Otóż od jakiegoś czasu mam problem:
Są takie dni, że już popołudniami mnie po prostu "ścina", najchętniej uciąłbym sobie popołudniową drzemkę lub w ogóle pospał do rana.
Z drugiej strony jak nawet pójdę spać wcześniej to sam z siebie wstaję skoro świt (np. wczoraj zasnąłem razem "z kurami" gdzieś koło 21 - byłem padnięty już od 2-3pm) dzisiaj wstałem sam tuż po 4am i przesiedziałem przed kompem do teraz (rana). Zaraz trzeba iść do pracy - i jestem na 100% pewny, że w okolicy południa zacznie mnie brać senność..