autor: Michał Długosz
Recenzja gry Spec Ops: The Line - strzelaniny z ambicjami
Gra Spec Ops: The Line zapowiadano jako przełom w gatunku strzelanin, ale po raz kolejny słowa twórców rozminęły się z rzeczywistością. Jak bardzo? Tego dowiecie się z recenzji.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- solidna i dojrzała historia;
- ciekawe postacie;
- zniszczony Dubaj oraz atrakcyjne lokacje;
- różnorodność dostępnego arsenału.
- tragiczna sztuczna inteligencja przeciwników;
- ubogi system wydawania rozkazów;
- średnia grafika;
- krótka kampania dla pojedynczego gracza;
- masa pomniejszych błędów i niedoróbek.
Spec Ops: The Line w zapowiedziach prezentowało się jako gra na swój sposób wyjątkowa. Taktyczny shooter TPP, w którym główny nacisk położono na fabułę, miał pokazywać, jak bardzo mogą zmienić się ludzie doświadczający okrucieństw wojny. Do tego należy dorzucić umiejscowienie całej akcji w zniszczonym przez burze piaskowe Dubaju oraz zaimplementowanie w grze systemu wyborów moralnych. Nie ma wątpliwości, że pracownikom studia Yager Developments udało się wzbudzić wśród graczy zainteresowanie najnowszym Spec Ops. Niestety – to, co na papierze jawiło się jako pierwszorzędny produkt adresowany do dorosłego odbiorcy, w praktyce nie wypada już tak dobrze.
Historia przedstawiona w Spec Ops: The Line pozwala wcielić się w dowódcę trzyosobowego oddziału Delta Force, Martina Walkera. Zespół ten zostaje wysłany do dotkniętego przez kataklizm naturalny Dubaju w celu odnalezienia Johna Konrada i jego jednostki, którzy zaginęli podczas akcji ewakuacyjnej mieszkańców miasta. Z pozoru proste zadanie zamienia się w prawdziwy koszmar, odciskający piętno na głównym bohaterze i jego towarzyszach. Pod względem fabularnym gra bardzo przypomina Jądro ciemności, a sami twórcy również nie kryją się, że dzieło to było dla nich inspiracją, jednak The Line nie dorównuje poziomem swojemu literackiemu pierwowzorowi.
Dubaj to miasto znajdujące się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, które uważane jest za jedną z najbogatszych metropolii na naszym globie. Jego cechą charakterystyczną są nowoczesne i niesamowite budowle, jak np. najwyższy wybudowany na świecie wieżowiec Burdż Chalifa, mierzący aż 829 metrów wysokości.
Przede wszystkim w produkcji tej kuleje szumnie zapowiadany system wyborów moralnych. Pomijając już fakt, że nie ma ich za wiele, to i za bardzo nie trzeba się martwić ich skutkami. Przykładowo w jednym z takich momentów musimy wybrać pomiędzy ocaleniem życia agenta, którego odnalezienie było celem misji, albo uratowaniem bezbronnych cywilów. Teoretycznie, poświęciwszy tego pierwszego, w dalszej części gry powinniśmy mieć o wiele ciężej, ale tak naprawdę trudno to w ogóle odczuć. Podobnie sprawa ma się z naszymi towarzyszami broni – niezależnie od decyzji podjętej w przytoczonym przykładzie tylko jeden z nich będzie zadowolony. Naturalnie powoduje to wewnętrzny konflikt pomiędzy członkami zespołu, ale nie pociąga on za sobą jakichkolwiek konsekwencji, co w znacznym stopniu mogłoby podnieść jakość rozgrywki. Niestety, twórcy potraktowali ten aspekt po macoszemu i widać, że sami do końca nie wiedzieli, jak to powinno działać.
Pod względem rozgrywki tytuł ten niczym nie różni się od typowej trzecioosobowej gry akcji. Mamy tu kamerę umieszczoną nad prawym ramieniem głównego bohatera, a każda strzelanina przebiega według wypracowanego w Gears of War schematu, czyli chowania się za zasłoną i ostrzeliwania zza niej przeciwników. Oczywiście, żeby zabawa nie stała się zbyt monotonna, możemy korzystać z rozmieszczonej w kilku lokacjach broni stacjonarnej, która sieje śmierć i zniszczenie w zastraszającymi tempie. Zdarza się również wcielić w operatora miniguna umieszczonego na pokładzie helikoptera czy strzelać z granatnika podczas jazdy na cysternie. Ciekawym rozwiązaniem w Spec Ops: The Line jest wykorzystanie wszechobecnego piachu. W odpowiednich miejscach możemy powodować lawiny, które w mig rozprawiają się za nas z kilkoma wrogami.