Witam. Zakładam ten wątek z dwóch głównych powodów. Po pierwsze, żeby dowiedzieć się czy to ja jestem nienormalny z moimi poglądami, a po drugie żeby mieć jak na tacy opinię kilku (kilkudziesięciu?) userów do pokazania pewnym osobom. Sprawa wygląda tak: mieszkanie studenckie, 4 osoby - 2 dziewczyny i 2 chłopaków. Ja i mój kumpel w jednym pokoju, koleżanki w drugim. Mieszkamy tak od końca września. Na początku października koleżanki wymyśliły sobie, że słodko będzie mieć kota w mieszkaniu, więc tak też uczyniły przywlekając jakiegoś wychudłego ze schroniska. Moje stanowisko od początku było jedno: NIE dla kota, chyba że spełniony będzie jeden warunek (nie zobaczę go ani raz w moim pokoju, w kuchni i w łazience). Oczywiście pomijam fakt, że szkoda zwierzęcia, bo cały czas zamknięte w jednym pomieszczeniu? No ale taki warunek postawiłem. Kumpel natomiast od razu mówił, że zdecydowanie nie. Kot jednak się pojawił. Teraz do sedna. W ciągu tych 2 miesięcy wygląda to w ten sposób, że po pierwsze śmierdzi nim aż do przedpokoju, po drugie łazi sobie gdzie chce (w kuchni po ladzie, na której kładzie się jedzenie; po moim pokoju również, wystarczy nie przypilnować na chwilę MOICH drzwi i już tam jest, a przecież to nie ja mam się dostosowywać do niego i pilnować moich drzwi, tylko one SWOICH drzwi, tak?), po trzecie często zostaje wyrzucony razem z kuwetą do przedpokoju bo nie daje im spać - zwyczajnie skacze po pokoju i zwala różne przedmioty. Szczytem było zamknięcie go na noc w łazience razem z kuwetą, gdzie porozwalał dosłownie wszystko, łącznie ze szczoteczkami do zębów, które następnie znalazły się koło kuwety na ziemi oraz druga sytuacja gdy opędzlował mi talerz z resztą obiadu podczas gdy nie było mnie w pokoju:) Poza tym, że nie cierpię tej małej czarnej łajzy to poniekąd mi go żal, bo siedzi praktycznie całymi dniami w jednym pomieszczeniu jak ich nie ma (studia, praca). Przykładowo na długi weekend w listopadzie zostawiły go na 2 dni samego w pokoju. Dopiero jak przychodzą, wypuszczają go i ma miejsce to co opisałem wyżej.
Interesuje mnie, co macie do powiedzenia na temat sytuacji ogólnie oraz przede wszystkim:
- co możecie powiedzieć o pomyśle trzymania kota w mieszkaniu studenckim?
- a co na temat zachowania współlokatorek i ich odpowiedzialności?
- czy mam rację, że mnie to wk***ia i co radzicie zrobić w takiej sytuacji? (oprócz zwrócenia uwagi dziewczynom, że była umowa, bo to nie skutkuje. sprawdzone 2 razy)
- czy kumpel ma rację grożąc wyprowadzką? (jak podpisywał umowę, nie było mowy o żadnym kocie).
Dziękuję dobranoc.
Stanowczo nie nalezy wdawac sie w zadne dyskusje, kot ktory byl juz dwa miesiace zdazyl juz opanowac mozgi dziewczynom.
Prosty plan dzialania :
1. Lapiesz
2. Ukrecasz leb.
3. Zakopujesz
4. Otwierasz okno.
5. W razie pytan sugerujesz, ze uciekl i ofiarowujesz wydrukowac plakaty poszukiwawcze i zafundowac hojne znalezne.
W przypadku przygarniecia nastepnego kota wystarczy powtorzyc.
Interesuje mnie, co macie do powiedzenia na temat sytuacji ogólnie
Ogólnie to gówno mnie to obchodzi o 1:40 ale jak już się wpisałem to chociaż odpowiem.
co możecie powiedzieć o pomyśle trzymania kota w mieszkaniu studenckim?
Zależy od ludzi. Może być pod warunkiem, że wszyscy lokatorzy się zgadzają.
a co na temat zachowania współlokatorek i ich odpowiedzialności?
#)%(@#%*_@)#%(*_) baby!
czy mam rację, że mnie to wk***ia i co radzicie zrobić w takiej sytuacji? (oprócz zwrócenia uwagi dziewczynom, że była umowa, bo to nie skutkuje. sprawdzone 2 razy)
Tak, masz rację. Radzę powiedzieć otwarcie, że do trzech razy sztuka a następnie żegnają się z kotem lub robią wyjazd z bazy razem z kotem. I mają kupować do kuwety taki specyfik który zabija smród!
czy kumpel ma rację grożąc wyprowadzką?
Jeżeli im to tak.
Ja miałem kota w mieszkaniu studenckim i też łaził wszędzie, w kuchni po stołach, szafach, pił wodę ze zlewu etc, ale nikomu nie przeszkadzał i wszyscy go lubili, więc nie było problemu :D
Co do twojej sytuacji to cóż: po pierwsze mieszkanie na kogo jest? Na ciebie? Jak tak to powiedz tępym dzidom, że albo się jakoś dogadacie i rozstrzygniecie sprawę pokojowo, albo "tam są drzwi" i niech idą ze swoim stworem gdzie indziej (no chyba, że czerpiesz jakieś, ekhem, dodatkowe korzyści z ich obecności w mieszkaniu :D).
No a jak mieszkanie jest na którąś z nich, albo macie coś w stylu kilku najemców to zostaje tylko się jakoś dogadać, albo jakieś akcje dywersyjne "kot miał nieszczęśliwy wypadek" vide post [2] (to tak pół serio, z resztą patrząc na to co piszesz i tak nie byłbyś zdolny).
Jedna drobna uwaga co do tej "umowy" ze kot nie bedzie wchodzil do tego czy owego pomieszczenia. Otoz kot wejdzie wszedzie gdzie chce, jak chce i kiedy chce i Twoje zakazy i nakazy ma w... takim pewnym niedomowieniu. Jesli ktokolwiek decyduje sie na kota musi byc przygotowany na utrate kontroli nad domem. A sprzeczanie sie, nie mowiac o otwartej walce, z kotem nie ma najmniejszego sensu bo kot ZAWSZE wygrywa.
Wiec teraz masz trzy wyjscia. Zaakceptowac i tolerowac istote wyzsza niz Ty w domu, ukrecic jej leb jak spi, badz wyrzucic lafiryndy wraz z ich pociecha na zbity pysk.
wyprowadzić się zwsze może, ni wiadomo tylko jak z kaucją;)
osobom prpoponującym ukręcić łeb proponuje samemu się w niego pierdolnąć.
kota psikasz z takiej buteleczki po płynie do szyb, ewentualnie skórkami z mandarynek i pomarańczy. metody można połączyć.
co do reszty pomieszczeń to co można zrobić, maltretowac kociaka tak, aby miał czystą niechęć do wyjścia z własnego lokum. No ale to szkoda zwierzęcia.
Możesz też maltretować laski, co bardziej polecam. Czyli wpuszczasz w nocy kota z powrotem razem z kuwetą i najlepiej wielkim hukiem. Możesz położyć kupę na ich talerzu;)
Tak czy inaczej, bez kłótni się nie obejdzie. A jak widzę po ich zachowaniu są z nich niezłe cipo-suki.
Można na końcu kota zaakceptować, kazać dziewczynom kupić odświeżacze i myć kota.
strasznie dziki ten kot wynika z twojej opowieści
jeśli sytuacja jest trudna do zniesienia to możesz wyprowadzić, albo skłonić do wyprowadzki współlokatorki
na ich miejsce dostaniecie 2 fajnych kolesiów zakuwających całe dnie lub dla odmiany urządzających pijackie orgie
tylko nie żal się potem, że tęsknisz za dziewczynami i kotem ;->
tu jest tylko jedna rada zły podział przy zakwaterowaniu
>Ja i mój kumpel w jednym pokoju, koleżanki w drugim<
toż to sodomia , nie szło lepiej sie dobrać w pary ?
a kot jak ktoś wyżej napisał opanował mózgi dziewczyną teraz możecie pertraktować zadośćuczynienie 1 szkoda=jeden lodzik
osobom prpoponującym ukręcić łeb proponuje samemu się w niego pierdolnąć.
Hej, to ze ja bym tak nigdy nie zrobil nie oznacza ze dla kogos innego nie jest to rozwiazanie optymalne.
myć kota
Myć kota? Wąchałeś kiedyś kota?:) Koty nie mają żadnego zapachu, zupełnie. Teoria o "śmierdzących kotach" to jakiś obrzydliwy urban legend.
Mimo to zgodzę się z założycielem tematu - jeśli nie było przyzwolenia na taki czyn wszystkich lokatorów, to nie powinno mieć to miejsca. Problemem natomiast jest kwestia samego zwierzątka, które, umówmy się, mimo swoich szerokich horyzontów poznawczych, nie rozumie tego co się wokół dzieje i tak naprawdę nie jest niczemu winne. Dlatego też należy rozwiązać sprawę wyłącznie między lokatorami, nie krzywdząc przy tym kotka, który, jak futrzaki mają w zwyczaju, przyzwyczaja się do miejsc, a nie ludzi (i wypadałoby wziąć to pod uwagę).
ja nie mam węchu, tak więc nie wiem;)
ale kota wbrew przekonaniom można wytresować. Trzeba być tylko bardziej upartym niż on.
fire - między ''śmierdzącym kotem'' a ''śmierdzi kotem'' jest różnica ;->
kot o swoją czystość dba, ale po kotku dzikusie trzeba posprzątać, dwie czy nawet cztery pary rąk powinny wystarczyć
najlepszym ale to najlepszym rozwiązaniem jest pies w waszym pokoju. miłośniczki zwierząt nie powinny mieć nic przeciw pieskowi.
Ward - owszem, ale mówienie o myciu kota jest nie na miejscu, gdyż, jak pewnie wiesz, gdy umyjesz kota, jego odchody nie przestaną śmierdzieć :) Mój post odnosił się do posta NewGravediggera, który, jak się potem okazało, nie ma węchu, więc nie mam już do niego pretensji.
[6] i myć kota. Koty nie śmierdzą. Najwyżej wali z kuwety ale można kupić zabudowaną i wtedy nie capi tak strasznie.
Z was chłopcy to większe panienki niż te współlokatorki. Śmierdzi im. Jak się zesrasz w kiblu to też śmierdzi.
W wojsku nie byli, ot co!
Dziwicie się że kot chodzi wszędzie jak głupi jeśli jest przez większość czasu trzymany w jednym pokoju?
Jeśli nie żywisz jakiejś dużej urazy do kotów to spróbuj go zaakceptować, z lady w kuchni konsekwentnie go zrzucaj. I jeśli jeszcze ma "cohones" to wykastrować. Mój kot w domu to kompletny leń, nic nie robi tylko śpi albo sępi coś do jedzenia, jak wyjdzie na dwór to budzi się w nim doskonały łowca. Nie mam kuwety w domu, kotek kilka razy siknął albo nasrał do ziemi w kwiatkach, wtedy energiczne przystawienie mu głowy do "miejsca zbrodni" i wyrzucenie na dwór. Po kilku takich razach nauczył się stać pod drzwiami i czekać aż ktoś go wypuści, więc myślę że w przypadku lady kuchennej też podziała. Zamiast wyrzucenia na dwór zamknięcie go w którymś pokoju na jakiś czas i powinien być spokój.
A tak na marginesie - koty są zajebiste :)
moj kot 90% czasu jaki spedza to śpi gdzies sobie - albo w swoim *kojcu* (taki pluszowe łózeczko) albo u kogos na łóżku, albo gdzies pod kanapą. a reszte czasu to albo je albo jęczy zeby go na dwór wypuscic. i tyle zachodu mam z kotem, nawet kuwety dla niego nie mam. no ale raz, ze kot wykastrowany (wczesniej troche tez skakala po meblach) a dwa, ze mieszkam w domku...
ciezko mi jest sobie wyobrazic trzymanie w mieszkaniu wiekszego zwierzaka niz chomik...
spoko, za kilka lat bedzie spal caly dzien w jednnym miejscu, a w nocy pojdzie na lowy - chyba ze jest zimno, wtedy tez bedzie spal. :]
i z kotem nie wygrasz, ale mozesz sie do niego przystosowac. :P
Przykładowo na długi weekend w listopadzie zostawiły go na 2 dni samego w pokoju.
tak to jest gowniarom dawac zabawke.
Uważam że skoro nie ma szans aby sie kota pozbyć - w sensie że dziewczyny dają go komuś kto CHCE mieć kota, to trzeba z nim żyć.
Zostawcie mu otwarte drzwi wszędzie. Będzie bardziej wyluzowany, a kiedy nikogo w domu nie ma to i tak kot śpi, ale lubi się czasami przespacerować. Z lady w kuchni zrzucajcie go aż się nauczy - a się nauczy. NO i pilnujcie aby dziewczyny kibel mu sprzątały, to jest PODSTAWA. Dobrze mieć zapasową kuwetę z piaskem wystawioną w innym miejscu - zabezpiecza przez sikaniem nie tam gdzie trzeba.
Szczerze? Kot w JEDNYM POKOJU zawsze będzie wariował... Dajcie mu do dyspozycji całe mieszkanie, pobawcie się raz dziennie, i przestanie demolować, zrzucać i tak dalej. Kwestii łażenia po blatach, szafkach etc. nie da się rozwiązać. Jeśli lubi, to będzie to robił. Kropka.
Jeśli będzie miał możliwość ukrycia się gdzieś, czystą kuwetę i żarcie zawsze w misce, a do tego jeszcze ktoś się z nim raz dziennie pobawi, nie będzie z nim żadnych problemów.
P.S Moje koty pachną lepiej niż ja (bo palant jeden z drugim codziennie łazi po wannie i łapie zapach żelu pod prysznic... A, że się nie poci to i zapach na futrze utrzymuje się spokojnie 24h) i 'myją' łapy częściej niż ja... Jeśli wam coś śmierdzi to jest to kuweta. Kupcie 'krytą' i na litość boską czyśćcie ją co 2-3 dni.
kup psa!
conic -> Mhm, kot psa ustawi w 5 minut tak, że będzie bardziej karny niż kompania reprezentacyjna Wojska Polskiego...
[2]
Dam tobie prosty plan działania składający się zaledwie z 1 punktu: idź do psychiatry bo masz poważne zaburzenia psychiczne. W ogóle nie wiem co trzeba mieć w głowie żeby wypisywać takie durnoty.
Przepraszam za lekkie uniesienie i odejście od tematu ale takim przypadkom jak w [2] pierwszy dałbym po mordzie.
zeby nie bylo ,ze sciemniam
http://www.youtube.com/watch?v=OnyuKg5QdKU
:D
za bachora widzialem pare razy w akcji... i na tym filmiku objawy sa naprawde lagodne
Nie bardzo rozumiem czemu przedmiotem problemu jest kot. Masz problem ze współlokatorami, a nie z kotem.
Nie doczytałam nigdzie, ale czy właściciel mieszkania wie o kocie? Zwierzę = szkody, wytresowany czy nie zawsze pozostawia po sobie ślad, dlatego jak się dowiedziałam, że moi lokatorzy chcą trzymać w kawalerce (!) owczarka niemieckiego podwyższyliśmi im kaucję i na przyszłość już wiem, żeby w umowie był punkt o zakazie posiadania zwierząt, pomimo, że sama zwierzęta kocham, to nie życzyłabym sobie żeby jakiś obcy sierściuch niszczył moje mieszkanie.
Także ja bym sprawę opisała właścicielowi mieszkania, może nie życzy sobie zwierząt w jego własności i on wyegzekwuje oddanie kota zagrażając wypowiedzeniem umowy lokatorkom.
Ew. naściemniać lokatorkom, że Ty/współlokator/dziewczyna Twoja lub współlokatora, ma silne uczulenie na kota i ze względu na zdrowie nie będziecie dlaej tolerować zwierzaka w mieszkaniu.
nutkaaa -> Jeśli ktoś wynajmuje mieszkanie na 'studenckie' z góry spisuje je na poważny remont. Kot w tym układzie nie jest czynnikiem istotnym...
P.S Jest subtelna różnica między wynajmowaniem mieszkania studentom, a wynajmowania mieszkania studenckiego.
[28] +1
mozliwe ze zrobily wam to na zlosc. heh, kot zakmniety w pokoju... moze jeszcze niech sobie konia sprowadza.:P
ps. przypomnial mi sie stary dowcip co pies i kot mysli o czlowieku:
pies - karmia mnie, glaszcza, ONI musza byc bogami!
kot - karmia mnie, glaszcza, JA musze byc bogiem!
:>
Zwierzę = szkody, wytresowany czy nie zawsze pozostawia po sobie ślad
Wytresowany kot? Lol...
Koty są okej, ale nie w waszej sytuacji.
Zaczal bym od postawienia pytania: z kim podpisywałeś umowę o najem? Lub na kogo jest umowa? Jak jest ona sformułowana?
Pytam bo kwestia zwierząt niejednokrotnie w umowie jest zapisana.
If jesteś tylko podnajemcą i nie masz żadnej umowy, możesz spróbować sprzedać temat właścicielowi mieszkania (wystarczy że usłyszy: Panie syf w całym mieszkaniu, meble obdrapane, wszystkie dywany już dawno przesiąknięte jego siuśkami itd...)
Jesli nie pomoże zostaje wam perswazja przy użyciu argumentów. Nie siły! Kot nie jest winny zidiocenia Twoich koleżanek. A powinny wiedzieć że koty są zwierzętami które nie lubią się podporządkowywać i wszędzie się wcisną :)
Na koniec zostaje wam zagrożenie że się wyprowadzicie. Ale to skończy się waszą wyprowadzką :D
Kolega kiedyś wynajmował mieszkanie gdzie jedna laska sprowadziła sobie jakiegoś ptake. Kumpel miał na niego straszną alergię, kichał, smarkał, puchł - jednak jego prośby/groźby nie zostały wysłuchane i koniec końców to ona się wyprowadził a nie zwierzę :D
Dajcie mu do dyspozycji całe mieszkanie, pobawcie się raz dziennie, i przestanie demolować, zrzucać i tak dalej. Kwestii łażenia po blatach, szafkach etc. nie da się rozwiązać. Jeśli lubi, to będzie to robił. Kropka.
A co tam, załatwcie mu drugie mieszkacie! :D
Jeśli kot Ci bardzo przeszkadza (sam nie wyobrażam sobie jeszcze raz mieszkać z kotem), to zgłoś to właścicielowi, nie wiem czy wyraził zgodę na zwierzaka, jeśli tak, to powiedz, że leje gdzie popadnie.
A koleżanki? Za tydzień zapomną.
[3] I mają kupować do kuwety taki specyfik który zabija smród!
Podobno specyfik jest już w użyciu ale najwidoczniej słabo działa skoro wystarczy, że otworzy się drzwi do ich pokoju i momentalnie zawiewa aromatem zaduchu połączonego z mocną nutką kuwety.
[4] i inni, którzy wspomnieli o wyprowadzce. Podpisywaliśmy umowy każdy osobno. Niestety widnieje tam punkcik mówiący, że nie zerwiemy umowy w ciągu pierwszych 6 miesięcy od podpisania. Opcja wyprowadzka nie wchodzi więc w grę jak na ten moment. Brak w umowie jakichkolwiek punktów odnośnie zwierząt.
[5] Jedna drobna uwaga co do tej "umowy" ze kot nie bedzie wchodzil do tego czy owego pomieszczenia. Otoz kot wejdzie wszedzie gdzie chce, jak chce i kiedy chce i Twoje zakazy i nakazy ma w... takim pewnym niedomowieniu.
Owszem, to było wiadomo już na długo przed sprowadzeniem kota i nie jest to jakaś tajemnica. Stawiając taki warunek zanim go przywlekły miałem nadzieję uświadomić im, że będzie to niewykonalne i tym samym odwieść od tego pomysłu. W odpowiedzi usłyszałem: "[IMIĘ] wyluzuj! Nie będzie wchodził, co ty..." co tylko dało mi obraz, jakie pojęcie ma dana osoba o zachowaniach kotów.
[8] toż to sodomia , nie szło lepiej sie dobrać w pary ?
Nie. UWIERZ mi, że lepiej jest jak jest...z bardzo prozaicznych powodów :) Ale to nie wątek żeby o nich rozmawiać.
[15] Dziękuję uprzejmie, że zostały przez Ciebie poruszone WSZYSTKIE problemy zawarte w pierwszym poście, a nie tylko ten, do którego było Ci najwygodniej się doczepić :) Akurat smród umieściłem tam przede wszystkim po to, żeby wiernie i obiektywnie całą sytuację przedstawić a nie być stronniczym. W mojej prywatnej hierarchii smród zajmuje miejsce gdzieś pod koniec, bardziej boli mnie jednak że łazi mi po talerzu, ladach i stoliku w kuchni, gdzie robię jedzenie.
Jak się zesrasz w kiblu to też śmierdzi.
Ty...faktycznie.
Koty nie śmierdzą. i Teoria o "śmierdzących kotach" to jakiś obrzydliwy urban legend.
Nie żebym jakoś specjalnie się spierał, bo jak mówię smród jest tu jednym z mniejszych problemów, ale nie rozumiem w takim razie sytuacji sprzed tygodnia, dwóch kiedy obie zaczęły go obwąchiwać i jedna drugą pytała: "Czemu on tak śmierdzi? Może by go umyć jakoś czy co..." Trochę się to kłóci z Waszymi teoriami :)
[21] Nie kupię psa do tego mieszkania, ponieważ zbyt dużo czasu spędzam poza domem i strasznie byłoby mi psiaka szkoda. Po prostu potrafię przewidzieć pewne rzeczy.
[29] Właściciel właśnie nie wie nic ponieważ za każdym razem jak jest płacenie czynszu, pokój zostaje w mig ogarnięty, kot zamknięty w łazience z kuwetą + wietrzenie. Może faktycznie jest to sposób, tyle że właściciele są nadzwyczaj ugodowi - 20% szans że w ogóle się przejmą.
Wyimaginowana alergia też nie przejdzie ;) skoro przez te 2 miechy kot był dosłownie wszędzie i żaden z nas nie raczył kichnąć to wnioski nasuwają się same :P
[35] Wystarczy że wydurniasz się w wątku o piłce, tutaj już naprawdę nam oszczędź :) Tym bardziej, że nie znasz sytuacji.
[35] Wystarczy że wydurniasz się w wątku o piłce, tutaj już naprawdę nam oszczędź :) Tym bardziej, że nie znasz sytuacji.
Przynajmniej nie boję się kociej sierści lub zapachu kuwety. Ciekawe co robisz jak ci włos wpadnie do zupy.
To mnie tylko motywuje do dalszego śmiania się z ciebie, herosie.
[40] Obawiam się, że ten pan też boi się gadów, więc nic z tego.
Ja bym na waszym miejscu załatwił sobie węża, jeżeli dziewczyny są wrażliwe na punkcie gadów to momentalnie dostana solidną nauczkę.
Może to być tez tarantula, kameleon, cokolwiek co by je przerażało/brzydziło.
codeine - lapac i ukrecic to tobie mozna wora,a nie tego kota
Okej, ale jaki Ty masz właściwie problem z kotem? W tej chwili wszyscy zachowujecie się jak 15-letnie bachory, które uważają że ich racja jest najichsza i tyle.
Macie problem, to trzeba go rozwiązać... Ukrywanie kota, chowanie go po łazienkach i inne dziwne ruchy świadczą tylko o tym, że nikt nie chce ponieść konsekwencji powziętych decyzji. Więc albo decydujecie się w czwórkę, że kot ma zostać i jakoś poszczególne kwestie rozwiązujecie (bo w sumie nie rozumiem w czym problem - mam wrażenie że usiłujesz po prostu postawić na swoim za wszelką cenę), albo że ma go nie być i tyle. Jeśli kot ma zniknąć to szukacie chętnego do adopcji i już.
Jeśli aż tak Ci przeszkadza ten biedny futrzak, który sam już nie wie co się dzieje skoro co rusz go z jednego pomieszczenia do drugiego razem z całym majdanem przenosicie, to weź znajdź kogoś kto 'przejmie' Twoją umowę i tyle.
Przynajmniej nie boję się kociej sierści lub zapachu kuwety.
to super bohaterze, ale ktoś może lubi przebywać w bardziej cywilizowanych warunkach i zwyczajnie może mu to przeszkadzać?
Wystarczy że wydurniasz się w wątku o piłce, tutaj już naprawdę nam oszczędź :) Tym bardziej, że nie znasz sytuacji.
+1
[42] No przecież nie ja go ukrywałem przed właścicielką ;) Zresztą nie rozumiem aż takiej napinki, napisałem w pierwszym poście wyraźnie: zakładam wątek nie po to żeby ktoś za mnie problemy rozwiązywał, bo i tak swoje poglądy mam, ale głównie po to żeby poznać opinię innych i przekonać się bliżej kogo jest tzw racja. Wsio :)
Wiesz, w układzie 'studenckim' racja jest tych, których jest więcej. Jeśli dziewczyny i współlokator akceptują futrzaka, to za bardzo nie widzę tutaj Twojego zdania cokolwiek zmieniającego...
Najbardziej mnie w tym wszystkim wkurzyło traktowanie kota jak jakieś lalki którą można przerzucać z pomieszczenia do pomieszczenia i ogólna niedojrzałość Twoich koleżanek.
Nie ukręcaj mu głowy! To się źle skończy.
http://www.youtube.com/watch?v=DbCYsEMg09o
Psy rządzą, można wbić im w głowę przynajmniej co mogą a czego nie. Kot nie ma oporów.
"[42] No przecież nie ja go ukrywałem przed właścicielką ;) Zresztą nie rozumiem aż takiej napinki, napisałem w pierwszym poście wyraźnie: zakładam wątek nie po to żeby ktoś za mnie problemy rozwiązywał, bo i tak swoje poglądy mam, ale głównie po to żeby poznać opinię innych i przekonać się bliżej kogo jest tzw racja. Wsio :)"
To moja opinia jest taka: Skoro mieszkacie w 4-rke to wszystkie decyzje typu, chce kota, psa, remont łazienki, zrobić imprezę itd. muszą być uzgodnione z 4/4 osobami.
Wiadomo, że kot nie przeżyje w jednym pokoju, on by jeszcze najchętniej całe podwórko zwiedził i podbił świat, takie są koty.
Niech sobie dziewczynki, chomika kupią, bo kot to na razie za dużo.
nutkaaa ---> Na chomika też byś się nie zgodziła?
fresherty -> wierz mi, student studentowi nierówny, siostra wynajmowała swoje mieszkanie studentom i w mieszkaniu nie trzeba było nic robić po ich wyprowadzce, ba, tak je wysprzątali, że nie było widać w ogóle śladu, żeby ktoś tam mieszkał, co więcej znam dużo więcej przypadków mieszkań studenckich bardzo dobrze utrzymanych i może dwa razy spotkałam się ze speluną, ale to degeneraci tam mieszkali, zresztą mieszkanie widać, nie było w dużo lepszym stanie przed najmem. Tak więc nie generalizowałabym z tym spisywaniem mieszkania na straty jak się studentom wynajmuje :)
[36] Ja też jestem ugodowa, dlatego podwyższona została tylko kaucja moim lokatorom, tylko z tego względu, że właściwie zaraz po kupnie i rozpoczęciu remontu mieszkania miałam już najemców czekających tylko na sygnał kiedy mogą się wprowadzać. W każdym następnym przypadku podpisywania umowy mam zamiar umieścić punkt o zakazie trzymania zwierząt. Jak ktoś chce zwierzaki, OK, ale na swoim domu/mieszkaniu a nie na cudzej własności.
>>> fresherty
Ja wiem, ze pierwszy post to bym 'wall of text', ale warto czytac CALY:
Kumpel natomiast od razu mówił, że zdecydowanie nie.
Wiec jest 2 na 2.
nutkaa -> Dlatego piszę - wynajmować studentom a wynajmować mieszkanie studenckie to 2 różne sprawy. :)
Według mnie zwierzę typu pies czy kot w mieszkaniu, które nie dość, że wynajmujemy, to jeszcze WSPÓŁDZIELIMY z kimś, jest czymś nie do pomyślenia (chyba że wszyscy się na to zgodzą). Co innego zwierzak nieco bardziej "bezobsługowy", a przede wszystkim niewpływający na otoczenie, typu rybki, straszyki (ogólniej owady), ptasznik czy wąż.
Problemem jest to, że wszyscy podpisywaliście niezależnie umowy i nie ma relacji "master and slaves", żeby można było zagrozić wyrzuceniem w charakterze argumentu ucinającego dyskusję. Tym niemniej uważam, że możecie śmiało postawić sprawę jasno: nie dotrzymano warunku, że kot nie wchodzi do waszych/wspólnych pomieszczeń (można zaznaczyć, że to od początku było awykonalne), więc musi zniknąć. To wasze prawo jako współlokatorów (zwłaszcza że jest was 50 %). Tylko nie wydzierać się i od razu agresywnie atakować. Asertywnie oznajmić, że nie zgadzacie się na dalsze przebywanie tam kota, podpierając się powyższym argumentem. Grożenie, że zwierzakowi może stać się krzywda (a już zwłaszcza faktyczne czynienie tej krzywdy) też jest złe, bo to nie kot jest winny.
DEXiu ---> Jeżeli kot już się pojawił mimo wszystko, to podejrzewam, że opcja rozmowy jest niemożliwa :) Niektórym ludziom nie przetłumaczysz do głowy, niektórzy się bronią nawet jak już dawno nie mają racji i robią z siebie durnia :)
RE: To ja bym jeszcze poczekał z tą rozmową, niech się dziewczyny jeszcze bardziej przekonają, że to był zły pomysł, skoro go już wystawiają poza swój pokój to też im to nie pasuje, jak już będą pewne to wtedy rozmowa ma sens i może się uda im przyznać :) Kota nie ma co stresować śmiercią, to nie jego wina, on jest sobą i każdy kto ma/miał kota to wie jak one funkcjonują.
Tylko co dalej z kotem w tej sytuacji?
"Co z tego, że kot już się pojawił? Miało być tak a nie inaczej, nie dotrzymano umowy - wniosek jest prosty."
To, że współlokatorki lekceważą zdanie innych :) Dlatego moim zdaniem rozmowa na dłuższą metę nie ma sensu.
Weakando ==> Dlaczego uważasz, że opcja rozmowy jest już niemożliwa? Tzn. ja sobie zdaję sprawę, że na 90 % będzie to coś pomiędzy "gadał dziad do obrazu..." a rozbijaniem głową muru (ciemnoty, egoizmu lub niezrozumienia - do wyboru), ale spróbować zawsze warto i na pewno będzie to bardziej konstruktywne od pienienia się i planowania wszystkich 9 śmierci biednego sierściucha :)
Co z tego, że kot już się pojawił? Miało być tak a nie inaczej, nie dotrzymano umowy - wniosek jest prosty.
DEXiu => No to taki scenariusz, ruszę go trochę do przodu - pogadali i nic to nie dało, co proponujesz? kota w tym scenariuszu zakładam, że nie chcą się pozbyć (baby). Zakładam również, że właściciela w to nie mieszamy bo taka opcja już tu padła.
zatrudnij tego gościa ---->
<---- Albo zainwestuj w paracetamol (i nafaszeruj nim kota)
[56] - i tu się mylisz ! W ostatnim odcinku "zaklinał" kota ! :D
sebu9 ---> On jest od psów, a jego historia to jakiś kosmos dla mnie :) http://en.wikipedia.org/wiki/Cesar_Millan
RE: Serio?! :) To nie widziałem tego. Chętnie to zobaczę i potem przetestuję na swoim :)
Milka^_^ ---> Moim zdaniem albo chłopaki się wyprowadzają, albo dziewczyny z kotem. I tyle.
DEXiu ---> Kotu nikt krzywdy nie zrobi, bo raczej nikt tego na poważnie nie weźmie :)
Milka^_^ ==> Cóż. Jeśli rozmowy nic nie dadzą, to niestety sytuacja się nieciekawie maluje. Można spróbować jakoś uprzykrzyć życie miłośniczkom kota, ale najprawdopodobniej nie zrozumieją aluzji i to tylko stworzy nowy konflikt lub zaogni istniejący. Istnieje jeszcze opcja oddania kota potajemnie (lub otwarcie o tym zapowiedziawszy) do schroniska. Byłoby to bardziej humanitarne niż proponowane powyżej "ukręcanie" czy inne znęcanie się.
fresherty (poniżej) ==> Więc co proponujesz? Oddać współlokatorki do schroniska? :] Zdaję sobie sprawę, że nie jest to idealne rozwiązanie, ale zawsze jakieś. Niestety w starciu z murem niezrozumienia i egoizmu wygranych najczęściej nie ma. Bo to one (współlokatorki) się zachowały nie fair, nie przemyślały sprawy, nie potrafią teraz tego odkręcić bezboleśnie dla wszystkich, a kiedy autor wątku z kolegą zaczną się "odwdzięczać" również stawianiem ich przed faktem dokonanym w uciążliwych kwestiach, to zapewne jedynie wywoła wojnę (bo "w cudzym oku drzazgę a w swoim belki nie zauważą").
Takie już są "uroki" mieszkania studenckiego z mniej lub bardziej obcymi współlokatorami, kiedy wszyscy mieszkają tam na równych prawach i nie ma "siły wyższej". Jeżeli przykładowo ktoś ma dużo większą odporność na życie w gnoju niż ty, to niestety tylko ty na tym cierpisz - on nie posprząta bo mu to zwisa, więc jak chcesz mieć czysto to zasuwaj za dwóch.
DEXiu -> Oddanie kota do schroniska jest mniej-więcej tak samo humanitarne jak traktowanie Żydów w czasie 2. WŚ. Jeśli już gdzieś tego kota chcą oddać, niech oddadzą do osoby prywatnej.
Oddanie kota do schroniska jest mniej-więcej tak samo humanitarne jak traktowanie Żydów w czasie 2. WŚ.
Moc!
Oddanie kota do schroniska jest mniej-więcej tak samo humanitarne jak traktowanie Żydów w czasie 2. WŚ.
No bez jaj, byli traktowani niehumanitarnie? Przecież żyją. Oczywiście o Żydów mi chodzi. sry za offtopa
sebu-->od kiedy to Ceasar zaklina koty? Jeszcze takiego odcinka nie widziałem...Jakiś link?
Miau!
http://www.youtube.com/watch?v=4rb8aOzy9t4&feature=mfu_in_order&list=UL
A tak serio - współuczje, ale nie poznasz jednego rozwiązania, wojna pomiędzy kociarzami i ludźmi bez serca trwa w wątku na dobre...
EspenLund [59] ==> Co w tym śmiesznego? Nie śmierdzi, nikogo nie uczula, nie wymaga codziennego karmienia, nie potrzebuje kuwety ani wyprowadzania na spacer, nie wydaje dziwnych dźwięków, nie szwenda się po mieszkaniu, jest ciekawym i wdzięcznym obiektem obserwacji, co rekompensuje wątpliwe możliwości głaskania i przytulania się (co kto lubi). W stosunku do psa czy kota prawie same zalety.
Gościu, ale ja nadal nie rozumiem jaki masz problem...
Mieszkacie w 4 osoby, macie swoje pokoje i przestrzeń wspólną. Kot chodzie po całym mieszkaniu, ty i
kumpel się an niego nie godzicie, jak się wprowadzaliście nie pisaliście się na mieszkanie z kotem.
Stawiacie sprawę jasno, że kot ma zniknąć, kontaktujecie się w tej sprawie z właścicielem- wszak macie z nim podpisaną umowę. Skoro mówisz że jest ugodowy to z pewnością sprawę rozwiąże przyznając wam rację.
O rany - kot w domu to zajebista sprawa - pod warunkiem że "dogadasz" się z kotem :) Jest kilka zasad które muszą być spelnione:
1. Jeśli śmierdzi kotem to są dwa powody - 1. Nie jest wykastrowany i podsikuje wszędzie gdzie się da (wyjście - wykastrować) 2. Ma zły żwirek (wyjaśnienie - mam dwa koty i jeden szczał w różnych miejscach z dwóch powodów - albo miał brudno w kuwecie, albo miał zly żwirek - sylikonowego nie znosił - kupiliśmy drewniany zbrylający i problem zniknął). Do tego trzeba kupić preparat wiążący amoniak żeby wyrzucić "zapach" z większości miejsc. Przedtem jednak wizyta u weta. Kot może mieć chorobe skórną i dlatego wydzielać nieprzyjemny zapach dlatego wet. to podstawa.
2. kot wariuje - pierwsza sprawa to zaakceptować go jako towarzysza. Jak każdy z domowników poświęci mu 20 minut dziennie i się z nim pobawi - wystarczy sznurek, rzucany ściągacz do kabli (wcale nie potrzebuje drogich zabawek) to będzie wdzięcznym i wspaniałym towarzyszem. Może się okazać że polubi cię bardziej niż właścicielki. Kolejna sprawa to drapak - powiedz koleżankom żeby zrobiły drapak. Może to być pieniek drewna, albo jakiś słupek, najlepiej owinięty grubym sznurem. Jak pod sznur wsadzą kocimietkę to będzie to jego ulubione miejsce :)
3. Miejsce kuwety jest tam gdzie podsikuje. Jeśli koleżanki mają miejsce w pokoju gdzie wybitnie "pachnie" kotem to niech tam ustawią kuwetę - to najlepszy sposób :) Ale NIECH JĄ CODZIENNIE SPRZĄTAJĄ!!! to najważniejsze. Jeśli macie w lazience szybkę - to może spróbujcie ja wyciągnąć i wsadzić tam kuwetę - będzie to jego miejsce do załatwiania potrzeb jak wasze i jak będzie śmierdzieć "kupą" to tak jak po was :)
4. zrzucać kota z blatów, stołów, nauczy się że nie wolno ale i tak będzie wchodził jak was nie będzie dlatego tak jak z psem - nie zostawiać jedzenia na wierzchu.
5. nie zamykać kota w jednym pokoju - niech dziewczyny zostawiają otwarty pokój, kuchnie, łazienkę - nie wasz pokój bo jest wasz. Kot zwiedzi teren i nie będzie na siłę wchodził wszędzie od razu po otwarciu drzwi - oprócz waszego pokoju - bo on zawsze będzie dla niego interesujący :)
6. Niech odsuna mu firankę i zrobią miejsce na oknie - koty uwielbiają oglądać świat :) A jak bedą chodzić tam ludzie albo jeździć samochody to juz bardzo dużo szczęścia dla kota.
To takie moje spostrzeżenia - jak już masz kota na lokalu to się z nim zaprzyjaźnij - nie będzie robił ci świństw typu sikanie w laczki i inne. Uwierz mi - kotu wystarczy 10 sek. żeby oszczać miejsce gdzie lubisz siedzieć :)
Moje koty są zajebiste pomimo złośliwości jakie mi czasami robią. Ale jak mnie albo mojego żona nie ma to śpią w miejscu gdzie najczęściej przebywamy - to mimo stwierdzenia że są zwierzętami terytorialnymi to się przywiązują, przychodzą jak się je zawoła i nawet potrafią aportować :)
Koty RULEZ :)
Zapomniałem - może kot jest nieszczęśliwy i tęskni za poprzednimi właścicielami/miejscem to niech kupią mu kocie feromony - takie do gniazdka jak odświeżacz powietrza czy anty-komar. Kot będzie szczęśliwy przez 3-4 miesiące :) koszt to jakieś 100-150 złotych ale warto.
Kaphuhy -- Fajne i długie wypociny, szkoda, że nie dostrzegasz, że autor nie chce kotka pokochać, on go nie chciał, a problemem są jego głupie współlokatorki, które nie rozumieją, że kot wkurwia połowę lokatorów.
Ja bym na mendy nasłał właściciela, że obsikuje kąty. Niech wyjeżdża kotek albo one razem z nim.
Rozumiem w pełni.
Tylko jak nie może (nie ma serca wyrzucić ani odzyskać kaucji po wyprowadzce)się pozbyc kota ani koleżanek, to niech się spróbuje z nim zaprzyjaźnić. Może się okazać że się polubią :)
Mając 2 koty na chacie (ale mają dużo miejsca do biegania choć nie wychodzą na dwór) nigdy nie poradził bym żeby go wyrzucił z domu. To wspaniałe stworzenia jak się je pozna.
DEXiu
Myślę że są ludzie którym jednak mogłyby te zwierzątka przeszkadzać - cały czas baliby się że w jakiś sposób uciekną z terrarium i zaczną chodzić po mieszkaniu.
Oczywiście nie mówię tutaj o sobie, bo sam chciałbym mieć jakiegoś pająka, ale moja mama wyrzuciłaby mnie z "tym czymś" z domu :).
Kota za kark i za drzwi (frontowe) z nim. Trafi z powrotem do schroniska, a stamtąd do mądrzejszych właścicielek.
Rod -> Raczej pod trawnik, ale co tam... Problem 'sam zniknie' - nikt kota nie zabił, tylko wywalił na pewną śmierć.
Skoro autor wiedział, że problem będzie, a mimo to dał się zbyć - jak sam przyznaje - bezsensownymi argumentami, to trochę sam sobie jest winien. Kot czy pies to nie zabawka żeby ją wywalić bo się nie spodobała...
Rod--> rozumiem że jak ty nie będziesz spuszczał po sobie wody w kiblu albo zostawiał skarpetki koło łóżka to też ciebie za drzwi w piz** ?? widzę że chyba nigdy nie miałeś ani nie powinieneś mieć zwierzaka...
Chciany czy nie jest w domu. Albo się z nim dogada albo się wyprowadzi, albo wyprowadzi koleżanki z kotem. Ale to nie wina kota że znalazł się w mieszkaniu tylko "koleżanek"
kapuhy napisalem do ciebie na gg,zyjesz tam jeszcze?:P
Człowiek to nie zwierzę i na odwrót. Gdybym był takim flejtuchem i z kimś wynajmował mieszkanie, pewnie by mnie wymeldował.
Uwielbiam czytać posty miłośników zwierząt. xD
Rod--.Kot domowy nie ma przeciwstawnego kciuka, nie otworzy sobie drzwi, nie znajdzie pracy, nie wynajmie mieszkania... jak będzie żył w mieście poza domem "Pana" to będzie się zywił na śmietniku i wzbudzał powszechną niechęć ze względu na przebywanie "wszędzie" ... kot w domu to wspaniały kompan który ma swoje zdanie i stara się je demonstrować nie dlatego że jest istotą wyższ, ale dlatego że ma dumę.
Wyrzucenie kota z domu to praktycznie to samo jak eksmisja osoby która nie ma wykształcenia i dobrego CV... nie ma wiele osób które go przyjmą... dlatego trzeba zrobić wszystko żeby dzielić z nim życie... to naprawdę dużo da bo kot może dużo nauczyć właściciela, np. szacunku do innych i wyleczy z samolubstwa.
Posiadanie zwierzaka i opieka nad nim to prawie tak jak mieć rodzeństwo.
Ale Rod ma racje, co innego miec zwierze w domu a co innego jak ktos Ci mowi, ze sprowadzi kotka a potem budzisz sie rano caly we krwi bo kot okazal sie dzikim Jaguarem.
Oprocz kota wystawilbym za drzwi tez mundre wlascicielki.
Ultimatum - albo kota niet, albo skarga na właścicielki.
mojego kumpla z akademika jakaś menda o byle posiadanie routera i zamulanie sieci zakapowała do administracji akademika.
Ja bym wyprowadził koleżanki, najlepiej na manowce. Mają problem z rozsądnym dzieleniem mieszkania i najpewniej z mózgiem.
Jak jest zbyt upierdliwy zawsze możesz go wyłączyć
http://www.youtube.com/watch?v=5S2VUp1PSIc&feature=player_embedded
Trzeba się do kota przyzwyczaic ale i nauczyc go czego nie wolno. Wbrew powszechnym opiniom da się tylko trzeba być konsekwentnym. Gonić jak chodzi po blacie, stole czy innych miejsca na które nie powinien wskakiwać. Tydzień pogonisz to się nauczy.
1. Poinformuj właścicieli dodając, że takie warunki to dla Ciebie katorga i koniec. Z przyczyn medycznych nie możesz mieszkać z kotem i żadne zapisy w umowie tego nie zmienią
2. Sprowadź na krótki okres czasu jakiegoś bojowego psa, jak one mogą kota... survival of the fittest