autor: Przemysław Zamęcki
Recenzja gry Niesamowity Spider-Man - alarm dla Manhattanu
Obejrzeliście film Niesamowity Spider-Man i chcecie wiedzieć, co było dalej? Kanadyjska firma Beenox ma dla Was przyszykowaną odpowiedź w postaci całkiem nowej gry o Człowieku Pająku.
- świetnie zrealizowane poruszanie się po Manhattanie;
- możliwość różnego podejścia do misji;
- przyzwoita, ale prosta fabuła;
- kilkaset „znajdźek”;
- pomimo wad mocno wciąga.
- schematyczne misje i wyzwania;
- słabe walki z większością bossów;
- beznadziejna sztuczna inteligencja;
- aliasing wyłupuje oczy.
Co nowego można napisać o Spider-Manie? Facet ma pięćdziesiątkę na karku, a wygląda jak nastolatek. Śmiga sobie po Manhattanie, klepiąc po twarzach superzłoczyńców, repertuar których wciąż i wciąż się powtarza, ratuje świat przed zagładą, czasem podejmuje współpracę z szemranymi typkami, by dać wycisk tym jeszcze mroczniejszym. Jak na przykład w najnowszej grze zatytułowanej po prostu The Amazing Spider-Man, która wprawdzie jest oczywistym odcinaniem kuponów od premiery filmu kinowego, ale przynajmniej oferuje nową fabułę, posiłkując się tymi samymi postaciami, które wiodą prym na dużym ekranie.
W grze spotykamy więc Gwen Stacy, która po ugryzieniu przez hybrydę człowieka ze zwierzęciem, zamknięta wraz z innymi naukowcami na okres kwarantanny w wieżowcu Oscorpu, oczekuje na serum pozwalające zatrzymać mutację. Jest także doktor Connor vel Lizard, uwolniony z więzienia przez Spider-Mana. Obaj panowie jednoczą siły, by pomóc zakażonym. Głównym antagonistą okazuje się zaś nowy szef Oscorpu, który wdrożył w życie szalony plan produkcji robotów zdolnych zwalczać hybrydy. W tym i naszego Pajączka.
Fabuła jest prosta i raczej nie porywa, ale obfituje w kilka interesujących zwrotów akcji. Szczególnie pod koniec gry, choć to raczej standard w tego typu dziełach. Ważne w każdym razie, że nie nudzi i – jak sądzę – powinna spodobać się wszystkim, którzy zaczytują bądź zaczytywali się w przygodach Petera Parkera.
Autorzy z kanadyjskiego studia Beenox poniekąd mądrze wydedukowali, że nie ma co wymyślać koła na nowo i zaserwowali nam to, co już znamy i lubimy. Czyli śmiganie po Manhattanie, misje główne i poboczne, rozgrywające się w laboratoriach Oscorpu i w kanałach ściekowych, plus duża dawka zadań miałkich i nijakich, liczonych w dziesiątkach, a mających miejsce na ulicach miasta. Oraz setki „znajdziek”. I pisząc słowo setki, ani trochę nie przesadzam – po mieście porozrzucanych jest sześćset stron z komiksów, których zebranie odblokowuje kilka pojedynczych numerów Spider-Mana, do poczytania oczywiście. Są to zeszyty, w których po raz pierwszy pojawili się poszczególni złoczyńcy. Poza komiksami w trakcie misji zbieramy także różne dane w postaci nagrań audio oraz punkty technologiczne, za które można wykupić nowe zdolności Pająka.