Witam!
Kto tłumaczył wydanie które czytaliście ? Czytam 'Grę o Tron' z wydawnictwa ZYSK I S-KA (tłumaczenie Paweł Kruk) i poważnie zdzierżyć nie mogę... Jakbym czytał opowiadanie trzynastolatka, nie wierzę, że George Martin w oryginale zrobił to co wykonał pan Kruk... Rażące błędy językowe. Powtórzenia, składnia zdań, gdzieś nawet wychwyciłem błąd ortograficzny! Mam wrażenie że tekst został wrzucony do translatora, a następnie popoprawiany. Nie mówię, sam czasem piszę z błędami, ale gdzie mamy oczekiwać poprawnej polszczyzny jak nie z książek! Jestem bardzo rozczarowany, i drugi raz bym nie kupił tej książki.
ps. Historia piękna, i przeczytam kolejne tomy. Jednak chciałbym się dowiedzieć, czy mieliście lepsze tłumaczenie, a jeśli nie, to jak to strawiliście ?
Nie potrafę pomóc ale czy mógłbyś zeskanować albo przepisać tutaj jakiś krótki fragment, żeby można było ocenić to tłumaczenie? Oczywiście mam na myśli fragment w którym będzie tych błędów więcej niż normalnie.
O ile mi wiadomo, pierwszy tom "Pieśni Lodu i Ognia" tłumaczył Paweł Kruk i jest ono fatalne zarówno pod względem translatorskim jak i redakcyjnym (np.: niektóre zwroty są tłumaczone róznie, co poddaje w wątpliwość sam fakt rzetelnej korekty). Pozostałe tłumaczył Michał Jakuszewski i są one duzo lepsze (chociaż to akurat trudne nie było). Tak więc większego wyboru nie ma - albo oryginał, albo tych dwóch panów. Chyba że w międzyczasie ktoś wydał coś nowego.
Na przykład coś takiego:
'Wiejący z północy wiatr zdmuchiwał z ich szczytów pióropusze zmrożonego śniegu i lodu podobne do chorągwi.'
Może na siłę dałoby to zdanie przepchnąć, ale wiem też że moja polonistka z czasów LO zakreśliłaby to czerwonym długopisem hehe ;)
Przypomina mi to humor z zeszytów typu: Na łące leżała Zosia, a przez jej środek płynął strumień.
Przykład powtórzenia:
'Wilczy las'. Tak nazwał las Benjen Stark i rzeczywiście nocą las ożywał wyciem wilków odzywających się z oddali, a czasem także gdzieś z bliska.'
Jak dla mnie za mało 'las' ;p a tak na poważnie, to to zdanie kompletnie mi się nie podoba i zepsuło klimat rozdziału.
Poza tym praktycznie na każdej stronie znajduję przesyt zaimków. W języku angielskim używanie zaimków w zdaniach jest konieczne ze względów gramatycznych, w języku polskim lepiej unikać takich sytuacji:
'Dany zauważyła , że dłoń brata spoczywa zaciśnięta na rękojeści pożyczonego miecza. Wyraz jego twarzy mówił jej, że on boi się tak samo jak ona.'
Te przykłady wyjąłem randomowo z książki. A jest ich wiele. Nie wiem, może za dużo oczekuję ale skoro płacę to wymagam :) Książka nie ma tego literackiego flow, które niesie czytelnika przez strony. Zdania topornie przetłumaczone i poskładane. Mam nadzieję że to tylko ta wersja, i jest gdzieś jakaś porządna i dobra...
edit.
Dzikouak, dzięki za info, długo mi zajęło cytowanie i nie widziałem Twojego posta :)
Też akurat czytam i choć błędy są zauważalne, to staram się w to nie wczuwać. Mimo wszystko czyta się przyjemnie.
Co prawda przytoczone przyklady to troche take czepianie se na sile, ale masz racje, Gre o Tron czytalo sie fatalnie. Trudno pokazac palcem, co tam jest nie tak, ale cos zdecydowanie nie gralo. Pozostaje czytanie w oryginale.
Czytam po raz drugi, na spokojnie. I znalazłem potwierdzenie tego o czym piszecie, a o czym wspominała moja dziewczyna, tłumaczenie jest słabe i z dumą podaję własny przykład. Strona 592, rozdział o Branie, wydanie HBO Zysk i S-KA. Obserwuje on wjeżdżających do Winterfell lordów północy i opisuje ich flagi z godłami:
"Maester nauczył go rozpoznawać wszystkie sztandary: srebrna pięść w rękawicy na fioletowym tle, herb Gloverów, Czarny Niedźwiedź lady Mormont, okropny, wychłostany mężczyzna niesiony na czele oddziału Roose'a Boltona z Dreadfort, ..."
No to już jest dowód na indolencję tłumacza - flayed i flogged to zupełnie różne słowa.
Co by nie powiedziec o polskim tlumaczeniu to jest to jedyny przeklad, w ktorym przetlumaczone nazwy wlasne nie odrzucaly swoja topornoscia.
Maziomir
Ja pierwszego tomu nie czytalem tylko słuchałem. Jestem przekonany ze byla w nim mowa jednak w "obdartym ze skóry mężczyźnie".
Albo audiobook byl poddany korekcie, albo w ksiazce te dwa pojecia sa uzywane zamiennie (o zgrozo).
Jest tez niejako szansa ze popyrkalo mi sie z drugim tomem po ktorego lekturze jestem wlasnie swiezo i jednak w pierwszej czesci bylo caly czas o "wychlostanym".
W kazdym razie pozostaje mi czytac w naszym jezyku bo nie ukrywam ze czytanie w orginale byloby przeplatane bardzo, ale to bardo czestym zagladaniem do slownika (lub rozumieniem po lebkach).
Swoja droga bardzo czesto tu jest polecane "czytaj w orginale". Naprawde tak powszechna jest doskonala znajomosc angielskiego w naszym spoleczenstwie juz? Nie mowie o komunikatywnym czy nawet dobrym stopniu - ale o takim ktory pozwoli poczyc swobode czytania i pelnie odbuioru mysli autora? Sam w angielskim jestem samoukiem, znam sporo osob ktore sie go uczyly - ale chyba o zadnej nie moglbym powiedziec ze taka gre o tron moze przeczytac swobodnie i ze 100%-wym zrozumieniem - bez uproszczen czy pominiec.
wychłostany mężczyzna niesiony na czele oddziału Roose'a Boltona z Dreadfort
Tak to prawda. Sprawdziłem u siebie przed chwilą.
poltar-->Angielskiego uczę się od 8 roku życia, obecnie mając te 20 parę lat jestem w stanie swobodnie czytać i słuchać po Angielsku nawet trudnych językowo materiałów.
Na pewnym poziomie opanowania języka, nawet jeśli trafia się nowe słowo to można się go domyśleć na podstawie brzmienia albo kontekstu ;)
Ja kupiłem serię w oryginale i boję się zacząć. Co prawda oglądam serial w po angielsku, więc część słów mam przyswojoną, ale nie wiem jak pójdzie mi z książką. Obiecałem sobie, że trzecie czytanie będzie po angielsku. Szczególnie, że jak pojawi się kolejny tom, to nie będę musiał czekać na jego tłumaczenie. Moja Vespa ma dobrze, parę lat temu była na moim poziomie językowym, teraz, gdy kończy studia w Szkocji, jej znajomość języka to dla mnie kosmos. Mimo to, dzień, w którym uwolnię się od zmory tłumaczeń musi w końcu nadejść i jedyne co mnie powstrzymuje to lenistwo. Z pewnością jest to świetna nauka. Może właśnie tak spróbuj? Obejrzyj najpierw w oryginale.
Większość dzisiejszych tłumaczeń to koszmary. Chyba zacznę dokumentować moje znaleziska, bo co chwila się natykam na kolejne.
Mój ulubiony przykład fachowości tłumacza pojawił się książce Thomasa Sowella. 'Motorist' przetłumaczono jako 'motorzysta' :D.
Czytam teraz autobiografię Johnny'ego Casha i też co chwila łapię się za głowę. 'Bologna sandwich' to naturalnie 'kanapka bolońska', a angielskie słowo 'market' tłumaczymy oczywiście na swojsko brzmiące 'market', szczególnie że chodzi o targ z warzywami na jamajskiej prowincji.
Choć to właściwie nie jest nowa tendencja - w przeszłości miałem przyjemność czytać okropne tłumaczenie Faulknera, autorstwa Joe Alexa zdaje się, a całkiem niedawno czytałem stare tłumaczenie "Podróży z Charleyem" Steinbecka, gdzie pan tłumacz uznał, że 'oil drum' to 'beczka po oliwie'. Zatem pozostają oryginały.
Odświeżę trochę wątek bo po prostu mnie szlag trafił. Właśnie zaczynam Ucztę dla wron ( chociaż wg. mnie powinno być kruków - tak zeby pasowało do ptaka, który ma znaczenie w powieści, poza tym np. służący w Nighwatch jest nazywany Crow czyli krukiem a nie wrona qwa! ). Generalnie pierwsze trzy części czytałem w oryginale, który jest bardzo klimatyczny i fajnie napisany. Pomyślałem jednak, ze spróbuje czwarta cześć przeczytać po polsku. Niestety, nie da sie. Tłumaczenie jest po prostu tragiczne - dokładnie jak ktos napisał wyżej, jakby je robił licealista ( z całym szacunkiem dla tych licealistów, którzy umieją pisać ). Rozumiem, ze książka powinna ukazać sie możliwie jak najszybciej i trzeba zarobić ale tłumaczenie to sztuka, do której trzeba brać ludzi, którzy przede wszystkim umieją pisać w języku na który tłumacza. Jestem w tej dobrej sytuacji, ze czytam swobodnie ( w miarę ) po angielsku i nie jest to jakiś poważny problem ale co zrobię jak będę chciał przeczytać współczesna rosyjska powieść na przykład?
Btw podobnie spieprzona była powieść Kinga - 11/22/63. Wersji polskiej wytrzymałem moze 10 stron. Nie oczekuje Boya-Żeleńskiego ale qwa bierzcie na tłumaczy ludzi, którzy dają sobie radę z j. polskim.
Pffff - no dobra wyżalilem sie ;) mowię Wam uczcie sie języków :)
^ ale crow to także wrona po angielsku... i znacznie lepiej pasuje takie określenie Nocnej Straży przez Dzikich niż kruki.
Tłumaczenie Jakuszewskiego nie jest wcale złe... myślę, że trochę za bardzo trzymasz się tego jak ty dla siebie odczytałeś oryginalny tekst. Znam to.
Poza tym... Uczta dla wron to najsłabsza część serii, strasznie się ciągnie, więc może to też miało wpływ.
Całkiem niedawno przeczytałam Ucztę dla wron (Zysk i s-ka) i oniemiałam: w życiu czegoś takiego nie widziałam, to jest jakiś redakcyjny gniot, jakaś wydawnicza katastrofa!!! Nie wiem jak wydawnictwo ośmiela się sprzedawać taki bubel, jak im nie wstyd. Tłumaczenie jak by ktoś żywcem wrzucił tekst w translator. Jak to się stało że książka trafiła w takim stanie do czytelnika? Nawet jeśli tłumacz był marny, to przecież tekst przechodzi przez redakcję! Również na etapie składania tekstu osoby które się tym zajmują, mają możliwość zaznaczenia błędów i odesłania do ponownej korekty. Ręce opadają. Co do tego nieszczęsnego autora tłumaczenia: początkowo wydawało mi się że niedostatecznie zna angielski, ale po dłuższej analizie śmiem zaryzykować tezę że może jednak nie angielski jest tu problemem, ale zbyt słaba znajomość języka polskiego. Prawdopodobnie jest to osoba wychowana w polskiej (może polsko-angielskiej) rodzinie w anglojęzycznym kraju. Sama od lat mieszkam za granicą i obserwuję jałowienie języka polskiego u emigrantów a szczególnie u ich dzieci. Niby mówią po polsku ale szyk już jest angielski :) no i te potworki językowe :). Polecam przeczytać Martina w oryginale, przekład polski to wyrzucone pieniądze.
Jak dla mnie tylko pierwsza część była słaba pod względem tłumaczenia, potem jak się zmienił tłumacz to nie było tak źle.