Ogrywam właśnie remaster DS1, jako że nie miałem wcześniej możliwości zagrania w pierwowzór. Grałem jednak w DS2, DS3 i BB. O ile z DS2 i BB nawiązania można traktować jako szczątkowe, to w DS3 widać dokładnie te same lokacje, co w jedynce. Oczywiście grając w trójkę nie widziałem tego, co widzę aktualnie.
Dlatego mam pytanie do osób, które są fanami serii souls. Czy grając w DS3 i widząc praktycznie te same lokacje (co w DS1 i po części BB), tylko w lepszej oprawie mieliście poczucie, że jest to hołd dla jedynki i powrót na stare śmieci, czy jednak był to niesmak wywołany brakiem oryginalności. Czy widząc po raz 3 te same pierścienie, bronie a nawet NPC czuliscie się jak u siebie, czym myśleliście sobie - znowu?
W trójce te same lokacje? Tylko Anor Londo kojarzę ale i tak jest w jakimś stopniu zmienienie w stosunku do jedynki. Ogrywałem świeżo DS3 po skończeniu DS1 i zwróciłbym uwagę na takie rzeczy.
Nie interesuje mnie recykling w serii DS. Nawet lokacje mnie nie interesują. Może ich nie być. I tak, w większości przypadków, są nudne. Ładne, ale nudne. Byle do kolejnego bossa, poznać technikę, bum bum - następny. Ot, seria w pigułce. Po pierwszym przejściu, kolejne po achievementy i seria wylądowała w kategorii "Skończone, nigdy nie wracaj".
Wróciłem do remastera, znudził mnie. Jutro z kupki wstydu wyniosę Demon's Souls. PS3 wrócił z konserwacji, można się bawić. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.
Hype na serię jest wielki, ale z lekkim zażenowaniem słucham, jak to ludzie powtarzają, że to seria wszech czasów - tak bardzo trudna. Nie zgadzam się z tym. Trudność DS polega na tym, aby poznać 2-3 ataki bossa i odpowiednio reagować. Tyle. Nie ma tam żadnej sztuki.
Zresztą.... trudność DS najlepiej opisać tym filmikiem: https://youtu.be/q77cIT6-HWU -- gracz doskonale wie co i kiedy się wydarzy i gdzie ma być. Kiedy minie efekt zaskoczenia nowym bossem, gra nie oferuje wielu wyzwań. I można ją skończyć, korzystać z maty do tańczenia.
Trudnymi grami są te potwory: https://youtu.be/MPNDlC5QaOU a nie DS :)
Żadna gra FromSoftware po DS1 nie powtórzyła tego, co było chyba najlepszym elementem pierwszej części -- a mianowicie projektu świata, który w pierwszej części był ze sobą połączony. Co dawało wiele możliwości -- i nie wiadomo było gdzie właściwie pójść po wylądowaniu w Firelink Shrine. To też łączy się z aspektem ponownego powracania do gry (replayability): weźmiesz Master Key i otwierają się przed Tobą nowe możliwości; można tworzyć różne buildy i planować rozwój postaci i ekwipunek jaki się zdobędzie. Wszystkie gry potem były już bardziej liniowe, co spowodowało, że stały się grami na raz (przynajmniej dla mnie).
Żadna gra FromSoftware po DS1 nie powtórzyła tego, co było chyba najlepszym elementem pierwszej części -- a mianowicie projektu świata, który w pierwszej części był ze sobą połączony.
Ekhem, Bloodborne.
Zarówno BB jak i DS3 mają konstrukcję świata taką samą jak DS1. Tzn jeden wielki świat z przejściami w formie skrótów do odblokowania w późniejszym etapie gry. Wyjątkiem jest dosłownie kilka lokacji, tak samo jak w DS1 np Malowany Świat.
Nieprawda. Nie mam na myśli świata opartego na skrótach. Świat w jedynce był wyjątkowy: z Firelink można było iść do Catacombs na początku i zabić Pinwheela, by trafić do Tomb of the Giants; można było iść do New Londo, a z New Londo do Valley of Drakes i wybrać Darkroot Basin -- co otwierało drogę do Havela, czy Undead Parish -- albo też Blighttown i iść do Quelaag; można też było iść normalną drogą przez Undead Burg. Master Key zapewniał masę wolności i co robiło na mnie największe wrażenie -- miało się dostęp do dobrych 75% mapy na samym początku gry.
edit. nie mówiąc już o masie skrótów i 'skipów' (z Undead Burg do Lower Undead Burg np.). Jeśli się tylko chciało, to można było spokojnie odpuścić zabijanie: Taurus Demon, Capra Demon, Gaping Dragon, Moonlight Butterfly, bo do szczęścia wystarczyło nam tylko zadzwonienia w dwa dzwony i możemy ruszać na podbój Anor Londo.
Co do Bloodborne: to był interesujący 'skip' w Central Yharnam, ale został usunięty wraz z którymś patchem. Poza tym: Bloodborne nie miał takiej różnorodności w tworzeniu buildów, co po którymś razie mnie już znudziło.
DS3 i DS1 to ten sam świat. Ten sam lore. Lecz inny czas akcji. Dlatego w obu grach pojawiają się te same zbroje, bronie, pierścienie, a nawet postacie. Jedyne lokacje wspólne, jakie pojawiają się w obu grach to Anor Londo i Firelink Shrine, obie bardzo odmienione. BB nie ma ze światem DS nic wspólnego.
Inny czas akcji ale lokacje zbytnio różnią się od siebie by uznać, że coś dzieje się wcześniej bądź później. Taka moja opinia, o ile budynki mogą być zburzone tak góry same się nie przeniosą. Tak samo razi mnie występowanie cebulowego rycerza w każdej części.
Poza tym nie traktujcie wypowiedzi te same lokacje jako dosłownej. Co z tego, że różnią się nazwami, skoro mechanika w nich jest ta sama. Chociażby blighttown i swamps. Czy pierwsze lokacje w obu częściach - nawet smok jest ten sam.
BB nie ma nic wspólnego ale nie sposób pokojarzyć rozwiązań tam przedstawionych z mapami z DS. Poza tym niby nic wspólnego a znów pojawiają się te same nazwy czy postacie.
Po DSII które było robione przez inny zespół i było wyraźnie gorsze, trójka była jak powrót na stare śmieci i do dużo lepszej gry. Gdy zobaczyłem w trójce Firelink Shrine i Anor Londo to od razu lepiej się poczułem i ponowne przebywanie w tych miejscach było czymś pozytywnym. Tak samo z powracającymi postaciami.
Aktualnie gram w remaster jedynki i chodź jestem nim zawiedziony to jednak gra się bardzo przyjemnie i miło jest odwiedzić znowu stare miejsca. Jednak jedynka ma w sobie to coś co sprawia że jest to najlepsza część.