Sprawa trochę śliska...
Spacerując ostatnio natknąłem się na niewielką działkę budowlaną, na której stoi rozwalona rudera. W umie to cholera wie czy tam w ogóle jakieś media są podprowadzone.
Popytałem po sąsiadach (o ile można to nazwać sąsiadami bo najbliższe domostwo ponad 500 metrów), "dom" - a raczej to co z niego zostało - to już tak od wojny stoi. Dach zawalony, ściany popękane, jedna zawalona, okna to chyba jeszcze za Gomułki rozkradli. Jakby nie patrzeć rudera stoi pusta od lat. Jeden sąsiad (dziadeczek po 80tce) coś wspominał, że kojarzy takiego chłopaka co na początku lat 90tych przyjeżdżał i coś tam robił, ale pokazał się ze dwa razy i tyle go było.
Poszukałem, posprawdzałem. Działka nie ma założonej Księgi Wieczystej. Starałem się o wypis z rejestru gruntów, le bez pełnomocnictwa nic nie załatwię. Pytałem w Urzędzie Gminy kto i czy w ogóle płaci podatek od nieruchomości, ale kobitka tylko rozłożyła ręce bo nie ma takich informacji. Domyślam się więc, że nikt nie płaci i działka dawno została porzucona. Ostatnim tropem była myśl, żeby zawitać w parafii i poprosić o przeglądniecie archiwów żeby sprawdzić kto mieszkał pod danym adresem i w ten sposób próbować podjąć jakiś trop. . Problem polega na tym, że na początku lat 90tych była tam mała rewolucja kościelna ;) Kawałek dalej powstała nowa parafia, inne zlikwidowali i... cholera sam nie wiem jak to tam było. Przynajmniej tak wynikło z rozmów z tubylcami. Spodziewam się więc, że tereny te zostały włączone do tej nowej parafii i archiwów takich nie posiadają.
Czy jest w takim razie jakaś inna możliwość namierzenia właściciela działki ? Mała miejscowość, każdy każdego zna ale o właścicielu działki nic nie powiedziałem. Zostawiłem kontakt sąsiadom, że jeśli jakimiś cudem ktoś by się pojawił to niech się ze mną kontaktuje. Na "drzwiach" rudery powiesiłem kartkę w koszulce z numerem telefonu. No ale kurde prawdę mówiąc nie spodziewam się kontaktu. Działka zresztą nie ma Księgi Wieczystej więc równie dobrze może się zgłosić ktokolwiek i twierdzić, że jest właścicielem ;)
No i dochodzimy do sedna sprawy. Minęło już trochę czasu, nikt się oczywiście nie odezwał, nikt się nie pojawił. Działka stoi jak stała, niszczeć nie niszczeje bo już nie ma co niszczeć ;) Co można było ukraść już dawno zostało rozkradzione.
W polskim prawie funkcjonuje coś takiego jak przejęcie nieruchomości przez zasiedzenie. I wygląda no to, że na chwilę obecną to jedyna możliwość na "zdobycie" tej działki. Ale jak to w końcu funkcjonuje? Nie dziedziczę tej działki po przodkach, nikt mnie nie oszukał więc domyślam się, że w świetle prawa i definicji chcę ją przejąć "w złej wierze". Czyli w uproszczeniu przez 30 lat mam opłacać podatek od nieruchomości i po 30 latach wystąpić o akt własności? Dokładnie tak to działa?
Czy w tym czasie mogę tam coś zrobić? Np. wybudować dom, podpiąć Internet, zameldować się? :P
Czy jeżeli po 29 latach naglę znajdzie się podstarzały prawnuczek, który jednak dojdzie do wniosku, że to jego działka bo wrócił z Czikejgo i chce sobie zamieszkać na ojcowiźnie, może tak po prostu wypieprzyć mnie z takiej działki pomimo tego, że ją odremontowałem, postawiłem na niej dom itd.? Czy istnieje jakiś sposób na przyśpieszenie procesu przejęcia działki?
Nie chce zostać odebrany jako ktoś kto cwaniactwem i oszustwem chce komuś podpierdzielić własność. Ale skoro leży taki nieużytek od lat to żal go nie wykorzystać. Działka pewnie nie ma wielkiej wartości, bo poza miastem, mała, słaby dojazd, w kiepskim stanie, duże nachylenie, daleko itd. ale cóż... ma dla mnie wartość sentymentalną ;) I w sumie skoro stoi tak x-lat to pewnie dawno o niej zapomniano. Ale mimo wszystko 30 lat to spory okres czasu i jakoś nie uśmiecha mi się, żeby w momencie jak przejdę na emeryturę ktoś mnie eksmitował z domu -_- Jakieś tam ryzyko w końcu jest. A znając polskie realia i naszą mentalność, jak tylko postawie tam dom to od razu znajdzie się 15 właścicieli :D
Tak jak pisałem na początku. Sprawa trochę śliska, ale chyba wyczerpałem już wszystkie możliwości na znalezienie i skontaktowanie się z właścicielem i nie wiem jakie mam jeszcze możliwości.
* - "jakisi kościół był za mojej babki ale sie spolił ino teros to ksiundz nowy jes a tamtyn to jaki dziwny był, bo Józka od Braciakowy mówiła, że kiedy to go widziała jak gadoł z Mietkiem za rzyki a przeca to ni normalny chłop jes bo już dawno mówio że jemu (...)
Daruj sobie.
30 lat UDOWODNIONEGO korzystania z działki jak posiadacz samoistny.
Możesz tam zbudować cokolwiek i potem starać się o zwrot nakładów, ale powodzenia z podłączeniem jakichkolwiek łączy bez tytułu prawnego do działki.
Przyspieszyć możesz jak zrobisz sobie umowe z lat 60 przenoszących działkę na twojego dziadka. Legalne to to nie jest.
Cholera czyli sprawa z miejsca udupiona.
Akcja z umową sprytna, ale raczej nierealna :P Już mnie wszyscy we wsi kojarzą :D
Postaw sobie tam Niewiadowka i mieszkaj, w razie jakby ktos sie przyczepil, to podpinasz pod samochod i odjezdzasz :P