Fire in the sky - dobra rzecz o UFO
Ja pamiętam ten film z jednego powodu. Film zawsze był puszczany po dwudziestej trzeciej na kanale, który miał dość długie przerwy reklamowe (RTL 7) i przez to nigdy nie dowiedziałem się dwóch rzeczy. Pierwsza to oczywiście koniec a druga to, dlaczego ten film dostał kategorie wiekową tylko dla dorosłych.
Ale dzięki Tobie eJay i temu, że mi o nim przypomniałeś to się zmieni. Sprawdziłem na youtube i jest cały film z polskimi napisami. Po seansie napisze czy było warto go oglądać.
Dobra obejrzałem. Dostałem odpowiedzi na nurtujące mnie przez te wszystkie lata pytania. A co filmu to był dobry, ale w pewnych miejscach jest zupełnie nielogiczny. Po pierwsze, jaki zdrowo myślący człowiek widzący UFO wysiadłby z ciężarówki i zaczął iść w jego kierunku. Ja widząc UFO spieprzałbym stamtąd aż by się za mną kurzyło. Po drugie, kiedy Walton powrócił to pierwsze, co zrobił jego najlepszy przyjaciel zadzwonił po jakiś oszołomów. Ja zawiózłbym go na pogotowie a potem zadzwonił na policje. Po trzecie, dlaczego ci kosmici go wypuścili. A na koniec trudno odczuwać współczucie dla człowieka, który dał się złapać z własnej głupoty.
Po pierwsze, jaki zdrowo myślący człowiek widzący UFO wysiadłby z ciężarówki i zaczął iść w jego kierunku.
Po pierwsze oni nie wiedzieli czy to jest UFO, najpierw poszło podejrzenie o pożar lasu. Gdy zbliżyli się do źródła światła, dopiero wtedy zauważyli UFO. Po drugie - ciekawość, czysta ciekawość. Obiekt nie wydawał się agresywny, nie równał laserem lasu.
Po drugie, kiedy Walton powrócił to pierwsze, co zrobił jego najlepszy przyjaciel zadzwonił po jakiś oszołomów.
Historia rozgrywa się w światku redneckowym, wieśniaczym. Kumpel nie był specjalnie rozgarnięty (zresztą tak samo jak bohater opowieści;)) i zadzwonił tam, gdzie wydawało mu się to logiczne - do ludzi od kosmicznej roboty, od których dostał wizytówkę. Pamiętaj, że wszyscy na nich zlewali w miasteczku, oskarżali o wiele rzeczy (scena z mszą), a tylko Ci jajogłowi zaoferowali swoją pomoc. Kwestia zaufania po prostu.
Po trzecie, dlaczego ci kosmici go wypuścili.
Retrospekcja urywa się w pewnym momencie i wracamy do rzeczywistości. Możemy tylko gdybać, że kosmitom znudził się tak niesubordynowany obiekt eksperymentów ;)
A na koniec trudno odczuwać współczucie dla człowieka, który dał się złapać z własnej głupoty.
Tu wcale na siłę nie trzeba okazywać współczucia. Przypadek Waltona jak wspomniałem jest dość ciekawy i niezwykły, bo został autentycznie przebadany on i kumple. I wyszło, że nie kłamią. Ot taka ciekawostka.
Po drugie - ciekawość, czysta ciekawość. Obiekt nie wydawał się agresywny, nie równał laserem lasu.
Masz racje dwoiłem się i troiłem żeby obalić ten argument o ciekawości, ale nie mogę. Nawet w takim Dniu Niepodległości głupi ludzie z czystej ciekawości podchodzili pod statki z transparentami oddajcie Elvisa.
Co do drugiego argumentu to go nie kupuję. Tylko, dlatego że z Mikem pojechał brat Waltona. Nie chce mi się wierzyć, że rodzony brat Travisa nie chciał wezwać pogotowia. W końcu braciszek ufał ludziom z miasteczka. A Mike mógł, chociaż zadzwonić do szeryfa, (którego darzył zaufaniem) w końcu był oskarżony o morderstwo.
To trzecie pytanie jest w zasadzie pytaniem retorycznym. Bo nigdy się nie dowiemy, jakie plany wobec porwanych ludzi mieli kosmici. No chyba, że pewnego dnia, Travisa puści bąka i z tyłka wyskoczy mu antena :P
A na koniec dodam tylko, że film ma ode mnie wielkiego plusa za nawiązanie do Bliskich spotkań trzeciego stopnia. (chociaż tego filmu nie znoszę)
Dzięki za info, nie znałem tego filmu.
była taka piosenka Ozzyiego Osbourna Fire In The Sky