autor: Amadeusz Cyganek
Recenzja gry Symulator farmy 2014 - szukamy zboża w stogu siana
Wirtualna farma powraca – tym razem porządek w zagrodzie zaprowadza polskie studio PlayWay. Czy zbiory będą lepsze niż w poprzednim roku?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- dobrze odwzorowane procesy rolnicze;
- możliwość zatrudniania pracowników i wybór w kwestii obróbki roli;
- licencjonowane maszyny;
- duży teren do zagospodarowania.
- brak tempomatu w ciągnikach;
- słaba optymalizacja kodu gry;
- nagromadzenie filtrów graficznych;
- brak balansu ekonomii;
- szczątkowy model jazdy;
- rządzące grą schematy i monotonia.
Z jednym nie można się nie zgodzić – życie farmera do najprostszych nie należy. Ciągły strach o malejące ceny zbóż, problemy z bydłem czy złe warunki pogodowe spędzają sen z powiek rolnikom i nie pozwalają ze spokojem wyczekiwać pory żniw i adekwatnego do wykonanej pracy zarobku. Wydawałoby się, że w kwestii wirtualnych farm powinno być zupełnie inaczej, że twórcy będą się starać, by jak najbardziej uprzyjemnić nam pracę na roli i zachęcić do zainteresowania się tą tematyką. Tymczasem mamy do czynienia z sytuacją zgoła odmienną – im dłużej obcujemy z tą produkcją, tym bardziej mamy ochotę wyjść z motyką na prawdziwe pole i wykopać hektar ziemniaków. Ręcznie. Na słońcu.
W odróżnieniu od poprzednich części wydawanych przez niemieckie UIG Entertainment tym razem zaszczyt stworzenia Symulatora farmy 2014 przypadł polskiemu studiu PlayWay. Wprowadzenie nowej jakości do gatunku gier farmerskich miało być ponoć dla twórców priorytetem, ale gdzieś po drodze ten cel troszeczkę się rozmył – mniej więcej tak jak plony pszenicy po obfitych opadach deszczu. Nie oznacza to jednak, że jest to produkcja w absolutnie każdym aspekcie beznadziejna – co więcej, momentami można nawet czerpać przyjemność z rozgrywki. Szkoda tylko, że regularnie psuje ją spora ilość błędów i niedoróbek.
Pole, pole, łyse pole...
Pierwszy rzut oka na naszą wirtualną farmę i jej otoczenie skłania wyłącznie do jednej reakcji – „jej, jak tu dużo miejsca!”. W grze zawarto zdecydowanie największy teren do działania spośród wszystkich obecnych w dotychczasowych produkcjach z rolnictwem w roli głównej. Dość powiedzieć, że przejazd z jednego końca planszy na drugi zajmuje nawet kilkanaście minut – to tylko uwidacznia, z jak dużym areałem mamy do czynienia. Szkoda jednak, że podróże pomiędzy poszczególnymi punktami na planszy potrafią po krótkim czasie po prostu zanudzić – wycieczki do banku, sklepu z nasionami czy z maszynami to za kierownicą ciągnika prawdziwe eskapady, a podziwianie pustych ugorów gdzieniegdzie poprzecinanych drzewkami czy niepozornymi budowlami zdecydowanie nie należy do najprzyjemniejszych czynności. Mimo że świat gry jest ogromny, razi wszechobecna pustka – pola same się uprawiają, maszyny same się sprzedają, a samochody jeżdżą dwoma pasami, pakując się nam z lubością pod koła. Brakuje tylko policji rolniczej i siana na drogach.
Twórcom udało się za to wiernie odwzorować klasyczny model orki i zasiewu pola – wszystko odbywa się w odpowiednich dla danego procesu porach z wykorzystaniem przeznaczonych do tego celu narzędzi. Sam proces orania, siania i zbioru przebiega bez większych zastrzeżeń – posługiwanie się kolejnymi maszynami nie nastręcza zbyt wielkich problemów, a poruszanie się po polu za pomocą ciągnika generalnie nie należy do najtrudniejszych czynności. Ciężko niestety mówić o jakimkolwiek konkretnym modelu jazdy – ciągniki sterują się jak ich plastikowe odpowiedniki. Traktory mają niesamowicie duży promień skrętu przy pełnej prędkości, nie tracąc nawet przez moment równowagi, a pokonanie wielkich wzniesień czy nierówności to dla nich żaden problem. Jedyną przeszkodą nie do przebycia są głazy – na szczęście, bo inaczej naprawdę zacząłbym się zastanawiać, czy aby na pewno mamy do czynienia z maszyną jadącą na gumowych oponach. Zaletą za to jest fakt, że w grze znajdziemy licencjonowany sprzęt znanych zachodnich marek – m.in. firm Amazon, Rauch czy Lindner.