Witam, czy ktos orientuje sie jake są stawki w NF? Pilipiuk kiedys pisal ze 30 zl za stronę znomralizowaną, ktos ma bardziej aktualne dane?
Opublikowano kiedyś dwa moje opowiadania w tym piśmie, ale to były lata 90-te. Nie mam pojęcia jakie są teraz stawki. To też zależy od rodzaju tekstu (publicystyka, recenzja, opowiadanie), od rodzaju współpracy pomiędzy Tobą a redakcją, od wcześniejszego dorobku itp.
Jeśli robisz to dla pieniędzy to nie zarobisz. Najpierw PASJA, praktyka, stajesz się dobry i wnosisz coś do tematu i wtedy zarabiasz.
Może lepiej skontaktować się z NF ? i mieć dane z pierwszego źródła.
Ja nie wiem, ale kiedyś dużo czytałem to pismo i naszła mnie pewna myśl... Nawet 30 złotych za stronę, autor napisze opowiadanie na 20, miesięcznie dostanie 600 złotych jak ma się z tego utrzymać? :) Chyba, że są w stanie te opowiadania produkować z prędkością karabinu maszynowego siedząc na ubikacji i sprzedawać do wielu różnych firm :)
olek--> 4 zl za strone? Chyba przesadzasz, więcej dostaje się w mcdonaldzie. Skąd masz takie dane?
Splitfier -> bo to nie jest do utrzymana się tylko raczej dorobienia i reklamy.
Jasne. Jeżeli takie stawki panują w całej branży to poza 5% najchętniej czytanych autorów cała reszta chodzi w dziurawych butach :)
Garret - w Twoim przypadku nie wchodzą w grę żadne normatywne stawki, bo nie jesteś ich stałym współpracownikiem, nie masz podpisanej z nimi umowy, nie jesteś też tym bardziej pracownikiem etatowym. Jeśliby zapłacili Tobie 50 złotych za krótkie opowiadanie czy 150 złotych za dłuższe, to bym się nie zdziwił. Wierszówki Ciebie nie dotyczą, zresztą "Fantastyka" (obecnie "NF") to nie gazeta codzienna czy tygodnik, tylko miesięcznik literacki.
Miałbyś umowę jednorazową, z cyklu "na zachętę". Polityka Parowskiego, a później jego następców opierała się na promowaniu młodych, ambitnych, ale tylko na starcie. Jeśli nie jesteś Sapkowskim, to nie otrzymasz od nich nic więcej. W dodatku Twój tekst jest jednym z 724. Tyle dostają miesięcznie opowiadań. Albo dwa razy więcej. Z tego opublikują dwa teksty w dwóch numerach. Jeśli Twoje opowiadanie nie będzie lepsze od tych 723, to nikt się nad tym nie pochyli. Po prostu znikniesz w tłumie.
Dopiero gdy wyrobisz sobie nazwisko, będziesz miał jakiś dorobek literacki, wtedy rozmawiać będą z Tobą inaczej.
Z cyklu "na zachętę" promują tylko tych, którzy umieją dobrze, sprawnie, zgrabnie, lekko posługiwać się językiem polskim. Nawet jeśli Twoje opowiadanie nie będzie fabularnie szczególnie odkrywcze, ale napisane będzie ładną polszczyzną i ładnym stylem, to może w redakcji się zainteresują. Może poproszą byś im dosłał inne teksty, by zobaczyć jaki masz - jakby to rzec - potencjał.
Ja wysłałem Parowskiemu jednorazowo 5 tekstów, z tego trzy miały zostać wydrukowane, stanęło ostatecznie na dwóch. Pieniądze nie odgrywały roli, zresztą na tym etapie to chyba ja im powinienem zapłacić ;) Bo to jednak było coś przez duże RZ, że udało się tam wcisnąć cokolwiek swojego i widzieć w wówczas bardzo popularnym piśmie swoje nazwisko. Będąc szczeniakiem można się było tym pochwalić...
Splitfire ->
Jasne. Jeżeli takie stawki panują w całej branży to poza 5% najchętniej czytanych autorów cała reszta chodzi w dziurawych butach :)
Bo w Polsce jakiekolwiek pieniądze, których nie można nazwać kieszonkowym zarabia właśnie nikły procent autorów. Wiesz, nazwiska typu Sapkowski, Pilipiuk, Cejrowski, Grochola, Masłowska, Gretkowska. Reszta, szczególnie debiutantów, modli się o to, żeby wyjść na zero :).
Życie to nie Californication :). A Garreta jakoś nie podejrzewam o to, że stanie się nowym Sapkowskim :).
Ahaswer ->
Jeśliby zapłacili Tobie 50 złotych za krótkie opowiadanie czy 150 złotych za dłuższe, to bym się nie zdziwił.
W przypadku anonimowego debiutanta sam fakt opublikowania tekstu w NF to sukces. Całkiem spory. Pieniądze to miły dodatek, których chyba nikt nie bierze zbyt poważnie-ot, miłe kieszonkowe.
No trudno, żeby utrzymywać się z pisania opowiadań do magazynu, którego nakład oscyluje przy 30 000. Tutaj chodzi o reklamę swojego nazwiska a nie wyżywienie rodziny.
Z tego co piszecie to w Polsce nie opyla się pisać jezeli nie masz kontaktów. Jezeli tak niskie stawki są nawet dla topowych (pod względem sprzedazy nie eklamy) pisarzy (typu 10% od egzem,plarza gdzies czytalem mniej więcej o takich zarobkach) to czy nie lepiej wydać np zbioru opowiadan na własną rękę? Jezeli taki kał jak cykl inkwizytorski (takie opowiadania mozna pisac na kiblu) sprzedaje się tak dobrze to jak widac chodzi glownie o reklamę. Ktos z Was moze mial doswiadczenia z wydawaniem samemu?
[15]
I kto ci kupi te opowiadania, jak powiedzmy sobie szczerze - jestes nikim?
Zacznij od tego, zeby ludzie wogole wiedzieli, czy twoj kał warto kupowac a dopiero potem mierz w zarabianie na tym. Bo jesli twoj biznes plan wyglada "chce zarabiac, najpierw znajde wydawce pozniej zaczne cos skrobac" to szanse masz mniejsze niz marne.
Dlatego zastanawiam się jak wygląda reklama w takiej sytuacji, oraz sama dystrybucja. Załóżmy ze druknęli mnie kilka razy w NF a opinie o mojej twórczosci są dobre.
Nie jestem znawcą w tym temacie, ale jeżeli chodzi o wydanie książki samemu to realne szanse na początek to coś w stylu e-booka na Amazonie.
Wydanie fizyczne - reklama, dystrybucja? Wiesz ile trzeba wydać, żeby np. Empik umieścił Twoją książkę na specjalnej półce? O standardowej reklamie nie wspomnę. Chyba, że postawisz na guerilla marketing, ale on właśnie pasuje raczej do ebooków.
Dystrybucja - wątpię, żeby dystrybutorzy chcieli w ogóle rozmawiać z kimś nieznanym, sprzedającym jedną książkę i do tego w nikłym nakładzie. Sieciowe księgarnie odpadają, wieć pozostaje Ci chodzić tych niezależnych i prosić i przyjęcie książki na półkę :-)
No i nie zapominaj o inwestycji - druk, złożenie, itp. Prawdopodobnie tak wydana książka będzie też droższa od tych wypuszczonych masowo (brak efektu skali).
No tak, tutaj trzeba by juz być trochę znanym. A takie pytanko - jak ma się sprawa z roznymi konkursami? Sapkowski wszak tak się wybił, teraz natomiast nie słyszę o niczym takim.
Moim zdaniem sprawą pierwszorzędną jest, czy Ty w ogóle umiesz dobrze pisać, czy masz talent, czy masz warsztat, czy masz coś ciekawego innym do opowiedzenia, jak operujesz językiem polskim...
Co mają z tym wspólnego znajomości? Jeśli się nie umie poprawnie pisać po polsku, to i znajomości nie pomogą. Oczywiście można wydać zbiorek opowiadań za własne pieniądze i kolportować to w nakładzie 250 egzemplarzy. Niektórzy tak robią. I jeśli taka publikacja jest wartościowa literacko, to zapewniam Cię, że zostanie zauważona. Niestety, większości nie starcza talentu i umiejętności by się przebić. Dziś dobry polski pisarz czy dobry polski scenarzysta to towar deficytowy. Ale marzycieli, którzy wiedzą już kim chcą zostać kiedy dorosną jest mnóstwo...
Na 10 000 chętnych do bycia pisarzem wybija się 1.
Od czasu Sapkowskiego zmieniło się bardzo wiele.
Niestety twój główny problem to język. Aby być popularnym i zarabiać na tym trzeba pisać po angielsku bo tam są chętni na fantastykę i mają pieniądze aby za to zapłacić.
Zakładając że umiesz pisać po angielsku to:
Musisz napisać kilka fajnych opowiadań i wysłać je do amerykańskich, angielskich i australijskich pism SF, albo pokrewnych. Jeżeli jesteś wybitny to może coś opublikują i ktoś to zauważy. Może nawet dostaniesz kilka dolarów. Potem musisz powtórzyć to kilka razy. Zacząć jeździć na spotkania fanów i kongresy SF.
Zrób sobie stronę gdzie będziesz za darmo to rozdawał, opublikuj na apple, google i amazonie za darmo co możesz. Za kilka lat jak już będziesz znany jako młody autor, możesz sponować z jakąś powieścią. Musisz poszukać promotora, znaleźć wydawnictwo które zajmie się promocja, przekonać fanów.
Przy trzecieć powieści możesz zacząć pisać cykl i na nim jak jesteś zajebisty zarobisz.
Alternatywa to super szczęście.
Bez znajomości Angielskiego nawet jako poczytny pisarz nie zarobisz zbyt wiele w PL. Chcyba ze zaczną twoje książki tłumaczyć na inne języki, ale to na ogół dzieje się dopiero jak jesteś bardzo znany w swoim kraju lub dostaniesz Nobla.
Reasumując znajdź sobie pracę i a pisz dla przyjemności.
Z tego co kojarzę nawet taki Robert Wegner ma "normalną" pracę, a książki pisze w wolnych chwilach, bo po prostu nie byłby w stanie się utrzymać tylko z tego. To pokazuje jak wygląda pisarstwo w Polsce.