Siedziałem jakiś czas temu sobie tak na kiblu i myślę - Co będzie jak umrę. Weźcie się wczujcie, że to real, po prostu nie obudzicie się. Wasi koledzy, przyjaciele, rodzina. Tego tak po prostu nie będzie i to nie jest żaden film czy gra. Nie będziecie mogli siąść na kiblu, wszystko będzie niczym.
Też jesteście ciekawi jak to właściwie jest? Dlaczego istniejemy? Jest wiele chrześcijaninów wśród nas w tym ja, ale nikt niema 100% pewności jak to wszystko się potoczy. Boicie się, zżera was ciekawość? Może to jakiś test, przed czymś wielkim?
Wiele babci i dziadków w podzeszłym wieku zaczyna chodzić do kościoła i nawracać sie. Myślicie, że dlaczego to robią? Po prostu boją się, chcą żyć w spokoju, trafić do nieba, ale czy każdy z tych dziadzi jest tego pewien? Nie.
Co myślicie o tym, w sumie to można wyznawać taką tezę, że poco nam pieniądze, kobiety jak i tak to wszystko utracimy. Jakie jest wasze stanowisko w tej sprawie? Boicie się śmierci, czy totalny chillout w życiu?
Nie jestem psycholem, pytam serio, wprost.
Bardziej boję się śmierci bliskich, niż swojej.
nie
Jesteśmy takimi samymi małpami jak 10.000 lat temu i tak samo umrzemy i do niczego to nie prowadzi.
Nie będziecie mogli siąść na kiblu
To jest pierwsza rzecz, której mi będzie brakować.
Nie, nie boję.
1. Nie, nie boję się śmierci
2. Mam 20 lat więc mam teraz czas na korzystanie z życia a nie na pierdzieluchy co będzie jak umre, równie dobrze mogę już jutro o tej godzinie nie żyć więc po co się martwić?
3. Co będzie po śmierci? To co przed narodzinami.
twoje myślenie podchodzi pod egzystencjalizm, a ja tam wolę sobie myśleć, że nawet jeśli po śmierci będzie nicość i kompletny brak wpływu na otoczenie, to chcę przeżyć me życie z poczuciem, że zrobiłem wszystko co chciałem i nie żałować niczego. Wiadomo, łatwo tak mówić, ale lepiej jednak coś robić niż później pluć sobie w brodę :).
Co do pytania, to tak, boję się śmierci swojej własnej, jak i bliskich.
Bez sensu pytać ludzi, którzy o śmierci myślą jedynie w kategorii anegdoty, o to czy jej się boją.
Zapytaj ludzi starych lub nieuleczalnie chorych, takich dla których śmierć jest czymś boleśnie bliskim i namacalnym.
zeżrą mnie robaki
ja nie dam im szans
Tego dowiem się dopiero kiedy stanę w jej obliczu, na pewno boję się żeby nie nastąpiła ona zbyt wcześnie, no i żeby nie bolała :P
Zresztą, Death is Just a Feeling
http://www.youtube.com/watch?v=dH3owQnIdAs
Tak, boję się trochę ciemności po śmierci. :)
Też jesteście ciekawi jak to właściwie jest? Dlaczego istniejemy?
Chłopie... Odpowiedzi na to pytanie ludzkość poszukuje od tysięcy lat - raczej nic nie wskazuje na to, że uda się na nie odpowiedzieć właśnie w tym wątku. Jeżeli chcesz poznać jakieś teorie / namiastki odpowiedzi - sięgnij do tego co poszczególne religie mówią na ten temat. Bo każda - chrześcijaństwo, buddyzm czy ateizm - ma na nie swoją odpowiedź.
Bardziej od śmierci boję się co będzie po drugiej stronie.Jestem mocno wierzącym w Boga katolikiem ale myśl o sądzie ostatecznym przyprawia mnie w ciarki.
bać śmierci powinien się ateista, bo jeśli nie wierzy to co jest po śmierci? pustka, nicość
[14] są na tym świecie sprawy których człowiek pojąć nie może i to jest jedna z nich
Jak sie czasami zastanawiam co będzie jak umrę (jestem katolikiem ale mam wątpliwości), jak to będzie mozliwe ze sie nie obudze, to gdzie bede jak nie tutaj? Wtedy mam uczucie bardzo dziwnego, nieprzyjemnego paradoksu... lepiej o tym nie myśleć
[13] dla ateisty poprostu piekło.
Jestem wierzący, i powiem wam że obawiam się smierci. Mianowicie to co mnie spotka tam gdzie pójde do nieba czy piekła.
Bo każda - chrześcijaństwo, buddyzm czy ateizm
A ja zawsze myślałem, że ateizm to nie jest wiara tylko raczej brak wiary w cokolwiek...
Jesteśmy takimi samymi małpami jak 10.000 lat temu i tak samo umrzemy i do niczego to nie prowadzi.
+1
A ja zawsze myślałem, że ateizm to nie jest wiara tylko raczej brak wiary w cokolwiek...
Wierzą ze nie ma boga.
Są grupą która posiada wspólne wierzenia i poglądy.
Brzmi jak religia, prawda?
Limbo -> Będziesz się teraz bawił semantyką? Ateizm to wiara, że niczego nie ma. To też jest wiara w coś - konkretnie w nic.
Nie myślę o własnej śmierci. Żeby wgłębić się w rozkminę tego tematu, potrzeba byłoby odpowiedniego klimatu skłaniającego do refleksji egzystencjalnych. Właśnie na przykład siedzenie w kiblu... Na chwilę obecną nie potrafię odpowiedzieć na takie pytanie. Nie wiem czy się jej boję bo nie potrafię sobie w tym momencie odpowiedzieć na to trudne pytanie. Jak poczuję potrzebę dłuższego posiedzenia rady nadzorczej w kibelku to może skłonię się do refleksji, ale to zależy też od tego co jadłem.
Chociaż właściwie boje się, że umrę na kiblu...
Boję się śmierci swoich bliskich i osób na których mi zależy. Mam spory dystans do siebie. Najpierw inni potem ja.
Źle tytuł sprecyzowałem, bardziej mnie ciekawi jak wyobrażacie sobie życie po śmierci.
Opowiem w takim razie wam pewną historię. Jako, że jest już późno i niektórych może to wystraszyć, radzę co wrażliwszym odpuścić sobie czytanie.
Mieszkam z babcią, ja z nią na dole - dzieli nas korytarz. Rodzice na górze. Jak można się domyślić, często zdarzaja się kłótnie między matką i babcią. Tak już jest jak matka mieszka ze swoją teściową.
Jakieś 2-3 miesiące temu była ostra jadka, pomiędzy nimi, nie powiem, mało kiedy taki krzyk był...
Gdy wszystko doszło już do porządku, ja usiadłem i nagle zacząłem ślyszeć dziwne krzyki wzywające imię mojej babci. Taki pomruk i dość długie przedłużenie ostatniej samogłoski, jakby wołanie, ze strony dworu. Babcia usłyszała, ja wstałem z krzesła, wyszedłem z pokoju i ona do mnie - co to było, słyszałam, że ktoś mnie wołał. Ja od razu mówie, że słyszałem to samo.
Nikogo w pobliżu nie było, późna noc. Szybka interwencja z mojej strony - Okrążyłem cały dom, wszystkie pokoje, wypytałem matkę i nic! Zupełnie nic im nie wiadomo! Ojciec jak wrócił i mu powiedziałem, to juz nie trzeźwy zasugerował ze śmiechem, że może maż babci sie upomina
Co na tym świecie się dzieje? Naprawdę historia, na serio z życia, nie raz sobie to przypominam i aż refleksje same się nachodzą.
shawnz [ gry online level: 17 - lieutenant ]
bać śmierci powinien się ateista, bo jeśli nie wierzy to co jest po śmierci? pustka, nicość
Nie boje sie pustki i nicosci, bo miliardy lat przede mna ona byla i miliardy lat po mnie bedzie. Jestesmy tylko krotkim blyskiem w niej. To wy sie boicie i sobie tworzycie iluzje ze cos tam bedzie (a przy okazji sie boicie, ze pojdziecie do piekla - ot, paranoja :P). Boje sie tego, co PRZED smiercia - bolu, bezradnosci, egzystowania jak warzywo z rurkami intubacyjnymi, srajacego pod siebie w pampersy.
[15] Wiesz co mnie najbardziej bawi - ze jesli jest jakies zycie po smierci, i to wedle waszych wyobrazen, to ja wyladuje w piekle ale bede wiedzial za co. A obok mnie bedzie siedzialo mnostwo katoli i wrzeszczalo "Boze, za co, za co, dlaczego".:] A ja bede mile zdzwiony, ze cos jednak jest.
Jeśli jesteśmy tylko zwierzaczkami którym na drodze ewolucji poszczęściło się z mózgiem i nic po za tym to... ktoś solidnie spierdolił sprawę przy projektowaniu tego :p
Każdy się boi śmierci.
Nie boję się, bo jak umrę, to już będę po śmierci....
zreszta: jak nic nie ma, to i tak się o tym nigdy nie dowiem, jak coś będzie fajnego - to tylko się cieszyć...
Z ciekawostek to na świecie ktoś umiera co 0,6 sekundy. Oni już wiedzą co jest po tamtej stronie, a raczej według moich wierzeń nie wiedzą. Bo ja wierze, że po śmierci jest to samo co przed urodzeniem. Wyobraź sobie co robiłeś 100 albo 1000 lat temu. Tak samo będzie 1 sekunde po twojej śmierci.
Ja jestem ateistą, ale staram się być też dobrym człowiekiem więc jeśli Bóg istnieje to mam nadzieję, że przyjmie mnie nie za to, że deklarowałem się jako katolik, ale za to że starałem się być dobry dla innych. Jeśli mimo wszystko by mnie nie chciał przyjąć, bo liczą się tylko zdeklarowni katolicy którzy do kościoła chodzą raz w roku to wówczas ja nie chcę takiego nieba :)
Czytał ktoś moją historię?
Widzę, że tu większość wierzy w niebyt. Pytanie do was - chce wam się cokolwiek robić jak i tak to pójdzie w piach ? Jaki macie cel w swoim życiu ?
Czytał ktoś moją historię? tak ja czytałem wrażenia nie robi.
Czemuż to drogi maciusiu? Taki z ciebie twardy mężczyzna? Może sam byś sie podzielił swoimi przeżyciami i na przyszłość - argumentuj swoje opinie.
29
jak Bóg może Cię przyjąć do nieba skoro jesteś ateistą? To że jesteś dobrym człowiekiem to dobrze.Ale odrzucasz wiare w Boga.I wszystko jasne.
Czemuż to drogi maciusiu? Taki z ciebie twardy mężczyzna? Może sam byś sie podzielił swoimi przeżyciami i na przyszłość - argumentuj swoje opinie. łoł ale mnie tym maciusiem pojechałeś kratosiku. słyszałeś głosy razem z babcią ? trzeba było nie ćpać.
macio209 Gdzie widzisz w moim poście jaką kolwiek chęć pojechania ciebie? Nie bulwersuj się i idź spać, juz dawno po 19.
Co to jest w ogóle kratos? Moja babcia uważasz, że ćpa? No chyba, nie maciusiu. Może w tej twojej gimbusiarni to jest cool, dla mnie na pewno nie.
Poczyniłem pewne obserwacje w tej sprawie i wyciągnąłem wnioski: po śmierci znikasz, ale nie do końca, bo i tak cały czas od samego początku istnienia człowieka istniejesz TY. My, wszyscy ludzie jesteśmy jednym jestestwem, różnimy się tylko mixem genów naszych rodzin i wychowaniem. Czyli jak zginiesz, nadal będziesz żył jako 70 latek, 20 latek i 2 latek. Dlatego śmierć niczego nie załatwia, samobójstwo nie ma sensu. Powinno się starać żyć przez całe życie w miare możliwości szczęśliwie.
Ciężko ująć mój tok myślenia słowami. Po śmierci kontynuujesz swoje życie cudzymi jestestwami, dopóki ostatni człowiek nie umrze.
Trochę się boję, ale wierzę, że jest życie pozaziemskie, a śmierć to tylko stan przejściowy.
macio209 Gdzie widzisz w moim poście jaką kolwiek chęć pojechania ciebie? Nie bulwersuj się i idź spać, juz dawno po 19.
ok zaraz idę mistrzu skoro tak mówisz(piszesz).
Co to jest w ogóle kratos? oczywiście że nie wiesz..
Moja babcia uważasz, że ćpa? wystarczy że ty ćpasz.
Może w tej twojej gimbusiarni to jest cool, dla mnie na pewno nie w podstawówce.
[31] Jak najlepiej przezyc te chwilke, ktora nam dano. Bez oczekiwania, ze ktos to potem nagrodzi itd. Rownie dobrze moglbym zapytac, ze skoro wierzysz w wieczne zycie to po diabla sie teraz wysilasz, by sie uczyc, zarabiac itd. przez te zalosne paredziesiat lat. Nie lepiej siedziec i sie modlic, by zaklepac sobie jakies fajne miejsce na chmurce i aureole I kategorii? :P
"Śmierć jest stanem niebytu, a to czego nie ma - nie istnieje"
Nie masz wpływu na to, kiedy śmierć uśmiecha się do Ciebie to jedyne co możesz zrobić to uśmiechnąć się do niej. Czyli musisz się z tym pogodzić...
[31] ---> Człowiek rodzi się z jakiegoś powodu. Żyjąc ma określone zadanie/a do spełnienia. Może to być poświęcenie, uratowanie czyjegoś życia, walka o wolność, pomoc innym. Przychodzisz na świat żeby dawać przykład, dobry przykład. Jeżeli żyjesz po to żeby zabijać w imię zła ludzi, którzy mają za zadanie zrobić coś dobrego to Twoja egzystencja jest niepotrzebna i bezwartościowa. Rodzisz się jako człowiek, i dlatego masz żyć jak człowiek i umrzeć godnie jak człowiek....
AIDIDPl - Tiaaa, a ciekawe jakie ma zadanie dziecko, które rodzi się zdeformowane, niewidome, pozbawione kończyn, z wodogłowiem itd, a potem umiera po 2-3 dniach, w wielkich męczarniach. Aaa już wiem, niezbadane są...
[31] JA sie urodzilem z ppwodu zeby zdeflorowac 1000 dziewic i sprobowac 1000 gatunkow piwa. Robie co moge, zeby spelnic swe przeznaczenie.
Ciekawe kto niby okresla cel, w jakim sie rodzisz? Ty sam? No to masz moj cel. BOzia? Sorry, podziekowal, nie skorzystam, bo nie wierze.
Szukacie sensu zycia, bo boicie sie smierci, wymyslacie sobie zycie po smierci, bo boicie sie smierci. Ja akceptuje nicosc i ulotnosc swego zycia. Nie czynie dobra z leku przed kara albo w nadziei na nagrode. jestem wolny, czynie dobro, bo uwazam, ze tak trzeba. Ja sie nie boje smierci - nie podoba mi sie ona, ale wiem, ze i tak sie spotkam, wiec to akceptuje.Ciesze sie zyciem, nie zatruwajac go sobie lekiem przed wieczysta kara.
RedCrow ---> Bierzmy pod uwagę jednak tych, którzy mogą coś zrobić. Jeżeli rodzisz się zdrowy potraktuj to jako dar i tym bardziej dziel dobro.
Nie każę Ci tego zrozumieć, to są tylko moje przemyślenia...
[46] ---> Jeżeli nie " BOzia", to los. Coś co pozwoliło Ci się urodzić. I nie chodzi mi tu o Twoich rodziców...:p
Sam sobie wyznaczam zyciowe cele ---> Jeżeli tylko są dobre to może to jest Twoim celem. Wyznaczanie sobie własnych...Ale niektóre narzuca nam życie/los/fatum/karma - whatever...
Biorę pod uwagę całe życie, nie wiesz co będzie w przyszłości czy twoje wcześniejsze czyny się na coś przydadzą.
[49] ---> Ci którzy mogą niech pomagają tym, którzy nie mogą, na ile tylko to możliwe.
Los, fatum, karma - whatever. Zakladasz jakis cel. Ja nie. Jestesmy dziecmi przypadku. Czy to czyni moje zycie gorszym? Nie sadze. Sam sobie wyznaczam zyciowe cele.
[47] Czyli mamy ludzi 2 kategorii - zdrowych, ktorym wyznaczono cel i uposledzonych, ktorzy celu nie maja? Fajna filozofia.
AIDIDPl - No bierzmy pod uwagę tych którzy mogą, ale co z tymi którzy nie mogą? Olać ich, nich się sami martwią? Wygodne, bardzo wygodne...
JA sie urodzilem z ppwodu zeby zdeflorowac 1000 dziewic i sprobowac 1000 gatunkow piwa.
Żona wie?
[47] Czyli mamy ludzi 2 kategorii - zdrowych, ktorym wyznaczono cel i uposledzonych, ktorzy celu nie maja? Fajna filozofia. ---> Może ich celem jest śmierć? (jak w sumie każdego) I wpływ jaki przez to wywierają na resztę, skłaniają do refleksji. Rodziców, lekarzy, naukowców, którzy w końcu znajdą sposób aby ludzie rodzili się zdrowi. Nie wiem...
O piwie nie wie
Ohh, rozmyślałem nad tym miliard razy i boję się śmierci, a raczej co będzie gdy umrę. Jestem ateistą, sądzę, że po śmierci jest nicość. Aż mnie ciarki przechodzą jak pomyślę, że utracę wszystkie moje wspomnienia i wszystko co kocham w życiu. Z drugiej strony i tak mi będzie to obojętne bo nie będę mieć uczuć ani nic. Nie chcę tu nikogo obrażać, ale myślę, że wiara w niebo i piekło to zwykłe oszukiwanie się. A może jednak coś jest... dowiem się później, teraz mi się nie spieszy :) Tak czy siak mogę na 100% stwierdzić, że śmierć bliskich jest dużo gorsza.
[54] A pamoetasz co robiles w 2 dni po swoich 3 urodzinach? Albo 5 dni przed 7? Tak czy siak tracimy wiekszosc wspomnien. A pewnego dnia po prostu zasniemy na zawsze. Jakos nikomu nie jest przykro, ze swiat sie toczy, gdy oni spia. :)
Swoja droga tak chcialbym umrzec - nagle i we snie.
[55] Oczywiście, że nie pamiętam, lecz gdy umrę(trzymając się mojego toku rozumowania) to stracę również uczucia, świadomość, swoje przemyślenia, charakter itd. Chyba nikt by nie chciał zniknąć na zawsze :) Najgorsze(a może i najlepsze) jest to, że mogę umrzeć właśnie teraz. Sekunda i po mnie, znikam. Nawet nie będę wiedział co się stało.
Hulaj duszo piekła ni ma :)
[56] To chyba lepsze niz swiadomosc, ze masz raka i pol roku zycia, z czego polowa to bedzie meka. Cos jak rwanie zeba - wole szybko niz na raty. :)
Jest taka religia w której wierzą w reinkarnację. Moim zdaniem jest to możliwe, być może byłem już jakimś kotem czy czymś innym, nikt nie wie co było przed urodzeniem. Może faktycznie nicość.. a może jakieś inne życie, nikt nigdy sie nie dowie co jest po takiej pełnej śmierci. Na pytanie czy boje sie śmierci odpowiem i tak i nie bo z jednej strony może tam czekać na mnie lepszy świat, albo po prostu znikne pod ziemią i nic nie będzie.
"może ktoś tam na mnie czeka, może później nic nie ma
czy tu jeszcze kiedyś wrócę czy już kiedyś tutaj byłem
czy ktoś będzie to pamiętał gdy się znowu stanę pyłem"
Boję się głupiej śmierci... Jak odchodzić, to z pier**lnięciem ;)
Albo powolnej śmierci i patrzenia jak nie zostaje mi nic...
Boję się śmierci bliskich mi osób...
Samego faktu- filozofii śmierci się nie boję.
Albo może jeszcze o niej nie myślę...
I boję się, i nie boję.
Z jednej strony - czasami trochę mam obawy, bo zakładając, że nie ma życia po śmierci, wszystkie wspomnienia, przeżycia szlag trafi... Z kolei gdyby np. istniało życie po śmierci, byłoby ryzyko kary, piekła i innego szitu.
Z drugiej, epikurejskie motto "dopóki jesteśmy, nie ma śmierci, a gdy ona przychodzi, nie ma nas" może być pewnym pocieszeniem :)
Wolę się nad tym głębiej nie zastanawiać, bo to i tak nic nie da. Skupiam się na życiu.
Zależy jak na to spojrzeć. Boję się pustki, nicości, że zniknie całkowicie moja świadomość co za tym idzie że sam zniknę na zawsze.
Śmierci się nie boje. Boję się tylko tego, co będzie po niej. A właściwie, że nie będzie nic. Czyli brak istnienia. Po prostu koniec. Zniknę.
spoiler start
chyba, że jest jakiś bóg rzeczywiście..
spoiler stop
Ja osobiście po śmierci jestem pewien tylko spotkania z dżdżownicami... Niemniej całkiem "bliska" jest mi koncepcja reinkarnacji. W takim sensie, że gdyby mnie ktoś zapytał czego oczekuję po śmierci, to moja odpowiedź byłaby właśnie taka - powrotu na ziemię.
A czemu np. nie raj? Nie wiem, jakoś do naszego świata ciągnie mnie bardziej ;). Ogólnie najbardziej w śmierci przeraża mnie fakt, że ominie mnie tak wiele wspaniałych rzeczy, które dziś pozostają jedynie w sferze marzeń, a w przyszłości mają szansę być zrealizowane ;/. Chciałbym zobaczyć jak człowiek kolonizuje Marsa, jak nawiązuje kontakt z obcą cywilizacją, jak odkrywa wnętrze czarnej dziury, jak buduje teleporter czy wehikuł czasu... Może to naiwne, ale dla mnie to kwestia czasu. Nie zastanawiam się czy to nastąpi, ale kiedy. I odpowiedź mnie dobija, bo na 99% wiem że tego nie dożyję ;(. Może właśnie dlatego "ciepło" myślę o reinkarnacji? To w końcu jakaś furtka dla mnie, do spełnienia marzeń...
Co ci z reinkarnacji jeśli tracisz swoją świadomość, wspomnienia i zebrane doświadczenie.
Szczerze bardziej od niebytu boję się, że wpieprzy mnie do jakiegoś limbo albo innej ciemnej otchłani na wieki wieków i jeszcze dłużej :d
Gjallarhorn --> Mam tak samo. Pustka to spokój, zero myśli, bólu, czucia. Przyjemne nic. Prędzej właśnie bycie wchłoniętym/pochłoniętym przeraża. Albo połączenie się z wieloma innymi w jedno większe ciało energii. Kojarzy mi się z jakąś mutacją czy czymś ;)
Ja prędzej bym się też bał utraty tego co mam, a zwłaszcza kontaktu z bliskimi. Rozstanie byłoby cięższe, niż świadomość tego, co mnie czeka po.
On też bał się śmierci:
http://biertijd.com/mediaplayer/?itemid=6993
Nie wiem czemu bać się śmierci skoro to nieuchronne, a po niej i tak będzie już wszystko jedno...
[65] Caly problem z reinkarnacja (zakladamy, ze jest) polega na tym, ze a) nie pamietasz kim byles wczesniej, b) jesli nawet pamietasz to i tak patrzysz na to z perspektywy aktualnego wcielenia. Nawet gdyby mi na 100% udowodniono, ze w poprzednim zyciu bylem np. Dzyngis-Chanem, to co mi to da? Dzyngis byl soba, ja jestem soba, jesli bede za 100 lat komandorem Shepardem, to nie bede juz Smugglerem, a to ze Shepard bedzie pamietal, ze byl Smugglerem, to mi ni nie da, Smuggler przeciez umarl i jako Shepard nie pamieta, ze siedzial teraz z kawa w reku i pisal na GOL itd.
Mozna jeszcze uznac, ze jestem "nadswiadomoscia", ktora "kolekcjonuje" kolejne wcielenia, ale znow zadna przyjemnosc, bo bede tylko kolejna rola w jego "zyciu". To jakby wejsc do filmu Indiana Jones i powiedziec Indy'emu - "wiesz, tak naprawde jestes tylko swietna rola takiego kolesia, co sie nazywa Harrison Ford, ktory zyje w "nadrzeczywistosci" a twe zycie, przygody, bol, milosc, etc. to tylko film, ktory sobie ogladamy. Myslisz, ze mu sie by to spodobalo? Ze byloby pocieszeniem? Hm.
Jeżeli śmierci jako końca życia, to pokażcie mi jednego który się śmierci nie boi. Zasypiania się nie boję, tak jak nie pamiętam kiedy zasnąłem i co się ze mną w czasie snu działo, przynajmniej zewnętrznie śmierć nie wygląda inaczej niż zasypianie, z tą różnicą że już się nie obudzisz, mózg zwalnia maksymalnie, aż do zastopowania i najprawdopodobniej to wszystko.
Jasne, ale po co mam o tym myśleć? Wiosna idzie :)
Po pierwsze - strach powoduje stres, a stres skraca zycie :)
Po drugie - czy sie boje, czy nie - i tak kiedys umre. Jestem tego na tyle swiadom, ze jakos bardzo mi to nie wadzi. Co nie znaczy, ze chce umrzec - nie jest ze mna az tak zle.
Generalnie to nie, ale..
Jeśli miałbym umrzeć to szybko i bez bólu ;d
Szczerze to mi nawet obojętne czy jutro się obudzę czy też nie. Niby moje życie nie jest takie złe, ale rutyna i problemy niekiedy mnie wykańczają, no i jak sobie o tym tak wszystkim pomyślę to przecież życie żadnego sensu nie ma..
A w żadnego Boga (chociaż chodzę czasem do kościoła..) czy reinkarnacje nie wierzę. Po śmierci nie ma nic.
Ze względu na to, że jestem egoistą to mam w dupie śmierć innych, tylko ja dla siebie się licze.
Nie, bo wiem iż po śmierci czeka mnie lepsze życie w Królestwie Niebieskim. Pewnie i tak będę musiał przeboleć mękę w czyśćcu, ale modlitwa mi pomoże.
A w żadnego Boga (chociaż chodzę czasem do kościoła..) czy reinkarnacje nie wierzę. Po śmierci nie ma nic.
Rozumiem, że to czasami następuje wtedy, kiedy babcia pogrozi palcem, że nie da kieszonkowego?
Boję się na swój sposób. Jestem za kogoś odpowiedzialny i nie spełniłem jeszcze warunków, w których ci bliscy mi ludzie będą mogli się beze mnie obyć. To ma ścisły związek z wiekiem, gdy będę już stary będą bardziej na to gotowi.
Nie będziecie mogli siąść na kiblu...
To zrobisz pod siebie... rozumiem brak możliwość dalszego życia z ukochanymi przez Ciebie osobami, ale k.. kibel?
Najbardziej brakowałby mi bliskich, choć i tych z roku na rok niestety jest coraz mniej.
progostpl - pozwól, że rozwinę tę sprawę - robienie pod siebie wiąże się w wieku starszym znacznie rzadziej z niewydolnością zwieraczy co z demencją. Ta stopniowo ogranicza twoje możliwości myślenia od delikatnej sklerozy, poprzez ciężką niepamięć chwilową, stan w którym nie pamiętasz jak się mówi, korzysta z toalety czy wręcz siedzi, aż do śmierci. Starsi ludzie załatwiają się w domach starców gdzie popadnie dlatego, że nie pamiętają już jak powinni to zrobić, myślisz więc że będzie brakować ci bliskich skoro nawet nie będziesz ich poznawać? Módl się abyś nie miał demencji - nie dotyka ona wszystkich i to jest plus. Jeśli jednak padłaby kiedyś taka diagnoza to czeka cię powolne staczanie się w śmierć i towarzyszyć temu będzie właśnie największa udręka dla bliskich.
pr0gh0stpl :--> pierwszy raz gdy nawalisz kupe w gacie bedzie niezapomnianym doznaniem ,a wiekszosc Twoich znajomych i tak bedzie gryzla juz trawe , oczywiscie mowie o demencji , a nie sa to zyczenia dla Ciebie .Starosc jest okropna , choroby , bezradnosc , koszmar dla tych co na to patrza i dla tych co w tym sa .
Mazior - bardziej obawiam się trafić na starość do szpitala, a raczej trupiarni. W grudniu trafiła do szpitala moja babcia, żeby dostać tam należytą jej opiekę musieliśmy dobrze "wesprzeć" tłuste dupska pielęgniarek. Nie żałuje wydanych pieniędzy oczywiście, ale przeraża mnie fakt co się dzieje z osobami które bliskich nie mają?
Śmierć w szpitalu jest straszna, duchota, wrzaski, 4 osoby w mały pomieszczeniu, brak należytego spokoju.
Chcieliśmy przenieść babcie do innego szpitala ale niestety jej stan na to nie pozwolił, a gdy wydawało się że już będzie dobrze, na następny dzień zmarła. W sumie nie wiadomo nawet dlaczego, bo musielibyśmy zezwolić na sekcje zwłok a mama tego nie chciała, a i nie miało już to w sumie znaczenia (prawdopodobnie zator).
Wolałbym już chyba umrzeć nieświadomy tego co się wokół mnie dzieje...
nie masz wyboru ....nikt nie ma .I na tym polega zabawa , wszyscy sie zestarzejemy i umrzemy od tego nie ma odwrotu i innej drogi.
No poza paroma procentami ktorzy tego nie dozyja.
Babcia- wyobraz sobie co bedziesz czuł jak umrze na twoich oczach matka i ojciec :(
To jest zal d.... bol nie do opisania ...i pustka.
3 maj sie, i nie mysl o tym i tak to cie dopadnie wiec po co myslec dodatkowo.
Boję się!
Ponoć mózg "stopniowo" wyłącza swoje funkcje. Nie każda śmierć jest jak odłączenie od kontaktu. Może to być utrata wzroku, a dopiero potem słuchu. Matko. To jest przerażające!
Jestem człowiekiem niewielkiej wiary, ale perspektywa nicości po śmierci jest strasznie smutna i przytłaczająca. Fajnie byłoby żyć w rozpuście po śmierci ;)
Fajnie byłoby żyć w rozpuście po śmierci ;)
Mamy dla pana znakomitą ofertę!
Najbardziej po śmierci boję się tego, że nie będę mógł siedzieć na kiblu godzinę, jak to jest za życia :(
Bać się śmierci nie każdy kiedyś umrze ,ale jakoś nie mam ochoty wyciągnąć kopyt póki nie zaszkodzę dostatecznie temu światu.:)
Aż współczuję katolom i nie tylko że muszą wierzyć w jakieś głupoty byle odciąć się od strachu przed śmiercią.
" I do not fear a death "
A tak na serio, to nie wiem - jeszcze nigdy nie umierałem.
Aubade Philipa Larkina
Tyram w dzień na okrągło, a w nocy popijam.
Zbudziwszy się o czwartej w głuchym mroku, patrzę.
Zanim świt przeszyje światłem obrzeża firan,
Widzę co Bogiem a prawdą jest tam od zawsze:
Bliższa już o dzień cały, śmierć nieprzejednana
Udaremnia myśli o wszelkich innych planach
Prócz tego kiedy, gdzie, jak wyciągnę kopyta.
Jałowe rozważania: przecież lęk prawdziwy
przed zgonem, przed byciem nieżywym,
Przebłyskuje raz po raz, trwa, za gardło chwyta.
Ten błysk kasuje myśli. To nie wina smutku -
Że roztrwonione chwile, szanse zmarnowane,
Uczucia wzgardzone - ani mizernych skutków
Tego, że tak mozolnie życie raz nam dane
Uwalnia się od złych początków, albo też nie:
Lecz pustki co ogarnia totalnie i wiecznie,
Niehybnej zagłady, ku której podążamy
By zaginąć na zawsze. Nie być już tu dalej,
Wkrótce nie być wcale:
Nie znamy większej prawdy, dotkliwszej obawy.
Tego swoistego sposobu bycia w strachu
Nie przegoni żadna sztuczka. Na nic tu wiara,
zżarty przez mole, muzyczny bezkres brokatu,
Stworzony by mamić, że śmierć próżno sie stara,
Na nic podejrzana gadka, że nikt rozumny
Bać się nie musi czego nie da się czuć z trumny,
To ślepota, na to co nas trwoży - brak czucia,
wzroku, słuchu, węchu i smaku, stan bez myśli,
Bez więzów i miłości bliskich,
Uśpienie, z którego nikt nigdy nie powróci.
Tak oto snuje się stale na peryferiach wizji,
Mała niewyraźna zmaza, przeciągłym dreszczem
Spowalniająca każdy impuls w brak decyzji.
Nie wydarzy się wszystko co możliwe jeszcze:
Lecz to się zdarzy, a ta świadomość rozogni
Zarzewie przestrachu gdy bez wody, samotni
Raptem znajdziemy się w matni. Na nic tu męstwo:
Równa się nietrwożeniu innych. Nic nie wskóra
W ucieczce od grobu brawura.
Dla śmierci bez różnicy klęska i zwycięstwo.
Światło nabiera mocy, pokój w kształt obrasta.
Jawi nam się wielkie jak szafa to co wiemy,
Wiemy to od dawna, wiemy, że nas przerasta,
Lecz nie ma wyjścia. W jedną stronę odejdziemy.
Telefony się czają, każdy dzwonić chętny
W zamkniętych biurach, i cały ten obojętny,
Wyuzdany, wynajęty świat wnet się zbudzi.
Niebo blade jak glina, pozbawione słońca,
Pracy nie ma końca.
Listonosze jak lekarze chodzą do ludzi.
Tłumaczenie autorstwa Robin Son wzięte stąd:
http://www.nieszuflada.pl/klasa.asp?idklasy=145098&rodzaj=1
Orginał:
I work all day, and get half-drunk at night.
Waking at four to soundless dark, I stare.
In time the curtain-edges will grow light.
Till then I see what's really always there:
Unresting death, a whole day nearer now,
Making all thought impossible but how
And where and when I shall myself die.
Arid interrogation: yet the dread
Of dying, and being dead,
Flashes afresh to hold and horrify.
The mind blanks at the glare. Not in remorse
-- The good not done, the love not given, time
Torn off unused -- nor wretchedly because
An only life can take so long to climb
Clear of its wrong beginnings, and may never;
But at the total emptiness for ever,
The sure extinction that we travel to
And shall be lost in always. Not to be here,
Not to be anywhere,
And soon; nothing more terrible, nothing more true.
This is a special way of being afraid
No trick dispels. Religion used to try,
That vast moth-eaten musical brocade
Created to pretend we never die,
And specious stuff that says no rational being
Can fear a thing it cannot feel, not seeing
That this is what we fear -- no sight, no sound,
No touch or taste or smell, nothing to think with,
Nothing to love or link with,
The anaesthetic from which none come round.
And so it stays just on the edge of vision,
A small unfocused blur, a standing chill
That slows each impulse down to indecision.
Most things may never happen: this one will,
And realisation of it rages out
In furnace-fear when we are caught without
People or drink. Courage is no good:
It means not scaring others. Being brave
Lets no one off the grave.
Death is no different whined at than withstood.
Slowly light strengthens, and the room takes shape.
It stands plain as a wardrobe, what we know,
Have always known, know that we can't escape,
Yet can't accept. One side will have to go.
Meanwhile telephones crouch, getting ready to ring
In locked-up offices, and all the uncaring
Intricate rented world begins to rouse.
The sky is white as clay, with no sun.
Work has to be done.
Postmen like doctors go from house to house.
Tutaj czytany przez autora:
http://www.youtube.com/watch?v=IDr_SRhJs80
Sam nie wiem...Raczej Tak
Dobijemy setki?!
Raczej umrzecie przed setka
Boje się że będę musiał zapier.. do 67 lat aby móc spokojnie zdechnąć
Mój pierwszy wątek w którym nabite zostało 100 postów w przeciągu zaledwie 3 dni!
Dzięki wam, przeczytajcie moją historie z babcią (post [24]) na serio.
Pozdrawiam, życzę dobrej herbatki i smacznego jajka. Chętni proszeni są o dalsze udzielanie się.
Pięć najczęstszych rzeczy które ludzie żałują przed śmiercią:
http://www.youtube.com/watch?v=7K0xFdJhymc
Nie boje się śmierci, bo jeśli po śmierci nic nie ma, to i tak nie będę miał świadomości. Jeśli coś jest to i tak nie ma sposobu żeby się dowiedzieć co. Co nie znaczy wcale że nie chce żyć.
Ja mam podobnie, jak w [2]. Boję się właśnie śmierci najbliższych. Boję się, że bez nich to nie będzie to samo. A o siebie się nie martwię jak na razie.
Śmierci się nie boję, pracuję ze śmiercią i nie jest to jakiś temat tabu. Poza tym, trzeba się cieszyć życiem i zdrowiem puki jest, potem można tylko żałować :) Kilka osób umarło mi wręcz na rękach, nie jest to nic poetyckiego. Podniecają się tym ludzie, którzy o śmierci oglądają seriale w tv albo mierne japońskie horrory.
PS. Uprzedzam pytanie - nie wiem co jest po drugiej stronie i nawet po rozmowach z osobami po reanimacji żadnych informacji nie uzyskałem. Dlatego jestem niewierzący.
Pzdr
A rozkmincie to: teraz sobie zyjecie, jestescie tą niby myslą, umieracie i nie ma niczego, poprostu przestajecie istniec, koniec, nic nie ma.... to jest dopiero zalamka. To jest dla mnie najgorsze, ze poprostu bedzie koniec, i nic dalej nie ma.
Myszoor to zacznij wierzyć w boga (jakiegokolwiek) i tkwić w przekonaniu, że śmierć to nie koniec. Nie łatwiej?
_MyszooR_ Przeczytałeś przynajmniej, co jest zawarte w temacie, cymbale? Czy tylko tytuł? Żal mi niektórych...
O tym właśnie też wspominałem, oświece cię..
Japa gowniarzu.
Po śmierci nie ma życia umiera mózg i znikamy. Straszne to jest buuu
Nie wiem czy sie boje czy nie, wydaje mi sie to naturalna koleja rzeczy.