Marilyn Manson – urodzony łotr (1)
Zgadnijcie o kim napisałem moją pracę na języku angielskim :d
na kilka miesięcy przed premierą najwspanialszej współczesnej płyty ever (The Fragile)
Srsly? :P Strasznie lubię The Fragile, ale tylko (i wyłącznie) we fragmentach. W całości się tego pretensjonalnego tworu nie da słuchać, nawet jednej płyty, a co dopiero obu. Obok The Downward Spiral albo Year Zero jako całość to nawet nie stało (jeśli już zamykamy się do tematu NIN) :P
Maniek to strasznie inteligentny facet, tyle że trzeba się wgryźć żeby to dostrzec. Z zewnątrz kompletnie tego nie pokazuje... moją ulubioną płytą do dzisiaj jest Mechanical Animals, które jest niby skocznie, niby mrocznie, ale przede wszystkim świetnie, ale na równi z The Golden Age of Grotesque, za ten chory klimat utworu tytułowego i całkiem przyjemną, ostrzejszą jazdę tu i tam. Nie wzgardzę też Antichrist Svperstar, ale też raczej w fragmentach, jakoś nigdy nie czułem potrzeby słuchania od dechy do dechy, poza zainteresowaniem się konceptem (zresztą w przyszłych wpisach na temat rzecznego "szatana" można wspomnieć o "Tryptichu" i stronie www.nachtkabarett.com, ale to już wyższa szkoła Mansonizmu).
maciek16180
To Mudvayne i Mashroomhead też chyba nie polubisz - Twoja strata ;].
http://www.youtube.com/watch?v=F1I07OKWhjk
http://www.youtube.com/watch?v=U45NfWSX-Vk
rog >
1. NIN: tak, Fragile to jest reznorowe magnum opus i najdojrzalsza, najbardziej przemyślana, najciekawsza jego płyta (10/10 jak stąd do Lwowa). Tak uważam. Downward spiral jest o oczko niżej (9/10), YZ o dwa (8/10). Ale rozumiem, że można inaczej odbierać NINowe albumy - nie będę się spierał, bo to taka trochę dyskusja pt. który genialny twór jest genialniejszy niż inny genialny :P
EDIT: NIN to jest zresztą temat na osobny, pełen fanboizmu wpis... Może dojrzeję do niego :P
2. Manson: o tryptyku pisać nie chciałem (bo nie oszukujmy się - tematykę MM ledwo liznąłem w tym tekście, chcąc przygotować lud na nadejście nowej płyty), a Nachkabarett jest wyjątkowo IMO nieintuicyjną stroną, choć wypełnioną masą ciekawych informacji. Szkoda, że forum zostało ostatnio zablokowane i nie można go przeglądać.
Red Crow : Jeśli grają tak jak wyglądają to na pewno nie. Nie znam ich, ale nie lubię darcia mordy.
Można posłuchać, lubię niektóre kawałki. Bardzo dobrze wychodzą mu covery, pierwotna wersja sweet dreams jakiejś Annie Lennox jest badziewna, dopiero w wykonaniu Mansona dostaje mocy. Podobnie Personal Jesus, o wiele lepsze niż depesze.
Zobaczyłem tytuł i wiedziałem, że to sekret_mnicha. Mansona kiedyś lubiłem bardziej niż dzisiaj :). Podobały mi się jego płyty mniej więcej, tak jak autorowi, do TGAOG (który też uważam za album na co najmniej 8/10). Niemniej ostatnie dwa albumy to nic wielkiego, a singiel z kolejnej jakoś mnie nie wciąga. Generalnie odnoszę wrażenie, że sierot po new metalu jest znacznie więcej. Po szczycie popularności na przełomie wieków gdzieś nie mogę się odnaleźć, a ich muzyka mutuje do dziwnych kierunków.
To wszystko jednak nie zmienia faktu, że chętnie z Mansonem wypiłbym flaszkę wódki. Tak jak z Jaruzelskim.
Moze Eat Me, Drink Me moze sie mniej podobać, bo troszke spokojniejsze klimaty, to The High End of Low to powrót do początku - mieszanka mocnego pierdolniecia i pokręconych ballad - jakbym sluchal pierwszych płyt zespolu.
Devour, Pretty as Swastika czy Were From America - dobra dawka mocy i powalonych tekstow. Dobre Leave a Scar, Arma-Goddamn-MotherFuckin-Geddon w Teddy Bears remixie czy spokojniejsze ballady jak Running to the Edge of the World to Manson znany i lubiany - sluchajac tych kawalkow czulem sie jakbym cofnal sie do poprzedniego wieku :)
ta sama moc, te same wykrecone teksty - w skrocie ten sam, zjebany manson :D
http://www.youtube.com/watch?v=Z37Lu8-jmTM czysta moc :)
btw. jeden z ich ciekawszych teledyskow
http://www.youtube.com/watch?v=THNEolxBmso&ob=av3e
jak ktos nie zna to pozna i pokocha (za muze) lub znienawidzi za pierdolniętość do kwadratu widzac teledysk :)
Z ostatnimi płytami jest tak, że moim zdaniem nie wytrzymują konkurencji ze starszymi. Na takim AS czy MA podoba mi się w zasadzie wszystko, a już EMDM czy THEOL wymagają dokonania selekcji.
Eat Me... jako całość mnie nie przekonuje, ale są tam świetne utwory w rodzaju Evidence, Are you the rabbit czy You and me and the devil makes 3. The Hihg End... podobało mi się bardziej tuz po premierze, z czasem blask nieco osłabł, ale tutaj bardziej widać starego Mansona (szczególnie w świetnym We're from America, który wspomniał pablo... Otwierające płytę Devour + Pretty as a $ też są czadowe).
Czekam bardzo na nowy album, ciekawi mnie ile prawdy jest w tym kolejnym "comebacku" :)
Ten teledysk jest tak pojebany, że nawet nie wiem jak go określić. Nie lubię filmów z gołymi transwestytami.