Gra o tron – największe absurdy w 8. sezonie GoT
Najnowszy sezon Gry o Tron budzi ogromne wątpliwości fanów. Czy scenarzyści faktycznie stracili kontakt ze zdrowym rozsądkiem, czy intryga zgubiła logikę? Przedstawiamy największe absurdy, do jakich doszło ostatnio w Westeros.
Spis treści
- Gra o tron – największe absurdy w 8. sezonie GoT
- Brak miłości do Ducha
- Daenerys u wrót
- Taktycy Westeros
- Noc jest ciemna i pełna... nie, po prostu ciemna
- Po trzydziestu minutach nieaktywności Bran przechodzi w tryb wygaszania ekranu
- „Dany jakby zapomniała o Żelaznej Flocie”
- Najlepsza/najgorsza broń na smoka
- Kim jesteście i co zrobiliście z postaciami, które lubiliśmy?
Taktycy Westeros
Jon Snow podczas bitwy bękartów udowodnił, ile jest wart jako taktyk. Każdy co bardziej ogarnięty wojownik Północy powinien był już wtedy zrozumieć, że do porywania serc i walki na froncie to może i Jon się nadaje, ale w dowodzeniu już lepszy będzie kulawy koń, bo przynajmniej nie wbiegnie wprost w każdą możliwą zastawioną na niego pułapkę. Niestety, lekcji tej nikt nie przyswoił, Jon wciąż stał na czele armii i w efekcie dostaliśmy bitwę o Winterfell.
Bitwę, o której powiedziano całkiem sporo i przygotowano niejedną analizę udowadniającą, że strategia i rozmieszczenie sił armii Północy, Dothraków i Nieskalanych były totalnie nieprzemyślane. Ale po prawdzie to nawet nie trzeba mieć wiedzy taktycznej, by rozumieć, że w trakcie bitwy rozgrywającej się pod murami miejsce łuczników jest na fortyfikacjach obronnych, a nie wewnątrz nich. Że opuszczenie pozostałych sił przez kawalerię i radosna szarża tejże na oślep w kierunku umocnionego wroga, którego na dodatek nie widać i którego siły nie są oszacowane, to manewr skrajnie samobójczy (acz zapewniający przyjemny dla oka pokaz sztucznych ogni). Że artylerię generalnie lepiej rozmieścić na murach albo przynajmniej za piechotą, a nie zostawić ją tak, by przeciwnicy mogli łatwo, szybko i przyjemnie ją zniszczyć. O dość późnym włączeniu do walki smoków czy ulokowaniu cywilów w miejscu pełnym trupów, w sytuacji gdy wróg specjalizuje się w zdalnej nekromancji, nawet nie ma co wspominać.
Liczba błędów, złych decyzji i pomyłek taktycznych popełnianych przez obrońców Winterfell w trakcie bitwy jest wręcz imponująca i większe wrażenie w tym starciu robi chyba tylko to, że mimo tych wszystkich blamażów gros istotnych fabularnie postaci wyszło z całej tej draki bez poważnych obrażeń. Nieważne, czy w zasadzie pływasz w oblegających Cię żywych trupach, uczysz się walczyć dopiero kilka lat bądź używasz tylko jednej ręki – „pancerz scenariuszowy” skutecznie zrobi z Ciebie wielkiego wojownika kładącego pokotem dziesiątki nieumarłych, kreowanych przez poprzednie sezony na niepokonane bestie.