EA „zaprasza” pracowników do biur i kończy z pracą zdalną
I prawidłowo, pseudo pandemia już dawno się skończyła.
Ludzie na zdalnych strasznie się rozleniwili, co z połączeniu z mniejszą kontrola nad projektami przyniosło wiele dziurawych bubli, nie tylko u EA.
W takim Activision to również jakość pracowników pozostawiała i pozostawia wiele do życzenia, ale co się dziwić jak zamiast zatrudniać ludzi po umiejętnościach to łapali ludzi którzy są one, ono itd. A na każdy dział przypadku kilku koordynatorów DEI.
Przecież wiadomo, że lepiej pracować z łóżka, bez wydawania kasy na paliwo, bez ubierania się itd. niż jeździć do pracy to teraz będą narzekać, że trzeba do pracy iść fizycznie.
Zastanawia mnie czemu rezygnują te korpo z pracy zdalnej. Taniej dla pracodawcy, lepiej dla pracownika, czasem nawet produktywniej pracując zdalnie, więc dlaczego?
Żeby zarząd czuł że ma lepiej od pracownika. Być może też middle management forsuje to żeby mieć usprawiedliwienie że są do czegoś potrzebni. Albo "szefowie od zmian", muszą coś wprowadzić żeby było że coś robią. W korpo często nie ma zdrowej logiki
To zależy co się robi. Ja jak mam część, którą wykonuję samodzielnie to mi szybciej idzie z domu. Natomiast praca grupowa nad projektami o wiele szybciej i efektywniej jest wykonywana w biurze. Wszelkie szkolenia również.
Tak odnosząc się do pierwotnego pytania
Pracownicy tracili kontakt z organizacją, co mogło się nie podobać organizacji. Jeśli jakaś ceniła długofalową współpracę z pracownikiem, to miała problem, bo o wiele łatwiej było o decyzję o zmianie w pracy, gdy siedzisz w domu przy komputerze, niż gdy np. nawiążą się mocniejsze więzi wewnątrz teamu/działu. Atmosfera to często ostatnia nadzieja pracodawcy gdy ktoś rozważa + i - odejścia.
Szybszy bezpośredni kontakt zapewne był też na plus dla osób zarządzających. Są narzędzia do wszystkiego (komunikatory, wspólna praca, tablice wirtualne), spotkania/konsultacje na żywo mają jednak swoje zalety np. mnóstwo komunikacji leci w mowie ciała, która przycięta do kamerki może nie być właściwie odebrana. Podczas spotkań zdalnych odczuwałem często sztywność (ktoś powie, że dzięki temu było konkretnie i krócej), ale znów na żywo różne komentarze, dodatkowe infa, nawet głupie żarty powodują teambuilding i zwiększają kreatywność. Problemy techniczne pomijam.
Z punktu widzenia różnych osób zajmujących się wsparciem, zapewne możliwość szybszej i bezpośredniej konsultacji z specjalistą wyższego poziomu też wpływało na jakość pracy i szybkość realizacji zadań.
Również nieraz byłem świadkiem sytuacji gdy podczas rozmów o jakichś problemach, osoba, której bym nie zaprosił na zdalne spotkanie w danym temacie, podrzuca rozwiązanie. Znów pozytywnie wpływa na kreatywność.
Nie będę mówił już o ograniczonym zaufaniu. To niestety natura ludzka, ale jak czasami czytałem o różnych patologicznych metodach weryfikacji czy pracownik realnie pracuje zdalnie to aż włos na głowie stawał. Fizycznie na miejscu, mam wrażenie, że pracodawca nawet patologiczny daje więcej luzu. Pomijam już patologię pracowników, którzy machali w 8h dwa etaty. Niekoniecznie ktoś kto płacił za 8h czasu pracownika, chciał, żeby za te same 8h pracownik coś robił dla kogoś innego.
Jeśli jakaś ceniła długofalową współpracę z pracownikiem, to miała problem, bo o wiele łatwiej było o decyzję o zmianie w pracy Wśród moich znajomych jest tendencja dokładnie odwrotna, ludzie siedzą na tych samych stanowiska, nawet jeśli nie do końca im odpowiada bo boją się utraty pracy zdalnej, która nie jest tak łatwo dostępna. W mojej pracy w której wszyscy pracują zdalnie rotacja jest niezwykle mała.
Już nie wspominając, że za czasów jak nie było pracy zdalnej masa ludzi zmieniała pracę przez negatywne relacje ze współpracownikami, a nie samą pracę więc "nawiążą się mocniejsze więzi wewnątrz teamu/działu." też nie ma zastosowania. Ja tam się cieszę, że nie muszę oglądać tych wkurzających facjat codziennie.
Odnośnie ostatniego akapitu, pomijając różne wyniki potwierdzające pozytywny wpływ pracy zdalnej na produktywność, to pracodawcę myślę bardziej interesuje wynik pracy, niż "czy" i "jak" pracujesz, a przynajmniej powinien jak jest normalny.
Ewentualnie ludzie, ktorzy oczekuja ze koncowy produkt albo usluga, za ktore zaplaca bedzie mial sens i odpowiednia jakosc. I nie bedzie kolektywnie zrobiony na odpierdol sie, bo na drugim ekranie leci serialik, a po godzince wylaczamy teams i 'pora na CS'a'.
Bo niestety jest calkowicie odwrotnie, mimo tego ze pewnie zaraz zostanie mi rzucone w twarz jakies bzdurne gadanie jak to praca zdalna zwieksza jakosc koncowych uslug/produktow w sektorze rozrywkowym i uzytkowym.
NIe, nie zwieksza. Jedyne co zwieksza to lenistwo pracownikow i powoduje degeneracje organizacji oraz pracy zespolowej. Degeneruje brainstorming, ktory w warunkach biurowych czesto zdarza sie "ad-hoc" (podczas randomowego spotkania/rozmowy/socializacji). A co za tym idzie jakosc koncowego produktu/uslugi.
Taka prawda.
A to tylko tak z grubsza, bo mozna o tym pisac eleboraty. Ladnie tez opisal wyzej kolega Runnersan.
Najbardziej o back to office becza ludki, ktorym skonczy sie opierdalanie i bizancjum. Beda musiac normalnie pracowac albo ich wywala.
U co niektórych to właśnie w praca w biurze będzie teraz mniej efektywna, bo trzeba sobie z kimś pogadać, pójść na kawkę do innego działu, albo się przejść na drugi koniec firmy "coś załatwić" przy okazji, potem okazuje się że człowiek pracuje tak naprawdę 6 godzin z 8 ale za to firma zadowolona.
Ta.... bo siedziac w domu osoba, ktora przychodzi nie do pracy ale na kawe, papieroska i pogaduchy nagle zmieni sie w demona wydajnosci i oddania firmie.
takbylo.jpg
W biurze można tak samo lecieć w ch. jak na HO, także to już jest kwestia indywidualnej dyscypliny i profesjonalizmu, miejsce pracy to jedna z dziesiątek składowych.
Siedzisz w biurze, wokół łazi kilkadziesiąt osób, ktoś się drze na gościa z Meksyku któremu serwer testowy pomylił się z produkcyjnym (z życia wzięte, kolo skopiował złe connection stringi), za chwilę biurowy sąsiad ma 2-godzinne omówienie projektu gdzie jadaczka mu się nie zamknie przez 2h i ciągle gdaka do mikrofonu (+ śmiechy/chichy). O, teraz do biura wlazł kumpel X który wrócił z urlopu i siada obok "co tam, działo się coś jak mnie nie było?". Za chwilę wchodzi kumpel Y i zaczyna gadkę "ej znasz jakiegoś tynkarza godnego polecenia? Zaraz ci powiem co odwalił gość u sąsiada, normalnie padniesz". Koło 12 jest pora obiadowa i wpada hasło "kto ma obiad, a kto gdzieś jedzie? A może zamawiamy"? Do tego spotkania przy ekspresie, smalltalk, rozmowy nieopodal (które po prostu przeszkadzają) i inne pierdoły. Czasem muszę puszczać muzykę nawet jak nie mam ochoty po to żeby się odciąć.
Zawsze jak miałem jakiś gruby temat do rozwalenia to siedziałem w domu, bo nikt wtedy nie wybija z flow, mogę zacząć wcześniej, skończyć później, warunki lepsze, nikt nie zawraca głowy.
Jak ktoś jest kompetentny to odwali świetną robotę 10000km od biura. Jak ktoś jest głąbem to może siedzieć 12h w najbardziej wypas biurze i niewiele to zmieni.
Jeżeli pracodawca sobie życzy dojazdy, to nie widziałbym możliwości, by nie wliczać dojazdu do czasu pracy. Bez jaj, żeby marnować dwie godziny dziennie w podróży ze swojego czasu wolnego. Pomijam już zakup biletu miesięcznego czy paliwa itd.
Z mojego punktu widzenia i doświadczenia jako Program Manager w TechCorpo, praca zdalna to najgorsze co mogło się trafić. Od pol roku, kiedy wszelkie hybrydowe pozwolenia zostały zniesione, znacznie łatwiej mi się prowadzi projekty. Skończyły się głupie wymówki, skończyło się ignorowanie na teams itp
A ze ktoś nie moze się skupic w open space, to już wina zarządzających ze pozwalają na taka jarmarkowa atmosferę.