Śledzę sobie różne badania i najbardziej kontrowersyjne na przestrzeni lat dotyczą alkoholu i jego wpływu na ludzki organizm.
Jeszcze w 2020 roku umiarkowane picie alkoholu było korelowane z dłuższym życiem.
Teraz najnowsze badania sugerują, że picie alkoholu w zależności od ilości skraca jednak życie od 6 miesięcy do kilku lat.
Co ciekawe benefity związane z piciem alkoholu w towarzystwie przewyższają minusy które wynikają z truciem naszego organizmu etanolem.
Tym samym wychodzi na to , że dużo gorszym zagrożeniem dla nas jest nadmierne spożycie cukrów prostych, brak aktywności fizycznej, brak odpowiedniego snu niż alkohol.
Ja osobiście żyłem z takim przeświadczeniem, że alko to zło i do 30 roku go nie tykałem, nawet na jakichś imprezach okolicznościowych piłem wodę czy kawę.
Dzisiaj do obiadu z żoną pijemy czerwone wytrwane wino.
Jak Wy postrzegacie alkohol i czy w ogóle pijecie?
https://www.nature.com/articles/s41598-024-73333-8
https://www.psychologicalscience.org/news/releases/moderate-doses-of-alcohol-increase-social-bonding-in-groups.html#:~:text=A%20new%20study%20led%20by%20University%20of%20Pittsburgh,bonding%20and%20relieve%20negative%20emotions%20among%20those%20drinking.
Prawda jest taka że spora część Polaków to pijacy, którzy nadużywają alkohol
Jeszcze gdyby on był dobry w smaku, ale nie
Alkohol jest szkodliwy w każdej ilości ale jak wiemy Polska to kraj moczymord i pijaczyn, i niektórych trzeba edukować, że piwo to też alkohol. Nie ma czegoś takiego jak rozsądna ilość alkoholu czy odpowiedzialne picie, tak samo jak nie ma jazdy szybkiej ale bezpiecznej. Te kretynizmy wymyślają ułomni aby relatywizować swoje idiotyczne zachowania.
https://www.youtube.com/watch?v=ZghikLzzZEs
Przy narkotykach ludzie też się socjalizują, będzie więc je również polecał i uznawał to za "benefit"?
Powiedz to moczymordom z Francji, Niemiec, Anglii i Włoch bo oni chleją więcej niż Polacy :D
Ja swoje w życiu wypiłem, ale zawsze do towarzystwa, nie smakują mi napoje alkoholowe, a od kilku lat mam okazje do picia z 1-2 razy do roku, bo obowiązki, dzieci, samochodem itd. Nazwałbym się ostatnią osobą, która ma problemy z alkoholem.
Ale jak patrzę np. na środowisko moich kolegów, to bardzo długo mi zajęło zrozumienie, że "hehe, no pijemy, bo jesteśmy studentami", a potem "no tak, jak tu spędzać czas bez alkoholu" pozmieniało mi ich w dobrze funkcjonujących alkoholików. Myślę, że wielu moich znajomych chleje dużo, regularnie i nie umie spędzać czasu bez alkoholu, nawet pomimo karier itd., co chyba jest już alkoholizmem.
Kiedyś też miałem partnerkę, której całkiem cywilizowani, obyci itd. rodzice co tydzień w piątek odpalali wrotki i to był praktycznie maraton elitarnego chlania do telewizora i narzekania na Kaczyńskiego. Skoro tak to wyglądało co tydzień, to moim zdaniem to też już był alkoholizm.
Nie znam nikogo z grupy jureczków co sobie kupują 12 + 12 browarów w Biedronce, ale podejrzewam, że tu problem też jest niestety podobny.
Mamy więc zaskakująco dużo nieoczywistych obszarów, w których Polacy nie potrafią obyć się bez alkoholu, ale są w stanie funkcjonować na jakimś tam poziomie.
Mam ponadto wrażenie, że alkohol staje się ostatnio trochę niemodny. Niestety spora część społeczeństwa sięga po narkotyki.
Ale jak patrzę np. na środowisko moich kolegów, to bardzo długo mi zajęło zrozumienie, że "hehe, no pijemy, bo jesteśmy studentami", a potem "no tak, jak tu spędzać czas bez alkoholu" pozmieniało mi ich w dobrze funkcjonujących alkoholików. Myślę, że wielu moich znajomych chleje dużo, regularnie i nie umie spędzać czasu bez alkoholu, nawet pomimo karier itd., co chyba jest już alkoholizmem.
Niestety tez znam sporo takich. Najlepiej zadac pytanie, czy taki czlek moze funkcjonowac bez "jebniecia sobie piwka po pracy"? Jesli nie, to jest po prostu alkusem.
Najbardziej (IMO) pojebane bylo, jak ten znajomy przyszedl do nas w gosci ze swoim 4-letnim dzieciakiem. I ten dzieciak jak zobaczyl barek u mnie w domu (mala szafka moze z 3 flaszkami i kielonami, bardziej na pokaz) wyjal kieliszki, postawil na stole i udawal nalewanie z flachy. WTF?
Ja też nie zauważyłem żeby był demonizowany. Powiedziałbym raczej, że wciąż jest niestety na odwrót. Ubolewam nad tym, pomimo, że sam lubię sobie od czasu do czasu wypić jedno czy dwa piwka. :) A co do wpływu na zdrowie, to jak ze wszystkim zapewne zależy to od częstotliwości oraz ilości. Lampka wino czy piwo raz na parę dni pewnie jeszcze nikomu nie zaszkodziły, no a przynajmniej nie bardziej, niż pierdyliardy innych czynników, które są obecne w naszym życiu na codzień.
Tym samym wychodzi na to , że dużo gorszym zagrożeniem dla nas jest nadmierne spożycie cukrów prostych, brak aktywności fizycznej, brak odpowiedniego snu niż alkohol.
To, że coś jest większym zagrożeniem to nie znaczy, że to drugie jest dobre. Zwłaszcza, że negatywne skutki spożywania alkoholu zdecydowanie wykraczają poza stricte stan naszego zdrowia, więc nie da się tego miarodajnie porównać. ;) Poza tym mam wrażenie, że alkohol w pewnym sensie napędza te wymienione czynniki. Wbrew pozorom na pewno pogarsza jakość snu, a o aktywność fizyczną będąc pod wpływem albo na kacu też raczej ciężko. Alkohol rozleniwia.
P.S.
Picie do upadłego, tak jak to robią niektórzy na imprezach, jest obrzydliwe. Generalnie stan "wstawienia" jest dosyć obleśny, pod wieloma względami.
Co ciekawe benefity związane z piciem alkoholu w towarzystwie przewyższają minusy które wynikają z truciem naszego organizmu etanolem.
Artykul jeden: alkohol skraca zycie
Artykul dwa: socjalizowanie przy alkoholu moze byc lepsze niz bez
Maverick wyciaga wnioski: picie alkoholu ma wiecej plusow niz minusow! Jesli to jest to twoje "wlaczone myslenie" po wylaczeniu TV, to lepiej wroc do TV. A mowiac po ludzku: dopoki nie bedzie jednego badania laczacego oba powyzsze, do tego czasu twoje wnioski sa co najwyzej wrozeniem z fusów i "chlopskim rozumem".
Maverick wyciaga wnioski: picie alkoholu ma wiecej plusow niz minusow!
Nie ja wyciągam wnioski tylko słucham i czytam i się do tego odnoszę.
Mogłeś sobie darować uwagi nie na temat.
Aktualizowanie badań jest dość ciekawe w każdym zakresie i przynosi różne konkluzję.
Tak jak pisałem w 2020 roku były badania, które udowadniały że MODERATE picie wydłuża życie.
Na dzisiaj sam Peter Attia mówi w ten sposób.
https://www.youtube.com/watch?v=UeByfIGbmzA
Tak jak pisałem w 2020 roku były badania, które udowadniały że MODERATE picie wydłuża życie.
Artykuly naukowe (czy jak wolisz "badania") maja to do siebie, ze zawsze da sie podac zrodlo informacji (ref albo samo doi), wiec wypadalo by je podac.
Good. Wiec u azjatow moze wydluzac, z drugiej strony co to za zycie:
On the other hand, our results discover that even modest drinking significantly increased 3.83-folds mortality risk of esophagus cancer and 2.35-folds risk of oral cancer.
No i podales rowniez na samym wstepie [1] nowsze badania na Europejczykach pokazujace, ze alkohol jednak zycia nie wydluza. Raczej nie jestes azjata, wiec mam dla ciebie zle wiesci...
A moja krytyka tego artykulu (po szybkim wgladzie) - nigdzie nie zdefiniowano "modest drinker" poza "do jednego drinka dziennie". Tylko ile % ma taki "drineczek"? Dla mnie drink to slodkie siury, dla znajomego alkusa "drink" to pol szklanki wodki i pol szklanki coli, wiec wrzuca w siebie przynajmniej 3 piwa na raz.
No i podales rowniez na samym wstepie [1] nowsze badania na Europejczykach pokazujace, ze alkohol jednak zycia nie wydluza. Raczej nie jestes azjata, wiec mam dla ciebie zle wiesci...
Myślę, że tutaj ciężko to wszystko zmierzyć bo Azjaci mają całkiem inną dietę.
Co do Europy to Włochom przypisuję się dłuższą średnią życia także zaletom wina a nie tylko diecie śródziemnomorskiej.
Francuzi ?
A moja krytyka tego artykulu (po szybkim wgladzie) - nigdzie nie zdefiniowano "modest drinker" poza "do jednego drinka dziennie". Tylko ile % ma taki "drineczek"? Dla mnie drink to slodkie siury, dla znajomego alkusa "drink" to pol szklanki wodki i pol szklanki coli, wiec wrzuca w siebie przynajmniej 3 piwa na raz.
TO jest zawsze jedna standardowa dawka etanolu w różnych trunkach.
z pamięci to jest jedno piwo 500ml , lampka wina 250ml a 50ml wódki.
Dluzsze zycie bo alko, czy moze dlatego ze maja np. lepsza diete ORAZ lepsza sluzbe zdrowia? Brytole nie sa jakos wzorem zdrowia a tez zyja dluzej niz Polacy (afaik).
TO jest zawsze jedna standardowa dawka etanolu w różnych trunkach.
z pamięci to jest jedno piwo 500ml , lampka wina 250ml a 50ml wódki.
Znowu ten "chlopski rozum". Takie rzeczy wpisuje sie w artykulach naukowych w dziale metodologia. Tu tego nie zauwazylem (ale moglem przeoczyc, czytalem zaledwie 2 minuty, wiec popraw mnie jak to ominalem) . Wiec jest to jedynie gdybanie.
EDIT:
Oto metodologia:
Drinking status was defined from questionnaire according to not only self-report never or occasional drinker, ex-drinker and drink alcohol three times or more a week and two or more drinks a week, the amount of alcohol each time was estimated by number of drinks. Drinking status was categorized into four levels: “non-drinker”, “ex-drinker”, “modest drinker” (drinking alcohol less three times a week and less two drinks each time) and “regular drinker” (drinking alcohol three times or more a week and two or more drinks each time).
Wiec troche lipna. W UK zazwyczaj pytaja "ile jednostek alkoholu spozywasz tygodniowo", gdzie pol litra piwa to okolo 2 jednostek (i czesto podaja inne typy alkoholu do szybkiego przeliczenia). Jest to znacznie dokladniejsze niz przeliczanie na ilosc "drinkow", bo taki drineczek kumpla to z miejsca z 6 jednostek.
Dluzsze zycie bo alko, czy moze dlatego ze maja np. lepsza diete ORAZ lepsza sluzbe zdrowia? Brytole nie sa jakos wzorem zdrowia a tez zyja dluzej niz Polacy (afaik).
W przypadku wina chodzi o polifenole, sam etanol zawarty w winie jest trucizną i nie ma co do tego wątpliwości.
Oni to tak starają się miarkować.... Etanol zły ,ale polifenole dobre plus aspekt społeczny i im wychodzi na plus.
I znowu - linki, linki. I nie z YT czy Xa. Na tym polega ta "smieszna" nauka - na potwierdzaniu tego co piszesz. I pokazaniu badan ktore lacza wszystkie parametry (czyli dieta, alkohol, sluzba zdrowia) w jedno. A nie rzucanie wybranych kawalkow. Sorki, ale wybranymi cytacikami mnie nie "zagniesz", za duzo artykulow przeczytalem/napisalem aby brac je na wyrywki.
I pokazaniu badan ktore lacza wszystkie parametry (czyli dieta, alkohol, sluzba zdrowia) w jedno.
To, ze polifenole/czerwone wino cos tam daje to wiem. Ale znowu wyciagasz daleko idace wnioski. Polifenole dobre wiec kazdy wloch i francuz zyje dluzej bo pije wino nie biorac pod uwage ich sluzby zdrowia, diety, klimatu itp itd.
Jesli wino dawaloby dlugowiecznosc to dlaczego wschodni azjaci (np. Japonia, Korea, Hong kong) maja dluzsza srednia zycia niz Francuzi czy Wlosi a wina prawie nie pija? Dayum! Wlanie o tym mowie - lapiesz sie jednej informacji i traktujesz to jako ten JEDYNY srodek dajacy X czy Y. A niestety zycie (w tym wypadku doslownie, jako polaczenie wszystkich reakcji zachodzacych w ciele etc) nie jest takie proste.
To, ze polifenole/czerwone wino cos tam daje to wiem. Ale znowu wyciagasz daleko idace wnioski. Polifenole dobre wiec kazdy wloch i francuz zyje dluzej bo pije wino nie biorac pod uwage ich sluzby zdrowia, diety, klimatu itp itd.
nigdzie tak nie napisałem, trochę dodajesz od siebie, ale OK.
Widzisz i słyszysz WINO - co myślisz alkohol... złe i niezdrowe...
A okazuje się we Włoszech czy Grecji połączenie między innymi diety wina i innych czynników wpływa na ich długość życia, być może w Japonii piją jedzą i łączą inne czynniki co daje im dłuższe i być może zdrowsze życie.
Tutaj jest to wspomniane przeze mnie demonizowanie może nie alkoholu bo to ustaliśmy że jest trucizną, ale np WINA, które mimo iż zawiera etanol, może w połączeniu z innymi czynnikami działać prozdrowotnie.
Polifenole możesz dostarczać do organizmu jedząc winogron, no ale fruktoza zawarta w winogronie jest dużo gorsza dla nas niż ilość etanolu w lampce wina...
Widzisz winogron co myślisz?? ZDROWE !!
Ja mam wrażenie że jest w drugą stronę, jak idziesz na jakieś większe imprezy (czy to wesele/czy "okrągłe" urodziny/czy event firmowy) to ludzie krzywiej patrzą na abstynentów niż na tych którzy wypili tyle że mają problem trafić w drzwi prowadzące do kibla. Niektórym to w ogóle do łba nie dociera że ktoś może żyć na trzeźwo, mam gościa w pracy który co roku pyta się czy mi polać i co roku jest tak samo zdziwiony jak mu mówię że nie piję pod 5/6/7 lat.
Nie sądzę jak niektórzy alarmiści że wypicie 2 piw przy grillu sprawi że IQ spadnie o 15 a umrzesz o 3 lata wcześniej, ale jedno jest pewne - z chlania nie wynika absolutnie nic dobrego. W najlepszym przypadku jest to stosunkowo drogi nawyk który tymczasowo ogłupia i bardzo źle wpływa na procesy regeneracyjne (absolutnie masakruje jakość snu), w najgorszym wektor do wielkich życiowych tragedii (które 'widziałem' na własne oczy).
Mieszkałem kiedyś obok sklepu "hurtownia napojów" i jak szedłem na autobus na studia to często zahaczałem kupić sobie coś do jedzenia/picia - ilość ekip budowlańców etc. która podjeżdżała o 6 rano i zaczynała dzień od kupna 4-paka (i małpki) była zatrważająca. No ale żyjemy w kraju gdzie ludzie NIERONICZNIE odpowiadali w ankiecie że piwo to nie alkohol.
Jak pijecie z żoną lampkę wina dzień w dzień do obiadu to warto zdawać sobie sprawę że stąpacie po cienkim lodzie, tak się często to zaczyna - teraz przy obiedzie, później przy obiedzie i czasem jak leci coś fajnego w TV (albo wkurzył mąż, albo głowa boli, albo po prostu mam smaczek), a za pół roku jest się funkcjonującym alkoholikiem który w ciągu dnia potrafi obalić butelkę, żyje na lekkiej bani która jest podtrzymywana większość dnia. Żul Mietek który się tarza pod monopolowym to jest generalnie mały odsetek alkoholików.
Ale podsumowując: piłem (zazwyczaj w lato po aktywnym dniu, nigdy dużo, "odcinkę" w życiu miałem dosłownie 2 razy), przestałem. Świetna decyzja, zostaje więcej w portfelu, nie muszę "ogarniać transportu" po imprezach, nie mam dni zrujnowanych kacem, a efektów negatywnych nie odnotowałem. Więc po co miałbym wracać?
mam gościa w pracy który co roku pyta się czy mi polać i co roku jest tak samo zdziwiony jak mu mówię że nie piję pod 5/6/7 lat
Mnie pytano na imprezach po szkoleniach gdzie w moim odczuciu większość palma odbijała jak psy ze smyczy spuszczone... czy TY tu ochroniarzem jesteś?
ale jedno jest pewne - z chlania nie wynika absolutnie nic dobrego.
Ciekawy jest aspekt wpływu na stres a mianowicie jego redukcje, jeżeli u niektórych lampka wina czy 1 drink powoduje zejście całodniowego napięcia i ten człowiek poprzestaje na tej jednej dawce alkoholu i funkcjonuje normalne dalej to może ma to jakiś pozytywny wpływ na psychikę w dzisiejszych czasach.
wpływa na procesy regeneracyjne (absolutnie masakruje jakość snu) na to jest masa dowodów w postaci badań i opracowań potwierdzających bardzo niekorzystny wpływ na każdą fazę snu , przez co paradoksalnie i na następny dzień przez co mamy błędne koło.
"Ciekawy jest aspekt wpływu na stres a mianowicie jego redukcje, jeżeli u niektórych lampka wina czy 1 drink powoduje zejście całodniowego napięcia i ten człowiek poprzestaje na tej jednej dawce alkoholu i funkcjonuje normalne dalej to może ma to jakiś pozytywny wpływ na psychikę w dzisiejszych czasach."
Pamiętam czasy kiedy regularnie piłem w piąteczki i soboty wieczorem. Od środy narastało wkurzenie i stres które było rozładowywane właśnie w piąteczek przy browarze/wódeczce.
Skończyłem pić, skończyło się budowanie stresu w trakcie tygodnia.
Więc to "rozładowanie stresu" możliwe że nie jest rozwiązaniem, a powodem. Tzn. uzależniony organizm w ten sposób domaga się "zdrowej" dawki alko.
Życie jest szkodliwe, nieuchronnie prowadzi do śmierci.
Sam alkohol, jeśli chodzi o aspekty zdrowotne, faktycznie jest ostatnio demonizowany tak samo jak cukry, słodycze albo mięso w kręgach vege. Ot, wątpliwe badania głównie dla granatów. Pamiętam, jak kiedyś demonizowano jajka (cholesterol). Teraz są bardzo zdrowe. :)
Co do jajek to zmieniło się postrzeganie całego Lipidogramu i stąd całkowicie odwrotne są skutki jedzenia jaj niż przypuszczano.
No to może i z alkoholem mają rację?
A może się mylą, podobnie jak z jajami?
A może jedzenie z umiarem wszystkiwgo, co nie jest trujące, nie szkodzi nam tak samo, jak nie szkodziło już wcześniej, przez tysiące lat?
A może ta potencjalna szkodliwość jest ppmijalna w perspektywie całego naszego życia i wędzonki, potrawy smażone, jajka, alkohol, cukier, kiełbasa z grilla nie szkodzą nam bardziej niż praca fizyczna, umiarkowany stres i dziesiątki innych rzeczy, których 90% z nas nie jest w stanie uniknąć, wiodąc życie normika?
Można oczywiście odbić piłeczkę i zapytać, dlaczego nikt nie broni wizerunku papierosów, kiedyś tak powszechnych, skoro również od nich nie wszyscy umierali na raka płuc, krtani czy ust - tylko że wpływ na zdrowie tytoniu wydaje się jednak znacznie gorszy niż niewielkich ilości alkoholu, a koszty społeczne nadużywania alkoholu są z kolei - słusznie zresztą - niezmiennie piętnowane od lat.
Dlatego nie widzę potrzeby, by dokładać do tego paranoję taką samą, jak ta, która kiedyś dotyczyła jajek, a obecnie dotyczy cukru czy wędzonych wędlin, i pewnie dotyczyć będzie jeszcze wielu rzeczy, zwłaszcza gdy ktoś medialnie wypromuje jedno czy drugie badanie bez szerszego kontekstu.
Małpka z rana tak codziennie to uzależnienie? Po prostu chcę wyluzować przed pracą i dlatego kupuję.
Nie wiem o jakiej demonizacji mówimy skoro dalej nie bez powodu ciążą nad nami stereotypy pijaków. Wśród młodszych pokoleń może i faktycznie już nie ma takiej ciągnąty do alko, ale wśród ludzi 50+ dalej panuje jakieś dziwne przekonanie, że bez nachlania się na umór to nie ma spotkania i nie ma zabawy.
Nie rozumiem celu tego tematu. Temat stary jak świat, poruszany x razy i dalej komuś bezsensowne gadanie chce się poruszać na temat picia alkoholu.
Spierają się o to badacze i naukowcy a my zbyt arystokratyczni by podebatować na takie tematy?
Nauka nie śpi, idzie do przodu.
Papierosy stare jak świat, ale dzięki edukacji dzisiaj młodzież już tak nie pali jak paliła pod koniec XX wieku.
dzięki edukacji dzisiaj młodzież już tak nie pali jak paliła pod koniec XX wieku.
Bardziej edukacji czy odgornym nakazom, clom i akcyzom (czyli cenie paczki fajek)?
Myślę, że kampanie z obrazkami na fajurach swoje zrobiły, czy np. nakaz by nie palić w miejscach publicznych wpłynął pozytywnie na zdrowie biernych palaczy.
Problem w tym, że fajki szybko uzależniały, a uzależnienie to dopiero w skrajnych przypadkach było odpychające i destrukcyjne. Małpki czy flaszki nie mogłeś co do zasady wypić bez zażenowania na przerwie w pracy (pomijając pewne środowiska), papierosa mogłeś zapalić wszędzie.
To powodowało, że wpływ papierosów na zdrowie milionów osób mógł być podobny jak wpływ alkoholu na znacznie mniej liczną grupę skrajnych alkoholików.
Alkohol jest traktowany jak używka od dawna, świadomość tego od lat jest mocno zakorzeniona w społeczeństwie, nie sądzę, że potrzebne jest do czegokolwiek dodatkowe demonizowanie jego wpływu na zdrowie, by zniechęcić niedzielnych konsumentów wina albo rumu z sokiem.
Prędzej przez epety, od których dzisiejsza młodzież zaczyna swoje typowe dla swojego wieku poczucie dorosłości, przez co zwykłe faje wyszły z mody. Ceny przy takich rzeczach nie grają większej roli.
Powinien być demonizowany bardziej. Każda ilość jest szkodliwa, a jest to też najbardziej destrukcyjna używka na świecie, chyba nawet wygrywa ze heroiną (pod kątem wpływu społecznego, nie stricte szkodliwości dla organizmu).
Oczywiście, że tona cukru, brak ruchu czy snu jest gorszy od lampki wina obiadu.
Tak samo jak kawałek ciasta raz w tygodniu jest lepszy od tony alkoholu, braku snu czy ruchu ;)
https://stopuzaleznieniom.pl/artykuly/fakty-o-alkoholu/who-zadna-ilosc-alkoholu-nie-jest-zdrowa-dla-zdrowia/
https://madraochrona.pl/artykuly/alkohol-pociaga-za-soba-wieksze-szkody-spoleczne-niz-inne-substancje/
Podsumowując, jak sobie raz w tygodniu z żonką wypijecie po lampce-dwóch, to jest szansa, że jakoś znacząco to długości życia nie skróci, a inne czynniki będą istotniejsze. Przy winku do obiadu codziennie już na brak skutków bym nie liczył.
Co nie zmienia faktu, że mamy w Polsce kulturę picia alkoholu i powinno być to tępione, a sam alkohol również.
W twoim pierwszym linku jest akapit.
Nowe oświadczenie WHO wyjaśnia, że obecnie dostępne dowody nie mogą wskazywać na istnienie progu, przy którym rakotwórcze działanie alkoholu „włącza się” i zaczyna manifestować w organizmie człowieka. Ryzyko zaczyna się od pierwszej kropli. Wiadome jest, że im więcej się pije, tym ryzyko jest większe, jednak nie wyklucza to stwierdzenia, że istnieje bezpieczny poziom spożycia.
Patrząc na szkody jakie wyrządza w naszym społeczeństwie, to zdecydowanie za mało. Od reklam alkoholu, po piękne butelki ustawiane w sklepach w eksponowanych miejscach. Promocje 24 + 24, to i tak najmniejszy problem, przy tym, że alkohol da się kupić wszędzie i o każdej prawie porze.
Zakazy nie działają i nie powinno to iść tak daleko, ale zakup alkoholu IMHO powinien być bardziej utrudniony. Dodatkowo edukacja, bo jak czytam, że naukowcy to sobie tam piszą, ale ja piję dużo od 20/30 lat i nic mi się nie dzieje więc krytyka picia i ograniczenia są złe, to totalna załamka.
Ile trwa regeneracja mózgu po wypiciu alkoholu?
Wiemy, że taka regeneracja po alkoholu trwa około 6-12 tygodni dla mózgowia. Ale jeśli w okresie tej abstynencji będziemy powtarzali epizody alkoholowego upojenia, to zmiany mogą być utrwalone, czyli nieodwracalne — zaznacza neurolog. — Przewlekłe spożywanie alkoholu w końcu prowadzi do degeneracji mózgu.
Alcoholism has devastating consequences, but not all alcoholics are equally at risk for brain changes and neurobehavioral deficits. Nearly half of the estimated 18 million people in the USA who are problem drinkers (NIAAA 1997) appear to be free of cognitive, sensory, or motor impairments. By contrast, upwards of 2 million alcoholics develop permanent and debilitating conditions that require lifetime custodial care (Oscar-Berman and Evert 1997; Rourke and Lřberg 1996). However, most problem drinkers have mild neuropsychological difficulties, which improve within a year of abstinence (Bartsch et al. 2007; Ende et al. 2005; Fein et al. 2006b).
https://pmc.ncbi.nlm.nih.gov/articles/PMC4040959/
Alkohol jest szkodliwy w każdej ilości, gdyż jest dla naszego organizmu trucizną. Nawet łyk piwa zabija komórki w mózgu.
Nawet łyk piwa zabija komórki w mózgu.
I tutaj mamy problem edukacyjny.
Tak jak pisałem siedzę sobie w temacie jakości i długości życia.
Nigdzie nie ma potwierdzenia, że spożywanie alkoholu zabija komórki w mózgu.
Jest sporo skutków potwierdzonych, ale ten, który wymieniłeś raczej jest obalany w badaniach.
https://medium.com/@petefacty/debunking-the-myth-does-alcohol-really-kill-brain-cells-dc085b56f3f7
Research reveals: that moderate alcohol consumption does not annihilate brain cells; indeed, some studies propose — through a paradoxical twist — that it may confer protective effects upon the brain. Nevertheless, comprehending the contextual definition of “moderate” is paramount: typically — according to prevailing standards — it signifies one drink daily for women and up to two for men. However, these parameters can fluctuate based on individual factors as well as health guidelines.
"Czy alkohol jest za bardzo demonizowany?"
Mam zupełnie odwrotne zdanie. Problem z alkoholem jest taki, że on uzależnia dość powoli i małymi kroczkami.
Jeżeli natomiast dana osoba która pije tylko lampkę wina do obiady, czy pije piwko do kolacji itp. nie jest w stanie sobie wyobrazić np. że już nigdy alkoholu nie wypije, znaczy że jest uzależniona.
Rozładowywanie stresu za pomocą alkoholu, jest też błędnym kołem. Bo jak na samym początku rozładowanie stresu było dość naturalne, tak po pewnym czasie stres jest wywoływany przez alkohol, a dokładniej jego braku i domaganie się przez organizm "rozładowania". Miałem tak i od momentu kiedy przestałem pić, nagle zacząłem mieć mniej stresów.
Tak wiem że szkodliwe, ale lubię pić.
Drinki w różnych barach, najlepiej autorskie.
To zamiłowanie podziela kobita i tak sobie pijemy razem trwoniąc schedę.
I dobrze nam z tym.
Problemy trzeciego świata. Stark też lubił wypić, a uratował świat przed zagładą.
Tony Stark "wracal do zycia" wiele razy - ty masz niestety tylko jedno zycie.
Chyba, ze jestes Tonym Starkiem z komiksu. Ale to raczej slaby wzor do nasladowania...
Jakoś półtorej roku temu, (czy może dwa lata) po grubym przekroczeniu czterdziestki (i widocznym spadku kondycji), przestałem wgle pić (drinkowałem w KAŻDY weekend lub wolne dni), i przemyślenia mam takie:
- śpię jak dziecko, wcześniej miałem płytki sen i wgle się nie wysypiałem,
- poprawiona kondycja (cały czas rower lub bieganie i widzę efekt odstawienia),
- nastrój/nastawienie chyba bez zmian, ale raczej na plus,
- alko pomaga się wyluzować, zrzucić napięcie - teraz trzeba sobie radzić inaczej,
- trudny był oczywiście pierwszy okres, potem już poszło lekko.
Ergo: Z miesięcznego "chelenge" wyszedł mi długoterminowy test - alko mi nie brakuje, fizycznie i psychicznie czuję się bardzo dobrze (ale nie są to jakieś rewelacyjne efekty - aczkolwiek trzeba wiedzieć, że prawie 20 lat uprawiam hobbistycznie bieganie/rower - wiec organizm mam dostosowany do wysiłków). Kiedyś potrafiłem w piątek wypić prawie butelkę (drinki) i rano iść biegać. No ale to było 10 lat temu ;)
Problem jest tylko kiedy zaczynają się upały a ja np. machnę 70 km na rowerze czy zrobię dychę biegając - wtedy wrzucę czasem zerówkę piwo bo mnie dobrze nawadnia.
Podsumowując - alko jest przereklamowane, bez niego da się żyć i człowiek ma większe poczucie wolności.
Ktoś tu wspomniał o filmach - dopiero teraz widzę, jak się reklamuje alkohol w serialach i innych produkcjach. Tam co drugi "twardziel" doi te drinki jeden za drugim - i oczywiście rzadko kiedy pokazywane są jakieś negatywne efekty takiego picia.
Rzuciłem palenie, rzuciłem jedzenie śmieciowego żarcia w postaci chipsów, teraz doszedł alkohol.
Nie wiem jak was, ale mnie od tych wszystkich dyskusji troche suszy. Sobie walnę jedno piwko zara. Na zdrowie.
Rok temu taki były statystyki odnośnie pijanych kierowców: "W 2024 roku nietrzeźwi sprawcy spowodowali 1460 wypadków (6,8% ogółu), w których zginęło 211 osób, a 1 653 zostały ranne. "
Ciężko, żeby takie statystyki nie powodowały demonizowania alkoholu.
Ogólnie jest to typowy wątek dla osób nie pijących. Tak samo jak powstają wątki "czy palicie?", albo "jakie papierosy lubicie" paradoksalnie najchętniej biorą w nich udział osoby niepalące, które muszą się pochwalić czystymi płucami, wyjściem z nałogu i pełnym portfelem demonizując przy tym fajki. Tutaj ta sama sytuacja. Normalne osoby, które sobie od czasu do czasu coś łykną, czy zapalą nawet nie mają co w takich wątkach pisać.
Alkohol jest demonizowany z jednego prostego powodu. Jak idziesz zapalić to nikomu potężna krzywda się nie dzieje, ale jeżeli wraca chłop nabombany do domu i bije żonę i dzieci albo im śmiercią grozi to w efekcie picie jednej osoby potrafi zniszczyć życie całej rodzinie. Potem takie dziecko już jest odmienione na całą resztę życia. Nie pytajcie skąd wiem. Papierosy też są złe, ale raczej tak rodzin nie rozwalają.
Wręcz przeciwnie - traktujemy go jak coś absolutnie zwyczajnego, wręcz obowiązkowego przy świętowaniu czy nawet "rozwiązywaniu problemów". A przecież to jedna z najgroźniejszych substancji psychoaktywnych: uzależnia, niszczy zdrowie, rujnuje relacje, przyczynia się do przemocy domowej, wypadków drogowych, depresji. Moim zdaniem alkohol powinien być ograniczany znacznie bardziej niż obecnie. Nie w sensie totalnych zakazów, ale np. poprzez wycofanie reklam, ograniczenie dostępności, ostrzejsze limity sprzedaży czy kampanie edukacyjne.