Czego gracze nienawidzą w RDR2 - tak wygląda lista zażaleń
Żadna gra nie jest doskonała i zawsze coś brakuje. :)
Uwielbiam RDR 2, ale kilka mankamentów było. Chyba najgorszą dla mnie i najbardziej niezrozumiałą rzeczą było to, że nie można było pozbyć się raz dodanej broni - jeśli przypadkiem zebraliśmy jakiś złom, do końca gry będzie trzeba się przescrollowywać przez niego przy kole wyboru broni. A to było dodatkowo upierdliwe, biorąc pod uwagę, że w wielu miejscach potrafiły zmieniać się wybrane bronie i regularnie trzeba było scrollować i scrollować. Żeby było śmieszniej, Rockstar dodał potem szafkę na broń... w trybie online... W ogóle miejscami interfejs był idiotycznie zaprojektowany i aż dziw, że niektóre rozwiązania przeszły do finalnej wersji gry.
Chodzi właśnie o to przewijanie przy wyborze broni przy siodle. W RDO była skrzynka na broń gdzie można było ją schować i nie wyświetlała się w tym menu.
W prologu, jak jeszcze nie rozumiałem jak gra działa, podniosłem zardzewiałego Cattleman'a. Prześladował mnie aż do ostatniego rozdziału.
Poza tym jeden z repeater'ów dostajesz w misji a drugi taki sam miałem podniesiony z "ukrytego" napadu.
Czyli że co? Miałem go lubić bo "takie były czasy"? Gość był turbo irytujący i tyle.
Nie no wiem co masz na myśli , on faktycznie był irytujący i taki miał być w zamyśle , skoro Cie irytował to tym bardziej chwała scenarzystom :)
Więc to odczucie w stosunku do niego powienieneś odbierać jako coś pozytywnego . \
Mało gier to ma.
Tylko że istnieje coś takiego jak skrytka na broń w obozie i w hotelach , i tam możesz odłożyć niepotrzebne graty do schowka przez co nie będziesz musiał ich strollować wiecznie, ponadto możesz tam ustawić jakie bronie Artur ma mieć przy sobie przypisane, myślę że pomoglem
Genialna gra, ale kilka irytujących rzeczy faktycznie było.
Jak to automatyczne ściąganie broni podczas jazdy na koniu, wspomniane już chodzenie po obozie czy to, że Dutch ma plan (pod koniec fabuły miałem go już serdecznie dość).
Razem z RDO świetna gra na setki godzin. Polecam.
To że Dutch ma plan jest świetnym tłem fabularnym ... takie czasy były , ślepa wiara w jednego człowieka niezależne od wszystkiego co się wydarzyło ... ech ja nie wiem jak Wy czytacie te fabuły......
Czyli że co? Miałem go lubić bo "takie były czasy"? Gość był turbo irytujący i tyle. Owszem fabularnie się to spinało, ale niczego to nie zmienia w moim odbiorze tego pacana. :P
To ze Dutch ma plan bylo swietne przypominal mi troche Egona ktory wychodzil z wiezienia i zawsze mial plan.
Przecież fabuła gry była o tym, że gang się rozpada a Dutch osuwa się coraz dalej w obłęd. Jak by to niby miało działać gdyby się go nie miało dość pod koniec? To trochę tak jakby powiedzieć, że kogoś drażnił Eredin w Wiedźminie 3 bo cały czas polował na Ciri... Albo, że CP77 jest słaby bo zarząd Arasaki jest niesympatyczny...
Oj tak, te sprawy najbardziej mnie denerwowaly. W najwiekszym miesice jazda konna to koszmar. Ciagle NPCe wlazily mi pod kopyta, a potem nagle cala policja mnie goni. Moim zdaniem gra zjada swoj wlasny ogon, jesli chodzi o realizm. Dali bardzo duzo szczegolow, ktore sa doceniane, ale wiele mechanik wrecz jest kuriozalnych (anty realistyczne)
ja bym dał niepotrzebnie rozciągnięte animacje wszystkiego, które rozwlekają rozgrywkę
Mnie właśnie te rozbuchane animacje, przedłużające wszystkie czynności, odrzuciły od gry. Po kilku podejściach i 10 rozegranych godzinach ostatecznie porzuciłem tę ślamazarną grę.
Czyli po prostu nie gra dala ciebie. To jest główny problem RDR 2, że gra odniosła za duży sukces i przyciągnęła masę graczy nie nadających się do tej rozgrywki, bo to miał być powolny i rozwleczony do granic możliwości western w którym więcej czasu spędzasz na gadaniu i jeżdżeniu koniem niż na akcji, choć tu i tak poszli na ustępstwa, bo pierwszy RDR był pod tym względem jeszcze bardziej brutalny i tam na 3 minuty strzelania przypadało 30 minut słuchania dialogów i jazdy.
To jest po prostu tytuł niszowy, gra do bólu realistyczna, taka miała być i taka jest, choć nie każdemu się to podoba.
Tasdeadman
Rozumiem, że to ty decydujesz która gra jest dla kogo, i kto się nadaje do grania w gry?
Tak niszowa że przez kilka miesięcy nie można było otworzyć lodówki żeby nie wyskoczył Ci RDR2, włącznie z South Parkiem, w którym przez cały jeden sezon przewijały się żarty związane z tą grą
Dwie największe wady dla mnie to:
-Nie pasujący do całości gry 5 rozdział w tropikach w klimatach Indiana Jones, Tomb Raider, Uncharted.
-Zbyt długi, nudnawy i cukierkowy epilog grany drugim bohaterem jako wprowadzenie do jego przygody znanej z RDR1
Powolność rozrywki nie jest dla mnie minusem. Zarówno RDR2 i KCD postawiły na większy realizm, który mi pasował. Jazda wierzchowcem w tych grach jest kapitalnie zaprojektowana porównując do innych gier, a flora pozwala nacieszyć oko jak nigdzie indziej mimo, że to gry już czteroletnie z 2018 roku.
Szkoda że wiedźmin 3 nie wziął przykładu z epilogu RDR2 i
spoiler start
po znalezieniu Ciri zapewnił kilka godzin fabuły a nie po prostu robi skip do końca gry
spoiler stop
- 5 rozdział był bardzo dobrym pomysłem a wrzucenie ich na inną wyspę było kluczowe dla fabuły ponieważ: 1. Stanowiło przełom w relacjach Dutcha i reszty gangu 2. Było punktem zwrotnym na drodze do szaleństwa Dutcha 3. Był to moment, w którym wiadomo co dało o sobie znać Arthurowi 4. Pokazało jak złudne są nadzieje Dutcha na "Tahiti" ponieważ świat wszędzie jest mniej lub bardziej zepsuty i nie ma już prawdziwie dzikich miejsc a tym bardziej raju. Dodatkowo rozdział przeniósł gracza w inne klimaty co jest istotne dla utrzymania poczucia świeżości historii. Jeszcze lepiej robił to Dziki Gon gdzie przeskakiwaliśmy między zapyziałą wiochą, bagnami, wielką metropolią, północnym archipelagiem czy górską fortecą. Przeskok w inne klimaty w 5 rozdziale był elementem świeżości po którym dobrze było wrócić na Dziki Zachód.
- Epilog był świetny ponieważ pozwalał graczowi odetchnąć po super dołującym wątku głównym. Pokazywał, że poświęcenie Arthura miało jakiś sens i zapewniło Johnowi przynajmniej trochę względnie normalnego życia. A jeżeli ktoś znał jedynkę to całość nie była ani trochę cukierkowa ponieważ miało się świadomość wiszącego nad tymi postaciami losu.
A jak niby Wiedźmin 3 miał wziąć przykład z RDR2 skoro wyszedł 3 lata wcześniej? I tak był jedną z niewielu gier, które pozwalały faktycznie ograć zakończenie i zobaczyć skutki swoich decyzji inaczej niż poprzez kilkuminutowe intro. Poza tym jest to gra na setkę godzin spokojnie więc tych dodatkowych parę godzin na końcu nie było potrzebne. Inna sprawa z takim Cyberpunkiem, gdzie kilka dodatkowych godzin fabuły przed końcem mogłoby diametralnie zmienić odbiór gry.
Destrukcja otoczenia i byłoby perfekt
Ode mnie dwie rzeczy:
- zasłanianie twarzy chustą nie ma sensu. Nawet jeśli ją zasłonimy i popełnimy przestępstwo, to i tak stróże prawa od razu wiedzą kto to zrobił (od razu wyskakuje Poszukiwany Artur Morgan)
- brak możliwości całkowitego odłożenia broni. Chciałbym np. tylko biegać z rewolwerem i strzelbą.
Mi zawsze się wydawało że chusta nie ma znaczenia jeśli robi się napady nie zmieniając reszty wyglądu
Ja to właśnie nie wiem czy ten system jest zepsuty czy faktycznie, jak pisze BlackTone trzeba by się ganc przebrać i innego konia użyć. Ale nie chciało mi się tego sprawdzać. Ale fakt faktem, nie można się było pobawić w bandytę bo zawsze trzeba się było liczyć z zapłaceniem grzywny, choćbyśmy zabili kogoś na totalnym zadupiu. Dla mnie to był największy minus tej gry.
Właśnie jestem w menu rdr2, będę grał po raz pierwszy. Schowałem na chwilę na pasek a tu taki artykuł : D Zobaczymy czy i mnie będzie irytować coś z tej listy choć jak ją przeglądam pobieżnie to myślę, że pewnie tak. Jednak z drugiej strony nie ma tam niczego co mogłoby być dużym minusem.
Mnie najbardziej oprócz oskryptowania wielu zadań wkurzały powolne animacje których nie dało się skipować... fajne na początku, ale po kilku godzinach gry niesamowicie irytowało. No i odległości między misjami... kilkuminutowa misja i kilkanaście minut jechania.
Mam pytanie chciałem przejść jeszcze raz Red dead redemption 2 na PS4, czy jest opcja nowej gry plus czy muszę zaczynać od nowa?
Brak dynamiki, fatalne zauroczenie, zbyt długo rozwlekanana w czasie. To moje główne zarzuty
Podnoszenie przedmiotów czy ogólna interakcja z czymkolwiek, to najbardziej irytujące rzeczy w historii gier :) Dlatego nie dziwi mnie fakt, że tak mało osób ukończyło w ogóle fabułę.
Może teraz to jakoś poprawili na tylko "kliknij raz", a nie 10 razy przytrzymaj.
Przez to grę wywaliłem po około godzinie do kosza. Wróciłem do niej dopiero po latach, by przejść dla wątku głównego, bo ponoć był to jeden z lepszych w grach.
Silne uczucie, że to po prostu GTA na koniach. Mało realistyczne. Przerysowane postaci, tak by ogólna historia sprawiała wrażenie fajniejszej. Taki zabieg sprawia, że nie jesteśmy w stanie się przywiązać do jakiekolwiek postaci, ponieważ każda wydaje się prosta i infantylna. Dość szybko wylatują z głowy poszczególne osoby.
Obejrzałbym film/serial wykorzystujący fabułę tej gry. Byłby naprawdę dobry western. Oczywiście odpowiednio dostosowany do tego formatu. W grze jest to po prostu zbyt rozwleczone przez masę pierdół, które odpychają od wątku głównego.
Z tego co wiem po komentarzach na golu i innych strochach i sam się do tych narzekań dorzucam to zbyt długie podróże między większością misji. Ja też lubie długie podróże i impresje, ale tutaj jest taka sytuacja niemal po każdej misji i za którymś razem ma się dość.
U mnie gra siedzi na dysku na XSX i czeka już od roku. Przegrałem tylko prolog i kilka początkowych misji i stwierdziłem, że ta gra to dla mnie za dużo. W takim sensie, że nigdy właśnie nie widziałem tak dopracowanej gry z taką imersją i rozmachem. Wydawało mi się, że gra jest aż nazbyt idealna i jeszcze do niej nie dorosłem, jakoś cały czas się próbuję do niej zabrać, ale nie czuję się gotowy na taką przygodę. To chyba właśnie dobrze o niej świadczy, aczkolwiek za mało grałem by znaleźć babole z tekstu. Może w tym roku w końcu ją ruszę, bo powoli braknie tytułów do zabawy.