Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Fable Heroes Recenzja gry

Recenzja gry 7 maja 2012, 11:16

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Fable Heroes - Albion bez króla Piotrusia

Peter Molyneux porzucił zespół Lionhead oraz markę Fable. Ponowna wycieczka do Albionu na razie będzie możliwa jedynie za pośrednictwem mniejszych tytułów nawiązujących do serii. Oto jeden z nich.

Recenzja powstała na bazie wersji X360.

PLUSY:
  • kooperacja w sieci i lokalnie dla czterech osób;
  • nieustająca rywalizacja – także w minigierkach;
  • widoczna inspiracja „dużą” serią;
  • muzyka.
MINUSY:
  • oprawa artystyczna może odstręczać;
  • gra planszowa w wykupywanie ulepszeń;
  • tylko dla zatwardziałych fanów serii.

Mój stosunek do pracy, jaką włożył Peter Molyneux w serię Fable, jest bardzo pozytywny. Szczególnie do części drugiej, którą uważam za najlepszą. Fable III było już zdecydowanym przerostem zapowiedzi nad efektem ostatecznym, co wraz z brakiem perspektyw na sensowny rozwój marki zapewne w jakiś sposób mogło wpłynąć na decyzję projektanta o porzuceniu Albionu oraz studia Lionhead. Molyneux szuka więc nowych wyzwań, a my tymczasem otrzymujemy jeden z ostatnich efektów pracy jego ekipy, ponieważ on sam w projekt Fable Heroes nie był już zaangażowany.

Fable Heroes to zręcznościowa gra z gatunku kooperacyjnych chodzonych bijatyk, w której udział mogą wziąć jednocześnie nawet cztery osoby. Zarówno poprzez Xbox LIVE, jak i lokalnie, co – niestety – nie zawsze jest oczywiste. W tym przypadku to bez wątpienia największa zaleta tego tytułu, choć nie jedyna. Sposobem rozgrywki produkcja ta do złudzenia przypomina na przykład Castle Crasherspełny trójwymiar w przypadku FH okazuje się zabiegiem czysto kosmetycznym. W rezultacie i tak poruszamy się z góry przewidzianym przez autorów korytarzem. Żeby zabawa nie wydawała się zbyt monotonna, automatycznie sterowana kamera często zmienia położenie. Ten element został przygotowany znakomicie – nigdy nie zdarzyło mi się, bym odczuł z tego powodu jakiś dyskomfort.

Do wyboru jest kilka postaci, z których każda posługuje się odmienną bronią. Można zdecydować się na laleczkę z mieczem, wielkim młotem, strzelca albo maga. W miarę postępów istnieje także możliwość odblokowania dodatkowych herosów. Wszystkie ludziki bez problemu da się skojarzyć z konkretnymi bohaterami z „dużej” serii, co jest tylko jednym z całego szeregu powiązań. Spotkałem się z kilkoma opiniami, że ich design jest odpychający, z czym po części się zgadzam. Rzeczywiście jawią się brzydko, wręcz topornie. Pomiędzy prezencją ich a laleczek znanych z serii LittleBigPlanet jest przepaść – mam nadzieję, że Lionhead nawet przez chwilę nie myślało o konkurowaniu pod tym względem z dziełem Media Molecule. Niemniej wygląd bohaterów całkiem nieźle wpisuje się w projekt przedstawionego świata, wobec czego po kilkudziesięciu minutach przestaje się zwracać na ową toporność uwagę. Tym bardziej że akcja jest dość wartka i na tyle chaotyczna, że czasem nawet nie wiadomo, gdzie dokładnie nasza postać się znajduje.

Podoba mi się, że autorzy za sprawą kilku patentów wymuszają na graczach nie tylko wspólną walkę z napotykanymi potworami zamieszkującymi Albion, ale także ciągłą interakcję pomiędzy sobą. Poza likwidacją przeciwników trzeba zbierać sypiące się girlandami złote monety – etap wygrywa ta osoba, która zgromadzi ich najwięcej. Przy okazji nie wolno dać się zabić potworom. To niby oczywiste, ale nie do końca, ponieważ ginąc, nie przerywamy rozgrywki. Autorzy pozwalają takiemu delikwentowi bawić się dalej – tyle tylko, że w formie fantomu, który nie ma już szans zdobywać monet. Oprócz tego co chwilę natykamy się na różnego rodzaju skrzynie z bonusami, do których trwa ciągły wyścig. W środku mogą być bowiem mnożniki punktów, dodatkowe zdrowie w formie serduszek, czary powodujące zmniejszenie lub zwiększenie postaci, spowolnienie czasu czy chwilowe przeistoczenie się w hobbesa. Jeszcze większa integracja z oryginalnym Fable następuje w przypadku znalezienia skrzyń z umieszczonymi nad nimi uśmiechniętymi lub złośliwymi twarzami. W zależności od tego, której z nich dopadniemy, losowany jest efekt, jaki przenosi się na współtowarzyszy zabawy. Może się nad nimi unosić chmura, z której strzelają pioruny, pozbawiając ich życia, lub na przykład wyskakują monety, powiększając ich stan posiadania.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium
Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium

Recenzja gry

Broken Roads miało zjednoczyć pod swoim sztandarem wielbicieli Disco Elysium, Tormenta i pierwszych Falloutów. Założenie było karkołomne, ale nigdy bym nie pomyślał, że ciągnięcie trzech erpegowych srok za ogon może pójść aż tak kiepsko.

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.

Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem
Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem

Recenzja gry

Czujecie ten podmuch gorąca? To smocze płomienie, w jakich wykuto Dragon’s Dogma 2 – grę, która nie boi się robić rzeczy po swojemu i gdzie najciekawsze przygody czekają na tych, którzy chodzą własnymi drogami. [Tekst recenzji został zaktualizowany.]