No właśnie. Ostatnio wśród znajomych (towarzystwo męsko-damskie) doszło do dyskusji, czy warto posiadać wspólne konto bankowe jako młode małżeństwo czy też nie ? Argumentów było od groma i szczerze powiedziawszy ja byłem pomiędzy. Panowie oczywiście jaki główny argument podawali, że to kobiety wydają więcej pieniędzy na bzdury (10 para butów, które się przyda, inna sukienka na Sylwestra niż rok temu itd. itp.).
A jakie jest Wasze zdanie ? :)
Wspólne - tak, jeśli byłoby wykorzystywane do _wspólnych_ zakupów. Typu: jedzenie, opłaty, wizyty w pubie/kinie/gdzieś tam.
Ja osobiście jestem za całkowitą rozdzielnością majątkową z intercyzą włącznie. Nie dlatego że nie ufam kobiecie, tylko dlatego że w przypadku gdy mi podwinie się noga z jakąś inwestycją - ona będzie bezpieczna.
Wychodzę dokładnie z tego samego założenia co Thun.
Wspólne konto jest ok na bieżące wydatki. Większa kasa raczej trzymana osobno - zwłaszcza przy inwestycjach, za które odpowiada się majątkiem. Wtedy rozdzielność majątkowa jest jak najbardziej uzasadniona.
No i nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy ta druga osoba wydaje kasę na kolejną pierdołę bez uzgodnienia ze mną. Tym bardziej gdy wydatki tego typu mogą przekroczyć dochody danej osoby pomniejszone o wydatki bieżące (rachunki, żywność, ubrania, paliwo).
W większości znanych mi przypadków jest tak, że przed ślubem są gadki o oddzielnym koncie i rozdzielności majątkowej, a potem i tak kończy się na wspólnym głównym oraz dodatkowym na drobne wydatki, żeby ona się nie dowiedziała :D
Kobieta wyda na buty, facet na kolejnego smartphona, obiektyw czy wędkę.
Tutaj akurat obie płcie są siebie warte.
Co do decyzji - to jest to kwestia dogadania się partnerów na zasadach wygody. Na pewno nie z powodu konieczności kontroli wydatków partnerki.
Konta inwestycyjne, maklerskie oszczędnościowe itp - też oboje partnerów mogą mieć dostęp, pod warunkiem że są tym zainteresowani.
A konto wspólne bywa niewygodne, bo często poważne dyspozycje trzeba razem w banku robić. O ileż wygodniej dać drugą kartę do konta.