Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 26 lipca 2011, 11:37

autor: Przemysław Zamęcki

Warhammer 40,000: Kill Team - recenzja gry

Hordy zielonoskórych orków i roje tyranidów zagrażają bezpieczeństwu światów wiernych Imperatorowi. Jedyną siłą mogącą dać odpór przeciwnikom są Kosmiczni Marines.

Recenzja powstała na bazie wersji X360. Dotyczy również wersji PS3

Nadeszły tłuste lata dla fanów mrocznego uniwersum Warhammera 40,000. W końcu od kilku lat licencję na produkcję gier spod tego znaku dzierży firma, która nie zasypia gruszek w popiele. Po serii RTS-ów i gier taktycznych THQ jako wydawca postanowiło jednak spróbować sił w bardziej atrakcyjnym pod względem biznesowym gatunku gier akcji i tak narodził się pomysł na Warhammera 40,000: Space Marine. Zanim jednak nastąpi premiera tego tytułu, osoby już teraz chcące poczuć klimat nadchodzącej przygody mogą spróbować swoich sił w Kill Team, czyli wstępie do wydarzeń, mających miejsce w przyszłej dużej produkcji.

Warhammer 40,000: Kill Team jest szybką grą akcji, w którą bawimy się właściwie niemal wyłącznie za pomocą gałek analogowych pada. Lewą sterujemy postacią, podczas gdy prawa służy do strzelania i wybierania kierunku prowadzonego ognia. Poza tym odziany w pancerz marine dysponuje atakiem specjalnym oraz potrafi pokonywać biegiem krótkie dystanse i rzucać granatami. Nie trzeba zapamiętywać różnych kombinacji ciosów. Bierzemy pad do ręki i już po dziesięciu sekundach wszystko mamy rozpracowane i opanowane. Pod względem mechaniki Kill Team jest niemal identyczny z wydanymi wcześniej seriami Alien Breed, Shadowgrounds czy ubiegłorocznym Dead Nation na PlayStation 3. Tym, co go wyróżnia, jest widowiskowość.

Imperator wie! Imperator patrzy!

W grze nie mamy kontroli nad kamerą, jest ona umieszczona w wybranej przez autorów pozycji, co niestety czasem może sprawiać kłopot z powodu ograniczonego pola widzenia. Bywa też tak, że po dotarciu do jakiegoś miejsca obraz staje się zupełnie nieruchomy, pokazując fragment pola akcji, bez możliwości wyjścia poza jego obręb. Są to sporadyczne przypadki, niemniej zdarzają się. Takie rozwiązanie służy właśnie podniesieniu poziomu widowiskowości, bowiem kamera nie prezentuje tego, co się dzieje, wyłącznie z lotu ptaka, ale ustawia się pod różnymi kątami, w związku z czym trafiają się momenty, które nadają Kill Teamowi posmak prawie rasowego TPP. Czasem akcję obserwujemy niemal zupełnie z boku, jakbyśmy grali w dwuwymiarową platformówkę. Widowiskowość polega także na zróżnicowaniu rozgrywki. Odbywa się to oczywiście w ramach gatunku, więc nie ma co oczekiwać jakichś wielkich niespodzianek, niemniej w grze zawarto kilka interesujących rozwiązań, jak na przykład jazda na platformie i obrona przewożonego ładunku czy wieloetapowa walka z bossem.

Jako że Kill Team jest właściwie reklamówką i jego zadaniem jest bardziej promocja Warhammera 40,000: Space Marine niż status samodzielnego hitu cyfrowej dystrybucji, gra nie jest długa. Pierwsze przejście nie powinno zająć więcej niż trzy godziny trudnej i satysfakcjonującej zabawy. To niewiele, ale sytuację ratuje fakt, że autorzy oddali nam do wyboru cztery różne klasy postaci, co znacznie wydłuża przyjemność czerpaną z zabijania setek orków i tyranidów.

W zależności od tego, czy zdecydujemy się na marine’a z ciężkim bolterem, wyposażonego na starcie w miecz i zwykły pistolet bolterowy bibliotekarza, marine’a z plecakiem odrzutowym czy techmarine’a, rozgrywka będzie się nieco odmienna. Jedni żołnierze lepiej posługują się bronią dystansową, inni lepiej radzą sobie w walce bezpośredniej, a poza tym, każda z klas dysponuje właściwym jej niszczycielskim atakiem specjalnym, ładowanym poprzez zwykłe rozwałkowywanie wrogów po ścianach. Dodatkowo zawsze przed misją (a także w trakcie niej, po odnalezieniu nadajnika) do wykorzystania są dwa perki w rodzaju zwiększenia poziomu zdrowia czy mocy ataku dystansowego.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.