Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Quantum Break Recenzja gry

Recenzja gry 1 kwietnia 2016, 08:51

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Quantum Break - dlaczego nie po polsku, Microsofcie?

Quantum Break przywraca wiarę w sens opowiadania skomplikowanych historii w grach wideo. Dla znających język angielski jest to zakup obowiązkowy.

Recenzja powstała na bazie wersji XONE.

PLUSY:
  1. dobrze poprowadzona fabuła;
  2. wirtualni aktorzy;
  3. możliwość decydowania o rozwoju wydarzeń;
  4. ciekawa mechanika starć;
  5. niezłe momenty w serialu.
MINUSY:
  1. problemy z przenikaniem obiektów;
  2. serial skupiający się jedynie na postaciach drugoplanowych (z nielicznymi wyjątkami) ze słabymi kreacjami aktorskimi i mało przekonującymi zwrotami akcji;
  3. skandaliczny brak lokalizacji przy tak skomplikowanej fabularnie intrydze i rozbudowanym tle wydarzeń podanym w niełatwej miejscami angielszczyźnie.

Podróże w czasie to trudny temat dla scenarzystów, przede wszystkim tych z branży filmowej. To oni najczęściej zaliczają wpadki – zrealizowane na satysfakcjonującym poziomie filmy i seriale wykorzystujące ten motyw można policzyć na palcach obu rąk. Każdy zna świetną serię Powrót do przyszłości Zemeckisa, genialne 12 małp Terry’ego Gilliama czy zabawną pierwszą część Gości, gości. Wielu pewnie męczyło się przy takich pozycjach jak Strażnik czasu, Wehikuł czasu i masie innych „arcydzieł” światowej kinematografii. Nie mówiąc już o najgłupszych rozwiązaniach fabularnych, w rodzaju Supermana wprawiającego Ziemię w ruch wirowy w przeciwnym kierunku, aby cofnąć czas i ocalić Lois Lane. Jeżeli naginamy zasady rządzące wszechświatem, to niechże opiera się to na jakiejś logice i szacunku dla widza. Łatwiej mają scenarzyści gier, ponieważ w tej branży poprzeczkę niewiary można zawiesić bardzo, bardzo nisko. Gra potrafi obronić się mechaniką rozgrywki, zastosowaną technologią i wieloma innymi czynnikami. Logiczne działania nie odgrywają tu istotnej roli i w podróż w czasie może się udać, nawet wykorzystując toi toia – jak w absolutnie genialnym i błyskotliwie napisanym Day of the Tentacle, które miałem zaszczyt ostatnio recenzować. No dobra, Doktor Who oraz Bill i Ted podróżują budką telefoniczną, ale spuśćmy na to zasłonę milczenia. Cały ten przydługi wstęp ma za zadanie przekonać Was, że zabawa z czasem to temat niewdzięczny i łatwo się na nim przejechać. Nie każdy ma talent na miarę twórców Dnia świstaka. Za bary z tego typu materią wzięło się też fińskie Remedy – specjaliści od serwowania interaktywnej fikcji dla jednego gracza. Quantum Break, wbrew panującym trendom, to skomplikowana historia z niezłą mechaniką rozgrywki i bez jakiejkolwiek formy zmagań wieloosobowych. Czyli coś, co tygryski lubią najbardziej.

Choć Quantum Break fabułą stoi, pisanie o niej zbyt wiele w recenzji nie ma sensu. Zdradzałoby za dużo, odsłaniało fakty, które najlepiej poznawać samemu. Wystarczy wspomnieć, że mamy do czynienia z podróżami w czasie i są one najistotniejszym elementem tej opowieści, wpływającym nie tylko na jej kształt, ale także na rdzeń rozgrywki, w tym również mechanikę starć z przeciwnikami. Jeżeli pominęliście pierwszy akapit recenzji, pora to teraz nadrobić i postawić dzieło Remedy obok tych bardziej udanych przykładów, które wymieniłem. Historia przedstawiona w grze jest nie tylko dobrze podana i wciągająca. Jest też logiczna, zawiera kilka zwrotów akcji i została znakomicie „zagrana” przez wirtualne odpowiedniki prawdziwych aktorów, a co najważniejsze, nie nuży. Choć jednocześnie dojście do tego ostatniego stwierdzenia zabrało mi trochę, nomen omen, czasu. Po prostu wraz z kolejnymi godzinami zabawy wciągałem się w nią coraz bardziej, jednak nie było to zasługą nagłego przyśpieszenia akcji. Ta toczy się przez cały czas w zmienny sposób, oferując typowo „komnatową” rozgrywkę. W jednej lokacji czeka nas ostra wymiana ognia, a przez następne kilkanaście minut w spokoju eksplorujemy inne miejsce. Sinusoida emocji przerywana jest więc od czasu do czasu prostą logiczną zagadką bazującą na zabawie mocami głównego bohatera. W pewnym momencie bez reszty zaczyna wciągać sama opowieść – liczne scenki na silniku gry, które ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Namiastka tego, czego zabrakło w ostatniej, piątej odsłonie Metal Gear Solid.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Recenzja gry Quantum Break na PC - konwersja do gruntownej poprawki
Recenzja gry Quantum Break na PC - konwersja do gruntownej poprawki

Recenzja gry

Kiedy zapowiadany exclusive konsolowy zamienia się w multiplatformowy produkt, którego zadaniem jest zmuszenie gracza do skorzystania z jedynego słusznego systemu operacyjnego, wiedz, że coś się dzieje.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.