Witaj droga, coraz droższa szkoło!
Zawsze o tej porze jest dyżurny temat narzekania na koszt wyprawienia ucznia do szkoły. Mimo to co rok zaczynają się żniwa dla firm wydawniczych i innych paraszkolnych wymysłów. Hasło do "dojenia rodziców" jak zwykle daje ministerstwo, nowymi, koniecznymi zmianami programowymi, a nożyce do strzyżenia przejmują kuratoria, dyrektorzy i nauczyciele.
Coroczny zakup książek to pewien rodzaj inwestycji bezzwrotnej. Podobno zwrot polega na późniejszych dobrych zarobkach wyedukowanego dzieciaka, co oczywiście nie jest żadnym zwrotem, ponieważ dzieciak nie odda tych zainwestowanych pieniędzy, jedynie zacznie samodzielnie się utrzymywać.
Szkoła i studia to dzisiaj wielka ściema. Z trzema kursami, na spawacza, wózkami widłowymi i uprawnieniami do napraw maszyn, więcej osiągnięcie niż po śmiesznych szkołach i studiach.
Polskie szkolnictwo to największy przekręt dzisiejszych czasów. Przez pół życia „kształci nas”, żeby potem rozłożyć ręce i powiedzieć, że nie ma pracy.
Widzę jak traktuje się dzisiaj studentów – najtańsza siła robocza na rynku, zero doświadczenia, same marzenia. Za kilka lat to towarzystwo będzie zarejestrowane w PUPie – ale grunt, że po studiach. W sam raz do wypełniania świstków o zapomogę.
A tak przy okazji ciekawi mnie, czy Wy lub wasi rodzice kupują nowe, czy używane książki?
A tak przy okazji ciekawi mnie, czy Wy lub wasi rodzice kupują nowe, czy używane książki?
Jeżeli jakaś książka wyda mi się przydatna/ciekawa to kupuję nową.
Od paru lat wiadomo, że rżną ludzi kasę za książki. Ja kupuję stare o ile znajdę sprzedawcę, chociaż większość starych ma świetlicowy schowanych i sprzedaje za parę groszy.
Jedyne zmiany jakie są w podręcznikach to wizualne i cenowe. Czasem nawet na gorsze.
[4] Niektórzy idą na studia się czegoś nauczyć. Tak poza tym to jak się wybiera złe studia to później ich wina, że pracy znaleźć nie mogą.
Najzabawniejsze jest to, że jak ktoś idzie na studia to myśli, że po ich ukończeniu będzie zarabiał około 5 tysięcy złotych, a później prace mają tylko w hipermarketach i dobrze im tak, iść na studia to idiotyczny pomysł.
NO w tym przypadku przyznam Ci rację. Podstawówka to wiadomo, że jest potrzebna, bo tam się uczy podstaw i przyswaja ogólną wiedzę. Gmnazjum, to w ogóle nie rozumiem tego zamysłu po co rozbijali 8 klas na dwie inne szkoły. Szkoła średnia must have, bo matura. Ale studia?! Phi. Jak nie skończysz czegoś konkretnego, czyli informatyka albo jakiś soczysty kierunek na polibudzie, to nie ma większego sensu. I tak skończysz na kasie w tesco, bo nie masz doświadczenia. :)
To jest właśnie najzabawniejsze. Dużo jest ofert pracy, że przyjmą z wyższym wyksztłaceniem, ale minimalnie 2 lata doświadczenia. Haha. :) Kumpel rok temu skończył chemię zaawansowaną na polibudzie po angielsku i też pracy nie potrafi znaleźć. Jedyne co robił przez ten rok i było to związane z zawodem, to bezplatny 3 - miesieczny staż.
Co do pytania na temat książek. U nas się zawsze kupowało nowe. Chociaż od technikum miałem to w nosie i kasę co dostałem na księgi wiedzy przewalałem na imprezach. Jak była jakaś nieznośna nauczycielka, to kserowałem coś na szybko albo biegłem do antykwariatu. :P
Ludzie po studiach to albo krawaciarze albo pracownicy tesco!!!1111oneoneone
Boże widzisz i nie grzmisz : )
XXI wiek. Grunt to znajomości, po ukończeniu 18 roku życia przeniosłem się do szkoły zaocznej w której zdałem maturę z bardzo dobrymi wynikami. Sąsiad załatwił mi robotę, delegacja w Poznaniu. Połączyłem obie rzeczy i zostałem można powiedzieć filantropem bez większego wykształcenia.
Zamiast zakuwać w szkole poznawaj nowych ludzi.
O bezsensownosci studiow zazwyczaj pisza ci ktorzy byli/ sa za slabi by na nie isc czyli plebs i margines z zawodowki glownie :)
sir Qverty=> obracasz się wokół takich środowisk i ludzi czy gdzieś to wyczytałeś?
Zamiast zakuwać w szkole poznawaj nowych ludzi.
Dokładnie, w dodatku powiem, że prawdziwa nauka to PRAKTYKA, a nie siedzenie przed książkami czy słuchanie bezsensownych wykładowców lub coś w tym stylu.
O bezsensownosci studiow zazwyczaj pisza ci ktorzy byli/ sa za slabi by na nie isc czyli plebs i margines z zawodowki glownie :)
Zanim ty skończysz studia i zarobisz swoje pierwsze prawdziwe duże pieniądze w wieku 20- paru lat to ja w tym czasie wymyśle sposób na prawdziwe sensowne zarobki.
.:JJ:. Znane jest ci pojecie sarkazmu? Odpowiedzialem prowokacja na prowokacje...
Jak ktoś jest obrotny to i bez wyższego wykształcenia sobie poradzi i tego absolutnie nie neguję.
Ale są zawody, których bez odpowiedniego wykształcenia nie da się wykonywać, więc przestańcie gadać, że studia nie mają sensu. Jasne, kulturoznawstwo, czy socjologię można zrobić dla przyjemności, ale nie zostaniesz np prawnikiem czy lekarzem bez ukończenia uniwersytetu.
Ach, znowu mit prawnika... albo lekarza, gdzie mamy całe klany rodzinne, wystarczy nazwiska przejrzeć tych co bardziej znanych...
Ale przyznam, ze bałem się iz wątek bedzie kolejnym pieprzeniem o tym, jakie książki sa drogie, pomimo tego, zę kiedy ja naście lat temu chodziłem do podstawówki, był tak samo drogie (choc fakt, zę chyba lepsze, w każdym razie spora część - tylko nie na kredowym papierze :))
Tymczasem.. tak, to prawda, ze szkoły zawodowe i technika do przechowalnia największego bydła, i wylęgarnia rzeszy "specjalystów" i "fachowców" rodem z TVNowskiej "Usterki"... :( A nacisk na studiowanie jest stanowczo za wysoki...
Z trzema kursami, na spawacza, wózkami widłowymi i uprawnieniami do napraw maszyn, więcej osiągnięcie niż po śmiesznych szkołach i studiach.
Bo cały sęk w tym, by iść do poważnych szkół i na poważne studia. A co najważniejsze - poważnie traktować naukę.
Odnośnie do reszty przyznam ci rację. Książki dla uczniów gimnazjów są cholernie drogie. A przecież wystarczyłoby dać najtańszy papier - to już obcięłoby koszty, a co za tym idzie - cenę*.
* przytoczę tu przykład anglosaskiego cyklu Penguin Classics - drukowane na papierze z odzysku, z brzydką czcionką - ale i ceny w przedziale od siedmiu do dwunastu złotych.
Kolejny rok w gimnazjum. Na szczęście ostatni!
[8] Paczta go - STUDĘT! xD Nauczyłeś się już podstaw arabskiego do tej swojej filololologii wiktoriańskiej? xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Jestem studentem prawa, mój ojciec jest posłem PSLu i załatwi mi ciepłą posadkę i będę zgarniał 15 000 zł miesięcznie za Wasze pieniądze.
Jesteście wydymani i kto tu jest frajer? :D
[18] to w zasadzie dobrze podsumowuje to jak działa polityka i praktyka prawa w naszym kraju
[8] to pochwal się pracą jak ją dostaniesz potem, panie szlachcic
co do tematu wątku to rzeczywiście coraz drożej, ponad 3 stówy na książki dla siostry do 2 podstawówki....
W przypadku książek to jak któraś orbitowała w niebotycznych cenach to po prostu ją kserowałem za grosze ;)
to prawda, ze szkoły zawodowe i technika do przechowalnia największego bydła, i wylęgarnia rzeszy "specjalystów" i "fachowców"
czyli zawodówka jest be , technikum też i studia też bo będę po tym na zmywaku/kasie ? To rozumiem że w naszym kraju jedynym sensownym wyborem jest liceum a potem gwizdanie bez zawodu , ewentualnie robienie tony uprawnień i certyfikatów ?
Tołstoj - z tego co czytałem koszt druku to jakiś śmieszny procent ceny egzemplarza. a Classics, jeśli są tanie, to tyko dlatego, zę autorskie prawa majątkowe, czy co tam mają/jak to nazywają w Common Law dawno wygasły...
Up - nie, chodziło mi o to, że większość bardziej rozgarniętych od osiedlowego dresa nie bardzo myśli o techniakch i zawodówkach, bo dizwną modą tam idzie w dużej mierze - ale wiem, ze nei tylko - element, który się eni nadaje do liceum. Cała reszta szturmuje studia, choć nie bardzo ma na to może nawet nie możliwości, co prawdziwą ochotę - a pewnie mogłaby zostać niezłymi fachowcami w tym czy owym.
Celowo wprowadza się do szkół podręczniki, w których wypełnia się i wykleja obrazki. Wszystko po to by nie można było użyć jej powtórnie.
"Elementarz" Mariana Falskiego, który prawie przez sto lat towarzyszył pokoleniom siedmiolatków w ich pierwszej drodze do szkoły to przykład, że kiedyś szkolnictwo było nastawione na uczenie, a nie na parabiznesy.
[17] Noooo pewk iks de 111oneone
W ogole jakie spiecie dupy na mnie :p
Szkoła i studia to dzisiaj wielka ściema. Z trzema kursami, na spawacza, wózkami widłowymi i uprawnieniami do napraw maszyn, więcej osiągnięcie niż po śmiesznych szkołach i studiach.
Plebs tańczy i śpiewa
O Ja Cię, Qverty jest studentem, uczysz się już zmywać gary w brytanii?
Wątek podwieszam, bo co post to głupszy i bardziej oderwany od rzeczywistości.
Żyjemy w chorym spoleczenstwie, ktore gardzi klasą robotniczą. Takie społeczeństwo nie zajdzie wysoko, klasa robotnicza to fundament, na ktorym dopiero mogą budować się pozostałe klasy. Oczywiście gardzenie mirencjumem jest jak najbardziej w porządku, bo poza reprezentowaniem klasy robotniczej reprezentuje on też klasę idiotów :)
Z trzema kursami, na spawacza, wózkami widłowymi i uprawnieniami do napraw maszyn, więcej osiągnięcie niż po śmiesznych szkołach i studiach.
Takie kursy zrobi kazdy w praktycznie kazdym wieku, dobre studia nie gwarantuja dobrej pracy ale mozliwosc wyboru i zmiany. Z "roboty przy biurku" na spawacza przejsc latwo w odwrotna strone juz nie. Pracowalem pare miesiecy fizycznie przez wakacje z ludzmi ktorzy przepracowali w tej samej firmie na tym samym stanowisku i za te same pieniadze i robiac te same rzeczy 20-30 lat - osobiscie bym tak nie mogl.
Co do ksiazek to w poczatkowych klasach ksiazki do przedmiotow scislych (pomijajac informatyke) powinny wystarczyc na co najmniej 5 - 10 lat.
Stramaccioni - Sorry, ale w takich wątkach to Ja widzę akurat że klasa robotnicza gardzi wszystkimi dookoła, nic odwrotnego.
Zgadzam się mirencjum, a najlepsze jest to, że co rok wprowadzają reformy, które całkiem zmieniają podręcznik każdemu rocznikowi, przez co każdy musi kupić nowy, bo nauczyciel "żąda" innego...
Stramaccioni --> ..., bo poza reprezentowaniem klasy robotniczej reprezentuje on też klasę idiotów :)
Możesz czuć się bezpiecznie. Nawet nie próbuję zgłaszać postów obrażających mnie...
Dycu--> idz szukac pornoli w hd na warezach xD
Klasa robotnicza musi gardzic wszystkimi dookola, zeby poprawic sobie samopoczucie. Nie wiem tylko czemu ktos mialby sie tym przejmowac :)
Nikt nie chce dzis wykonywac prostych zawodow, przez co namnozylo sie magistrow po wyzszych szkolach socjologii i turystyki w raciążu, tytul magistra w zasadzie nic juz dzis nie znaczy, wiec i pogarda wobec takiej falszywej klasy sredniej jest jak najbardziej zasluzona.
Więcej piekarzy, murarzy, ślusarzy, etc, mniej socjologów, politologów, europeistów!
[27]
Aż strach pomyśleć co w takim razie sądzisz o idiotach, którzy każdorazowo dają się nabierać na prowokacje mirencjuma, szyte nićmi grubymi niczym penis Rona Jeremy'ego. Musisz mieć niskie mniemanie o sobie.
[14] członek klanu rodzinnego również, żeby uzyskać uprawnienia, musi skończyć studia.
Poza tym to nie jest tak, że jak jesteś spoza rodziny to się nie dostaniesz, bo da się, jeżeli ktoś jest nastawiony na pracę i naukę, a nie kombinowanie co tu zrobić, żeby się za bardzo nie napracować.
I może określenie "mit", którego używasz wzięło się stąd, że w tych zawodach trzeba naprawdę ciężko pracować (często początkowo za darmo), żeby gdziekolwiek się dostać i prawdopodobnie dlatego 90% ludzi odpada po drodze, a później się słyszy, że jak się nie jest z rodziny to się nie da.
Qverty - Poprawki zdane? Właściwie, to Ja mam nie zdane, więc... ; )
Dycu--> nope, poprawki dopiero za tydzien mam :p Jeszcze spokojnie moge potrolować na forum :)
MollyClock - o właśnie - tego "za darmo" jest tutaj tyle, zę ktoś bez dzianej rodziny, najczęściej właśnie z tego samego kręgu, ma naprawdę pod górkę. Oczywiście nie ma rzeczy niemożliwych...
[38] Osobiście znam baaardzo wiele przykładów ludzi spoza środowiska, którym bez problemu udało się uzyskać uprawnienia. Ciekawa jestem skąd masz tak szczegółowe dane jak to wygląda?
W kwestii tego "za darmo": w Polsce pracodawcy i tak nie szaleją, aż tak jak ma to miejsce w innych krajach. Nie mówię, że wszyscy są w 100% w porządku, ale nie można twierdzić, że wszyscy są sknerami, którzy sobie znaleźli tanią siłę roboczą w postaci praktykantów/aplikantów/stażystów. Sama robiłam jedynie praktyki studenckie (nie aplikację) i otrzymałam za nie wynagrodzenie, a miało to miejsce u zupełnie nie znanych mi wcześniej osób.
Wszystko, co napisałam powyżej dotyczy prawników, nie lekarzy, bo na ten ostatni temat nie mam żadnych informacji (a jak nie mam informacji to staram się nie wypowiadać).
Wszystko, co napisałam powyżej dotyczy prawników, nie lekarzy, bo na ten ostatni temat nie mam żadnych informacji
Z ciekawości - robiłaś praktyki w instytucji państwowej czy prywatnej?
[40] W prywatnej. :)
(13) ---> "...ale nie zostaniesz np prawnikiem czy lekarzem bez ukończenia uniwersytetu.Wydziały Prawa, najbardziej oblegane kierunki na uczelniach."
Nietykalni, niezatapialni i bezkarni - to jest atrakcyjne dla młodych ludzi.
Zamiast zajmować się gangsterką i narażać się na odsiadkę, lepiej robić to -par excellence - jako sędzia, prokurator czy ,,papuga".
Stramaccioni
przez co namnozylo sie magistrow po wyzszych szkolach socjologii i turystyki w raciążu
Raciąż?
mieszkam niedaleko , ty też?
[42] <hahaha>
+ jakoś dziwnie wkleił Ci się cytat, bo w mojej wypowiedzi nie widzę tego drugiego zdania. :))
Co jak co , ale z cenami to się w pełni zgadzam. Najgorzej wychodzą podręczniki do języków obcych , zwłaszcza angielskiego. Trzeba co roku liczyć stówkę za komplet książek.
Lilus - zmieniłaś nicka ?
[45] +1
W tym roku zaczynam angielski i jak nam pani powiedziała, ile kosztuje książka do angielskiego to się wierzyć nie chce. 100zł za podręcznik wielkości podręcznika do niemieckiego, który kosztuje o połowę taniej. Jednak nauczycielkę mam rozsądną, która powiedziała, że podręcznik nie będzie kupowany co roku, tylko raz a resztę się wykombinuje.
Z tym, że rabat 10% za zamówienie szkoły + jakiśtam dodatkowy rabat nie wiem za co ale tak czy siak zapłata 72zł to już jest lekkie zdzierstwo.
Niecałe 20 Funtów to normalna cena za książkę w UK. Co ja gadam - to chyba nawet tanio jak na podręcznik :P
Poza tym to starcza zwykle na dwa lata...
[45] [46]
Nie wiem do jakich szkół wy chodzicie, ja płaciłem jakieś 50 zł za jeden podręcznik do angielskiego, z którego będę korzystał przez 3 lata.
W gimbazie chyba wychodziło nie więcej niż 40 zł za komplet podręcznik + ćwiczenia na rok.
Poza tym książek nie kupuje się nowych, tylko używane z antykwariatów, albo od starszych kolegów, a w następnym roku się je sprzedaje i kasa się zwraca. Parę razy nawet dostałem od sąsiadki cały zestaw książek do jednej klasy.
[49]
Wszystko pięknie , używane książki i te sprawy. Szkoda , że my idziemy z największym asem ministerstwa w rękawie - wielce potrzebną podstawą programową i niestety tego komfortu nie mamy. W dodatku 5 dych na 3 lata to jakaś mi nierealna opcja , bo patrząc na moje 8 dych za komplet ćwiczenia + podręcznik i słownik ze słówkami za 2 dychy , to cena wzrasta o połowę. I to tylko w skali roku. A podręcznik co klasę jest nowy. Więc nie - wcale nie przesadzam.
ćwiczenia i podręcznik plus słownik... to mi brzmi jak Express Publishing i to ich... No, w każdym razie rok to chyba za mało, by to przerobi w każdej klasie innej niz językowa, albo w jakimś uber-elitarnym liceum...
wo gołe wkurzające jest o pieprzenie o cenach, które są od lat takie same, podobnie jak z komputerami, za to brak dyskusji o ich treści - ew. coraz durniejsze eksperymenty z podstawą programowa. A obok tego klasy w podstawówce po 30 osób i zero pozytywnej selekcji do zawodu nauczyciela, który zapewne całyc zas przez duza cześć "mentorów" traktowany jest jak odrabianie pańszczyzny. No i zero pomysłów jak niereformowalne bydło oddzielić od normalnych uczniów.