Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Borderlands 2: Sir Hammerlock's Big Game Hunt Recenzja gry

Recenzja gry 20 stycznia 2013, 11:00

Recenzja gry Borderlands 2: Sir Hammerlock's Big Game Hunt - to bagno nie wciąga

Trzecie rozszerzenie do Borderlands 2 nie miało łatwego zadania - poprzeczka ustawiona przez poprzednie dodatki była dość wysoko. Tragedii co prawda nie ma, ale do zachwytu też daleko.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • jak zwykle mocno rozbudowany dodatek, oferujący kilka godzin zabawy;
  • klimatyczne lokacje;
  • nowy środek lokomocji;
  • sporo premierowych przeciwników;
  • stosunkowo wysoki poziom trudności;
  • miła dla ucha, nastrojowa muzyka.
MINUSY:
  • słabiutka kampania bez polotu, najkrótsza spośród wszystkich dotychczasowych;
  • zmarnowany potencjał bohaterów niezależnych, niezbyt imponujący powrót Claptrapa;
  • nie tak efektowny w kwestii nowego sprzętu, jak poprzednicy.

Po kilku tygodniach oczekiwania, w Internecie zadebiutował trzeci z czterech planowanych add-onów do Borderlands 2. Przygotowaniem Sir Hammerlock’s Big Game Hunt zajęło się studio Triptych Games, czyli ten sam deweloper, który kilka miesięcy wcześniej opracował pierwsze rozszerzenie: Captain Scarlett and Her Pirate’s Booty. Jak na tle tego poprzedniego dzieła prezentuje się najnowsze DLC? Czy Amerykanom udało się godnie zastąpić firmę Gearbox Software w charakterze producenta dodatkowej zawartości do ubiegłorocznego hitu? Odpowiedź na te pytania nie jest taka oczywista, jak mogłoby się to wydawać.

Dodatek przenosi nas do krainy Aegrus, która umiejscowiona jest w południowej części Pandory. Obszar ten pokrywają mokradła i rozbudowane formacje skalne, przez co poszczególne tereny sprawiają dość ponure, przygnębiające wrażenie. Usiane bagnami terytoria mają specyficzną atmosferę, zwłaszcza, że wędrówkę umilają urozmaicone plemiennymi motywami utwory muzyczne, ale jestem pewny, że nie wszystkim takie klimaty przypadną do gustu. Mnie się akurat podobało, głównie dlatego, że na tle znanych już doskonale lokacji, te nowe prezentują się zaskakująco świeżo i co tu dużo mówić – oryginalnie.

Sir Hammerlock’s Big Game Hunt oferuje szeroki asortyment premierowych oponentów. Już na początku zmagań natkniemy się na budzące respekt Driftery, czyli ogromne stwory, przemierzające leniwie teren na czterech, piekielnie długich odnóżach. Wrogowie Ci mieli, co prawda, swoje pięć minut w dodatku The Secret Armory of General Knoxx do „jedynki”, ale w drugiej odsłonie cyklu były do tej pory nieobecne. Miejscową faunę uzupełniają fruwające i zarazem bardzo wytrzymałe zarodniki, które raz zaatakowane, potrafią napsuć sporo krwi oraz dwie odmiany zwierząt stadnych – Boroki i przypominające skorpiony Scayliony. Oprócz tego w rozszerzeniu sporo czasu poświęcimy na eksterminację piechurów, reprezentowanych tutaj przez różnego rodzaju dzikusów. Rdzenni mieszkańcy krainy Aegrus potrafią być sporym utrapieniem w walkach na krótkim dystansie, ale prawdziwym wyzwaniem okażą się dopiero szamani, określani tutaj (podobnie zresztą jak w Diablo III) mianem Witch Doctorów. To elitarne jednostki tubylców, które w zależności od reprezentowanej klasy, dysponują zupełnie innymi zdolnościami. Na przykład „wampiry” potrafią zmienić się w rój nietoperzy i zapewnić sobie chwilową odporność na ciosy, a podczas tradycyjnego ataku faszerują bohaterów niemożliwą do wymanewrowania czerwoną wiązką ze swojej różdżki. Wysysana w ten sposób energia życiowa regeneruje im zdrowie. Starcie z tymi przeciwnikami to prawdziwy koszmar.

Hammerlock w nowej kampanii wyraźnie zawodzi – autorzy nie mieli pomysłu, jak dobrze wykorzystać znanego już z pierwowzoru bohatera. - 2013-01-20
Hammerlock w nowej kampanii wyraźnie zawodzi – autorzy nie mieli pomysłu, jak dobrze wykorzystać znanego już z pierwowzoru bohatera.

Te oraz inne atrakcje sprawiają, że dodatek charakteryzuje się zaskakująco wysokim poziomem trudności. Co prawda rozszerzenie dedykowane jest doświadczonym bohaterom (trzydziesty poziom postaci jest wymagany na starcie), ale nawet dobrze rozwinięty i uzbrojony po zęby Vault Hunter nie jeden raz będzie zmuszony uznać wyższość wrogów. Ciężko traktować to jako wadę, nie zmienia to jednak faktu, że poprzednie DLC były mniej stresogenne.

Do mocnych stron dodatku nie można za to zaliczyć części fabularnej. Studio Triptych Games nie popisało się w tej kwestii już przy okazji swojego pierwszego rozszerzenia (Captain Scarlett and Her Pirate’s Booty), ale teraz możemy śmiało mówić o kompletnej porażce. Historyjka kręci się wokół planu sklonowania Przystojnego Jacka, a celem bohatera jest sprawienie, by ów plan spalił na panewce. Zadanie sprowadza się do zniszczenia kilku pojemników zawierających DNA nieżyjącego już szefa Hyperionu, a także unicestwienie inicjatora całego zamieszania, profesora Nakayamę. Autorzy postawili przed graczem wzniosły cel, ale zapomnieli przy tym nadać odpowiedniej głębi całej opowieści, w rezultacie w ogóle nie czuje się, że bierzemy udział w jakiejś większej przygodzie.

Walka z szamanami potrafi być męcząca, a z „wampirami” wręcz irytująca. - 2013-01-20
Walka z szamanami potrafi być męcząca, a z „wampirami” wręcz irytująca.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.