Witam, ostatnimi czasy zacząłem się bawić w pisanie tekstów.
Ostatnio naszło mnie na pisanie o toksyczności,
chciałbym prosić o obiektywizm,
chce zobaczyć jak patrzą na to przypadkowi ludzie, co o tym sądzą,
znajdą się literówki i przejęzyczenia, tekst typowy pod nawijke, mimo iż nie sądze bym dał rade to zarapować.
Więc prośba kierowania dla tych co bawią się w tworzenie rapsów, bądź dla miłośników rapu.
Bliżej niż dalej, ale nie tak blisko jakbyś chciał,
wolisz być niż mieć, ale najlepiej i tak gdybyś ją miał,
nie na własność, poprostu by była obok,
by Cie wypełniła w środku, no bo
zrobiłeś Jej miejsce, na końcu pewnego zaułka,
który znajduje się w sercu, ona nie musi tam pukać,
nie musi mieć klucza, ale i tak klamki nigdy nie chwyta,
odpowiedzi masz mało, mimo że ciągle pytasz, i
chciałbyś teraz, by poprostu tak staneła przed tobą,
nie robiąc nic wbrew, poprostu zostać sobą,
akceptacja wszystkiego pomimo, to fundament przecież,
nie nie masz nawet podstawy, by kiedykolwiek było lepiej,
róże, kwiaty to nic nie da, nic na chama,
ledwo przez myśl przechodzi, że ona woli być sama,
chcesz wejść nawet po pionie, by wyrównać jej poziom,
nie wiesz jak to zrobić, nie wiesz jak inni to robią.
Starania wielkie, szanse nie co marne,
chcesz by wkońcu były rezultaty, zaczynasz wierzyć w karmę, ale
karma nie wierzy w Ciebie, życie trzyma Cie krótko,
chcesz być fair, gdy sprawiedliwości nie ma, raczej nie przyjdzie też z wódką,
i tak wolisz utopić się w niej, pogrążyć smutki,
odbalić szluga i na chwile zapomnieć, to przecież odruch ludzki,
szkoda że bez celu, którym od dawna stała sie ona,
nie chcessz tonąć już w wódce, chcesz by toneła w twych ramionach,
ale prędzej skonasz, nim doczekasz się tej chwili,
chore to troche, przecież wkońcu skączą Ci sie siły,
ale trwaj w tym do końca, nie ustępuj na chwile,
przestać walczyć, to jakby wbić czarną bile,
tracisz wszystko na starcie, cały twój wylany pot,
i łzy które, same spływały gdy była daleko stąd.
Łączy was jedno, oboje ludziom nie ufacie
szkoda że ty jej bezgranicznie, a ona tobie ani troche nawet,
szansy Ci nie daje, to boli, tylko pytanie czemu?
i czy nadejdzie dzień, kiedy osiągniesz apogeum?
ona na szycie schodów, z których ty spadasz wciąż,
był pierwszy teraz już drugi trzeci błąd,
inni Cię nie obchodzą, w pełni się jej oddałeś,
ona wie nadal o tym, że się jeszcze nie poddałeś,
czasami żałosne starania, które chuj w sumie wnoszą,
ambicje jak ocean, jednak fale Cie źle ponoszą.
Nie wiesz w sumie, czy jest w twoim zasięgu,
wiesz tylko że chciałbyc słuchać miłości dzwięku,
ale z wzajemnością, masz już dość tej toksyczności,
ale i tak ciągle kontynuujesz ten pościg.
Ona nie ma ograniczeń, żadnych pochamowań w sumie,
ty przez nią też nie masz, może z czasem to zrozumie,
samotne dni przygnebiają cie z lekka,
z lekka mocniej, kurwa jaka to do Ciebie męka,
że poduszka obok leży ciągle, a nikt na niej,
chciałbyś przytulić przed snem, rano zrobić śniadanie,
obudzić pocałunkiem i tak do końca życia,
bez niej jak bez tlenu, ciężko się oddycha,
z pewnością nie da się na dłuższy czas,
ciągle Ty i Ona, ciągle chciałbyś by było "nas",
W głowie echo tego słowa, które z czasem niszczy Cię od środka,
masz już kurwa tego dość, wolałbyś już skoczyć z okna,
wybierasz inną droge, troche tablet no i wódka,
najcięższa śmierć i przecież wcale nie taka krótka.