Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Forum: młodzi bezrobotni po studiach

18.03.2011 09:55
1
el.kocyk
187
Legend

młodzi bezrobotni po studiach

2 lata temu pytalem na forum o kwote jaka chcielibyscie zarabiac w pierwszej pracy, dzis sobie odkopalem watek poprzeczytaniu dwoch artykułów na gazeta.pl
1. http://wyborcza.pl/1,75478,9276789,Wezme_kazda_prace.html
2. http://wyborcza.pl/1,75478,9276717,Niechciani_na_rynku_pracy.html

z jednej strony rozumiem, co powoduje taki stan rzeczy, w koncu ilu politologow nam potrzeba, mozna to uogolnic rownie dobrze na ilu magistrow nam potrzeba, ale z drugiej strony, 30% bezrobocia wsrod mlodych po studiach to jest bardzo duzo

czy wg Was cos sie zmienilo na lepiej, gorzej przez te dwa lata? kryzys niby zmalal, powinno byc lepiej
zgadzacie sie z tym co jest napisane w tych artykulach? faktycznie jest tak ciezko w tym momencie gdy sie szuka pierwszej pracy?

wiem, ze jest ciezko po 50tce - moja mama bezskutecznie szuka pracy w Polsce i od wielu lat pracuje pol roku w roku we Wloszech, legalnie, ale pomalu ja to wykancza, ale w Polsce, a malym miescie gdzie mieszak nie ma absolutnie nic dla niej
nie bardzo znam teraz mlodych (ok 20 lat) i nie wiem czy gazeta przejaskrawia czy tez jest tak zle jak piszą...

18.03.2011 10:18
Lysack
2
odpowiedz
Lysack
68
Przyjaciel

Wysokie bezrobocie wśród młodych osób po studiach wynika z paru przyczyn:
1. Każdy chce mieć wyższe wykształcenie, bo jest to teraz modne - przez to mamy wielu magistrów po takich kierunkach jak stosunki międzynarodowe, dziennikarstwo, marketing i zarządzanie, czy popularna ostatnio europeistyka.
2. Absolwenci po studiach dziennych nie mają doświadczenia, przez co dla pracodawcy są mniej wartościowi niż osoba bez studiów, a z 5-letnim doświadczeniem (tu akurat zależy od kierunku, bo prawo i medycyna to zupełnie inna kwestia, ale tam chyba problemów z bezrobociem nie ma)
3. Wygórowane ambicje - wielu absolwentów bezpośrednio po studiach chciałoby zarabiać co najmniej 5k na rękę. Sam papier, bez wiedzy praktycznej tak nie działa. Czasem trzeba zacząć od niższego stanowiska, żeby poznać chociażby strukturę firmy - a wyższe wykształcenie z reguły ułatwia awans, a nie start.
4. Mobilność. Powołałeś się na przykład Twojej mamy, ale w tym wieku ludzie nie są zbyt chętni do przeprowadzek. W przeciwieństwie do ludzi młodych, którzy powinni wybierać sobie miejsce zamieszkania względem tego co oferuje rynek pracy. Niestety nadal wielu świeżych absolwentów zostaje w małych miejscowościach na garnuszku rodziców.

Niestety, ale nawet w swoim otoczeniu obserwuję ludzi siedzących w 30-tysięcznym miasteczku, szukających pracy od ponad roku, którzy nie biorą (pierwszej) pracy za 1500-2000zł, bo nie po to studiowali.

18.03.2011 10:23
3
odpowiedz
zanonimizowany170295
104
Legend

i tak ten wątek skończy się kłótnią o wyższości politechnik nad uniwersytami (lub odwrotnie).

18.03.2011 10:24
4
odpowiedz
zanonimizowany620918
22
Generał

I wojna studia vs niestudia.

18.03.2011 10:27
5
odpowiedz
zanonimizowany251643
134
Legend

30% bezrobocia wsrod mlodych po studiach to jest bardzo duzo

W Hiszpanii 50%

18.03.2011 10:28
6
odpowiedz
zanonimizowany298778
85
Legend

i wojna pis vs po.

18.03.2011 10:28
7
odpowiedz
diabelek1
149
szczęśliwy

bo "studia" != dobra praca

Zdecydowana wiekszosc ludzi (bazuje tutaj na znajomych z liceum oraz ze studiow inzynierskich) uwaza, ze studia to czas na imprezowanie, a pozniej dla "pana inzyniera/licencjata/magistra z ladnym papierkiem" to pracodawcy sami przyjda na kolanach blagajac, zeby oni pracowali dla niego i to najlepiej za kupe kasy.

Sama wiedza NIC nie daje (no moze procz specyficznych zawodow - np. nauczyciel, jakis specjalista biochemik, farmaceuta itp). Studia to dobry czas, zeby isc do pracy za grosze, ktora da doswiadczenie, i pozwoli pozniej pokazac, ze ma sie i doswiadcznie i wyksztalcenie - wtedy to juz bedze z gorki :).

Oczywiscie - sa przypadki ludzi, ktorzy musieli pracowac, by sie utrzymac podczas nauki, maja trudna sytuacje finansowa itp i nie mieli mozliwosci pracy w branzy - z moich obserwacji stanowia jednak znikomy odsetek wszystkich, a pozatym znajac "trud pracy" potrafia latwiej przekonac do siebie pracodawce i znalezc sie w nowym miejscu pracy.

Moim zdanem wiekszosc 'studentow' poszla na studia, bo chcieli sobie poimprezowac i nie mieli pomslu na zycie i nagle jak sie studia skonczyly to obudzili sie bez doswiadczenia, czesto ze szczatkowa wiedza a do tego z wielkimi aspiracjami. Sami sobie sa winni temu co ich spotkalo.

Sam na drugim roku studiow poszedlem do pracy (w zawodzie), gdzie zarabialem na poczatku smieszne pieniadze i do tego musialm dojezdzac przez pol miasta do pracy. Jednak po jakim czasie zarobki staly sie znosne, na tyle ze zdecydowalem sie na studia zaoczne i prace na pelny etat. W tej chwili mam ostatni semestr do magistra (gdzie wiekszosc mich rowiesnikow juz ma to za soba) i prace w zawodzie, ktora daje mi satysfakcje i wynagrodzenie wieksze niz srednia krajowa (i szerokie perspektywy na przyszlosc)

EDIT:
Ja tu sie roszpisalem a Lysack w poscie [2] w sumie to strescil w punktach :)

EDIT2:
Do tego dodam mode na studia "humanistyczne" - czyli typowe studiowanie dla papierka ktory nic nie daje.

Na obrone studnetow - rynek pracy tez jest troche glupi, bo wiele firm jednak zwraca uwage na papierek, aczkolwiek z wydaje mi sie, ze coraz mniejsza wage sie to tego przeywiazuje (chyba wynika, to z tego, ze coraz wiecej osob, ktore studiowaly niedawno i wiedza jak to wyglada, zaklada firmy i przeprowadza rekruatacje)

18.03.2011 10:30
8
odpowiedz
el.kocyk
187
Legend

diabelek1 - ja tez bawilem sie na studiach, to nic zlego
ale do tego jakies tam praktyki robilem, pracowalem w wakacje (nie kazde) a i tak po studiach (2003) bylo strasznie ciezko znalezc jakakolwiek prace i za 900 zl na umowe o dzielo poszedlem...

mi chodzilo raczej o takie info jakdal Lysack - "Niestety, ale nawet w swoim otoczeniu obserwuję ludzi siedzących w 30-tysięcznym miasteczku, szukających pracy od ponad roku, którzy nie biorą (pierwszej) pracy za 1500-2000zł, bo nie po to studiowali."

czyli jednak nie do konca jest tak jak w tym artykule? praca jakas jest, ale za 2000 nikt nie pojdzie?

18.03.2011 10:35
9
odpowiedz
zanonimizowany620918
22
Generał

Wielkie, leniwe paniska po studiach nie skalają się przecież pracą za 2k netto

18.03.2011 10:35
10
odpowiedz
diabelek1
149
szczęśliwy

[8] el.kocyk ->

Moze troche za ostro poszedlem - nie mowie, ze na studiach nie wolno sie bawic. Mowie o tym, zeby procz tej zabawy robic cos jeszcze. A mam znajomych, ktory powiedzili "eetam, nie ide do pracy w wakacje, bo mi sie nie chce" albo "chce ci sie po uczelni jechac i pracowac za te 8zl?". No i teraz zasilaja szeregi bezrobotnych...

Pewnie cos jest w tym artykule - przerost ambicji i tyle.

EDIT:
Umowy o prace dorobilem sie dopiero prawie po 3 latach pracy zawodowej. Jednak poki studiowalem az takiej roznicy mi to nie robilo.

18.03.2011 10:35
Paudyn
11
odpowiedz
Paudyn
241
Kwisatz Haderach

Na większości studiów dziennych już na 4 roku zajęcia przerzedzają się na tyle, że można spokojnie znaleźć sobie robotę i zacząć nabierać doświadczenia. Ciekawe, ile z tych osób zdecydowało się na taki krok.

Drugą kwestię stanowią wygórowane wymagania finansowe absolwentów, zwłaszcza niektórych uczelni.

18.03.2011 10:46
12
odpowiedz
Dycu
65
zbanowany QQuel

Ile razy będziemy przerabiać tą samą bajeczkę? Studia studiom nierówne, wiele szkół wyższych powstało wyłącznie jako firmy wydające badziewne gówno warte papierki. Wydające, czy raczej nawet sprzedające. A że jest popyt, to się znalazła i podaż.

Tak więc sytuacja się nie zmieni i ludzie będą budzić się z ręką w nocniku tak długo, aż nie zmieni się nieco mentalność i podejście ludzi do studiów i studiowania.

Poza tym specjalnie nie wiem czym mamy się przejmować - co nas obchodzi to że jakiś imbecyl po europeistyce nie może znaleźć pracy? Oczywiście że nie może, powinien był to wiedzieć jak szedł na studia. Nie można odpowiadać za głupotę innych ludzi.

PS: Pierwsze zdanie na które spojrzałem w pierwszym artykule:

- Jak to możliwe? Całe życie mama mi powtarzała, że kto się nie chce uczyć, będzie nosił paczki w sklepie. A magister będzie miał wspaniałe życie. U mnie się na to nie zanosi - mówi Emilia. Skończyła politologię na prywatnej uczelni w Warszawie. Pracy szuka od kilku miesięcy i nikt jej nie zaprosił nawet na rozmowę kwalifikacyjną.

<ryczy ze śmiechu> No tak, faktycznie, papierek z politologii powinien jej zapewnić co najmniej 10k miesięcznie.

Edit: Brzydki literak się wkradł : /

18.03.2011 10:51
CHESTER80
13
odpowiedz
CHESTER80
92
Nintendomaniak

Też obstawiam wygórowane wymagania finansowe ("co ja sobie za to kupię, waciki?"). Spotkałem się wśród znajomych z takim nastawieniem. Tylko jeden z nich od razu poszedł do pracy w jakimś markecie, tyrał, zarabiał grosze ale ostatecznie najlepiej na tym wyszedł. Moda na wyższe z jednej strony cieszy, ale dobrze wiemy jak do nauki podchodzi wiele takich studentów. W obciachowych według nich zawodach mieli by pracę i dużo kasy. Też miałem takiego kolegę, wszyscy się śmiali że poszedł do zawodówki, a teraz siedzi za granicą i kosi szmal.

18.03.2011 10:54
Kyahn
14
odpowiedz
Kyahn
278
Rossonero

Są studenci i studenci tak samo jak są studia i studia.
Jeśli ktoś idzie z myślą, żeby się czegoś nauczyć i po konkretny zawód to na pewno jest mu później łatwo. Jak ktoś idzie na studia po to żeby studiować to trudno oczekiwać, że znajdzie pracę. Ja kończyłem informatykę na Polibudzie Warszawskiej (inżynierka) jakieś 5lat temu i uczciwie mogę powiedzieć, że pracę w zawodzie z mojej grupy znalazło 90%-95% ludzi.
Wielu pracowało już w trakcie, inni nie, reguły nie ma.

Całkowicie zgadzam się z Dycu.
Jak się studiuje nie wiadomo co jak np politologie to trudno później oczekiwać, że się znajdzie sensowną pracę. Za dużo ludzi studiuje dla papierka.

Niestety, ale nawet w swoim otoczeniu obserwuję ludzi siedzących w 30-tysięcznym miasteczku, szukających pracy od ponad roku, którzy nie biorą (pierwszej) pracy za 1500-2000zł, bo nie po to studiowali."

Nie chce mi się wierzyć, że w tak małym miasteczku, gdzie nie ma pracy, ludzie olewają 2k na rękę, co już jest przecież sensowną kwotą.

18.03.2011 10:59
Pl@ski
😊
15
odpowiedz
Pl@ski
49
Endżajner

Powiem Ci jak to u mnie wygląda, w małym miasteczku.
Niezależnie od pracy zarobki są tu tak śmieszne, że więcej jestem w stanie zarobić jako freelancer pracując po 2-3 h dziennie, niż pracując gdziekolwiek na pełny etat. Znajomi kończą studia, wielu z nich wraca tutaj. Uśmiecham się do nich serdecznie, gdy kasują mnie w spożywczym podczas porannych zakupów. Ci, którzy mają więcej szczęścia i znajomych z własnymi biznesami sprzedają mi browarka w monopolowym albo na stacji benzynowej wieczorem. :)

18.03.2011 11:05
16
odpowiedz
zanonimizowany251643
134
Legend

Tak to mniej więcej wygląda od lat 90. W małych miejscowościach albo pracujesz w budżetówce i jesteś wielki pan bo masz stałe zatrudnienie itd albo zakładasz własną firmę i próbujesz szczęścia (wielu jakoś to wychodzi) . W przeciwnym razie tyrasz za grosze albo wcale.

18.03.2011 11:08
boskijaro
17
odpowiedz
boskijaro
82
Nowoczesny Dekadent

Dlatego ja zostaję w dużym mieście gdzie studiuję i broń Boże nie wracam do rodzinnej mieściny ;)

Inna sprawa że specjalizacja moich studiów pozwoliłaby mi może nawet znaleźć tam pracę (zarządzanie finansami publicznymi - albo jakieś prywatne szkoły czy szpitale, albo coś w stylu ZUSu), ale nie wyobrażam sobie mieszkać znowu w tej dziurze - 120 tysięcy mieszkańców, brak ludzi w wieku 19-25 bo wszyscy wyjeżdżają jak najdalej na studia, bród i dziury na ulicach ... szkoda słów :P

18.03.2011 11:10
Kyahn
18
odpowiedz
Kyahn
278
Rossonero

albz74 ----> nie tylko w małych. Inaczej wygląda sprawa tylko w wielkich miastach jak Warszawa, Kraków, Poznań, tam gdzie swoje oddziały mają wielkie korporacje. Sam jestem z Radomia, niby byłe miasto wojewódzkie, niby 200k+ mieszkańców, a tak na prawdę niczego tutaj nie ma.
Żona kończyła ekonomię w Warszawie, miała fajną pracę w Allianz Polska w centrali, no ale cóż, miłość ślepa jest :). W Radomiu podobnej pracy nie ma szansy znaleźć, tutaj albo będziesz robił na jakimś stanowisku bez możliwości awansu, albo sam zakładaj biznes, albo cóż sprzedawanie ubezpieczeń, polis itp na własnej działalności jako przedstawiciel jakiejś wielkiej firmy.

18.03.2011 11:35
davhend
19
odpowiedz
davhend
85
Jungler

Jak chcesz mieć lekką fuchę i wyglądać w wieku 40 lat jak Kuba, to idziesz na studia, potem na staż, potem Ci dadzą mowę o pracę, potem może jakiś awans. To trwa, ale działa. Musisz mieć jedynie cel, bo tak ogólnie to nie zdziałasz nic.

Jeżeli nie chce Ci się działać według akapitu pierwszego, a nie studiujesz na polibudzie, jakiegoś prawa, czy medycyny, to studia możesz sobie darować, bo więcej niż 3k nigdzie nie zarobisz u żyda.

Najlepiej to mieć swój pomysł, postarać się o dofinansowanie z UE i tyle. Problem z głowy.

18.03.2011 11:39
😊
20
odpowiedz
bartek
9
Legend

Moi kumple ze średnim mają po 23 lata i przez ostatnie 3 większość z nich zmieniała pracę po 3-5 razy (dla lepszej kasy), wszyscy robią jako magazynierzy/przedstawiciele handlowi, ale ze znalezieniem pracy nikt nie miał najmniejszego problemu a mieszkam w Olsztynie... :)

albz74 napisał, że w Hiszpanii bezrobocie wśród młodych to 50%, ciekawe czy wie, że Hiszpanie muszą ściągać m.in. Tunezyjczyków na farmy, bo swoi nie chcą na nich pracować. Jak to wygląda w kontekście monstrualnego bezrobocia?

Każda praca jest lepsza, niż jej brak, postrzegam problem "bezrobocia" nie przez pryzmat braku pracy a przez pryzmat leniwych, rozpieszczonych ludzi, którzy nawet mówiąc "wezmę każdą pracę" w życiu nie wezmą takiej, która wg nich urąga ich godności.

Bo jak ktoś po filozofii czy polonistyce ma być magazynierem? Po to tyle lat studiował?

Jeśli to się nie zmieni, to nasze pokolenie czeka albo olbrzymi kryzys, albo całkowita zmiana przekonań, na razie to drugie widzę sporadycznie.

Czytając zagraniczne fora odnoszę wrażenie, że za oceanem jest podobnie, zawsze gdy temat schodzi na temat pracy i bezrobocia miejscowi twierdzą, że nie ma problemu ze znalezieniem pracy, za to jest duży z dostaniem dobrej/dobrze płatnej. Trochę mnie to bawi, bo nie wiem czego ludzie oczekują w być może najcięższych czasach od kilku dekad. Pracodawcy całującego po dupie i wynagrodzenia na poziomie inżyniera Google?

18.03.2011 12:01
21
odpowiedz
zanonimizowany179448
12
Legend

Ludzie oczukja chociaz takiej pracy, dzieki ktorej bedzie im wystarczalo na zycie. A to co sie teraz dzieje na rynku pracy to masakra, NIE PASUJE CI ? TO SIE ZWOLNIJ< NA TWOJE MIEJSCE JEST 10 INNYCh.

pfff

Ja nawet nie myslalem o tym, aby isc na dzienne, szkoda czasu, wolalem isc na zaoczne i szukac pracy, i mi sie to oplacilo, bo teraz koniec studiow i nie musze szukac na gwlat pracy, moge szukac lepiej platnej, ale nie jestem do tego zmuszony. I wiadomo, doswiadczenie leci, a tacy po dziennych maja gowno do zaoferowania

18.03.2011 12:02
22
odpowiedz
Blazkovitch
40
Generał pułkownik

Każdy kierunek jest dobry jeśli wiesz co chcesz po nim robić. Studiowanie "aby studiować" jest bez sensu.

18.03.2011 13:25
caramucho
23
odpowiedz
caramucho
136
Generał

Dorzucę parę słów od siebie i obserwacji swojego otoczenia. Od razu zaznaczam ze piszę to z Lublina tj. ściany wschodniej więc być może w innych częściach kraju jest inaczej.
Na początek rzecz które jak dla mnie urosła do rangi mitu:
-słabe kierunki (politologia, geografia. turystyka) wydaje mi się że przestaje mieć to znaczenie a czynnikiem decydującym są znajomości bądź powiązanie towarzysko - rodzinne wykształcenie czy kwalifikacje są tu rzeczą drugorzędną.
Nie ma tu znaczenia czy prawnik czy lekarz skoro np. w administracji zostaje zatrudniony świeżo upieczony absolwent dajmy na to socjologi a nie np prawnik po stażu przy czym socjolog otwarcie przyznaję że robotę miał załatwioną.
Lekarze owszem mają lżej bo inne są tu pieniądze (choć i tak zapewne małe w stosunku do wysiłku umysłowego) ale lekarze pierwszopokoleniowi mają dużo gorszą pozycję startową podobnie jak prawnicy. Co do kierunków technicznych nie znam tej grupy aż tak dobrze żeby się wypowiadać lecz wydaje mi się że znaczna część dzieli los humanistów.
W kwestii stażów to uważam że jest instytucja okropnie psująca rynek pracy. Po pierwsze młodzi ludzie czekają nieraz po pół roku albo więcej na staż w upragnionym miejscu licząc że potem tam zostaną co się owszem zdarza ale niezwykle rzadko. Po drugie niektóre instytucje zamiast etatowych pracowników wykorzystują stażystów którzy de facto odwalają tę samą robotę. Są firmy które funkcjonują w oparciu o stażystów wspieranych rzeszą studentów i oraz innych inwalidów.
Studenci niestety bardzo zaniżają płace godząc się pracować za stawki głodowe (bo dla nich jest to tylko dodatek do stypendium lub kasy od rodziców) w efekcie pracodawca nie zatrudni absolwenta który będzie miał wyższe wymagania płacowe a studencinę. Po trzecie eks stażysta najczęściej obija się o podobne instytucje do tej w której odbył staż przez kolejne pół roku albo i więcej zanim któraś łaskawie go nie przyjmie albo zostanie zmuszony do poszukania innego zajęcia.

Co do wygórowanych ambicji jest w tym dużo racji ale tu w znacznej mierze winę ponosi uczelnia na której często się wpaja wyższość nad innymi "kierunkami" oraz rodzina która często realizuje swoje ambicje wysyłając dziecko na studia.

Przesadą jest też o wygórowanych wymaganiach jak ktoś chce niech przeprowadzi eksperyment i zamieści ogłoszenie dam pracę 1800 brutto i warunkiem wyższe a potem zobaczy ile osób się zgłosi stawiam orzechy przeciwko diamentom że będzie to coś koło 300 jak nie więcej.
Sam odszedłem z roboty w którą nawet lubiłem ale zarabianie 5,30 netto na zleceniu za odpowiedzialną i w dodatku dość niebezpieczną fuchę gdzie rozmową o podwyżce była twardą negocjacją o 50gr przy jakichś dziwnych kombinacjach z przelewaniem tej kasy przez konta innych pracowników lub propozycją przejścia na kontrakt za niecałe 10 pln brutto wydały mi się żałosne ale być może mam za wysokie wymagania:)

bartek
Bo jak ktoś po filozofii czy polonistyce ma być magazynierem? Po to tyle lat studiował
Nie zgodzę się tu z Tobą, bo ten czas to jakby nie patrzeć była jakaś inwestycja niestety nietrafiona. Druga sprawa że pracodawca raczej nie zatrudni osoby z wyższym do takiej roboty bo zakłada z góry że taka osoba prędzej czy później mu ucieknie.

18.03.2011 13:40
👍
24
odpowiedz
Dycu
65
zbanowany QQuel

Co do kierunków technicznych nie znam tej grupy aż tak dobrze żeby się wypowiadać lecz wydaje mi się że znaczna część dzieli los humanistów.

wtf stary : )?

18.03.2011 13:48
Belert
25
odpowiedz
Belert
182
Legend

coz ludzie ida na podpierane kolkiem w plocie uczelnie ktorych poziom nauczania i prestiz jest prawie ze zerowy./Koncza jakies g... kieunki w stylu n-ty socjolog, n-ty psycholog , n-ty mareketingowiec itp itd dodajac do tego mase tajemniczych kierunkow jak europeistyka czy resocjalizacja itp itd.Otc zapomnialem stosunki miedzynarodowe i bezpieczenstwo panstwa. To juz szczyt ze tak powie.
Potem jest dramat sa to kierunki dobre jak sie ma mame lub tate z plecami ktorzy zalatwia robote ofc w admistracji panstwowej lub samorzadowej.Bo gdzie tacy "specjalisci"moga isc do pracy :))
NIestety jak sie jest bardzo glupimi nie ma sie plecow i studiuje sie na tyche kierunkach o prace jest dramatycznie trudno wynika to z tego ze podobnych bęcwałów jest cale kopy ale sa tez bęcwały z plecami i to oni taka robote zdobywaja.
W prywatnych firmach np.specow od zarzadzania zasobami ludzkimi z uczelni ktorej prestiz jest zaden niestety nie maja wziecia na rynku pracy.No bo to do k... nedzy nie jest gimnazjum !!!
Amen.

18.03.2011 14:05
Paudyn
26
odpowiedz
Paudyn
241
Kwisatz Haderach

Po drugie niektóre instytucje zamiast etatowych pracowników wykorzystują stażystów którzy de facto odwalają tę samą robotę.

Jest też ta pozytywna strona medalu. Co kilka tygodni/miesięcy kolejny stażysta ma szansę zdobyć niezbędne na rynku pracy doświadczenie. O ile rzecz jasna nie jest to zwykłe robienie kawy i kserowanie. Ja rozumiem, że firma be, bo wykorzystuje stazystów zamiast dać komuś etat, ale z drugiej strony jak przyjmie jednego kolesia i nie bierze na staż ludzi bez doświadczenia, to też jest be. Nie zawsze da się to wszystko pogodzić.

Studenci niestety bardzo zaniżają płace godząc się pracować za stawki głodowe (bo dla nich jest to tylko dodatek do stypendium lub kasy od rodziców)

Niektórzy (w tym ja) podeszli do sprawy na zasadzie "na razie umiem niewiele/nic, ale chciałbym się nauczyć i dopóki tego nie zrobię, to firma inwestuje niejako we mnie swój czas i wysiłek, w związku z tym podejdę uczciwie do tematu i odbębnię ten staż za grosze, a może nawet za przysłowiowy "papier". Ale ja pewnie jakiś głupi jestem. Nie dość, że nie wymagam na starcie kokosów od potencjalnego pracodawcy, to jeszcze robię pod górkę innym i zaniżam możliwości płacowe reszcie "panów studentów".

18.03.2011 14:23
27
odpowiedz
zanonimizowany783592
1
Legionista

Mój brat kończy właśnie zaocznie logistykę. Przez cały czas pracował w McDonaldzie, od niższych ''szczebli'' ( jeśli tak to można w ogóle nazwać ) do coraz wyższych. Pokazał swoje zaangażowanie, mobilność. I teraz jeśli obroni magistra, McDonald ma mu zaproponować jakieś lepsze stanowisko (kierownik zmiany czy coś ). Zarobki to może nie kokosy na poziomie 20 tys, ale z tego co słyszałem, ponad 3k na pewno. W toku nauczania myślał, że będzie składał CV do różnych firm logistycznych itd, ale stwierdził, że skoro ma tutaj zapewnioną posadę to po co ryzykować. Tak więc najprawdopodobniej w tym Mc'u zostanie. Niestety większość studentów, którym pracować się nie chce, bo nie muszą potem się dziwi, że nikt nie chce ich bez doświadczenia zatrudnić ( nie tylko stricte zawodowego, ale doświadczenia związanego z pracą w ogóle - w/w mobilność, zaangażowanie ). Niemniej po co się tym przejmować ? Tacy ludzie są i to tylko ich problem.

18.03.2011 16:56
28
odpowiedz
zanonimizowany688961
26
Generał

Do podanych przez was wczesniej powodów dodałbym jeszcze nadmierną wiarę w system (nie mam na myśli samego państwa, raczje system ogólnie) i w to, że dejmuje on z jednostki odpowiedzialność za jej własne działanie.

To, że "kto nie chce się uczyć, będzie nosił paczki w sklepie" to stuprocentowa prawda. Młodzi jednak często zapominają, że uczyć sie można na różne sposoby. Można na studiach, ale można i na własną rekę czy po poprostu poprzez pracę.

Do tego dochodzi zmienna specyfika rynku. Przykład z mojej działki - spora część ludzi kończy psychologię (mówimy o kształceniu przyszłych psychoterapeutów, nie o studiach typu "psycholog marktingu"). Ci, którzy decydują się na dalsze szkolenie na własną rękę, trochę praktykują (czasami za darmo) i zakładają własną działalność (własny gabinet/poradnię) zwykle szybko wychodzą na swoje. Ci, którzy myślą, że bez wysiłku "dostaną" pracę, nie zauważając, że służba zdrowia sypie się od ładnych paru lat i nie ma pieniędzy na nowe etatty na ogół mają problemy.

Do tego dochodzi inny problem - znajomości. Z autopsji widzę, że bardzo wielu studentów zapomina o tym, że studia to właśnie miejsce o nawiązywania znajomości, które później mogą zaprocentować. Jeśli człowiek się trochę poobraca, porozmawia, pojeździ na wymiany, konferencje i inne tego rodzaju imprezy (albo i dogada się w sprawie praktyk etc.) zamiast tylko balować po akademikach, to po ukończonych studiach może uzyskać spore rozeznanie w branży. Ma też większą szansę "skrzyknąć" się z kilkoma innymi podobnie myślącymi studentami i założyć własny biznes albo nawet wyrobić sobie znajomości dzięki którym dowie się, że ktoś w jakiejś firmie potrzebuje ludzi o tej konkretnej specjalizacji.

@bartek - Bo jak ktoś po filozofii czy polonistyce ma być magazynierem? Po to tyle lat studiował?

Wiesz, to jest dość poważny problem samej gospodarki. Przykładowo - mnóstwo ludzi studiuje polonistykę (też studiowałem, ale rzuciłem kiedy się okazało że to, co robię zawodowo w międzyczasie dało mi większą wiedzę niż trzy lata studiów), mają wiedzę wystarczającą na zostanie korektorem (zwłaszcza ci po specjalizacji edytorskiej), ale wydadnictwa nierzadko straszliwie tną po kosztach nie chcąc zatrudniać redaktorów i korektorów, co niestety, odbija się na jakości.

@_MyszooR_ - A to co sie teraz dzieje na rynku pracy to masakra, NIE PASUJE CI ? TO SIE ZWOLNIJ< NA TWOJE MIEJSCE JEST 10 INNYCh.

A to zależy w jakiej branży. W wielu nie ma problemu z uzyskaniem podwyżki, bo specjalistów jest niewielu i nikt nie chce tracić dobrego, doświadczonego pracownika. No, ale żeby taką pracę dostać, trzeba mieć pomysł i go konsekwentnie realizować.

@Blazkowitch - "Każdy kierunek jest dobry jeśli wiesz co chcesz po nim robić. Studiowanie "aby studiować" jest bez sensu."

Chyba że ktoś studiuje dla przyjemności, a nie dla pieniędzy :o)

@caramucho Po drugie niektóre instytucje zamiast etatowych pracowników wykorzystują stażystów którzy de facto odwalają tę samą robotę.

Wiesz, to nie jest takie proste. Jeżeli jakąś pracę jest w stanie wykonać każdy stażysta bez doświadczenia, to znaczy że sama praca nie wymaga większych umiejętności, a więc i nie daje specjalnych możliwości. Zresztą, jak mówi Paudyn - dla takiego stażysty to bardzo fajna sprawa, bo zdobya pierwsze doświadczenie, które często jest lepiej postrzegane niż wykształcenie. O ile takich "inkubatorów" nie jest na rynku zbyt wiele, to jest to całkiem dobre rozwiązanie.

Pamiętam ze swojego stazu w psychiatryku, że przez dłuższy czas robiłem wywiady, testy i wstępne diagnozy zanim ordynator w ogóle mnie dopuścił do terapii (a i tak do prostszych i wyłącznie pod okiem superwizora).

18.03.2011 17:26
The Joker
29
odpowiedz
The Joker
122
Legent

Takie gadanie, że ludzie po studiach humanistycznych są niepotrzebni też jest nieprawdą. Ja jakoś nie miałem większego problemu żeby złapać coś w trakcie studiów. Może powinno zmienić się system szkolnictwa wyższego, mniej miejsc na studiach na którcyh absolwentów nie ma później takiego zapotrzebowania, czy coś w tym stylu. A jak nie ma żadnej współpracy uczelni z przedsiębiorcami, a uczelnia patrzy tylko na to żeby dostać jak najwięcej kasy z ministerstwa to rodzi to obecną sytuację.

Takie pytanie mi się nasunęło w związku z tematem. Jaka była wasza pierwsza pensja po studiach, mówię o pracy z zawodzie, czy też zgodną z wykształceniem. Tak mniej więcej, bo przyda mi się niedługo :p

18.03.2011 18:12
😊
30
odpowiedz
bartek
9
Legend

caramucho, Dzikouak, jak już wyrywacie jakieś zdanie z kontekstu, to chociaż go zachowajcie:

(...) w życiu nie wezmą takiej, która wg nich urąga ich godności.

Bo jak ktoś po filozofii czy polonistyce ma być magazynierem? Po to tyle lat studiował?

Jeśli to się nie zmieni, to nasze pokolenie czeka albo olbrzymi kryzys, albo całkowita zmiana przekonań (...)

Bo wychodzi na to, że caramucho nie zgadza się ze mną mając identyczne zdanie a Dzikouak uważa kretynizm za poważny problem gospodarczy.

Prawda jest taka, że nie ma problemu ze znalezieniem pracy, nawet poza Warszawą, Poznaniem, Wrocławiem i Krakowem. Tylko ludziom się nie chce robić na marnym stanowisku/za marne pieniądze. A żeby wyrwać coś dobrego trzeba albo mieć bardzo dobre skille, albo zacząć od marnego stanowiska. Ale idiotom tego nie przetłumaczysz.

18.03.2011 18:22
KoSmIt
31
odpowiedz
KoSmIt
105
MPO Spec Ops

Koleżanka po budownictwie na PW (magisterka z rocznym opóźnieniem, bo przez rok pracowała - 2009) Teraz pracuje na budowie Stadionu Narodowego jako ktoś tam od zarządzania zasobami ludzkimi. Była u jednego z mniejszych podwykonawców od skończenia studiów i na stadionie zaproponowano jej pracę w większej firmie. Bez znajomości, a kasę trzepie niezłą.

Ja teraz jestem na pierwszym roku budownictwa i mam nadzieję, że po praktyki zapewnią mi pracę w jakiejś firmie (zresztą modne jest ostatnio pisanie prac inżynierskich, czy magisterskich "zlecanych" przez różne firmy (np. wpływ produktu firmy na to i na to), które może zagwarantować miejsce pracy( dokładnie nie wiem o co chodzi, bo jeszcze nie czas na to :))

Ja po magisterce planuję iść jeszcze na architekturę, albo jakieś humanistyczne studia dla samego poszerzania swojej wiedzy, a nie pracy.

18.03.2011 18:25
32
odpowiedz
zanonimizowany782527
10
Pretorianin

Nie uczmy się języka polskiego, wyrzućmy z przedmiotów nauczania historię. Po co nam wiedza o społeczeństwie? Przestańmy szkolić psychologów, pedagogów, historyków, dziennikarzy - po co to wszystko? Po co są ci ludzie? To humaniści, takich nam nie trzeba. Liczy się tylko i wyłącznie Politechnika i wszystkie inne techniczne. Chcesz osiągnąć sukces? Idź na WAT. Chcesz być szanowany społecznie? Idź na Politechnikę. I pamiętaj: HUMANIŚCI SĄ NAM NIEPOTRZEBNI. Dzieci absolwentów Politechniki są zwykle tak zdolne, że nie przeżywają załamań nerwowych, uczą się same, nie popełniają błędów z przeszłości - bo nie popełniają błędów wcale, a gazet nie czytają bo są zbyt idealni.

18.03.2011 18:28
LU2864J
😍
33
odpowiedz
LU2864J
53
Konsul

Czy ci studenci nie mogą tego pojąć że nie potrzeba nam magistrów miliony tylko fachowców?
Człowiek który beczkę umie zrobić albo płytki położyć zarobi o niebo więcej niż taki magister inżynier...

18.03.2011 18:30
graf_0
34
odpowiedz
graf_0
117
Nożownik

Bezrobocie dotyka wszystkich grup społecznych, różnica polega na tym że młodzi mają nadzieje i mniej obciążeń w stosunku do starszych(brak dzieci itp) i są gotowi poczekać w oczekiwaniu na "wymarzoną pracę".

Poza tym słabość gospodarki. Jedyna branża która się rozwija to branża urzędnicza... Tam zatrudniają i dają podwyżki niezależnie od sytuacji gospodarczej.
Bez rozwoju gospodarczego nie ma firm chętnych zatrudniać nowych ludzi na inne stanowiska niż podstawowe.

18.03.2011 18:31
35
odpowiedz
zanonimizowany782527
10
Pretorianin

LU - Nie przeszkadza ci to, że od rana do wieczora chodzić wysmarowany tynkiem, stukać młotkiem, pracować z brudasami alkoholikami?

18.03.2011 18:31
36
odpowiedz
pawloki
15
Legend

To tylko dowody na to, że studia to strata kilku lat.

18.03.2011 18:40
LU2864J
37
odpowiedz
LU2864J
53
Konsul

LU - Nie przeszkadza ci to, że od rana do wieczora chodzić wysmarowany tynkiem, stukać młotkiem, pracować z brudasami alkoholikami?

Hmm... z własnego doświadczenia wiem, że tynk łatwo jest usunąć ze skóry. Nie wliczam tu ubrań roboczych.
Druga sprawa stukanie młotkiem... rozumiem że kontakt z tym narzędziem kojarzy ci się z wysiłkiem fizycznym ponad ludzkie normy. Z tego co wiem to żyjemy już w takich dogodnych dla człowieka czasach że mamy do dyspozycji specjalne pistolety na gwoździe.
A jeszcze te "brudasy alkoholicy" to już kwestia prywatna... Jeden nie będzie mieć problemu byle by chłop był trzeźwy w robocie, a drugi będzie pracować z rzetelnym pracownikiem.

Nie rozumiem trochę twojego toku myślenia...

[38] A czy ja mówię, że każdy chłop musi lubić taką prace? Każdy człowiek jest inny, jeden lubi rozwiązywać zadania z zakresu fizyki i matematyki a drugi lubi wziąć do ręki wiertarkę, parę sklejek i zmontować coś pożytecznego.

18.03.2011 18:44
38
odpowiedz
zanonimizowany782527
10
Pretorianin

Nie możesz zrozumieć, że tu nie chodzi o nadludzki wysiłek fizyczny? Tu chodzi o to, że niektórzy nie chcą wykonywać takiej pracy dlatego, że zupełnie im się to nie podoba. Nie każdy facet musi lubić grzebać w samochodzie, nie każda kobieta musi lubić zakupy.

18.03.2011 18:54
39
odpowiedz
zanonimizowany782527
10
Pretorianin

UP (edit sie skonczyl)
A czy ja mówię, że każdy chłop musi lubić taką prace? Każdy człowiek jest inny, jeden lubi rozwiązywać zadania z zakresu fizyki i matematyki a drugi lubi wziąć do ręki wiertarkę, parę sklejek i zmontować coś pożytecznego.

Zacytuję Cie:

Czy ci studenci nie mogą tego pojąć że nie potrzeba nam magistrów miliony tylko fachowców?
Człowiek który beczkę umie zrobić albo płytki położyć zarobi o niebo więcej niż taki magister inżynier...

Czyli, że mają się zmuszać do bycia robolami?

18.03.2011 18:57
40
odpowiedz
zanonimizowany782436
2
Generał

stawiam, że Jan Joahim jest właśnie studentem jakiejś teologii czy innej pedagogiki (pewnie jeszcze pierwszego roku) i właśnie próbuje przekonać siebie i innych, że po tych wielce wartościowych na rynku pracy studiach będzie kimś więcej niż tylko "robolem".

18.03.2011 19:02
😊
41
odpowiedz
Mark24
11
Legend

no oczywiście że nie.
Mogą siedzieć na bezrobociu, albo przekładać papierki w biurze za 50zł na rękę dziennie...

Budowlanka to jedna z najlepiej opłacanych branż.
Do dzisiaj pamietam jak porównywałem swoje zarobki jeszcze w PL - ja w Warszawie w wydawnictwie (skład komputerowy, opieka nad siecią etc.) i kolega malarz z lubelskiego. Jeden zarabiał ~2200 drugi prawie 3500 (~8 lat temu). Zgadnijcie teraz kto ile ;)

18.03.2011 19:06
Hayabusa
42
odpowiedz
Hayabusa
245
Tchale

Są studia specyficzne przygotowujące ludzi do konkretnych zawodów - medycyna jest tu najlepszym przykładem. Poza tym jednak - jak dochodzę do wniosku - zbyt wielu ludzi sądzi, że poddanie się pędowi (pójdę na studia, zrobię papier, będzie robota dla magistra za dobre pieniądze) samo z siebie załatwi sprawę.
Tymczasem pracę najszybciej i najłatwiej znajdą obrotni. Ci, którzy wiedzą czego chcą i nie boją się działać.

18.03.2011 19:24
43
odpowiedz
zanonimizowany782527
10
Pretorianin

Stawiam, że wiedeński kurier jest absolwentem politechniki, który przez pięć lat był zamknięty w akademiku, chodził w starych swetrach i liczył ciągle całki. Nie, nie jestem studentem teologii czy pedagogiki. Nie jestem studentem, ponieważ magistra obroniłem już dawno.

18.03.2011 20:08
Aen
44
odpowiedz
Aen
246
Anesthetize

Do bani studia to i pracy nie ma.

18.03.2011 20:37
Katane
45
odpowiedz
Katane
170
Useful_Idiot_

Mam kilku znajomych po wyzszej szkole malowania dupy, ktorzy zyja w woj. lubelskim - o prace dla nich bynajmniej nie jest latwo. Wiekszosc zatrudnia sie jako clerksi albo przedstawiciele handlowi - w tym ostatnim przypadku juz pare razy slyszalem, jak sa przez pracodawcow dymani bez wazeliny. Znam osoby ~27 letnie po studiach humanistycznych (szkoly prywatne w Lublinie), ktore pracy nie moga znalezc od kilku lat.

Z drugiej strony w Warszawie, kazdy kto chce - pracuje. Obracam sie w sumie w 2 kregach. Pierwszy to ludzie po (a wiekszosc jeszcze w trakcie) studiow na PW (informatyka i telekomunikacja) - tutaj problemu z praca nie ma zadnego, zdarza sie, ze po zostawieniu na GoldenLine/LinkedIn CV dostaje sie oferty pracy na maila (jeden ze znanych portali internetowych tak szuka pracownikow, ze dostawalismy w tym roku oferty od nich po kilka razy, za kazdym razem na programiste w innym jezyku). Drugi to polonisci (UKSW) - tutaj jest slabiej, pracuja jako pracownicy naukowi (za bardzo male pieniadze), ktorzy musza sie dopraszac o dostanie calego etatu (polowki to norma) lub przy korekcie ksiazek/czasopism (tu z kasa lepiej). W tym przypadku o dostaniu pracy decyduja przede wszystkim znajomosci. Dziewczyna kumpla robi 2 fakultety na UKSW i UW i wcale nie jest rozchwytywana.

Przez taki 'wywaid srodowiskowy' widze, ze glownym czynnikiem jest tu miejsce zamieszkania - o prace na zascianku wschodnim jest megaciezko. Widze tez, ze wybierajac odpowiedni kierunek i nie opierdalajac sie totalnie, mozna byc zupelnie spokojnym o swoj los. Daleki jestem od patrzenia z gory na humanistow, jednak uwazam, ze studia na kierunku kulturoznastwo mozna robic, kiedy kogos to zywo interesuje, zdajac sobie jednak sprawe, ze o zarobek trzeba bedzie walczyc na innym froncie.

18.03.2011 22:05
Jedziemy do Gęstochowy
46
odpowiedz
Jedziemy do Gęstochowy
185
KENDO DROGA MIECZA

Zawsze zostaje wojsko.

Tyle w temacie.

19.03.2011 00:18
47
odpowiedz
zanonimizowany782527
10
Pretorianin

Katane - OFFtopowo: Na prawdę uważasz, że ostatnia płyta Alexisonfire jest dobra?

19.03.2011 09:17
Katane
48
odpowiedz
Katane
170
Useful_Idiot_

Nie tak dobra jak poprzednie, ale i tak zajebista :)

19.03.2011 09:34
49
odpowiedz
zanonimizowany782654
15
Pretorianin

Ta "moda na studia" to wynik manipulacji rządowo-medialnej. Po prostu swego czasu był to "sposób" na "walkę z bezrobociem" (młody człowiek idący na studia przez 5 lat nie rejestruje się jako bezrobotny), więc na początku statystyki się nieco poprawiły.
Skrajnie liberalne media (inny prawie tutaj nie ma) naturalnie podchwyciły "pomysł" (przecie wszyskie mają być równe!) i rozpoczęły akcję propagandową. A, że dziennikarze to jakobińsko żarliwe, niedouczone matoły, to wystarczyło podszepnąć im to, co modne w "raju" (tj. na zachodzie) a oni zaczęli bezmyślnie powtarzać tamtejsze hasła "równości", "sprawiedliwości" i "równości".
Dziś po prostu konsumujemy zatrute owoce tej manipulacji.

19.03.2011 09:45
KoSmIt
50
odpowiedz
KoSmIt
105
MPO Spec Ops

Czy ci studenci nie mogą tego pojąć że nie potrzeba nam magistrów miliony tylko fachowców?
Człowiek który beczkę umie zrobić albo płytki położyć zarobi o niebo więcej niż taki magister inżynier...

A myślisz, że co po polibudzie na początku robisz? Fachowców więcej by było, gdyby szkoły techniczne i zawodówki nie były ostatnią deską ratunku dla gimnazjalistów, którzy ledwo zdali egzamin. (technikum budowlane Bryły w Warszawie miało chyba próg przyjęcia 30) i co z tego, że bym tam poszedł jak połowa lekcji rozwalona byłaby przez dresów przeszkadzających nauczycielowi. Tak to poszedłem do ogólniaka i teraz na IL na PW.

Kiedyś technika i zawodówki były oblegane i naprawdę można było zdobyć tam niezłe wykształcenie pod kątem matury i przyszłych studiów i pracy.

Jak ktoś się stara i jest sumienny to i w mcdonaldzie dobrą pracę znajdzie, bo szybko będzie awansował. I wykształcenie niepotrzebne, a miejsce pracy pewne.

19.03.2011 11:32
marcing805
😊
51
odpowiedz
marcing805
197
PC MASTER RACE

A po co komu jakiekolwiek studia? Teraz to liczy się konkretny fach, poszukiwani są ludzie, co coś konkretnego potrafią. Dobrzy spawacze, murarze, cieśle, mechanicy, hydraulicy siedzą na zachodzie i zarabiają pieniądze, o jakich nigdy nie śnili. I nikt z nich już do Polski nie wróci, bo nie ma do czego. Trzeba było inwestować w szkoły zawodowe, a nie teraz lamentować, że fachowców znaleźć nie można.

21.03.2011 18:06
52
odpowiedz
zanonimizowany688961
26
Generał

@Jam Jan Joahim
Tu chodzi o to, że niektórzy nie chcą wykonywać takiej pracy dlatego, że zupełnie im się to nie podoba. Nie każdy facet musi lubić grzebać w samochodzie, nie każda kobieta musi lubić zakupy.

Ale jakie to ma znaczenie? W normalnej sytuacji rynkowej relacje pracownicze reguluje de facto klient. Jeżeli chce coś kupić lub dostać, to generuje popyt na daną towar lub usługę i strona zdolna ją dostarczyć ma pracę.

Czyli, że mają się zmuszać do bycia robolami?

Nie muszą. Mogą np.: znaleźć inną prace leżącą w zakresie ich kompetencji, na którą jest popyt, moga nauczyć się czegoś nowego, mogą zmienić rynek albo mogą zachęcić potencjalnych klientów do swoich usług. Mozliwości są

Nie przeszkadza ci to, że od rana do wieczora chodzić wysmarowany tynkiem, stukać młotkiem, pracować z brudasami alkoholikami?

Z jakimi "brudasami alkoholikami"? Dobrzy fachowcy są rozchwytywani i sami decydują z kim i u kogo będą pracować. Bo wiesz, mówimy o rzemieślnikach, a nie kolesiach z budowy, którzy co najwyżej potrafią nosić worki z piaskiem.

Przestańmy szkolić psychologów, pedagogów, historyków, dziennikarzy - po co to wszystko? Po co są ci ludzie?

Dlaczego "przestańmy"? Na każdą usługę jest określony popyt. Jeżeli nie ma pracy dla historyków, to znaczy, że rynek się nasycił i historyk albo musi to zaakceptować, albo wymyślić jakiś sposób na wykorzystanie studiów (pomijam sytuację, w których studiuje dla przyjemności, bo ma się to nijak do tematu).

W obecnej chwili jest największy popyat na techników i informatyków, bo właśnie przeżywamy szybki rozwój technologiczny. Kiedy zaczynał się wyż demograficzny potrzeba było nauczycieli. Kiedy odbudowyano kraj po wojnie potrzebni byli budowlańcy. Co nie znaczy, że inni ludzie nie są potrzebni. Po prostu dynamika zmian w ich zawodzie nie jest tak duża, a napływ nowych ludzi jest stały albo nawet się zwiększa.

@bartek - caramucho, Dzikouak, jak już wyrywacie jakieś zdanie z kontekstu, to chociaż go zachowajcie:

Czasami komentuję zdania wyrwane z kontekstu, żeby pokazać, iż niektóre detale można interpretoać inaczej. Co nie znaczy, że zawsze nie zgadzam się w takich momentach z przedmówcą :o)

@Azazello
Dziś po prostu konsumujemy zatrute owoce tej manipulacji.

Nawet jak chciałeś przerysować sytuację, to Ci wyszło realistycznie. Sam pamiętam sytuację sprzed kilkunastu, może dwudziestu lat, kiedy to często powtarzało się, że w Polsce odsetek studiujących i absolwentów wyższych uczelni jest mały w porównaniu z "krajami Zachodu", więc trzeba studiowac, po inaczej z Polaków będą się śmiać (diablo skuteczny argument wzgledem ludzi z kompleksem biednego kuzyna).

Tyle że to nie tylko nasza cecha. Według danych Eurostatu, w wiekszości nowych krajów UE odsetek studentów w wieku lat 20-29 jest wyższy (ok. 35%) niż w "starych" krajach (ok. 27%). Wyjątkiem jest Finlandia, ale ona jest edukacyjnym wyjątkiem chyba w kazdym wymiarze edukacji :o)

Forum: młodzi bezrobotni po studiach