Czy jadąc na 4 biegu przyhamuje i obroty mi spadną do 4000 (max to 8000) to zmniejszyć bieg ?
Zalezy od okolicznosci i konkretnego silnika i auta. Jesli potrzebujesz szubciej przyspieszyc, to zredukuj (choc to tez akurat zalezy od silnika), jesli tylko spokojnie jedziesz na prostej drodze, to po co?
wnioskując po obrotach, domyślam się, że pytasz o NFS, tylko kto jeździ korzystając z manualnej skrzyni biegów? :)
rozumiem, że chodzi o sportową jazdę na torze wyścigowym? Bo tylko tam ci jest potrzebne max obrotów, w zwykłym użytkowaniu szybko cie czeka remont silnika - nie wspominając o kosmicznym zużyciu paliwa... :)
do normalnej, w miare dynamicznej jazdy zwykłym autem starczy przedział obrotów 2-3 tyś... jak ktoś pyta że hamując na 4 ma 4tyś, to chodzi raczej o Gran Turismo 5...
Normalnie każdy kierowca obroty łapie na słuch a nie na liczbę...
A może o helikopter. W końcu nie jest napisane o co chodzi. Ja w rowerze redukuję jak mi kadencja spada poniżej 70rpm :)
Kurde, jak przy takich obrotach i to na 4-ce (!) myślisz o redukcji biegu to zapewne jeździsz Hondą? W grupie Volkswagen 4k obrotów to jest sygnał żeby szybko wrzucać wyższy :)
Honda z silnikiem serii B?
Niektóre mają odcinkę przy ponad 8tys obr
rozumiem, że chodzi o sportową jazdę na torze wyścigowym? Bo tylko tam ci jest potrzebne max obrotów, w zwykłym użytkowaniu szybko cie czeka remont silnika - nie wspominając o kosmicznym zużyciu paliwa... :)
Ja tam zawsze korzystam z prawie pełnego zakresu obrotów (nie ciągnę do odcinki, trochę wcześniej zmieniam bieg). Oczywiście mówię normalnej jeździe, żadna sportowa.
Ja tam zawsze korzystam z prawie pełnego zakresu obrotów (nie ciągnę do odcinki, trochę wcześniej zmieniam bieg). Oczywiście mówię normalnej jeździe, żadna sportowa.
mam nadzieje, że nigdy nie kupie po tobie auta.. ;)
Pogratulować możliwości jeżdżenia po pustej wsi...
spróbuj w mieście zmieniać biegi przy maks obrotach... nie ma takiej możliwości za nic... jedynie o 3 nad ranem...
do normalnej, w miare dynamicznej jazdy zwykłym autem starczy przedział obrotów 2-3 tyś...
Co to jest zwykłe auto? W takim zakresie obrotów to chyba tylko diesel daje radę. W większości benzyn którymi jeździłem lub jeżdżę nie można tego nazwać dynamiczną jazdą. Choć nie powiem. Często trafiam na kogoś kto właśnie tak nabiera prędkości. Chyba nie wiem, że gaz jest od tego, żeby go wcisnąć.
mam nadzieje, że nigdy nie kupie po tobie auta.. ;)
vice versa, nie chciałbym kupić auta od kogoś kto jeździ w takim zakresie obrotów i tylko w takim. Mam na myśli benzynę, bo diesla mógłbym przeżyć. Choć kupując z DPF już nie...
Pogratulować możliwości jeżdżenia po pustej wsi...
spróbuj w mieście zmieniać biegi przy maks obrotach... nie ma takiej możliwości za nic... jedynie o 3 nad ranem...
Chyba jestem magikiem, bo potrafię zmieniać biegi przy prawie maks obr. w mieście. Oczywiście nie w korku. Jednak jak ruch pozwala bez problemu osiągnąć prędkości ograniczeń to nie jest to jakoś specjalnie trudne. Czy to 3 nad ranem, czy inna godzina w dzień. Nie ma problemu. Aaa... pewnie mi zaraz zarzucisz, że to małe miasto. Powiem Ci, że nie. Miasto które mam na myśli to Kraków.
Powiedz mi przy jakich obr zmieniasz biegi? Masz diesla, czy benzynę?
Wychodzi na to, że w mieście używasz tylko jedynki. No, może dwójki na jakichś bardziej przelotowych trasach.
Wychodzi na to, że w mieście używasz tylko jedynki. No, może dwójki na jakichś bardziej przelotowych trasach.
Napisałem, że korzystam z prawie pełnego zakresu obr. A nie, że zawsze jeżdżę w maksymalnym zakresie obrotów. Przyspieszając dynamiczne, kręcę prawie do końca. Jeśli włączam się do ruchu to nie wpycham się przed kogoś i muskam gaz. Tyko staram się jak najszybciej przyśpieszyć do danej prędkości, aby nie blokować ruchu.
k2o -> napisałeś to tak, jakbyś za każdym razem włączał się do ruchu. Żeby jeździć płynnie i nie używać nadmiernie hamulca, śmiało można jeździć w zakresie 2-3 tys. obrotów. Gdy jestem pierwszy, zdarza mi się zakręcić do 4-5, ale gdy ktoś jest przede mną nie ma takiej możliwości. Tzn jest, ale szkoda kręcić, skoro można zmienić bieg uzyskując tę samą płynność jazdy.
Szkoda uszu i paliwa :)
k2o - Ale żeby włączać się dynamicznie do ruchu wcale nie trzeba kręcić do końca. No chyba, że twój pojazd już ledwo ciągnie, co by mnie wcale nie zdziwiło i po prostu musisz już z niego ostatnie soki wyciskać, ale gwarantuje ci, że w takim przypadku niebawem będziesz musiał go oddać na złom.
Tylko współczuć hałasu i wysokiego spalania.
Dziękuje, ze słuchem wszystko dobrze. ;) Spalanie mieści się w normie.
k2o -> napisałeś to tak, jakbyś za każdym razem włączał się do ruchu. Żeby jeździć płynnie i nie używać nadmiernie hamulca, śmiało można jeździć w zakresie 2-3 tys. obrotów. Gdy jestem pierwszy, zdarza mi się zakręcić do 4-5, ale gdy ktoś jest przede mną nie ma takiej możliwości. Tzn jest, ale szkoda kręcić, skoro można zmienić bieg uzyskując tę samą płynność jazdy.
Szkoda uszu i paliwa :)
Hmm... chcesz mi powiedzieć, że muszę pisać oczywiste rzeczy? Jeśli ktoś jest przede mną to nie wjadę mu w tył auta. Jak jest duży ruch, znajdzie się jakaś luka miedzy nadjeżdżającymi autami to wpychasz się miedzy nimi i pomalutku sobie przyspieszasz? Byle nie przekroczyć ileś tam tys obr? Nie - zdarza mi się zakręcić do 4-5
Właśnie o to chodzi, gdy jest potrzeba to się wciska. A jak ktoś mówi,do normalnej, w miare dynamicznej jazdy zwykłym autem starczy przedział obrotów 2-3 tyś... jak ktoś pyta że hamując na 4 ma 4tyś, to chodzi raczej o Gran Turismo 5... to chyba używał tylko jednego silnika w tym przypadku diesla.
Pomijam, że nie każdy silnik w zakresie 2-3 tys ma największy moment. W przypadku mojego silnika poniżej 2,5 tyś staram się nie schodzić, bo czuje, że nie ma mocy. Przy powyżej 3,5 tys obr dopiero silnik żyje, wtedy ma moment. Jadąc stała prędkością staram się utrzymywać ok 3tys obr.
k2o - Ale żeby włączać się dynamicznie do ruchu wcale nie trzeba kręcić do końca. No chyba, że twój pojazd już ledwo ciągnie, co by mnie wcale nie zdziwiło i po prostu musisz już z niego ostatnie soki wyciskać, ale gwarantuje ci, że w takim przypadku niebawem będziesz musiał go oddać na złom.
Nie wiem jaki Ty masz pojazd, ale mój nie ma 7 sek do setki. Ani momentu 300Nm lub więcej w niskich partiach obrotów. O dziwo mam przelatane ponad 200tys km. Tak wiem... silnik to wywalenia. Przecież każdy powyżej 200tyś to złom. A moc na chwile obecną jest tylko o ok 4,5% mniejsza niż deklaruje producent. Wydaję mi się, że "niebawem" tak szybko nie nastąpi.
http://allegro.pl/audi-a4-2xs-line-alu19-caractere-i3479845683.html
Nie wiecie o co chodzi można się domyślic.
k2o -> no nie wiem, mając w przedziale 2,5-3 tys obrotów przy przyspieszaniu z reguły ruszam ze świateł jako pierwszy. A zatem moc jest wystarczająca do "w miarę" dynamicznej jazdy. Nie widzę sensu kręcić wyżej, skoro i tak nic mi to nie da. Gdy jadę stałą prędkością wystarcza mi 2 tys obrotów - jak chcę sprawniej przyspieszyć to redukuję. Nie widzę sensu utrzymywania 3 tysięcy obrotów, no może że na najwyższym biegu, ale wtedy mam ponad 100km/h, a poza autostradami raczej nie potrzebuję więcej.
Może gdybym miał 60KM pod maską to kręciłbym wyżej, żeby wyłuskać trochę mocy. U siebie maksymalny moment mam przy 4300 rpm, ale z reguły gdy nie wyprzedzam, to nie potrzebuję z niego korzystać. Tym bardziej, że w mieście szybsze ruszanie oznacza zazwyczaj spore straty, bo i tak zaraz trzeba będzie hamować na następnych światłach, czy mając przed sobą kogoś kto jedzie wolniej. Jak się nigdzie nie spieszę to po co?
k2o - Mój ma powyżej 300 tysi. Jednakże nie chodzi mi o przebieg auta, tylko to w jaki sposób je katujesz. Już mój kuzyn tak robił w swoim 4 letnim aucie i w końcu zarżnął silnik. Ja zaś obywam się bez remontu przy swoim 16 letnim staruszku, który jest w dobrej kondycji. Poza tym wcale nie trzeba mieć tych 7 sekund do setki. Po prostu nie jestem sobie w stanie wyobrazić tak szaleńczej jazdy po mieście. Dla mnie to bez sensu.
raziel tutaj masz przykład jazdy w mieście z pełnym wykorzystaniem obrotów ;-) http://youtu.be/fzLNjI-tsvk
rss81 w tym audi bez sensu jest trzymanie go na takich obrotach. Rób redukcje jak ci zejdzie do 1,5tyś.
no nie wiem, mając w przedziale 2,5-3 tys obrotów przy przyspieszaniu z reguły ruszam ze świateł jako pierwszy.
Nie wiem, nie specjalnie mi zależy, żeby być pierwszym ze świateł. Zostawię to młodym. Choć jak ruszam to spokojnie, szkoda sprzęgła. Ruszanie z 2,5-3tys to chyba nie jest najlepsze. Może jeszcze strzał? Pewnie by zgasł. Wiem o co Ci chodzi. Jednak chciałem Ci ukazać jak można to interpretować i potem mieć błędny obraz. Podobnie jak źle mnie zrozumiałeś.
Gdy jadę stałą prędkością wystarcza mi 2 tys obrotów - jak chcę sprawniej przyspieszyć to redukuję. Nie widzę sensu utrzymywania 3 tysięcy obrotów
W przypadku mojego autka 2tyś obrotów to za mało. Ale to w przypadku mojego autka. Jak prowadzę coś z marki VW to faktycznie lekko ponad 2tyś obrotów i spokojnie można jechać. Nie ma problemu. Kolejna sprawa, że większość manewrów jak wyprzedzanie lub omijanie staram się robić jak najszybciej. Powiedz mi, czy nie denerwuje Cie jak Tir wyprzedza Tira przez kilka kilometrów, blokując przy tym pas. Blokując Ciebie i innych którzy mogą jechać szybciej i zgodnie z przepisami.
Tym bardziej, że w mieście szybsze ruszanie oznacza zazwyczaj spore straty, bo i tak zaraz trzeba będzie hamować na następnych światłach, czy mając przed sobą kogoś kto jedzie wolniej. Jak się nigdzie nie spieszę to po co?
Zgadzam się z Tobą. Hmm... piszesz, że to spore straty, światła łapią. A co się zmienia jak się śpieszysz? Nagle tak się nie dzieje?
Jednakże nie chodzi mi o przebieg auta, tylko to w jaki sposób je katujesz.
Myślę, że nie katuje. Nie pale gumy, ani nic z tych rzeczy. Po prosty korzystam z całego zakresu obrotów, jednak nigdy na zimnym silniku. A nawet powiedziałbym, że badam o silnik. Wymieniam olej co ok 9tyś. km. Gdy tylko słyszę, że silnik chodzi inaczej to staram się to zdiagnozować i naprawić. A nie czekać, aż stanie. Podobnie z zawieszeniem, gdy coś skuta lub auto gorzej się prowadzi to się za to biorę. W końcu to ja jeżdżę tym autem i muszę być go pewny.
Poza tym wcale nie trzeba mieć tych 7 sekund do setki. Po prostu nie jestem sobie w stanie wyobrazić tak szaleńczej jazdy po mieście. Dla mnie to bez sensu.
Zgadzam się. Tylko tutaj nie chodzi o szaleńczą jadę. Tylko, gdy włączam się do ruchu to staram się zrobić to najszybciej. A nie rozpędzać się jak ślimak. Przez co gość musi bardzo zwalniać. Sam nie lubię gdy jadę sobie spokojnie, a ktoś mi wyjeżdża i wlecze się. Zamiast szybko przyśpieszyć i upłynniać ruch.
Chyba źle mnie uczyli. Powinienem zawsze spokojnie jechać, przecież hałas, wysokie spalanie- tego trzeba unikać.
raziel tutaj masz przykład jazdy w mieście z pełnym wykorzystaniem obrotów ;-) http://youtu.be/fzLNjI-tsvk
Słabo... znajdź przykład, ze znacznie mocniejszym autem. W końcu to będzie idealne porównanie.
Jazda na 4k obrotów i wyższych to rzeźnia dla silnika, jeżeli chodzi o miejskie auta / klasę średnią. rss81, nie rób tego, proszę :c
Ja tu widzę wszyscy spece, że ho ho a tylko część wypowiada się z głową. Wszystko zależy od auta, zależy od elastyczności silnika. Najlepiej nie katować silnika, jak najszybciej to możliwe zmieniać biegi i jechać ze stałą prędkością, raptownie nie przyśpieszać i hamować dużo silnikiem ( oszczędza się paliwo, klocki i cały układ hamowania). Silnika nie ma sensu kręcić na wysokie obroty bo i jemu to nie na rękę że się tak wyrażę i nam, chyba że mamy gruby portfel i chcemy szybko robić sprzęgła, rozrządy i wszystko inne..
k2o -> to może napisz chociaż jaki masz silnik, jakie auto? Może tak będzie troszkę łatwiej zrozumieć mi Twoje dość wysokie obroty :)
Ja zawsze staram się przyspieszać energicznie, tzn do czegoś takiego wystarczy zazwyczaj przedział 2,5-3 tys obrotów, dość szybka zmiana biegów, a później utrzymywanie stałych obrotów na możliwie najwyższym biegu, na poziomie około 2 tysięcy. W zasadzie mam tak w każdym samochodzie - niezależnie czy to silnik 1.4 90KM w astrze, czy 1.8 145KM w roverze. W żadnym z posiadanych aut nie odczuwam wtedy braku mocy, bo też jej nie potrzebuję przy jednostajnej jeździe.
Gdy chcę wyprzedzić to oczywiście redukuję i staram się trzymać auto w zakresie maksymalnego momentu, czyli z reguły dochodzę do 4-5 tys obrotów. Po wykonaniu manewru zmieniam bieg na większy i z powrotem jadę swoje. Przy włączaniu się do ruchu też staram się jak najszybciej osiągnąć docelową prędkość. Tak to już jest z benzynami, że lepiej wcisnąć pedał gazu na około 3/4 zakresu, niż przyspieszać w żółwim tempie.
A gdy się spieszę, zmienia się to, że może mi się udać czasem zdążyć przed zmianą świateł, albo być parę samochodów dalej - na następnych światłach mam większą szansę zdążyć przed zmianą itd. Biorę pod uwagę ryzyko, że nie koniecznie będę szybciej, a spalanie wzrośnie, ale o ile jadę bezpiecznie, to mogę się pospieszyć.
Lysack -> żaden hejt, ale jak według ciebie przy 2,5 tys obrotów przyśpieszasz energicznie i to mając pod maską 90km to masz w tym zakresie bardzo subiektywne podejście.
fenfir -> przyspieszam wystarczająco, żeby nikogo nie spowalniać ani nie zostawać z tyłu. Nie mówię, że to jest dynamiczne przyspieszanie, ale jest "w miarę" dynamiczne, czyli pozwalające na zachowanie płynności ruchu wśród innych kierujących :) Jeśli widzę, że nie nadążam, to trochę przeciągnę na biegu, ale z reguły nie mam potrzeby z tego korzystać. Droga to nie tor wyścigowy - z nikim nie rywalizuję o pole position ;)
Heh, znowu Lysack- expert od motoryzacji ;), brakuje tylko wasa, kapelusza I skody :).
Takie obroty to ja mam jezdzac dieslem I jakos nie wyobrazam sobie jezdzac tak benzyniakiem, niestety spotykam takich panow kropelka codziennie niestety.
Polska to kraj sprzecznosci i kontrastow; na drogach zbyt malo ludzi co potrafia myslec ale cala masa piratow co za nic maja sobie wszelkie przepisy I uczestnikow ruchu oraz ludzi co powinni wozem drabiniastym powozic a nie za kierownice sie pchac. Jak dla mnie, to taka ciamajda co sie do wyprzedzania zbiera 5 minut jest tak samo niebezpieczna jak ten pirat drogowy.
To mało optymalnie jeździsz Drackula, bo twój diesel zapewne ma maksymalny moment obrotowy już w okolicach 1800 rpm.
Drackula -> lubisz czytać wybiórczo, co? :)
Gdy chcę wyprzedzić to oczywiście redukuję i staram się trzymać auto w zakresie maksymalnego momentu, czyli z reguły dochodzę do 4-5 tys obrotów.
W 90-konnym silniku, o którym wspomniałem, moment obrotowy w przedziale 2,5-3 tys obrotów wynosi 115-120 Nm, podczas gdy maksymalny moment tego silnika to 125Nm - różnica nie jest zbyt duża. Silnik wtedy uzyskuje moc około 50KM.
W 145-konnym silniku, w tym samym przedziale obrotów uzyskuję moment na poziomie około 150Nm i moc około 80-90KM, czy to naprawdę według Was tak mało? Przecież to wartość porównywalna do maksymalnej mocy podstawowej wersji silnika 1.9 TDI i większa niż w wielu współczesnych benzynowych silnikach pokroju 1.2 czy 1.4.
33 - max moment przy 2k, max kucy przy 4k.
34 - czyli jezdxusz autem z 50 kucami zamiast 90, czyli jestes malo dynamiczny ;). Skupiliscie sie za bardzo nam obrotach w stosunku domomentu kompletnie ignorujac moc jaka silnik w danym momencie generuje.
Btw, Lysacka spod swiatel to maluchem pewnie bum myknal ;p
Drackula -> dzisiaj akurat odbierałem auto od mechanika, więc miałem okazję przejechać się zarówno 90-konnym silnikiem, jak i 136-konnym :) W tym pierwszym 0-100km/h osiągnąłem w 15 sekund, tym drugim w około 11, jeżdżąc w przedziale 2,5-3 tys obrotów. Nie uważam, żeby to było jakoś bardzo wolno :)
Nie widzę sensu wykorzystywania pełnej mocy przy normalnej jeździe - ona się przydaje przy wyprzedzaniu lub przy włączaniu się do ruchu :)
Swoją drogą, gdybym jeździł tak jak k2o, utrzymując obroty na poziomie 3 tys obrotów, to przy normalnej jeździe w mieście nie miałbym okazji nawet czwórki wrzucić, bo przy 3 tys na trójce jadę 85km/h :) na dwójce ponad 50...
to może napisz chociaż jaki masz silnik, jakie auto? Może tak będzie troszkę łatwiej zrozumieć mi Twoje dość wysokie obroty :)
D14a4 Honda.
W przypadku M54 którego ostatnio częściej używam, już tak nie robię. Nie ma sensu. Silnik jest mocny i w porównaniu do D14 jest znacznie bardziej elastyczniejszy.
Wy uważacie, że ciągle latam na takich obrotach? Po prostu dynamicznie przyśpieszam. Potem schodzę na niższe obroty. To nie tak, że lece 90 na dwójce. Tutaj przeważnie mam 4.
Jak jest pusta droga, to nie widzę problemu, żeby sobie spokojnie przyśpieszać. Ale i tak nie w zakresie 2-3tys obr. Tylko do przynajmniej 4tys. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo nie patrze na obr za często. :P
jakoś sobie wyobraziłem k20 jeżdzącego tak po krakowie
Niestety, nie posiadam takich umiejętności. A nawet gdyby to mam rozum. :)
Nie widzę sensu wykorzystywania pełnej mocy przy normalnej jeździe - ona się przydaje przy wyprzedzaniu lub przy włączaniu się do ruchu :)
Właśnie o tym mówię, piszę. Trzeba to kręcę. Wygląda to tak, że przeciągnę pierwszy bieg dość mocno, drugi już nie trzeba ciągnąć do końca. A jak mam ok 5tyś obr. na dwójce i spokojnie jadę to wrzucam bieg który utrzyma mi ok 3 tyś obr. A prawie nigdy nie wyprzedzam na czwórce, bo jest słaba. Ta honda ma tylko dwa pierwsze biegi ok, potem jest gorzej.
Swoją drogą, gdybym jeździł tak jak k2o, utrzymując obroty na poziomie 3 tys obrotów, to przy normalnej jeździe w mieście nie miałbym okazji nawet czwórki wrzucić, bo przy 3 tys na trójce jadę 85km/h :) na dwójce ponad 50...
Zależy od skrzyni. W tej chwili nie jestem wstanie powiedzieć ile ja mam.
Szkoda tak piłować auto na jedynce, aczkolwiek rozumiem, czemu tak ciśniesz. Hondy mają to do siebie, że kręcą się dobrze jedynie na wysokich obrotach. Kumpel gdy miał Hondę Accord z 1993 roku w 2.0, to do 5 tysi w ogóle nie było czuć tej mocy.
U mnie w Vectrze B 1.8 - 115 KM dynamicznie jeździ się już koło 2.5 tysi.
Czyli 1.4 16v 90KM - nie dziwie się, że pałujesz go bo inaczej ciężko o dynamiczną jazdę, wiem z doświadczenia kilku lat jeżdżenia podobnym samochodem, teraz przesiadłem się na klekota i niebo a ziemia a jeszcze czip się szykuje i wąchajcie mój czarny dymek ;)
k2o --> Gubisz sie w zeznaniach. Dyskusja się zaczęła od bzdurnego stwierdzenia:
"Ja tam zawsze korzystam z prawie pełnego zakresu obrotów (nie ciągnę do odcinki, trochę wcześniej zmieniam bieg). Oczywiście mówię normalnej jeździe"
To, że czasem są sytuacje, kiedy trzeba docisnąć i wtedy się ciśnie powinno być dla każdego kierowcy oczywiste (fakt, że niestety nie jest), mówimy tutaj o normalnej jeździe. Sytuacje, w której dociśnięcie auta pod czerwoną kreskę daje jakąkolwiek korzyść poza wieśniackim szpanem, zdarzają się w mieście sporadycznie. I to raczej w wyniku błędu, np. wymusiłeś komuś wyjezdzajac z podporządkowanej - ok, przepraszasz i ciśniesz. Chociaz przyznaje - nie jeździłem nigdy nawet Hondą, na papierze ten Twój silnik wygląda na wiertarkę, ale i tak nie wierzę, że przy 3 tyś obrotów stoi w miejscu. Swoją drogą uczyłem się jeździć na dieslu, chyba nigdy nie polubię takich wyjących wynalazków ;)