Wings of Fury
no nawet fajnie
Gra kultowa ale mi bardziej sie podobal zwykly WINGS gdzie widok byl a kabiny pilota.Prosta zrecznosciowa gra bez miliona przyciskow strzal i na boki szkoda ze takich juz nei robia :-((
coolkids ----> Popieram cię w 100% WINGS to było coś! Fakt teraz robią pełno guziczków i bzdetów.... wydaje mi sie że przez to ten gatunek umarł...
Jeśli macie ochotę zagrać w klasyczny remake Wings of Fury zapraszam na http://wingsoffury2.com
Grywalna wersja będzie dostępna za darmo w najbliższych dniach.
Giera starsza ale jara, trudy wynagrodzone poprawnym lądowaniem. Teraz już nie robi się takich gier. Pragnę przypomnieć, że gra od ludzi o prince of persia i zrywała podeszwy swego czasu graficznie i gameingowo ;)
Wings of Fury to scrolling shooter z elementami symulatora lotów bojowych opracowana przez Steve'a Waldo, a wydana przez studio Broderbund. Gra pierwotnie pojawiła się w 1987 roku tylko na komputerze Apple II. Rok później zagościła na komputerze The X68000. Dopiero w latach 1989-1990 przygotowano porty na bardziej popularne komputery jak Commodore 64, Amiga, Amstrad, Pc. Niestety ominęła Atarowców. Jesteśmy członkiem załogi lotniskowca USS Wasp. Niestety uzbrojenie i struktura okrętu zostały poważnie uszkodzone w bitwie i musi zostać eskortowany z powrotem do bazy aliantów. Jednak między lotniskowcem, a bezpieczną otchłanią leżą setki mil oceanu osadzonego przez japońskie statki, wrogie bombowce i silnie bronione okupowane wyspy. Lotniskowiec nie ma już dział przeciwlotniczych ani zapasowych pilotów. Jesteśmy ostatnią deską ratunku. Musimy pilotować jednego z Hellcatów, aby chronić swój okręt Wasp przed atakami wroga.
Gameplay. Wcielamy się w rolę amerykańskiego pilota myśliwca F6F Hellcat uczestniczącego w działaniach wojennych na Pacyfiku podczas II wojny światowej. Ta produkcja oczywiście jak zdecydowana większość gier komputerowych 2d z lat 1980-1995 zaprogramowana jest pod Joystick. Inna forma kontroli w postaci klawiatury jest delikatnie mówiąc masochizmem. Wings of Fury jest bardzo grywalne, ale opanowanie sterowania i rozgrywki zajmuje dłuższą chwilę. Najtrudniej opanować skuteczne lądowanie na lotniskowcu. Widok gry jest znanym widokiem bocznym przewijanym poziomo. Jednak jeśli wzniesiemy się powyżej pewnej wysokości skala wielkości naszego myśliwca i wszystkiego dookoła drastycznie zmniejsza się, a dzięki temu widzimy większy fragment obszaru działań dla lepszej orientacji. W panelu sterowania na samym dole znajduje się również małe okno widoku 3D. Szczególnie przydatne podczas próby lądowania na lotniskowcu. Celem różnych misji jest bombardowanie baz na pobliskich wyspach, zestrzeliwanie samolotów wroga, zatapianie wrogich statków i ogólnie bycie utrapieniem dla Japończyków. Przed rozpoczęciem misji wybieramy rangę od podchorążego do kapitana co stanowi poziom trudności gry. Istnieje siedem rang z których każda komplikuje misje, które musimy podjąć, aby chronić lotniskowiec. Przed startem z lotniskowca wybieramy też broń na swój lot: bomby, rakiety lub torpedy. Wybór broni zależy od danej misji czy planujemy zniszczyć wrogie jednostki na wyspach czy niszczyciele. Może być konieczne wykonanie lotu bojowego, a następnie powrót na lotniskowiec w celu ponownego uzbrojenia się w inną broń. Bomby są najbardziej uniwersalne, a szczególnie podczas ataków na instalacje naziemne. Służą do bombardowania celów naziemnych i zmuszania wrogich żołnierzy do ucieczki na otwartą przestrzeń. Rakiety służą do niszczenia ciężko opancerzonych stanowisk ogniowych i dział okrętowych, ale wydają się być dość niedokładne. Torpedy przydatne są tylko do zatapiania krążowników liniowych. Z tym, że aby zatopić wrogi statek musimy najpierw zniszczyć jego działa przeciwlotnicze, a następnie wykonać nalot torpedowy. Karabiny maszynowe świetnie sprawdzają się do walk powietrznych i wszystkich ważnych nalotów. Jeśli ciśnienie oleju drastycznie spadnie (wskaźnik zniszczeń) lub kończy się nam paliwo musimy wrócić na macierzysty lotniskowiec tak szybko jak to możliwe. Lądowanie z powrotem na lotniskowcu jest dość trudne. Problem pogłębia się, jeśli nasz samolot został mocno poobijany. Jeden śmiertelny poślizg i dobranoc Singapurze. Pierwsza misja obejmuje bazę na wyspie. Późniejsze misje mogą obejmować nawet trzy wyspy i kilka lotniskowców. Po każdej trzeciej misji otrzymujemy awans. Najwięcej zabawy daje bombardowanie stanowisk kontroli i bunkrów przeciwlotniczych, a następnie rozstrzeliwanie karabinami maszynowymi przerażonych, uciekającym Japończyków. Trafieni kulą Japończycy wydają satysfakcjonujące wrzaski agonii. Walki powietrzne są dość emocjonujące, a najlepszym manewrem jest elegancka pętla, którą samolot wyczarowuje, gdy się obraca. Ogólnie rzecz biorąc Wings of Fury to bardzo satysfakcjonujące doświadczenie z wieloma drobnymi, ale przyjemnymi szczegółami takimi jak F6F Hellcat unoszący się z brzucha lotniskowca z końca pasa startowego lub uderzający w lotniskowiec po nieudanym manewrze lądowania. Lot ponad 50 metrów nad poziomem wody zmienia punkt widzenia z widoku z bliska na widok makro. W tej perspektywie mamy lepszy widok na cały obraz podczas zrzucania bomb, ale aby ostrzelać cele musimy i tak zbliżyć się do ziemi. To oczywiście sprawia, że jesteśmy bardziej podatni na ogień przeciwlotniczy wroga. Ostatecznie musimy wracać na lotniskowiec w celu dokonania napraw, uzupełnienia paliwa i zdobycia nowych zapasów paskudnych rzeczy do zrzucenia na Japończyków. Aby wykonać misję wszystkie cele muszą zostać zniszczone. To znaczy wszystkie stanowiska ogniowe muszą zostać wysadzone w powietrze, wszystkie okręty muszą zostać zatopione, a każdy ostatni człowiek na wyspach musi zostać zestrzelony. Oprócz martwienia się o to, kiedy dokładnie zrzucić bomby, by trafić w cele, jak nisko lecieć podczas ostrzału, na ile manewrów starczy jeszcze paliwa i ile więcej obrażeń może znieść samolot zanim dokonamy naprawy musimy również mieć oko na swój lotniskowiec. Co jakiś czas japoński samolot przeprowadza atak torpedowy. Czerwona strzałka ostrzega, gdy samolot atakuje nasz statek. Musimy zestrzelić ten samolot lub zniszczyć zrzuconą torpedę. Pięć lub sześć trafień zatapia nasz lotniskowiec. Nieodłączne wymagania strategiczne dla każdego poziomu sprawiają, że każdy lot wydaje się inny i wymagający. Implementacja różnych elementów rozgrywki jest imponująca, a wiele małych szczegółów dodaje różnorodności. Jedyną wadą jest to, że w miarę postępów w grze pojawia się więcej wysp, dział przeciwlotniczych i statków, ale nic dramatycznie nowego. Ale pomimo przewartościowania gra jest dużo bardziej oryginalna niż to co teraz mamy na rynku oraz ma magiczną grywalność jakiej obecnie to możemy ze świecą szukać. Taki urok gier z lat 80' i 90'. W grę najwięcej gralem na komputerze C-64 w latach 1990-1992, a trochę mniej na Amidze jakiś czas później. Teraz odświeżając sobie tytuł załączyłem na godzinkę wersję C-64, a następnie przeszedłem całość w wersji Amigowej mogąc sobie zapisywać w dowolnym momencie i robić błyskawiczny odczyt co jest bardzo wygodne i pomocne.
Grafika i udźwiękowienie. Grafika w wersji Amigowej na pierwszy rzut oka wydaje się być nieco poniżej średniej dla Amigi z przełomu lat 80'/90', a przewijanie obrazu jest dość szarpane, ale dbałość o szczegóły i animacje sprite'ów jest niesamowita. Miotające się ciała i wybuchy ognia, gdy jesteśmy w trakcie ataku są bardzo dobrze narysowane. Pociski faktycznie zostawiają za sobą ślad na piasku lub w morzu, a zniszczone budynki nie znikają, ale pozostają tlące się w piasku. Duże wrażenie wizualne swego czasu zrobiła na mnie wersja C-64 w którą grałem najszybciej na samym początku lat 90', gdzie wyciśnięto moim zdaniem całkiem sporo z mocy 8-bitowca. Samolot w wersji na C-64 faktycznie porusza się troszkę szybciej niż w wersji Amigowej, a lekko szarpane przewijanie jest bardziej akceptowalne. Do tego w wersji na C-64 przez cały czas mamy nocne otoczenie, a to sprawia, że jest jeszcze bardziej nastrojowo. Efekty dźwiękowe w wersji Amigowej są treściwe z ciężkimi basowymi eksplozjami bomb, odgłosami silników i ogniem karabinu maszynowego oraz są dobrze wykorzystane do stworzenia atmosfery. Dźwięki samolotów są autentyczne i dokładnie podążają za naszymi działaniami na ekranie. Mali japońscy żołnierze wydają rozpaczliwe krzyki, gdy są rozstrzeliwani. Wersja C-64 jest gorzej udźwiękowiona. Mogli bardziej popisać się , by lepiej wykorzystać kultowy układ dźwiękowy SID na którym szło robić cuda.
Podsumowanie. Wings of Fury to świetna gra, która dobrze sprawdzała się zwłaszcza, gdy mieliśmy ochotę na odrobinę ostrej zabawy strzelając swoim F6F Hellcat i zabijając małych, wrzeszczących żołnierzyków. Pomysłowa koncepcja zrealizowana przyzwoicie. Chociaż sama rozgrywka jest dość powtarzalna to gra ma w sobie coś co sprawiało, że chciało się do tego wracać raz po raz po kolejną dawkę adrenaliny. Największą siłą Wings Of Fury jest mistrzowska grywalność oraz zróżnicowanie rozgrywki, gdzie mamy różne umiejętności do opanowania. Na początku nawet samo startowanie z lotniskowca i tym bardziej lądowanie wymaga dużego skupienia.
Wersja na komputer Amiga:
https://www.youtube.com/watch?v=ZZSwdqg6VE4&ab_channel=WorldofLongplays
Wersja na komputer C-64:
https://www.youtube.com/watch?v=ppBfmLrBi30&list=RDppBfmLrBi30&start_radio=1&ab_channel=MingosCommodoreBlog
W kwestii obsługi zauważalnie łatwiejszą grą na Amidze w dość podobnym stylu było rewelacyjne Apocalypse (1994), gdzie sterowaliśmy helikopterem. Gra inspirowana takimi filmami jak Apocalypse Now (1979), Platoon (1986), Full Metal Jacket (1987). Brutalne przedstawienie wojny w Wietnamie. Rewelacyjna produkcja pod względem grywalności, a mam wrażenie, że była mało popularna wśród Amigowców. Z tego co orientuje się z pamięci to jest chyba nawet ex Amigowy i nie wyszła ta gra na żadnej innej platformie. Dobrze, że ją trzymam w zbiorach, bo to perełka.
Przytoczna gra Apocalypse (1994) z komputera Amiga:
https://www.youtube.com/watch?v=JmNywBgm1lw&ab_channel=AL82RetrogamingLongplays