autor: Michał Wasiak
Recenzja gry Sudden Strike 4 – powrót na front w starym stylu
Chwytaj karabin i do szeregu! Powrócił generał RTS-ów! Całe koszary tylko o tym gadają! I co najważniejsze, seria Sudden Strike w niezłym stylu wraca do gry.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- rozbudowana kampania dla jednego gracza;
- zróżnicowane i ciekawe misje;
- duży wybór jednostek z okresu II wojny światowej;
- dynamiczna i wciągająca rozgrywka;
- klimatyczna, dopieszczona oprawa graficzna.
- mocno oskryptowane misje;
- meczące sterowanie;
- ubogi interfejs dowodzenia;
- nierealistyczne zasięgi ognia i pole widzenia;
- nierówne AI.
Wśród fanów gier strategicznych panuje zgoda co do kondycji RTS-ów. Ocenę sytuacji można zawrzeć w krótkim stwierdzeniu „dobrze to już było”. W istocie owa gałąź wirtualnej rozrywki prężnie rozwijała się na przełomie wieków (Warcraft, Age of Empires czy Twierdza to tylko kilka przykładów), by w obecnej dekadzie stać się jednym z wymierających reliktów dawnej epoki. Wprawdzie posucha wydawnicza, jaka dotknęła RTS-y, zelżała nieco ostatnimi czasy, wciąż jednak każda nowa i solidna produkcja z tego gatunku wydaje się nie do przecenienia, szczególnie gdy kontynuuje tradycje znanej i szanowanej marki. A taką bez wątpienia jest Sudden Strike.
Pierwsza część tej serii z 2000 roku zaprezentowała ciekawą formułę, o wiele bardziej taktyczną niż w przypadku większości współczesnych jej RTS-ów. W Sudden Strike’u nie rozbudowywaliśmy baz i nie posyłaliśmy robotników do pozyskiwania surowców. Naszym jedynym zadaniem było dowodzenie wojskami w różnych misjach, odzwierciedlających działania na różnych frontach II wojny światowej. Do dyspozycji mieliśmy ograniczoną liczbę oddziałów, której nie dało się zwiększyć, rekrutując jednostki w barakach. Każdy żołnierz, czołg czy haubica były więc na wagę złota, a jedyna droga do zwycięstwa wiodła przez dokładne planowanie ataku i obrony, taktyczne manewry i umiejętne posługiwanie się dostępnymi rodzajami wojsk. Takie podejście do tematu zapewniło serii wielu fanów, znużonych nieco posyłaniem na wroga kolejnych fal tworzonego naprędce mięsa armatniego, jak to miało miejsce w wielu klasycznych RTS-ach.
Podobna koncepcja rozgrywki stanęła u podstaw najnowszej odsłony serii, ukazującej się aż dziesięć lat po niezbyt udanej części trzeciej. W wiernym poprzednim grom, zarówno w kwestii klimatu, jak i mechaniki zabawy, Sudden Strike’u 4 znowu przenosimy na pola bitew II wojny światowej.
Z pamiętnika żołnierza
W rozbudowanej kampanii dla jednego gracza możemy stanąć po jednej z trzech głównych stron konfliktu – Niemiec, aliantów i Związku Radzieckiego. Każdy rozdział liczy siedem misji, opowiadających historię najważniejszych operacji wojennych w Europie, takich jak niemiecka inwazja na Francję, bitwa na Łuku Kurskim czy bitwa o Berlin. Oprócz tego istnieje również tryb potyczki oraz rozgrywki sieciowe.
Twórcy postarali się, by każda misja kampanii była opatrzona odpowiednim komentarzem historycznym – wprowadzającym w postaci noty encyklopedycznej oraz domykającym w formie notatki z pamiętnika dowódcy. Dzięki temu możemy odświeżyć sobie wiedzę o II wojnie światowej i wczuć się w kontekst naszych działań. Na pochwałę zasługuje również spore urozmaicenie geograficzne owych operacji – od skutych lodem wód jeziora Ładoga, przez zlany deszczem Leningrad, po słoneczną, zieloną Francję.
W kampanii do bardziej skutecznych działań, oszczędzania jednostek i sprawniejszego osiągania celów misji motywuje system gwiazdek, funkcjonujący podobnie jak w Angry Birds – możemy uzyskać od jednej do trzech odznak, które później wymieniamy na usprawnienia w ramach trzech „taktyk” wybieranych przed każdą misją. Dają one określone bonusy odpowiednio dla piechoty, wojsk pancernych i wojsk wsparcia. W dobie ogromnych sandboksów każda gra oferująca konkretny i z góry rozplanowany tryb dla jednego gracza zasługuje według mnie na duży plus. A Sudden Strike 4 należy do takich właśnie produkcji!
Do boju!
Jak prezentuje się sama rozgrywka? Część czwarta, jak już wspominałem, kontynuuje rozwiązania z „jedynki”, pozostając tym samym grą dość kameralną. Nie ma tu mowy o rozmachu i skali znanej z cyklu Total War. Zazwyczaj pod naszą komendą znajduje się kilkadziesiąt jednostek, a misje prezentują jedynie fragmenty słynnych większych operacji. Stajemy się więc jednym z wielu dowódców, odpowiedzialnych za określony odcinek frontu lub działania dywersyjne. Nie jest to jednak żaden zarzut wobec tytułu – mniejsza skala naszych poczynań stanowi bowiem część specyfiki całej serii i stawia nas w obliczu innych niż w przypadku dowodzenia całymi armiami, lecz nie mniej interesujących, wyzwań taktycznych. Te zaś bardzo różnią się w zależności od misji. W trakcie kampanii przychodzi nam więc szturmować linie wroga, bronić kluczowych punktów na mapie, wysadzać mosty na tyłach nieprzyjaciela, chronić konwoje, uczestniczyć w walkach miejskich itd.
Bardzo istotne dla powodzenia misji jest właściwe korzystanie z rozmaitych rodzajów wojsk. Sudden Strike 4 oddaje bowiem pod naszą komendę całe mnóstwo wiernie odwzorowanych jednostek z frontów II wojny światowej – wojsk pancernych, artylerii, piechoty, lotnictwa, pojazdów wsparcia etc. Każda z nich ma swoje zastosowanie na polu bitwy, a przypadkowe posyłanie w bój wszystkiego, co mamy pod ręką, kończy się klęską. Ten właśnie aspekt rozgrywki, wraz z odpowiednią orientacją w terenie i stosowaniem manewrów otaczających i zakleszczających, stanowi o głębi taktycznej tytułu.
Miłośnicy realizmu historycznego nie przepuszczą grze jednak sporego mankamentu, wpływającego na jej wojenną wiarygodność. Otóż w odróżnieniu od poprzednich odsłon serii walki toczą się teraz na znacznie mniejsze odległości, zaś pole widzenia jednostek jest wręcz absurdalnie ograniczone. Zapewne taka decyzja była podyktowana chęcią zmniejszenia map, które w „czwórce” są pieczołowicie wymuskanymi makietami – utrzymanie poziomu ich szczegółowości przy wielokrotnie większych obszarach byłoby trudne. Niemniej widok potężnego tygrysa z działem 88 mm strzelającego na odległość 200 m zamiast 2 km budzi pewien niesmak.