady panowie, panie sie wymienily haslami wyborczymi.
Ja wiem, ze z reguly musi byc zly i dobry, tak w tym przypadku wydaje mi sie ze "trafila kosa na kamien", jednak zwalnianie z roboty to mimo wszystko troche bardziej ofensywne niz sprzeczka na forum, c'nie?
To jest chyba szkoła prywatna, więc chyba dyrektor i właściciel może decydować kogo zatrudnić .
Widząc, co ta pani wypisuje, to nie jestem pewien, czy bym chciał, żeby uczyła moje dzieci
Trudno w tej sprawie ostatecznie wyrokować, bo:
1) Załączone przez nauczycielkę zrzuty nie zawierają bezpośredniej agitacji za Trzaskowskim (choć zazwyczaj o wysoką frekwencję walczyli zwolennicy tego kandydata).
2) Umowa na gębę to żadna umowa, więc nie za bardzo nauczycielka jest w stanie udowodnić, że właścicielka miała zamiar kontynuować współpracę.
3) Mamy do czynienia z placówką niepubliczną, więc nauczyciel może się spodziewać nieprzedłużenia umowy niezależnie od tego, jak pracował i co uzgodnił "na gębę". W szkole publicznej to byłoby nie do pomyślenia.
4) Nauczycielka musiałaby udowodnić, że nieprzedłużenie umowy jest skutkiem jej poglądów politycznych, a nie innych czynników.
5) Brakuje zrzutów tego, co na Teamsach pisała sama nauczycielka w odpowiedzi na wpis właścicielki (jeśli pisała) albo na czym konkretnie polegał "mój sprzeciw wobec wciągania polityki do szkoły".
W tym wypadku przed ferowaniem jakichś wyroków absolutnie konieczne byłoby wysłuchanie drugiej strony, choć nie zdziwiłbym się, gdyby rzeczywiście chodziło o animozje polityczne (właścicielka, zwolenniczka KO, po prostu nie chce mieć w szkole "katola"). Czekam na więcej informacji i na to, jak się sprawa rozwinie. BTW, o dobrego matematyka dziś trudno, więc powód nieprzedłużenia umowy musiał być istotny dla właścicielki.
U mnie w pracy szefostwo ma raczej prawicowe poglądy, ale traktuje z szacunkiem wszystkich (także zwolenników rządu), zachowuje profesjonalizm (obiektywizm) w relacjach z innymi pracownikami i jakoś szczególnie nie ujawnia swoich preferencji politycznych w szkole. Nie ma szans, żeby czyjeś poglądy wpłynęły na warunki zatrudnienia, a mamy w szkole ludzi od skrajnego prawa do skrajnego lewa. I wszyscy jakoś razem w miarę normalnie i efektywnie pracujemy. Ba, nawet się do siebie uśmiechamy i spotykamy w knajpach po pracy. ;) Mogę więc spać spokojnie.
Moze ta pani tak uczyla:
- Dzieci, co bedzie jesli wezmiemy 2ch Tuskow i 3 Giertychow?
- 5 Bodnarow!
Poglady pogladami, ale jak nauczyciel tak sie uzewnetrznia na social mediach to tez nie chcialbym go zatrudnic, niezaleznie od preferencji politycznych. Dzieciakom nie potrzeba ekstremistow w szkolach.
https://x.com/polsat_news_pol/status/1938340797474345216/video/1
No ładnie, straszenie obywatela za to , że miał czelność złożyć protest wyborczy? Ciekawe czasy nam się szykują.
Bukary : Idzie nowe, lepsze.
Koń by się uśmiał. To lepsze, które idzie to Adrian Duńczyk, który przybędzie na białym koniu i ocali biedny uciskany naród polski(wiemy przez kogo). To lepsze wcześniej zawita z pisowcami i konforuskimi.Tak więc nie wiem o którym lepszym mówisz. Bukary podziwiam ciebie , że to ci się spina.
Trzymam kciuki, ale obawiam się, że będzie duża obstrukcja
Konto mu zablokowali na mocy przepisów, które pis sam wprowadził. Trochę lol. Z niego i z pisu, który mu ewidentnie nie pomaga.
Spokojnie, ludzie datki płacą to z głodu nie umrze.
Ale dziwić się? KO wpadło w niedasizm i przegrana w wyborach prezydenckich tylko ich osłabiła, a fikołki Tuska zniechęcają coraz więcej ludzi.
Jeśli PiS to dobrze rozegra, uda im się zniechęcić ludzi do PSL, 2050 i Razemków, gdyby te partie nie przeszły progu to PiS + Konfa + Braun mogą potencjalnie nawet iść na większość konstytucyjną, a wtedy robią sobie co chcą. Katoszariat to pewnie będzie najlżejsze co nas czeka.
Pewnie wtedy ludzie będą płakać "no ale jak to", "gdzie wywracanie stolika", itp., ale będzie już za późno. W skrajnym (ale mało realnym scenariuszu), wręcz zmieniają ustrój i likwidują wybory. Kto zabroni konstytucyjnej "demokratycznej większości"?
Fakty po faktach. Profesor Zoll daje jakieś wyjście z klinczu. Jeszcze raz próba ustawy incydentalnej. Jeśli nie przejdzie to
zwołanie parlamentu 6 sierpnia. Odroczenie zaprzysiężenia do czasu orzeczenia przez legalny sąd. Hołownia zostaje p.o. prezydenta, podpisuje ustawy naprawcze, legalny sąd stwierdza wybór Nawrockiego i wtedy zaprzysiężenie.
Jeśli pójdziemy inną ścieżką unia prawdopodobnie wstrzyma wypłatę KPO i być może zażąda zwrotu wypłaconych.
Z innej beczki, wyobrażacie sobie co by się działo we wszystkich mediach, gdyby jakikolwiek sędzia poza pisowskim nominatem powiedział to co Manowska?
Tonący brzytwy się chwyta. :)
Nie będzie żadnego odroczenia i nie będzie Hołowni jako prezydenta. Teraz pora na odrabianie strat i robotę. Tusk miał słabą pozycję wyjściową po wyborach, a jeszcze razem z Giertychem ją osłabił wskutek szerzenia teorii spiskowych. Mistrz.
Moim zdaniem sprawa się sama rozmydli z czasem i nic z tych teorii nie wyjdzie. Scenariusz inny niż klepnięcie wyboru Nawrockiego w terminie to:
- W przypadku jego niezaprzysiężenia po fikołkach prawnych - wojna domowa i wyjście KO na partie próbującą obalić demokrację - ostatecznie i tak wygra PiS.
- W przypadku zaprzysiężenia po fikołkach - nawet jak Hołownia klepnie "ustawy naprawcze" - ludzie się wkurzą i w 2027 PiS + Konfa mogą nawet zdobyć większość konstytucyjną, a na pewno będą rządzić i z Nawrockim i tak wszystko co KO z Hołownią przepchną, po prostu odwrócą zwykłymi ustawami - znów PiS wygrywa w ostateczności.
Oczywiście wiesz lepiej, Zoll to też giertychowiec. Odechciewa mi się z tobą gadać. Za jaką robotę mają się brać, jak cały system sądowniczy jest rozpieprzony. Odbiorą nam kpo i będziesz się wtedy cieszyć .
Frer, jeśli tego nie zrobią to na pewno przegrają. 2 lata to kupa czasu, ludzie zapomną. Z naprawionymi sądami może być łatwiej rządzić, a jeśli unia zabierze kasę to na bank mamy przegrane wybory.
Zobaczymy, ja wątpię, żeby Tuskowi i jego ludziom nagle jaja wyrosły, a do tego w końcu w szeregach KO znalazły się kompetentne kadry. Grać na ostro to mogli 1.5 roku temu i wszyscy poza wyborcami PiS przymknęliby na to oko, a sam PiS potencjalnie mógł być 'dobity' i się rozlecieć. Dziś, nawet ja jako zadeklarowany antyPiSowiec widzę w tym więcej zagrożeń niż szans, a PiS z już jawnym poparciem Konfy jest zbyt silny w tym momencie.
"W styczniu 2025 roku prof. Marek Safjan wypowiedział się na temat przyjęcia ślubowania od nowo wybranego prezydenta. Warto przypomnieć, że wtedy środowiska lewicowo-liberalne były przekonane, że zwycięży Rafał Trzaskowski.
Nie jest tak, że wobec niepewności statusu Izby Kontroli nadzwyczajnej i spraw publicznych nowo wybrany prezydent nie będzie mógł podjąć swoich funkcji. Zgadzam się ze stanowiskiem, które przeważa obecnie, że stwierdzenie ważności nie stanowi koniecznej przesłanki do złożenia ślubowania i objęcia urzędu przez prezydenta
Tymczasem w czerwcu, po wyborach, prof. Safjan wypowiedział następujące słowa:
Moim zdaniem nie ma podstawy do tego, żeby przyjmować zaprzysiężenie prezydenta w sytuacji, w której nie ma stwierdzenia ważności wyborów przez ważnie ukonstytuowany organ Sądu Najwyższego."
Dlaczego więc nie alarmowali przed wyborami, że Trzaskwoski nie może być zaprzysiężony z powodu zatwierdzenia wyborów przez wadliwą izbę? A kolega Zolla Safian, wprost mówił, że to nie problem, a teraz jest problem. Dziwne, ciekawe co się zmieniło, przed i po wyborach? Nie masz wrażenia, choćby takiego delikatnego, że uruchomili się dopiero po tym jak wygrał nie właściwy prezydent? Łapiesz tą dziwną koincydencję? Jakoś tak dziwnie pasującą do narracji giertychowców? :)
Frer, jeśli tego nie zrobią to na pewno przegrają.
Tobie się naprawdę wydaje, że jaki PiS wznieci wojnę domową i wyrzuci do kosza głosy większości Polaków, to ma JAKIEKOLWIEK szanse na wygranie następnych wyborów?
Szaleństwo.
Nie wiedziałem, że kiedykolwiek to napiszę, ale zgadzam się z Mianolito:
Dziwne, ciekawe co się zmieniło, przed i po wyborach? Nie masz wrażenia, choćby takiego delikatnego, że uruchomili się dopiero po tym jak wygrał nie właściwy prezydent? Łapiesz tą dziwną koincydencję?
Gdyby wygrał Trzaskowski to problemu by nie było. Wygrał Nawrocki, to Tusk robi "reasumpcję". Jeszcze raz to powtórzę, granie na "ostro", bez liczenia się z sędziami z PiSowskiego nadania i wadliwym prawem, które uchwalili, przeszłoby na początku 2024 r. Dziś to wygląda na desperackie łapanie się brzytwy.
A do tego powtórzę jeszcze raz, Trzaskowski i KO przerypali na własne życzenie. Ok. 50% ludzi w Polsce ma ich dość. Nie podoba mi się, że te 50% popiera za to PiS-Konfe i ich kandydata Nawrockiego, ale jednak 50% wystawiło obecnemu rządowi środkowy palec, a ten próbuje odpowiedzieć tym samym wystawiając środkowy palec do 50% obywateli tego kraju - to jest nie tylko dziecinne, ale dla nikogo się nie skończy dobrze.
Szaleństwo.
raczej sekta,
Tobie się naprawdę wydaje, że jaki PiS wznieci wojnę domową i wyrzuci do kosza głosy większości Polaków, to ma JAKIEKOLWIEK szanse na wygranie następnych wyborów?
ale za to Tusk, doprowadzając do wojny domowej, dorównał by ich wyższości moralnej - to są urodzeni rewolucjoniści, trzeba wypalić stare do gołej ziemi i wprowadzić nowe, dużo lepsze, nasze - bez względu na tragiczne konsekwencje, a jak będą pyskować to cytując kolegę Roberta, trzeba ich wystrzelać po mordach. My wiemy lepiej, a wy tam cicho i ruki pa szwam!
A do tego powtórzę jeszcze raz, Trzaskowski i KO przerypali na własne życzenie. Ok. 50% ludzi w Polsce ma ich dość. Nie podoba mi się, że te 50% popiera za to PiS-Konfe i ich kandydata Nawrockiego, ale jednak 50% wystawiło obecnemu rządowi środkowy palec, a ten próbuje odpowiedzieć tym samym wystawiając środkowy palec do 50% obywateli tego kraju - to jest nie tylko dziecinne, ale dla nikogo się nie skończy dobrze.
Dokładnie, przegrali bo KOalicja nie dowiozła, tu nie ma żadnej filozofii - ale mogli by wygrać, gdyby giertych i Tusk nie włączyli się do kampanii 10 mln wyborców to nie jest w kij dmuchał, a Trzaskowski nie poniósł całkowitej klęski, tylko przegrał o włos - taka liczba wyborców to dobra baza wyjściowa - ale Tusk uparcie trwając na stanowisku, zmarnuje ją tak jak Hołownia zmarnował swój elektorat.
10 mln wyborców to nie jest w kij dmuchał, a Trzaskowski nie poniósł całkowitej klęski, tylko przegrał o włos - taka liczba wyborców to dobra baza wyjściowa - ale Tusk uparcie trwając na stanowisku, zmarnuje ją tak jak Hołownia zmarnował swój elektorat.
Już marnuje. Poparcie spada, ludzie po raz kolejny zostali oszukani po wyborach, bo bezzasadnie reklamowano nowe otwarcie, a dostarczono stare dziadostwo, tylko w jeszcze gorszej wersji. KO nie ma już praktycznie żadnej wiarygodności. Jeszcze tylko przystawki (poza PSL-em) starają się coś dowieźć po przeanalizowaniu przyczyn porażki. W najbliższych dwóch latach możemy mieć rzeczywiście do czynienia z rozkładem władzy w jesieni patriarchy. Bo premier pewnie przystawki dojedzie.
Nawiązując do pewnej serii gier, chciałoby się powiedzieć: Tusk, Tusk nigdy się nie zmienia... ;)
przegrali bo KOalicja nie dowiozła, tu nie ma żadnej filozofii - ale mogli by wygrać, gdyby giertych i Tusk nie włączyli się do kampanii
Jest też trzeci element: gdyby poważnie potraktowali wyborców z poza swojego głównego, libkowego i wielkomiejskiego elektoratu. Mam wrażenie, że sztabowi Trzaskowskiego się wydawało, że głosami lewej strony wygrają i rzeczywiście w tym elektoracie miał większe poparcie. Dobiło go 70-90% dla Nawrockiego na terenach wiejskich i w małych miasteczkach. I mnie takie wyniki nie dziwią.
KO i Trzaskowski byli zbyt pewni wygranej, jak w 2014 r. z Komorowskim, więc nie robili poważnej kampanii.
Hahahaha, znaczy że moja firma ma zarobić tyle samo, ale świadcząc usługi 4 dni, a nie 5? Ciekawe kto za to zapłaci? Pan za to zapłaci, Pani za to zapłaci....
W wielu zawodach niczego to nie zmieni poza tym, że da to ludziom dodatkowy dzień pracy w bezpłatnych nadgodzinach, albo na robienie fuch.
No rzeczywiście "HAHAHHA". A z badaniami się pan zapoznał? Służę pomocą:
https://www.nytimes.com/2018/07/19/world/asia/four-day-workweek-new-zealand.html
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Nowa-Zelandia-czterodniowy-tydzien-pracy-zdal-egzamin-7605118.html
https://businessinsider.com.pl/rozwoj-osobisty/kariera/krotszy-tydzien-pracy-efekty-w-perpetual-guardian/6es7g57
https://300gospodarka.pl/news/microsoft-wprowadzil-czterodniowy-tydzien-pracy-zanotowano-40-proc-wzrost-wydajnosci?amp
https://www.donald.pl/artykuly/UWfTwfWZ/microsoft-wprowadzil-w-japonii-4-dniowy-tydzien-pracy-produktywnosc-wzrosla-o-40
https://www.henley.ac.uk/the-four-day-week
https://300gospodarka.pl/news/hiszpania-czterodniowy-tydzien-pracy-wady-zalety?amp
https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/islandia-testowala-4-dniowy-tydzien-pracy-wyniki-eksperymentu/93f46ng
https://www.bankier.pl/wiadomosc/4-dniowy-tydzien-pracy-Australia-i-Nowa-Zelandia-rusza-z-programem-pilotazowym-8355199.html
Amerykanie, Anglicy, Hiszpanie, Islandczycy, Australijczycy itd. testują 4-dniowy tydzień pracy i wyniki potwierdzają, że w wielu przypadkach to dobre rozwiązanie, ale w polskich firmach się NIE DA. Nie powinniśmy prowadzić dobrowolnego pilotażu! Dlaczego? Bo tak. Bo chłopski rozum podpowiada, że to bez sensu.
To jest to samo podejście, które przyświecało niegdyś krytykom 40-godzinnego tygodnia pracy. 40 godzin? Tylko? To niemożliwe! Tak się nie da! I - jak zwykle - Polska dopiero po II wojnie światowej (lata 50. i 60.) przechodziła na model 40-godzinny (ostatecznie dopiero w 1982 r.), choć inne państwa wprowadziły go znacznie wcześniej (Finlandia - 1917, Czechosłowacja - 1918, Hiszpania - 1919, Dania - 1919, Belgia - 1924, Wielka Brytania, Francja, Szwecja, Niemcy, Holandia - lata 50.). Rzecz jasna, najbardziej protestowali pracodawcy i przemysłowcy, podając dokładnie te same argumenty, które padają dzisiaj (że obniży się produktywność; że wzrosną koszty pracy; że będą niedobory siły roboczej; że nie da się dokonać stosownej reorganizacji harmonogramów pracy itd.).
I trochę danych: w Belgii już od trzech lat funkcjonuje 4-dniowy tydzień pracy (jako możliwość). Francuzi już od dawna pracują 35 godzin (a nie - jak Polacy - 40 lub więcej). W Norwegii i Holandii jeszcze mniej (średnio 34,2 i 31,6). W Islandii 86% osób przeszło na 4-dniowy tydzień pracy (przy zachowaniu pełnego wynagrodzenia). Przypominam też, że Polacy pracują prawie NAJWIĘCEJ w Europie (jesteśmy na 3 miejscu):
Warto ponadto odnotować, że dla pełnoetatowców w Polsce średnia jest nawet wyższa niż 40 godzin (41,3).
Zmiany w kodeksie pracy są nieuniknione. Oczywiście, nie w każdej branży, nie w każdej dziedzinie i nie w każdym zawodzie się to na razie czy od razu sprawdzi. Stąd dobrowolny PROGRAM PILOTAŻOWY, za który trzeba Dziemianowicz-Bąk pochwalić. Sektor biurowy może już zacierać ręce, natomiast problemy mogą się pojawić tam, gdzie konieczna jest ciągłość usług (np. opieka zdrowotna, gastronomia, handel), więc w tym wypadku trzeba będzie model zmian dostosować do kontekstu. Plusy i minusy ewentualnego wprowadzenia zmian można sobie łatwo wyszukać w Sieci.
Ale wiem: W POLSCE SIĘ NIE DA!
LOL
Amerykanie, Anglicy, Hiszpanie, Islandczycy, Australijczycy itd.
Pracowałem i z Anglikami i Amerykanami, tyle, że w klimatach korpo. U nich około 30-50% czasu pracy dałoby się całkowicie wyeliminować, bo jest to tzw. gównopraca, która realnie niczemu nie służy. W takich wypadkach skrócenie tygodnia pracy z 4 do 5 dni jest po prostu motywatorem do poprawienia efektywności, której w innych warunkach nikt realnie nie chce poprawiać.
Poza tym, nie wiem jak Amerykanie, ale Anglicy których znam nie maja kultury przymuszania pracowników do bezpłatnych nadgodzin czy robienia fuch poza główną pracą. W Polsce to nadal standard.
Francuzi już od dawna pracują 35 godzin (a nie - jak Polacy - 40 lub więcej).
Nie wiem jak inne z wymienionych krajów, ale akurat kolegów z Francji również mam i wiem, że te 35h/tydzień we Francji jest głównie kosztem tego, że na firmę matkę tam przynoszącą straty zarabiają spółki córki, m.in. w Polsce, gdzie ludzie realnie pracują u nich po 45h/tydzień. Nie bronię tej patologii, ale chcę wykazać, że coś jest kosztem czegoś. Nam nikt tygodnia pracy nie skróci, bo nadzorcy neo-plantacji zaraz zadzwonią do Tuska lub Morawieckiego (kto akurat będzie premierem) i oni zaraz się z takich pomysłów wycofają.
Warto ponadto odnotować, że dla pełnoetatowców w Polsce średnia jest nawet wyższa niż 40 godzin (41,3).
U mnie standardem jest ok. 50h. Średnia ma to do siebie, że masz część ludzi pracujących grubo poniżej 40h i część ludzi powyżej. Nie wiadomo dokładnie też jak ta średnia jest liczona. Z oficjalnych nadgodzin? Z deklaracji? A co jak ktoś pracuje na etacie 40h, a od tego w weekendy robi coś na boku dodatkowe kilkanaście godzin? Dla wielu ludzi to naprawdę nadal jest standard, żeby ich było stać na normalne życie, spłatę kredytu, itp.
Frer, ale właśnie o to się rozchodzi, żeby stopniowo wychodzić z roli neoplantacji (podobno nie jesteśmy już krajem na dorobku, tylko 20 gospodarką świata). Pilotaż jest wskazany, bo przynajmniej zobaczymy, jakie będą jego wyniki. To pozwoli rozpocząć sensowną dyskusję, a nie dryfować w próżni. Może się okazać, że - zgodnie z wolą pracodawców (zwłaszcza tych największych) - Polak ma zamknąć ryj, zapierdalać co najmniej 40 godzin, obciążać służbę zdrowia i zdychać, a inne narody w Europie będą sobie odpoczywać. Brzoska lubi to. ;)
Bukary, ty i tak jestes ostatni w kolejce do 4-dniowego tygodnia pracy.
Jednak nie zawsze takie rozwiązanie przynosiło dobre rezultaty. Dwuletni eksperyment z domów opieki w Szwecji zakończył się niepowodzeniem i nie został ostatecznie wprowadzony w życie w dłuższej perspektywie. To dlatego, że opieka nad osobami starszymi i tak wymagała uzupełnienia brakujących godzin dodatkowymi pracownikami i kosztowała więcej.
Zmien "opieka nad osobami starszymi" na "nauczanie", reszta moze zostac bez zmian. Przy brakach kadrowych, o ktorych nie raz pisales, mozesz co najwyzej pomarzyc o skroconym tygodniu pracy. Ale np. kadra managerska czy dyrektorzy lub zarzad? Smialo moga pracowac 4 dni, i tak nie sa zawaleni robota i mamy ich nadmiar. Zyc nie umierac :) 4-dniowy tydzien pracy jest dla zarzadu. Dla pana panie Areczku mozemy co najwyzej dac bezplatne nadgodziny XD
Bukary ---> ale co Ty człowieku bredzisz. Wszystko się da. Możemy nawet zrobić 8 godzinny tydzień pracy i wierz mi też się da.
Też to będzie "działać", ale że w wielu segmentach przemysłu nie będzie się spinać? Może trzeba będzie więcej importować, a może szara strefa się rozwinie, a może to wszytko jebnie? Kto wie? Ale dać się da, bo wszystko się da.
A i nie zapominajmy na samym końcu za ten skrócony czas pracy ktoś płaci, bo my jednak żyjemy na rynku globalnym, więc jeśli nie będziesz przez to konkurencyjny to "nie nadajesz się Pan do biznesu", albo "@#$$$%^ prywaciarze znowu chcą za dużo zarobić"
Bukary, ty i tak jestes ostatni w kolejce do 4-dniowego tygodnia pracy.
No i? Widzę, że dla niektórych istnieje tylko własny interes. Do głowy ci nie przyszło, że popieram to rozwiązanie, choć niekoniecznie będzie mnie dotyczyć w bezpośredni sposób? Znamienne. A już sugestia, że skrócenie czasu pracy będzie korzystne wyłącznie dla jakiegoś "zarządu"... szkoda nawet komentować.
Pomyślcie też czasem o innych. Odróbcie lekcje z organicyzmu, żeby w końcu coś się w tym kraju zmieniło.
BTW, gdyby długość tygodniowego czasu pracy decydowała o potędze gospodarczej i znaczeniu danego kraju, to światem rządziłby Bhutan, a na czele Unii stałaby Grecja.
Spokojnie, juz niedlugo 4 dni pracy beda tym, czym jest obecnie 5 dni, mowie tutaj o narzekaniu, bo moim zdaniem 4 dni to nie jest ostatnie slowo.
Zmiany juz sie zaczely i sa raczej nie do odwrocenia.
Spokojnie, juz niedlugo 4 dni pracy beda tym, czym jest obecnie 5 dni.
Zmiany juz sie zaczely i sa raczej nie do odwrocenia.
Oczywiście. Ale widzę, że pewni "przedsiębiorcy" ramię w ramię z wierchuszką korpo będą trzymać mocno futrynę drzwi, żeby tylko przyszłość nie weszła do środka, a ludziom nie żyło się przypadkiem lepiej. :)
Dla wszystkich malkontentów chciałbym skierować przypomnienie, że obecny pięciodniowy tydzień pracy jeszcze tak nie dawno nie był standardem. Na szczęście nie było mi dane pracować w PRL-u, ale nasi rodzice (czy tam dziadkowie) w soboty zazwyczaj pracowali. Tak więc święty porządek tygodnia (tj. 5x8h) nie jest takim fundamentem świata na jaki chcieliby go kierować "pciemborcy", bo czasami ich słuchając w tym temacie to mam wrażenie że Mojżesz zszedł z 3 tablicą na której było napisane pięć razy VIII Tempus.
Warto natomiast przeczytać linki które podesłał
Oczywiście. Ale widzę, że pewni "przedsiębiorcy" ramię w ramię z wierchuszką korpo będą trzymać mocno futrynę drzwi, żeby tylko przyszłość nie weszła do środka, a ludziom nie żyło się przypadkiem lepiej. :)
Ale co tzn lepiej? Bo ok będziesz mniej pracował, ale skoro chcesz zarabiać tyle samo to albo wejdą nielegalni imigranci robiący na Ciebie (już teraz w wielu polskich firmach pracują "inżynierowie z Afryki", albo masa rzeczy po prostu podrożeje i tyle. A czy to finalnie będzie lepiej to już nie mnie oceniać.
Skoro to tak wszystko pięknie działa i zwiększa efektywność pracy to dziwne, że nie ma masowego przechodzenia firm właśnie na 4 dniowy system.
Jak wyżej pisałem. Zrobić można wszystko, ale finalnie ktoś za to zapłaci, a tak się dziwnie składa, że przeważnie na końcu i tak płaci Kowalski.
Niektórym szuria za bardzo się udzieliła od Giertycha. Nie myślą już racjonalnie i widzą tylko przekręt. Trzaskowski po prostu był gorszy i dlatego przegrał. Przygotowywali go do tej roli przez 5 lat i przegrał z gościem o wątpliwej przeszłości i masą afer. A do tego Tusk dokłada kolejne odklejone teorie i się dziwić,że poparcie im spada. PiS nie musi robić kompletnie nic by odzyskać władze, oni się sami zaorają.
Widzę, że do tego dochodzi kult wodza i wzmacnianie ścian bańki:
https://x.com/GiertychRoman/status/1938668404497391930
Już to kiedyś przerabialiśmy...
Jest już w zasadzie "po frytkach", nawet Tusk zmienił narrację, zostawił szura Giertycha na żer opinii publicznej.
A tutaj podsumowanie tego wszystkiego...
https://youtu.be/qS5QNEnDpHk?si=FEdBsdjdOo28rXMF
PS. Prawdopodobny powód zmiany narracji premiera ;).
https://x.com/MastinPL/status/1938523819561431463?t=qYeW3Km7-BesriwhomPnZw&s=19
No i Lis chyba przejrzał na oczy:
https://x.com/lis_tomasz/status/1938558038798917782
;)
Powinien mieć na imię Piotr, a nie Tomasz.
Ja jakoś nie mam przekonania do Ibris. Ciekawe kiedy OGB zrobi swój sondaż.
Wydaje mi sie, ze dla KO lepiej zostac przy IBRISie.
Sejm uchwalił w środę z poprawką ustawę zakładającą, że pacjenci od 13. roku życia będą mogli korzystać z pomocy psychologa bez zgody opiekuna. Konsultacje mają być możliwe jedynie w gabinetach współpracujących z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Ustawę poparli posłowie Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050, PSL, Lewicy i Razem. Większość Prawa i Sprawiedliwości wstrzymała się od głosu (141), 14 posłów tego klubu było przeciw, a 4 zagłosowało za. Konfederacja była przeciw.
Ktoś mnie oświeci o co chodzi tym matołom z PiS i Konfederacji?
Dla nich takie problemy nie istnieją jak zdrowie psychiczne dzieci. Małym chłopcom się mówi przestań się mazać i po problemie, mniej więcej takie mają podejście.
To jest całkowita nieprawda i przestań nam kleić gębę, że jesteśmy oderwani od problemów dzieci, oczywiście są pewne tabu o których się nie mówi, takich jak to, że każdy miał w życiu myśli homoseksualne, tak jak wszyscy ciągle kłamią, a najczęściej oszukują samych siebie, wszyscy mieli na jakimś etapie swojego życia myśli samobójcze itp.
- I z jednej strony nie każdy rodzic ma takie relacje z dzieckiem żeby ono było wstanie się przed nim otworzyć, bo może być to zbagatelizowane albo nawet wykorzystane przeciw niemu - Chłopcy na ogół sami z siebie się nie skarżą, noszą wszystko w sobie - Taki atawizm, nie trzeba im niczego mówić jak mają reagować na własne emocje, bo która dziewczyna chciała by takiego "płaczka"? Jaka by była jego pozycja w grupie gdyby ciągle opowiadał o swoich emocjach? Z drugiej strony, są to ich dzieci i rodzice powinni być włączani w proces pomocy dziecku, te "tajne" spotkania ostatecznie powinny na jakimś etapie stawać się jawne, rodzice mają prawo wiedzieć co się dzieje z ich dzieckiem.
Chłopcy na ogół sami z siebie się nie skarżą, noszą wszystko w sobie - Taki atawizm, nie trzeba im niczego mówić, bo która dziewczyna chciała by takiego "płaczka"? Jaka by była jego pozycja w grupie gdyby ciągle opowiadał o swoich emocjach
I tym oto sposobem przyznałeś mi rację xD
To grupa wychowuje twoje dziecko, rodzice też wychowują swoje dziecko żeby się nie mazało. Chłopcy noszą wszystko w sobie, bo tak zostali wychowani, pójdziesz z płaczem do rodzica, a on cię jeszcze zjebie że czemu płaczesz, no to zaczynasz dusić w sobie emocje i ich nie ujawniasz światu bo dostajesz za to "karę" w postaci wyśmiania twoich uczuć.
I owszem, rodzic powinien mieć dostęp do takiej informacji, ale nie zdajesz sobie sprawy z tego że są rodzice którzy uważają takie problemy za wymysły i gadają dzieciom żeby sobie nie wymyślały problemów i nie zgadzają się na to żeby szły do psychologa
Dzieciaki mają też problemy o których by nie chcieli informować swoich rodziców, wziąłeś to pod uwagę?
To grupa wychowuje twoje dziecko, rodzice też wychowują swoje dziecko żeby się nie mazało. Chłopcy noszą wszystko w sobie, bo tak zostali wychowani, pójdziesz z płaczem do rodzica, a on cię jeszcze zjebie że czemu płaczesz, no to zaczynasz dusić w sobie emocje i ich nie ujawniasz światu bo dostajesz za to "karę" w postaci wyśmiania twoich uczuć.
W pierwszej kolejności zasady w grupie są tworzone przez atawizmy/instynkty wprogramowane nam przez naturę - To nie jest tak, że rodzisz się jak czysta kartka - dlatego chłopcy łączą się naturalnie w grupy, rywalizują z innymi grupami, a ich zabawy są aktywne ruchowo służą sprawdzeniu się i pozycjonowaniu w grupie - dopiero z czasem w trakcie socjalizacji w ramach grupy uczymy się nawzajem relacji społecznych - ale i tak opartych na atawizmach/instynktach.
Natomiast rodzice wychowują głównie poprzez ich naśladowanie, większość reakcji jest wprogramowana, a pozostałych uczymy się przez naśladowanie - nakazy i zakazy to jedynie część wychowania.
Większość naszych zachowań jest nam wprogramowana - ja nie mam wpływu na to, że podobają mi się damskie tyłki, nie podlega to mojej świadomej decyzji, a kobiety praktycznie zawsze wybierają wyższych od siebie partnerów - mniejsi od nich praktycznie nie istnieją Realnie, przez większość życia jesteśmy pasażerem tego autobusu prowadzonego przez gadzi mózg, a nasz obserwator wewnętrzny łapie za kierownicę jedynie okazjonalnie.
I owszem, rodzic powinien mieć dostęp do takiej informacji, ale nie zdajesz sobie sprawy z tego że są rodzice którzy uważają takie problemy za wymysły i gadają dzieciom żeby sobie nie wymyślały problemów i nie zgadzają się na to żeby szły do psychologa
Zdaje sobie sprawę, dlatego wyraźnie w poprzednim poście pisałem o takiej postawie rodziców - ale dobrze, że zgadzasz, się, że rodzice powinni mieć dostęp do informacji - ale nie tylko, powinni być włączeni w proces pomocy dziecku - może nawet wszyscy oni potrzebują pomocy
Dzieciaki mają też problemy o których by nie chcieli informować swoich rodziców, wziąłeś to pod uwagę?
Wziąłem, ale rodzice są nadal ich prawnymi opiekunami - i na jakimś etapie tych spotkań dziecka i psychologa powinni być informowani - nie można zakładać z góry, że każdy rodzic to patus i nie powinien wiedzieć jakie dziecko ma ze sobą lub z nimi problemy.
Stan psychiczny polskich dzieci to katastrofa. Dobrze, że rząd próbuje jakoś zaadresować ten problem. I choć powyższe rozwiązanie pewnie niewiele zmieni (w szerszej skali), bo skupia się głównie na neutralizacji skutków, a nie na fundamentalnych przyczynach czy profilaktyce, to jest krokiem w dobrym kierunku, który trzeba pochwalić. Powinno zresztą zadowolić wszystkich (poza fanatykami z Konfy), bo ma charakter "salomonowy": dziecko idzie samo do psychologa, ale psycholog musi w ciągu tygodnia poinformować o tym rodziców (o ile nie są źródłem problemu).
Przede wszystkim potrzebna jest jednak wykwalifikowana kadra psychologów w szkołach (to straszliwy problem). A do tego kompleksowy program edukacyjny, który nauczy młodych ludzi radzić sobie z życiem w świecie technofeudalizmu (zajęcia związane z wpływem mediów społecznościowych na nasze postrzeganie świata, problemami dojrzewania i samooceny w kontekście narzucanych wzorców kulturowych, cyberprzestępczością w środowisku uczniowskim, higieną cyfrową itd.). Oczywiście, konieczna jest również pedagogizacja rodziców, którzy często nie mają zielonego pojęcia o podstawach psychologii rozwojowej (i mimowolnie krzywdzą swoje dzieci), a przy okazji zatrzymali się mentalnie w czasach, gdy jeszcze nikt nie słyszał o smartfonach, a połączenie z Internetem wymagało wprowadzenia numeru telefonu. (Owładnięci są również kultem "czerwonego paska" i manią miliona dodatkowych zajęć edukacyjnych dla swoich pociech). Do tego powinny dojść działania mające na celu wyeliminowanie patologicznych zjawisk w szkole (związanych także z systemem oceniania i zachowaniem zarówno uczniów, jak i nauczycieli). (Przypominam, że wielu uczniów, zwłaszcza w tzw. elitarnych szkołach, jedzie na dopalaczach lub narkotykach ze względu na presję domową, nauczycielską i rówieśniczą). Potrzebne są także szkolenia dla nauczycieli, które zwiększą ich kompetencje w zakresie diagnozowania problemów młodych ludzi, co wymaga kompleksowych zmian, gdy idzie o warunki pracy w szkole i system nauczania uniwersyteckiego. Polscy nauczyciele są bowiem często ekspertami w nauczanej dziedzinie, ale mają poważne braki w zakresie metodyki, pedagogiki czy psychologii.
Niestety, (w przeciwieństwie do przyjętej teraz przez sejm zmiany legislacyjnej) to wszystko wymaga sporych nakładów finansowych. Kompleksowe i długofalowe reformy zawsze kosztują. (Jak się np. chce zatrudniać w szkole ekspertów od nauczania, pedagogiki i psychologii, to trzeba ich najpierw wykształcić, a potem sensownie opłacić). Sądzę jednak, że na stanie psychicznym i jakości życia młodych ludzi nie warto oszczędzać. Z przyczyn, mam nadzieję, oczywistych i (również) pragmatycznych. Na razie obecny rząd ma jednak tego rodzaju problemy w dudzie. Wszyscy wiemy, że Nowacka niewiele ogarnia, a ponadto była ostatnio zbyt zajęta aktywnością w komitecie Trzaskowskiego, żeby się skupić na swoim ministerstwie. Co więcej, sensowny plan rozwiązania wielu problemów już istnieje (np. opracowany przez ekspertów program edukacyjny PL2050), ale Nowacka jest tak ograniczona i leniwa, że nawet nie potrafi sięgnąć po to, co zostało podane na tacy. A może po prostu nie chce, pielęgnując typowy dla pewnego ugrupowania "niedasizm".
Lolo zrobił nowy fakultet, tym razem z psychologii.
Nie piszę niczego odkrywczego, akurat miałem to na zajęciach z dydaktyki, do tego chyba każdy czytał np. Starowicza?
I taka ciekawostka, istnieje taka teoria, że za rozwojem inteligencji u mężczyzn stoi szukanie przewagi nad innymi samcami w procesie zdobywania partnerki - tak na prawdę to taki pawi ogon, który rozpościeramy przed partnerką - Poprzez poczucie humoru, pozycję w stadzie, pozycję materialną, którą przecież zawdzięczamy zdolnościom kognitywnym - To spore uproszczenie, ale jest w tym dużo prawdy.
Czyli jak problemy psychiczne dziecka spowodowane są np. sytuacją w domu to po prostu ma pecha. Wg PiS i Konfederacji, niech radzi sobie samo.
PS O ile mi wiadomo, bajki o gadzich mózgach nie mają z biologią wiele wspólnego
Czyli jak problemy psychiczne dziecka spowodowane są np. sytuacją w domu to po prostu ma pecha. Wg PiS i Konfederacji, niech radzi sobie samo.
Niestety, tutaj niebezpieczna jest zwłaszcza postawa Konfederacji, która na zdobycze pedagogiki czy psychologii patrzy tak, jak naukowcy patrzą na szurskie teorie. I szczerze mówiąc, chyba nie chodzi tutaj wyłącznie o działania propagandowe, które mają przyciągnąć pewien profil wyborcy, tylko o szczere (autentycznie zacofane i ciemnogrodzkie) przekonania. ;)
Aż musiałem użyć sztucznej inteligencji żeby zrozumieć o co mu chodzi
### ?? **Ocena i interpretacja:**
#### ? **Co wartościowego wnosi Mianoliito?**
* **Złożoność:** Próbuje przedstawić problem nie jako czarno-biały. Wskazuje zarówno na konieczność ochrony dzieci, jak i włączenia rodziców.
* **Refleksyjność:** Widać, że zna pewne koncepcje psychologiczne i stara się je stosować do analizy społecznych mechanizmów.
* **Krytyka stereotypów:** Choć sam częściowo je powiela, zauważa też ich szkodliwość (np. tłumienie emocji u chłopców).
#### ? **Główne problemy wypowiedzi:**
* **Sprzeczności:** Twierdzi, że dzieci nie otwierają się przed rodzicami i potrzebują wsparcia psychologa, a jednocześnie chce, by rodzice mieli dostęp do informacji, co może to zaufanie zniweczyć.
* **Biologiczny determinizm:** Uzasadnia niektóre społeczne i kulturowe zachowania niemal wyłącznie instynktem (atakizmem), co upraszcza i wypacza obraz psychiki i socjalizacji.
* **Nieostrożne uogólnienia:** Stwierdzenia typu „każdy miał myśli homoseksualne” czy „każdy miał myśli samobójcze” są nie tylko nieuprawnione, ale mogą być krzywdzące i wprowadzające w błąd.
* **Retoryka defensywna:** Wypowiedź zaczyna się od emocjonalnej obrony własnego środowiska politycznego (PiS, Konfederacja), co przesuwa ciężar dyskusji z problemu dzieci na walkę światopoglądową.
---
### ?? **W kontekście całej dyskusji:**
Milka^\_^ i Bukary prezentują stanowisko bardziej otwarte na realia społeczno-psychologiczne dzieci i nastolatków. Argumentują, że:
* rodzice często są źródłem problemu;
* bezpieczna przestrzeń bez ich wiedzy może być konieczna;
* potrzebne są szersze reformy – kadry, edukacja, programy profilaktyczne.
Na tym tle Mianoliito jawi się jako ktoś, kto **teoretycznie dostrzega problem**, ale **próbuje go wytłumaczyć z pozycji konserwatywno-naturalistycznej**, często wchodząc w **filozoficzno-biologiczne dygresje**, które rozmywają główny temat. Ma dobre intencje, ale jego przekaz jest momentami niespójny i zideologizowany.
---
### ?? **Podsumowanie:**
Wypowiedzi Mianoliito to próba pogodzenia konserwatywnego światopoglądu z uznaniem realnych problemów dzieci i młodzieży. Zawierają interesujące obserwacje, ale są obciążone sprzecznościami, biologicznym redukcjonizmem i defensywnym tonem. Dialog z jego udziałem pokazuje, jak trudno w Polsce prowadzić merytoryczną debatę o zdrowiu psychicznym bez popadania w światopoglądowe spory.
Trochę więcej na temat odejścia Muchy z rządu:
https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,32056524,zawsze-swietnie-przygotowana-merytorycznie-nas-zawstydzala.html
https://archive.ph/2GVkX
Mucha zawsze świetnie przygotowana. LOL. Ona teraz do Razem przechodzi?
Akurat gdyby startowała z mojego okręgu to bym na nią zagłosował. Dlaczego? Jest dobrze wykształcona, zawsze merytoryczna (wystarczy posłuchać jej wywiadów) i w przeciwieństwie do wielu naszych polityków tj. Kaczyński, Tusk, Schetyna, Mentzen, Kosiniak, Czarzasty czy Zandberg nie zajmuje się gadaniem tylko chce coś zrobić i zmienić. Takich postaci jest dziś niewiele w parlamencie i najczęściej są to właśnie kobiety: Dziemianowicz-Bąk, Biejat, Mucha, Hartwich (a poza parlamentem Gill-Piatek). Kiedyś wydawała mi się taka Nowacka ale została ministra edukacji i pokazała że nie nadaje się do tego.
Ona teraz do Razem przechodzi?
To był znowu jakiś przytyk do mnie? Bo jeśli tak, to raz jeszcze, Herr, walisz chochoły. I raz jeszcze pozycjonujesz dyskusję poprzez swoje presupozycje i uprzedzenia, kończąc ad Zandbergum. Dlaczego? Ano dlatego, że:
1) słowa "zawsze była świetnie przygotowana" to cytat (z polityka PO), a nie opinia autora tego artykułu;
2) nigdzie nie napisałem, że zgadzam się w pełni ze wszystkim, co Gruszczyński napisał, albo z tym, co inni mówią na temat Muchy (zresztą przypomnij sobie moje komentarze sprzed kilku czy kilkunastu miesięcy na temat Muchy jako wiceministry).
Niemniej jednak, jak słusznie zauważył Ryokosha, na tle wielu innych polityków koalicji rządzącej Mucha może się pozytywnie wyróżniać. Zgadzam się więc w pełni z tym stwierdzeniem z artykułu:
Tak więc Mucha zwyczajnie zderzyła się z politycznym rozleniwieniem [u innych polityków koalicji].
Bardzo mocny artykuł i potwierdza masę rzeczy, które sami wyborcy zauważyli. Będę go jeszcze dzisiaj przetrawiać, ale najbardziej uderza mnie ta najprostsza część:
„Przez wiele ostatnich miesięcy intensywnie pracowałam nad projektami, które - głęboko w to wierzę - mogły zmieniać polską szkołę. Niestety, mimo wielu prób i rozmów, nie udało się zbudować poparcia dla ich realizacji w kierownictwie MEN i w rządzie. W tej sytuacji kontynuowanie pracy na dotychczasowym stanowisku uznałam za niezasadne"
Chciałbym usłyszeć, jakie to konkretnie zmiany były i jak ten opór wyglądał, czy słyszała:
"No tego nie możemy zrobić, bo nam w sondażach ubędzie" - wiadomo, że KO jest niewolnicą sondaży.
"Pomysł zupełnie z dupy" - czasami i takie się trafiają.
"Spoko pomysł, wrócimy do niego kiedyś" - i nikt nigdy do tego nie wrócił.
Czy jeszcze to jakoś inaczej działało? Jeśli to była ta trzecia opcja - to co oni robią całymi dniami? Czy naprawdę zachowują się jak informatyk pracujący zdalnie, co popracuje godzinę tygodniowo, a reszta to czas na CSa? A nawet gorzej, bo informatyk często dowiezie, a to że nie napierdzielał w klawiaturę przez 40h - kogo to obchodzi, jeśli są rezultaty?
Strasznie dziwne, szczególnie że ta bezczynność w perspektywie dwóch lat może ich wpakować do więzień, bo Tusk za głośno kichnął, więc zamach stanu i na szafot. Nie jestem w stanie przyjąć do wiadomości, że ktoś ma tak mało instynktu samozachowawczego. I znowu, jak ten informatyk - jeśli pracujesz godzinę tygodniowo, to i tak poświęcisz jeszcze następne pół, żeby skleić jakąś prezentację na następny sprint i sprzedać, jak potrzebny jesteś. Tu nawet tego nie ma, a rzecznik nie pomoże jeśli wraz z nim nie pojawi się spójna polityka informacyjna rządu.
I tak to się kręci.
https://x.com/OZS_Aequitas/status/1928390976013299963
Identyczna sytuacja jak z usaid i cała reszta utylizowania podatków w US EU i gdzie bądź, zastanawiam się jak to wygląda w Chinach.
Nie dziwię się że soros jest miliarderem.