Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 24 marca 2010, 17:28

autor: Radosław Grabowski

Prince of Persia: Zapomniane Piaski - już graliśmy!

Jeśli skończyliście piaskową trylogię i chcecie więcej, to Zapomniane Piaski będą dla Was świetną rozrywką. Przekonaliśmy się o tym grając w przedpremierową wersję najnowszych przygód Księcia Persji w paryskiej siedzibie Ubisoftu.

Przeczytaj recenzję Prince of Persia: Zapomniane Piaski - recenzja gry

Artykuł powstał na bazie wersji X360.

Eksperymenty mają to do siebie, że czasami bywają nie do końca udane. Taki właśnie był poprzedni Prince of Persia – jakże odmienny od tego, co zaoferowano nam wcześniej w popularnej trylogii, zapoczątkowanej przez Piaski Czasu. O ile ostatnie przygody Księcia Persji zrobiły bardzo duży i odważny krok naprzód pod względem oprawy artystycznej, o tyle w kwestii mechaniki kierunek był już wsteczny. Gra okazała się zdecydowanie za prosta – zarówno sekcje platformówkowe, jak i walki nie były jakoś szczególnie trudne, na dodatek nie można było w nich zginąć. Na szczęście nadchodząca wielkimi krokami produkcja o nazwie Prince of Persia: Zapomniane Piaski powraca do sprawdzonej formuły, znanej z piaskowej trylogii. Miałem okazję przekonać się o tym, grając w przedpremierową wersję Księcia na prezentacji zorganizowanej w paryskiej siedzibie Ubisoftu.

Żołnierze Piaskowej Armii atakują zwykle w dużych grupach.

Akcja została umiejscowiona w okresie siedmioletniej fabularnej przerwy pomiędzy Piaskami Czasu a Duszą Wojownika. Niuanse scenariusza dokładnie opisał już w swoim pierwszym spojrzeniu Vercetti. Ja przypomnę tylko, że tym razem nieustraszony Książę musi poradzić sobie ze złowrogą Piaskową Armią, chcącą obrócić w pył (a właściwie w piasek) królestwo jego brata. Ten ostatni pojawia się zresztą we wplecionych w akcję scenkach jako jeden z dwojga bohaterów niezależnych. Oprócz niego jest jeszcze pewna piękna kobieta, a jakże!

Przygodę z Zapomnianymi Piaskami rozpocząłem od ósmego etapu, kiedy to główny bohater dysponuje już właściwie pełnią umiejętności. Siedem poprzednich poziomów stanowi swoiste wprowadzenie, podczas którego zapoznajemy się z podstawowymi zasadami, rządzącymi rozgrywką. Pierwsze chwile upłynęły mi przy typowo platformówkowych wyzwaniach. Zgodnie z tradycją Książę to niezły akrobata – potrafi biegać po ścianach, odbijać się od pionowych powierzchni, turlać się, wykonywać dalekie skoki etc. Wszystko po to, aby m.in. pokonywać przepaście, unikać wysuwających się z podłogi kolców czy w ostatniej chwili prześlizgiwać się pod opadającymi kratami. Bardzo często trzeba robić użytek ze specjalnej umiejętności, pozwalającej na chwilowe zamrażanie cieczy. Jeśli zatem z sufitu ścieka woda, możemy poprzez przytrzymanie lewego triggera na kilka sekund (do momentu wyczerpania się paska energii, regenerującego się automatycznie po zwolnieniu spustu) uformować z niej kolumnę i wspiąć się po tejże w pozornie niedostępne miejsce. Tyle teorii.

Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest
Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest

Przed premierą

W niszy, która powstała po porzuceniu przez Ubisoft serii Heroes of Might and Magic sukcesy odnosić mogą mniejsi twórcy, tacy jak Lavapotion. Ich Songs of Conquest może być najlepszą grą w stylu „hirołsów” od czasów kultowej trójki.

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni
Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni

Przed premierą

Yandere Simulator to jedna z najdziwniejszych i najbardziej niepokojących gier, jakie obecnie powstają. Symulator szkolnej morderczyni powstaje w USA, choć wygląda jak kolejne japońskie dziwactwo.