...Ale aby precyzyjnie określić czas, jaki pozostał naszemu uniwersum, potrzebowano precyzyjnej znajomości masy bozonu Higgsa. Teraz wiadomo, że wynosi ona 126 GeV (gigaelektronowoltów), czyli ok. 126 razy więcej od masy protonu. Fakt, że bozon Higgsa ma właśnie taką masę, potwierdza, że nasz wszechświat jest z natury niestabilny. ...
Odrobine niepokojace. To cos, jakby sie zalozylo po raz pierwszy nowe buty. Dobrze wiedziec, ze sa nowe, ale czujesz sie w nich nieco obco. Dobrze wiedziec, ze to moze byc za miliardy lat, ale co jesli wydarzy sie tuz po zaolozeniu tego tematu?
A jaka jest dla mnie, zwykłego człowieka, różnica w jaki sposób się skończy wszechświat? Skończy się to się skończy, na ch drążyć temat.
Mnie jednak bardziej odpowiadają opcje z międzygalaktycznym morsem i walcem drogowym kierowanym przez marsjańskiego biskupa.
Nic nie warte brednie.
Jestem ciekaw co jest za granicą wszechświata. Szkoda, że nigdy się tego nie dowiemy (tak tak wszechświat nie ma końca, bo się rozszerza...).
My tu jakieś pierdoły o trotylu na poszyciu samolotu roztrząsamy, a tu się wszechświat wali.
Wszechświat [*]
E tam Panie - u mnie na topie teraz są "Starożytni Kosmici" - tu dopiero teorie są, a nie jakieś końce świata :-)
Az sie boje dopisywac, bo kazdy post moze byc ostatnim, a potem - anihilacja.
wert - ja na etapie Starozytnych Kosmitow bylem kilka razy. Raz w czasach fascynacji Danikenem i spolka, drugi w czasach, gdy bodajze w Relaxie byla ta seria komiksow o tych kosmitach, ktorzy nazywali sie jak indyjscy bogowie, jak to sie nazywalo?
Anunnaki?
Mi chodzilo o to: http://www.astrouw.edu.pl/~soszynsk/daniken.html
edit. wlasnie czytam. Ale to tylko dygresja. Idea tego zlinkowanego konca swiata jest tak naprawde nieco niepokojaca.
Maziomir --> a cóż cię tak niepokoi w tej teorii? Jakikolwiek koniec świata upichcą naukowcy ludzkość nie ma większych szans na przeciwdziałanie, więc po co się przejmować czymś na co nie ma się realnego wpływu?
Dosc jasno wyrazilem to w pierwszym poscie. Chcialem raczej, zebyscie tez przeczytali. Chyba nie myslisz, ze siedze teraz i zastanawiam sie czy za chwile nie znikne, prawda?
Dla mnie to po prostu ciekawa teoria, ktora, jesli obliczenia sa prawdziwe, zaklada, ze taki koniec swiata ma szanse nastapic, ze nie ma mozliwosci obliczyc wiarygodnie - kiedy, a takze, ze istnieje mozliwosc, ze on juz trwa.
Co akurat nie ma znaczenia, gdyz po pierwsze natychmiastowa anihilacja, to chyba nie najgorszy sposob na smierc, a po drugie jest to zbiezne z moimi dawniejszymi przemysleniami, opartymi na strzepkach wiedzy i zainteresowaniu, ze Wszechswiat moze byc cykliczny.
Jesli by glebiej sie zastanowic nad problemem, to jest tu tez miejsce na istnienie Boga. Jakkolwiek bylby on pojmowany, gdyz w takiej sytuacji bylby absolutnie poza zrozumieniem kogokolwiek. I to moze tlumaczyloby pewne, interesujace mnie niescislosci, ktore uzywane sa przez dyskutantow w kwestiach religijnych, jako argumenty na korzysc ateistow. Czyli - szach dla nich, czyli dla mnie.
Nie wiem tylko czy umiem wytlumaczyc dlaczego to mnie cieszy. Moze Wszechswiat to nie taka calkowita entropia, a deja vu, to wspomnienia z poprzednich cykli? A moze za kazdym razem wprowadzane sa poprawki i jestesmy jedna z wersji beta? Uwazam, ze to ciekawe, a Ty?
Ja uważam że to temat z kategorii "Jak nie poderwać dziewczyny"; "Cześć jestem Roman, zastanawiałaś się kiedyś czy chciałabyś umrzeć tonąc w łyżce wody, pod spadającym samolotem pasażerskim czy w wyniku anihilacji wszechświata spowodowanej zanikiem równowagi energetycznej bozonu Higgsa?"
Ostatnie zdanie w tym artykule jest kluczowe. Ta teoria zaklada, ze odkrylismy juz wszystkie cząstki. Nie jestem bardzo into fizyka ale chyba prawdopodobienstwo na to jest bardzo niskie jesli nie zerowe? W takim razie ta teoria to bullshit
Nie do końca. Istnienie Bozonu Higgsa odkryto, o ile pamiętam, dzięki matematyce i kosmologii. Brakowało pewnej zmiennej, która pozwoliłaby na zbalansowaniu równania odnośnie masy Wszechświata, a właściwie mechanizmów jego budowy. Niedawno udowodniono właśnie istnienie tej cząstki, w zaistnieniu której ja rozumiem coś, co jest momentem, w którym energia różnych pól zamienia się w materię (?).
Nie ma już w modelu standardowym miejsca na inne cząsteczki, których nie znamy - trzeba by więc znowu jakiegoś przełomu w matematyce, fizyce i kosmologii, aby w ogóle założyć taką możliwość. Autor artykuły zostawia taką furtkę, gdyż większość prac, które dotyczą tych rzeczy jest ciągle w sferze badań, a wzajemnie znoszących się koncepcji - kilka, choć jak mi się wydaje dominuje właśnie Model Standardowy. (znowu znak zapytania)
Całą noc szperałem w poszukiwaniu wytłumaczenia wagi wartości 126 GeV i jestem nieco pogubiony.
Czy chodzi o gęstość Wszechświata, która wyraża się w cyfrze: 10 do potęgi -30 g/cm sześcienny i wynika z Teorii Względności?
edit:
yeah!
znalazłem: http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9225/q,Bozon.Higgsa.kontra.Mozgi.Boltzmanna
Amerykanie, podobno kilka mln., budują schrony i gromadzą zaopatrzenie na tę chwilę. Wydają tysiące $ i co ważne, wierzą w to święcie, że przetrwają. Całe rodziny, zdominowane przez papcia-idiotę, siedzą pod ziemią i nadsłuchują. Cóż, medycyna jest bezsilna w takim przypadku.
"Czekając na Apokalipsę"
"Czekając na Apokalipsę", serio?
Każdy zakłada, że jak nastąpi apokalipsa to przeżyje i będzie walczył o przetrwanie.Jak kumpel pod wpływem TWD zrobiłbym to i to,ale oni są debile...
Ja zakładam, że jak będzie apokalipsa to jej nie przeżyje na samym początku bo to apokalipsa(a poza tym mam pecha)
Tak na oko jakieś minimum kilka miliardów lat, znajdzie się więc czas i na wódkę z przyjaciółmi i na Sąd Ostateczny.
Czytałem o tej teorii w czasach, gdy samo istnienie bozonu Higgsa czekało na potwierdzenie - już wówczas zakładano, że nasz Wszechświat może ulec takiemu przeobrażeniu.
Skoro jednak, jak dotąd, do tego nie doszło to sądzę, że nie ma specjalnie czym się przejmować. Poza tym - jeśli zmiana stanu rozszerza się z prędkością światła to i tak koniec nastąpi bez jakiegokolwiek ostrzeżenia.
Nigdy nie wpadniemy na to jaki może być koniec świata, myślę... Po tym wszystkim co się oczytałem, jest od cholery możliwości. Wszechświat może się skończyć na dużo możliwości na którą na 100 proc., nie wpadniemy.
Koniec świata dla kazdego jest wtedy gdy umiera. Ja to sie boję swojego końca, gdzies mam koniec planety i wszechswiata, bo pewnie mnie wtedy nie będzie. Problem będa mieli ci którzy będą żyli wtedy.
Jeżeli jednak ma być koniec, to raczej z przyczyn "miejscowych":
1. Kaldera w Yellowstone Park - masakra ogólna
2. Wezuwiusz lub Etna - Europa i okolice wracają do jesieni Średniowiecza
Całą noc szperałem w poszukiwaniu wytłumaczenia wagi wartości 126 GeV i jestem nieco pogubiony.
eV (elektronowolt) to jednostka energii. Należy wstawić wartość do równania
E=mc^2
a potem przeliczyć na kg (lub gramy, tony, kwintale itp. ;)
Za miliardy lat tu jest problem z końcem wszechświata.
Problem jest taki, że forsa na badania TERAZ, a potwierdzenie lub niepotwierdzenie za miliardy lat ;)
ps. powinnno się wystawiać w teatrach sztuki z tekstem opartym na tłumaczeniu wypowiedzi naukowców i prac naukowych przez humanistów ;) - oczywiście te sztuki dla humanistów byłby nieśmieszne
dopisek - może w rozważaniach chodziło o brakujący buzun, a nie bozon (dla młodszej widowni - za "komuny" buzuny to były tanie wina - patrz obrazek)