autor: Przemysław Zamęcki
Do trzech razy sztuka – recenzja gry WRC 3
Jeżeli powiedzenie „do trzech razy sztuka” jest prawdziwe, to WRC 3 jest doskonałym tego przykładem. Grą w każdym calu lepszą od poprzednich, niemal zasługującą na tytuł królowej rajdów, co udowadniamy w naszej recenzji.
- dobrze wykorzystana licencja WRC;
- poprawiona grafika – tytuł prezentuje się naprawdę atrakcyjnie;
- bardzo dobry, wysoce symulacyjny model jazdy i uszkodzeń;
- świetne odwzorowanie różnych nawierzchni;
- znacznie wyższy poziom trudności niż w poprzednich odsłonach.
- kiepskie brzmienie silników;
- brak rozwinięcia trybu menadżerskiego z „dwójki”;
- niepotrzebne naśladownictwo Dirta;
- tylko niezły force feedback.
Powiadają, że ponoć do trzech razy sztuka. Dwie poprzednie części WRC zaznaczyły swoją obecność na rynku samochodówek, ale nie zrobiły na nim specjalnej furory. Było o nich głośno chyba przede wszystkim z powodu wykorzystywania licencji World Rally Championship, natomiast jeśli chodzi o wykonanie techniczne, wszelkie braki okazały się aż nadto widoczne. Szczególnie słabo prezentowała się oprawa graficzna. W dobie wizualnych szaleństw konkurencji włoska seria wyglądała skromnie i mało atrakcyjnie. Fani prawdziwych rajdów, nietolerujący hamburgerowego rozpasania Codemasters, zatykali nosy, zagryzali zęby i szaleli po wertepach odcinków specjalnych w tytułach Milestone. Świadomy niedostatków deweloper trzecią część serii przygotował już na nowym silniku graficznym o nazwie Spikengine, co od pierwszych chwil obcowania z WRC 3 widać, słychać i czuć.
Co widzę?
Twórcy chcą i potrafią wykorzystać licencję WRC. Grę podzielono na trzy oddzielne bloki. W pierwszym mamy możliwość wzięcia udziału w pojedynczym rajdzie, imprezie lub serii imprez. To klasyczny single player, w którym wybieramy, czy chcemy bawić się w klasie WRC, czy w dwóch niższych klasach towarzyszących. W sumie otrzymujemy kilkanaście samochodów i ponad pięćdziesiąt autentycznych załóg.
Nowością w serii jest odmieniony tryb kariery, który został nazwany Road to Glory. Szkoda, że twórcy nie zdecydowali się raczej na rozwinięcie modułu z „dwójki”, zamiast tego koncentrując się na próbie dorównania serii Codemasters. Zupełnie zresztą niepotrzebnie, bo WRC 3 straciło w ten sposób to, za co mogliby cenić je fani motoryzacji – odmienność i naturalność. Okrojony tryb menadżerski nadal pozwala ulepszać posiadane auta, ale biorąc udział w zawodach, skupiamy się już nie tylko na wygranej i tradycyjnej punktacji. Milestone wymyśliło sobie bowiem, że zarówno za osiągnięty wynik, jak i za sam styl jazdy kierowca będzie miał przydzielane gwiazdki. Zebranie ich odpowiedniej ilości pozwala odblokowywać kolejne rajdy i wyzywać na pojedynki innych uczestników. System jako taki nie jest zły i chociaż daleko mu do klimatu prawdziwych zawodów, może znaleźć zwolenników. To, co mi się w nim nie podoba, to zdobywanie punktów za styl poprzez przewracanie pachołków, zrywanie taśm etc. Kierowca nagradzany jest m.in. za destrukcyjną jazdę. Podobny sposób premiowania cechował pierwszego Shifta, ale na szczęście w jego następcy autorzy poszli po rozum do głowy i wycofali się z pierwotnych założeń. Liczę, że w kolejnej odsłonie WRC ten element też ulegnie zmianie.