Witajcie.
Mieszkam w bloku, który znajduje się zaraz przy przejściu przez ekrany dźwiękochłonne. Niedaleko znajduje się sklep całodobowy, więc regularnie co wieczór doświadczam w nocy darcia ryja przez nachlanych idiotów idących do tego sklepu, którzy czasem dodatkowo rozkładają się na ławeczce pod blokiem.
Rozumiem w piątki, czy soboty, ale odkąd jest ciepło, to nie dość, że codziennie chodzą sobie takie "radosne" grupki, to jeszcze z uchylonym oknem w ogóle nie da się tego słuchać.
Czy można gdzieś zgłosić wniosek o częstsze wieczorne patrole SM lub policji w okolicy? I czy ktoś miał podobny problem i udało mu coś takiego wyplenić?
Czy może po prostu to ja idąc nocą po ulicy niezależnie od stężenia % potrafię zachowywać się cicho, żeby nie przeszkadzać ludziom?
W momencie kiedy pisałem ten tekst przeszły 2 takie radośnie śpiewające grupy. Wiek oceniam na 16-25 lat sądząc po głosach...
Może poproś ich, żeby byli ciszej. Na pewno rozpatrzą twoją prośbę.
Problemem jest to, że to są zupełnie losowe osoby.
Kiedyś takie prośby by przeszły, bo większość to byliby znajomi moich sióstr lub moi z czasów szkoły, ale przez to, że ten całodobowy jest jedyny w okolicy, to cała hołota schodzi się na osiedle.
Masz dwa wyjścia - albo dzwonić do usranej śmierci na policję i zgłaszać raz za razem naruszenie ciszy nocnej, albo dowiedzieć się kto jest właścicielem lokalu, w którym znajduje się sklep nocny i postarać się o zlikwidowanie sklepu, a przynajmniej ograniczenie godzin pracy do 22.00.
Nie wiem w jakim trybie się to dokładnie odbywa i jak to dokładnie działa, ale w swoim życiu znałem wiele sklepów całodobowych, których kariera została przekształcona w "do 22.00" właśnie z powodu głośnej klienteli.
Obawiam się że nic nie poradzisz... Ja mam codzienne budzenie o 6-7 rano ponieważ sąsiad mieszkający obok bloku w ktorym wynajmuje mieszkanie wymyślił sobie podjazd z kostki brukowej. Dobra nie mam nic do tego, może sobie nawet postawić Świebodzina (no dobra może nie ;P) ale kurde robotnicy zaczynają pracę o 6 rano napierdzielając młotem pneumatycznym po czym kończą ją o 11 - 12. Już któryś dzien jestem nie wyspany (wysypiam się rano) z powodu tego hałasu. Ktoś tam już coś chciał działać, ale nie ma bata. Koleś mówi że o 6 rano kończy się cisza nocna a wykonawcy mają napięty grafik i tylko wtedy moga.
Obawiam się że musisz niestety przeczekać. Możesz za każdym razem tylko dzwonić na Policję i tyle. Ale wątpie by to coś dało.
Lub workami z wodą :D
U kumpla sąsiad słoikiem kiedyś przypieprzył w golfiacza który stał pod blokiem, w środku 2 gimbusów słuchało hiphopolo i co chwila dawali znać o sobie poprzez odpalanie auta i podniete jaki to oni silnik zajebisty mają xD
Jaki bulwers był po wszystkim gdy się okazało że szyba do wymiany, chodzili po mieszkaniach i 'kto to' , 'kto to' xDDD
jebać konfidentów
Duża ilość zgłoszeń naruszenia ciszy nocnej i spokoju do straży miejskiej lub policji może skutkować wnioskiem o odebranie licencji na sprzedaż alkoholu. Skuteczne, lecz trudne do wykonania jest złożenie petycji, podpisanej przez mieszkańców bloku do odpowiednich władz.
Kup wiatrówkę, załatw ostry śrut, do tego naszykuj kilka koktajli mołotowa i/lub kamieni + oczywiście kominiarkę.
pawloki---> Jeśli dla Ciebie sprzedaniem jest zgłoszenie hołoty zostawiającej porozbijane butelki, drącej mordy o 2 w nocy, k**iącej co drugie słowo, to gratuluje Ci mentalności na poziomie JP100%. Już wiem z kim w przyszłości nie wdawać się w dyskusje.
Może Ty też lubisz sobie pokrzyczeć w nocy, co? Współczuje sąsiadom.
U nas na dole domu byla "Zabka" z alkoholem i menelstwo darlo ryja noca. Co prawda mam sypialnie od drugiej strony, no ale milo nie bylo. Mieszkancy sie zebrali, zlozyli petycje, Zabka stracila prawo do sprzedazy alkoholu... i po pol roku padla. :]
Teraz jest inny wlasciciel i w sumie na psy zeszla, bo juz nie pieka buleczek na zapleczu i takie tam. Ale chociaz cisza i spokoj jest.
U nas sklep był już dawno, ale przez to, że to jest najbliższe przejście przez ekrany, to ludzie idący z/na autobus przechodzą właśnie tędy i dlatego problem się tak nasilił.
U mnie zalatwilo sie to za pomoca policji. Regularnie przyjezdzali i pacyfikowali menelstwo przed sklepem, az w koncu samo sie uspokoilo.
Glosnych sasiadow wynajmujacych kawalerke za sciana zalatwilismy w ten sam sposob. Impreza co drugi dzien konczyla sie wizyta policji i mandatem co drugi dzien... Az w koncu barany sie wyprowadzily ;]
U kumpla sąsiad słoikiem kiedyś przypieprzył w golfiacza który stał pod blokiem, w środku 2 gimbusów słuchało hiphopolo i co chwila dawali znać o sobie poprzez odpalanie auta i podniete jaki to oni silnik zajebisty mają xD
Jaki bulwers był po wszystkim gdy się okazało że szyba do wymiany, chodzili po mieszkaniach i 'kto to' , 'kto to' xDDD
A kumpel skitrany siedział pod łóżkiem? ;)
Ostatnio w "Uwadze" był materiał o podobnym problemie. Gościu zmęczony darciem ryja pod domem, podpalił się na komisariacie. Nawet to nie pomogło.