Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Dragon Age: Inkwizycja - Szczęki Hakkona Recenzja gry

Recenzja gry 4 kwietnia 2015, 13:14

autor: Michał Chwistek

Recenzja dodatku Szczęki Hakkona do gry Dragon Age: Inkwizycja - DLC poniżej oczekiwań

Twórcy Szczęk Hakkona kierowali się prostą zasadą: dajmy graczom więcej tego samego, a powinni być zadowoleni. Niestety, gdzieś w procesie produkcji zapomniano o dwóch dość istotnych zaletach Dragon Age: Inkwizycji – scenariuszu oraz ciekawych postaciach.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • duża i atrakcyjna lokacja;
  • sporo nowych przedmiotów;
  • wielkość rozszerzenia.
MINUSY:
  • bardzo słaby scenariusz;
  • brak interesujących postaci;
  • mało oryginalna walka ze smokiem.

Studio BioWare znane jest z tworzenia świetnych gier. Niestety, dodatki do nich nie zawsze prezentują równie wysoki poziom i rzadko warte są swojej niemałej ceny. Na pierwsze duże DLC do Dragon Age: Inkwizycji musieliśmy czekać cztery miesiące, jednak mimo tego długiego okresu prac Szczęki Hakkona trudno nazwać bardzo udanym rozszerzeniem. Początkowo wydaje się, że oferuje ono po prostu więcej tego samego, ale po dłuższym kontakcie przekonujemy się, że zabrakło w nim kilku istotnych elementów, które czyniły Inkwizycję tak znakomitą produkcją.

Reptilianie rządzą z ukrycia również w Thedas.

Największą nowość w dodatku stanowi zupełnie świeża lokacja zwana Kotliną Mroźnego Grzbietu. Znajduje się ona w południowej części Fereldenu i wbrew swojej nazwie niewiele ma wspólnego z lodem czy śniegiem. Jest to raczej fantastyczna wersja tropikalnej dżungli, przypominająca znaną z podstawowej gry Dzicz Arabor. Znajdziemy tu olbrzymie powyginane drzewa, fruwające między konarami papugi czy opuszczone tevinterskie ruiny. Eksploracja tej krainy to jedna z największych zalet dodatku. Podczas podróży mamy okazję podziwiać piękne widoki i odkryć kilka tajemniczych miejsc, które niemal wszystkie powiązane są z jakimiś zadaniami. Kotlina oferuje też wymagające zamknięcia szczeliny, możliwość rozbicia obozu czy astraria, po rozwiązaniu których odkrywamy starożytne skarby. Wprawdzie kraina ta nie jest równie duża jak największe lokacje z podstawowej wersji gry, niemniej zaliczenie jej w 100% wymaga dobrych 6–7 godzin zabawy. Całkiem niezły wynik jak na typowe rozszerzenie DLC.

Tewiterczycy zaśmiecili swoimi ruinami wszystkie zakątki Thedas.

O ile jednak z samej eksploracji można czerpać sporo przyjemności, tak śledzenie głównego wątku fabularnego Szczęk Hakkona nie sprawia już takiej frajdy. Historyjka skupia się na poszukiwaniu ciała ostatniego inkwizytora, który zaginął w Kotlinie Mroźnego Grzbietu około 800 lat temu. Nasz bohater dołącza do naukowej ekspedycji orlezjańskiego uniwersytetu, mającej za zadanie wyjaśnienie tego dziwnego zaginięcia. Podczas poszukiwań zwiedzamy starożytne ruiny, poznajemy egzotyczne plemiona Avarów i dowiadujemy się kilku nowych rzeczy na temat historii Fereldenu. Niestety, w grze zabrakło miejsca na to, co od zawsze było najmocniejszą stroną dzieł studia BioWare, chodzi oczywiście o ciekawe postacie. O niskiej jakości scenariusza najlepiej świadczy fakt, że nasz główny antagonista nie zamienia z nami nawet dwóch zdań, krzycząc tylko parę słów przed ostatnim atakiem. O jakichkolwiek wyborach w ogóle nie ma mowy. Dłuższą rozmowę odbywamy praktycznie tylko z trzema osobami: badaczem stojącym na czele ekspedycji, przywódczynią pokojowo nastawionego do nas plemienia Avarów oraz znaną z podstawowej wersji gry szefową zwiadu Inkwizycji. Ten pierwszy okazuje się chodzącą encyklopedią, a ta druga przewodnikiem turystycznym. Jedynie konwersacja ze zwiadowczynią Harding stoi na nieco wyższym poziomie. Dowiadujemy się m.in., że kobieta nikomu nie zdradzi fiksacji naszego bohatera na punkcie elfiego korzenia. Jak widać, Kanadyjczycy nie boją się śmiać z własnych dzieł.

Michał Chwistek

Michał Chwistek

Lubi gry trudne, ładne lub z dobrą fabułą. Nie kończy ich przez LoL-a i Overwatcha. PS Vita FTW!

więcej

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.

Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem
Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem

Recenzja gry

Czujecie ten podmuch gorąca? To smocze płomienie, w jakich wykuto Dragon’s Dogma 2 – grę, która nie boi się robić rzeczy po swojemu i gdzie najciekawsze przygody czekają na tych, którzy chodzą własnymi drogami. [Tekst recenzji został zaktualizowany.]

Recenzja gry The Thaumaturge. Urzeka polskością, nuży gameplayem
Recenzja gry The Thaumaturge. Urzeka polskością, nuży gameplayem

Recenzja gry

The Thaumaturge ma niespecjalnie zajmujący gameplay, a wyglądem momentami przypomina pierwszego Wiedźmina, jednak pod tą warstwą kryje się naprawdę przyjemna gra, oferująca wiele smaczków i wyróżniająca się ciekawą fabułą.