Co się dzieje z branżą rozrywki elektronicznej? Gdzie nowe, oryginalne gry?
na szczęście mamy paradox entertainment, który wypuścił niedawno znakomitą victorię a za moment wypuści crusader kings:)
To jest znak naszych czasow. To samo dzieje sie w branzy filmowej i ksiazkach: jezeli cos odniesie sukces, to gwarantowane jest powstawanie sequeli, prequeli i zabawek z Hasbro :)
Ale mnie to akurat nie przeszkadza...
W/g mnie nowe pomysły na oryginalne gry się nie skończyły i nie skończą, są poprostu zbyt trudne do zrealizowania, tak aby wyglądały przyzwoicie (mam tu na myśli całokształt , nie grafikę).
Problem ten tak samo dotyczy i innych mediów np. filmu, ksiązki , coraz ciężej jest wymyśleć jest coś nowego i oryginalnego. Zaczyna się też to coraz bardziej zazębiać. Jeżeli np. książka odniesie sukces, to robiony jest film i gra, jeżeli była gra która chwyciła, to może film... Oby w tej zabawie gry były przodem i na ich bazie robiło się filmy, książki, muzyka z gier stawała się hitami. Ktoś musi się w końcu na kimś wozić, jak w kolarstwie ;-)
liczba oryginalnych pomysłów na gry jest skończona i coraz bliższa wyczerpania. Oczywiscie na siłe można robić jakieś dziwolągi, ale czy to ma sens? Zupełnie oryginalne gry będą pojawiać się coraz rzadziej, ogolnie branża będzie rozwijać sie w kierunku obróbki graficznej już sprawdzonych pomysłów i ich lekkiej modyfikacji. Jedyne światełko w tunelu to zaawansowane gry online, gdzie reguły gry będą stwarzac gracze.
Zamiast poszukiwać za wszelką cenę zupełnie nowych i oryginalnych rozwiązań producenci mogliby bardziej skuoić się na starannym wykorzystaniu już istniejących "standardów". Przykładem może być Freelancer. Gierka fajna i widać że od strony technicznej dopracowana ale fabuła... Tyle pracy włożono w ten produkt i można zakończyć wątek podstawowy w 24 h. Jaki problem w tym żeby fabuła była bardziej skomplikowana? I tak jest często. Gracz dostaje do ręki mercedesa i po co? Żeby jechać do kiosku i kupić zapałki.
Brak nowych pomysłów? Racja, gra musi zarobic conajmniej jak film. Do tego jeszcze w pierwszej kolejności nalezy wydać ją na konsole, a potem może konwersja na PC. Mamy wysyp wszelakiej maści zręcznościówek, nawet RTSy zeszły na psy, co widać po Warcrafcie 3. Gdzie mu do Warcrafta 2?
Szkoda tylko, że miłośnicy pływadełek nie doczekają się zapewne nigdy porządnego symulatora okrętów nawodnych. Do tej pory ukazał się jedynie Destroyer Command, który był pełen bugów, przegiętą artylerią wroga (gdyby w realu Kriegsmarine tak waliła, to z Royal Navy zostały by strzępy już na początku 1940 roku). No ale to nie zarobi tyle kasy, co dwudziesta część Harrego czy Lary (z każdą nową częścią większy biust; czekam na taczkę do jego wożenia). Chyba, że przypadkiem ktoś nakręci wielki film o bitwie na Atlantyku...
Piotrasq --> bo, jak glosi wiadomosc, Ty z racji wieku jestes juz raczej konserwatywny i niczym Mamoniowa z "Rejsu" lubisz tylko te piosenki, ktore znasz;))
Moim zdaniem, autor wiadomosci lekko przesadza: fakt, jest duzo sequeli, pomysly sa powielane milion razy, ale podobnie jest w literaturze, filmie: produkt naprawde oryginalny pod wzgledem formy czy tresci zdarza sie bardzo rzadko
Bro-war --> w multi war3 >>>> war2
Co do oryginalnych pomyslow w obecnych "hitach" to owszem, mamy deficyt. Wielkie nadzieje pokladam w STALKERze...
pasterka ---> akurat dobrze trafilas. Jestem konserwatywny do bolu...
Oryginalne gry powstają, jak najbardziej, problem w tym że o nich się po prostu mówi mniej (albo nie mówi wcale). To znaczy generalnie sytuacja wygląda tak. Prawie wszyscy narzekają jak to jest źle i beznadziejnie, nie ma w co grać i wogóle jest do d*** ale jak rzucisz hasło Psychonauts, Oddworld: Stranger (working title), czy ICO2/NICO to jakoś nikogo to nie rusza. Czyli może jednak nie ma żadnego zapotrzebowania na nowe, oryginalne gry? No bo skoro prawie nikt nie interesuje się naprawdę oryginalnymi i świetnie zapowiadającymi się tytułami, a większość czeka tylko na Dooma 3, Half Life'a 2 i World of Warcraft PRZY OKAZJI narzekając na brak oryginalności w wyżej wymienionych, no to sorry, coś tu chyba jest nie tak...