Foki w Pakistanie #2 Operacja Włócznia Neptuna
Dziękować
Tm razem już poszedłem na całość - bez zbędnego dzielenia na wiele częsci bo i tak wiadomo jak się skończyło
Mam nadzieje, że druga część nie wyszła za długa... :)
Przydługa, ale dotrwałem do końca :)
A ja czasami się zastanawiam, tutaj bardziej odwołując się do części pierwszej czy ci żołnierze elitarnych jednostek, ale i nie tylko to coś mają w sobie jeszcze z ludzi czy to już tylko maszyny do zabijania, mordercze kilkudniowe treningi/szkolenia gdzie wykańczają ich nie tyle fizycznie co psychicznie, 24 godzinna gotowość bojowa, wieloletnie doświadczenie, bycie weteranem co przekłada się mówiąc wprost na to że jesteś świetny w zabijaniu, zabicie wyznaczonego przez dowództwo celu bez mrugnięcia okiem, żadnego zastanowienia, a potem, nazwijmy to "na emeryturze" taki ktoś wraca do domu, do rodziny i niby wiedzie se normalne życie. To jest jedna z tych rzeczy która zawsze mnie zastanawia w przypadku elitarnych jednostek.
Byłem na spotkaniu z Brandonem Webbem i Drago - całkiem fajni i weseli goście
zdecydowanie normalni ludzie a nie żadne maszyny
nie bez znaczenia jest właśnie ta bardzo gruntowna selekcja, tam nie tylko wybiera się tych co są najbardziej wytrzymali fizycznie, najcelniej strzelają - taką samą uwagę poświęca się psychice, przechodzą ci, co w sytuacji stresu, zagrożenia, maksymalnego zmęczenia, braku snu od paru dni, są w stanie cały czas logicznie myśleć, podejmować właściwe decyzje, dowodzić, dbać o kolegów i ich osłaniać bez względu na wszystko...
do sił specjalnych trafiają mądrzy, wykształceni ludzie, znają po parę języków, często jakieś egzotyczne, na polu bityw muszą działać samodzielnie, sami podejmować decyzje, nie mają rozkazów od sierżanta... to nie są marinsi po gimnazjum co im szajba w bazie odbija, potem stres pobitewny itd...
poza tym głównym zadaniem sił specjalnych jest nie zabijani,e a zjednywanie ludności... zielone berety i podobni tworzą w wioskach jakieś polowe szpitale, szczepią dzieciaki, czasem coś tam im wybudują... ciche akcje na tyłach wroga to tylko część działalności
tak jak w cywilnym świecie są ludzie co cały dzień pracują w prosektorium czy gdzieś, a potem funkcjonują normalnie jako członek rodziny, tak samo jest w SF... praca jak każda inna, każdy robi to w czym jest najlepszy, a sito podczas przyjmowania pozwala wyłowić tych właściwych ludzi...
W któreś książce o których pisałem, ktoś tam podejmuej temat rodziny itd... największym problemem dla nich jest raczej to, że bardziej przywiązani są do tej swojej drugiej rodziny, w jednostce - do kumpli z teamu, niektórzy zgłaszali się na kolejne tury do Iraku/Afganistanu przez 7 lat bez przerwy, czasem tylko zaglądając do domu na 2 - 3 tygodnie... przez to głównie są rozwody, nie przez jakieś schizy w zachowaniu
Hoot w Helikopterze w ogniu podsumował to najlepiej - kultowy tekst: "Are you a war junkie? (...) it's about the men next to you, and that's it. That's all it is"
Pisze i pisze - i wyszło mi już prawie 4000 słów epickich wydarzeń... dzielić na dwie części czy czytacie całość na raz bez problemu? :)