autor: Adam Kaczmarek
Old World Blues - recenzja trzeciego dodatku do gry Fallout: New Vegas
Old World Blues to trzeci dodatek DLC do Fallouta: New Vegas. Tym razem Kurier wkracza na teren opustoszałego ośrodka badawczego, który kryje wiele nieprzyjemnych tajemnic.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Fallout: New Vegas to bezsprzecznie jeden z najlepszych tytułów 2010 roku i gdyby to ode mnie zależało, przyznałbym mu stos nagród za godną kontynuację postapokaliptycznej filozofii dwóch pierwszych, kultowych już części oraz za wyraźny progres w stosunku do kontrowersyjnej „trójki”. Studio Obsidian podołało zadaniu i wydało niezwykle klimatyczną grę pełną świetnych pomysłów fabularnych. Można śmiało stwierdzić, że neony w mieście hazardu nigdy nie świeciły mocniej. New Vegas natrafiło, niestety, na przeszkodę, której nie było w stanie obejść, mowa o drugim Mass Effekcie – bohaterze branżowych ekscytacji. Moim zdaniem pustkowia Mojave kryły w sobie więcej świeżości i artyzmu niż przygody Sheparda, ale... co kto lubi. Fani zwiedzania radioaktywnych terenów mogą jednak chodzić z podniesioną głową. Najnowszy dodatek DLC o nazwie Old World Blues to kolejny powód, aby wrócić do Vegas na co najmniej kilka godzin.
Old World Blues aktywuje się niemal tak samo jak inne dodatki do New Vegas lub Fallouta 3. Po instalacji i włączeniu gry otrzymujemy informację o nowym sygnale radiowym w Pip Boyu. Przerzuciwszy się na odpowiednie pasmo, dostajemy wskazówki o czynnościach wymaganych do odpalenia dodatku. W tym przypadku należy skierować się do kina samochodowego Mojave, poczekać do północy, obejrzeć prezentację i włączyć zdezelowanego satelitę, który pojawił się nieopodal tego miejsca. Po krótkiej introdukcji rozpoczynamy zabawę w nowym środowisku. Gwoli uzupełnienia muszę wspomnieć, że rozszerzenie najlepiej eksploatować śmiałkiem z przynajmniej 15 poziomem doświadczenia.
Dodatek przenosi bohatera do miejsca o nazwie Big Mountain (żartobliwie określanego Big Empty). Jak się okazuje, jest to zrujnowany i niemalże wymarły ośrodek badawczy, w którym przeprowadzono wiele dziwnych eksperymentów. Pewnego smaczku dodaje fakt, że kompleks znajduje się w kraterze, a więc o błyskawicznej ewakuacji można w zasadzie zapomnieć. W Big Mountain dzieje się generalnie źle, o czym starają się poinformować nas na samym początku sterowani przez ludzkie mózgi zmechanizowani naukowcy. Jeden z nich – zarozumiały i arogancki doktor Klein – zleca Kurierowi serię zadań, mających na celu odzyskanie utraconych technologii, porozrzucanych w różnych częściach mapy. Wszystko to naturalnie dla dobra ogółu, gdyż od grupy uczonych odszedł szalony Mobius, który zbudował tajną bazę i stworzył armię Roboskorpionów. Warto dodać, że w międzyczasie protagonista przeszedł trepanację czaszki – oryginalny mózg bohatera przetrzymywany jest właśnie w Zakazanej Strefie rządzonej przez Mobiusa. Wszczepiony zastępczy organ (oraz kilka innych) gwarantuje tymczasowy dostęp do nowych perków, ale przede wszystkim otwiera drzwi do questów opartych na poszukiwaniach, a na tym właśnie polega przygoda zaserwowana w Old World Blues.