Dead Island 2 - twórcy gry Spec Ops tworzą martwą wyspę w Kalifornii
Nadchodzące miesiące to istne spełnienie marzeń dla fanów gier z zombiakami w roli głównej. Jednym z kilku gorących tytułów, który trafi w tym czasie do sklepów jest kolejna odsłona serii Dead Island. Czy będzie miała szanse w starciu z Dying Light?
Luc

- FPS, w którym mierzymy się z nieskończonymi ilościami zombie;
- Brak tradycyjnej kampanii z jasno zarysowanym początkiem i końcem;
- Ośmioosobowe drużyny;
- Ogromne możliwości modyfikacji broni;
- 4 zróżnicowane klasy do wyboru;
- Duży nacisk na grę sieciową;
- Gra wykorzysta silnik Unreal Engine 4.
Pomimo swoich wad, pierwsze Dead Island było grą co najmniej przyzwoitą. Po pamiętnym zwiastunie wszyscy zainteresowani spodziewali się wprawdzie tytułu kładącego nacisk na emocje i ciężki klimat, a otrzymaliśmy coś zgoła innego, mimo to wokół produkcji polskiego studia Techland zebrała się pokaźna grupa oddanych fanów. Otwarty świat, tysiące zombie do posiekania, modyfikowalne bronie i masa elementów rodem z RPG to być może nie najbardziej ambitna kombinacja, jednak na tyle strawna, iż chętnych do jej spróbowania było zaskakująco dużo. To (plus niezła sprzedaż) musiało doprowadzić do powstania sequela.
Kontynuacja, opatrzona podtytułem Riptide, nie oferowała absolutnie niczego nowego, ale wciąż potrafiła skutecznie przykuć fanów do ekranu, a to wystarczyło, aby uznać ją za udaną. Niecały rok później ogłoszono z kolei, iż pełnoprawna „dwójka” także się tworzy… tym razem jednak już bez udziału Techlandu. Seria trafiła w ręce zespołu Yager, odpowiedzialnego wcześniej za m.in. Spec Ops: The Line. I choć luźna gra o zombie wydawała się kompletnie nie pasować do dotychczasowych osiągnięć studia, to właśnie im Deep Silver powierzył jedną ze swoich najlepiej rozpoznawalnych marek. Jak sobie z nią poradzą?
Akcja „dwójki” ponownie zaoferuje nam wakacyjne klimaty. Tym razem jednak, zamiast przemierzać niebezpieczne tereny tropikalnej wyspy, udamy się do upalnej Kalifornii. Słoneczny raj na ziemi, ze swoimi bajecznym widokami i idealną pogodą, na pierwszy rzut oka wygląda jak najlepsze miejsce na zasłużony odpoczynek, gdyby nie jeden drobny szczegół. Zombie. I to dziesiątki tysięcy. Epidemia przemieniająca wszystkich na około w bezmózgie bestie dowędrowała w tajemniczy sposób na teren Stanów Zjednoczonych, a to oczywiście oznacza poważne kłopoty. Sytuacja szybko wymknęła się spod kontroli i władze podjęły decyzję o objęciu zachodniej części kraju kwarantanną (czyniąc z Kalifornii „odosobnioną wyspę”), skazując jednocześnie tysiące nadal zdrowych ludzi na pastwę losu.
Twórcy przyznali, iż pierwotnej wersji Dead Island 2 miało być poważnym tytułem, nawiązującym do słynnego trailera pierwszej części. Za takim rozwiązaniem przemawiało przede wszystkim doświadczenie przy pracach nad historią w Spec Ops: The Line. Jednak w momencie, w którym zaczęto testować tryb kooperacji, uznano, że zbyt ciężka atmosfera nie sprawdzi się w planowanej konwencji i ostatecznie postawiono na pełną humoru, swobodną rozgrywkę.

W amerykańskim dyskoncie najwyraźniej trwa właśnie wyjątkowo atrakcyjna promocja. Spójrzcie na te tłumy!
Jednym z nich będzie oczywiście nasz bohater. Należąc najprawdopodobniej do wąskiej grupy osób całkowicie odpornych na śmiertelnego wirusa, stosunkowo szybko aklimatyzuje się w nowych warunkach i postanawia maksymalnie wykorzystać sytuację – na swoją korzyść. Resztę tej historii przyjdzie graczom… wymyślić samodzielnie.
Dead Island 2, w przeciwieństwie do swoich poprzedniczek, nie będzie posiadała wyraźnie zarysowanej linii fabularnej, początku ani końca. Rzeczywistość, w której się znaleźliśmy jest po prostu faktem, z którym przyjdzie nam się zmierzyć, w jaki tylko zapragniemy sposób. Swobodnie przemierzając bezkresne obszary Kalifornii, wykonamy wprawdzie masę misji, rzadko która będzie jednak ze sobą jakkolwiek fabularnie powiązana. Generowane losowo, rzucą przed nami wyzwania takie, jak zabicie określonej ilości przeciwników, zebranie wskazanych przedmiotów czy chociażby obrona atakowanego domostwa. Wszystko to okraszone często sporą dawką humoru, przejawiającą się także w rodzajach eventów, które przyjdzie nam przeżyć. Część graczy z pewnością takie rozwiązanie uzna za absurdalne, jednak biorąc pod uwagę jak drętwa i sztuczna była historia w poprzednich odsłonach, pójście w kierunku luźnego sandboksa być może wcale nie jest w przypadku Dead Island najgorszą opcją.

W zależności od wybranej klasy, styl walki będzie się różnił. Tworząc postać opartą o atrybut szybkości, zyskamy możliwość wykonywania np. lepszych uników, a stawiając na osiłka, otrzymamy potężniejsze ciosy. Bez względu na to, na który z charakterów się zdecydujemy, podczas starć skorzystamy z maksymalnie 4 broni jednocześnie, a także wyprowadzimy dwa rodzaje ciosów. Wraca również możliwość wymierzenia przeciwnikowi solidnego kopniaka!
W końcu tym, co głównie przyciągało fanów serii do kolejnych tytułów, była dająca mnóstwo frajdy, niczym nieograniczona sieczka. I wszystko wskazuje na to, że właśnie na tym elemencie studio Yager postanowiło się skupić. Przedzierając się przez hordy zombie, po raz kolejny przyjdzie nam korzystać ze skomponowanego własnoręcznie oręża. Kij bejsbolowy z doczepioną kulą od kręgli, płonący topór ze zbiornikiem benzyny, elektryczny shotgun czy chociażby działo strzelające losowymi przedmiotami to tylko niektóre z dziwniejszych broni, jakie stworzymy na potrzeby krwawej jatki. I choć najwięcej radości z pewnością da nam przecinanie i miażdżenie zombiaków w bezpośredniej walce, zwolennicy uzbrojenia dystansowego również nie powinni narzekać – doświadczenie wyniesione z prac nad Spec Ops: The Line, pozwoliło twórcom na znaczne ulepszenie modelu strzelania w nadchodzącej części.
Konieczność trzymania przeciwników na odległość może zresztą okazać się w Dead Island 2 kluczowa dla przeżycia. Choć większość napotkanych nieumarłych nie będzie grzeszyć inteligencją i bez jawnej prowokacji nie ruszy się z miejsca, podczas kalifornijskich wojaży natrafimy także na specjalne odmiany zombie, których nie pokonamy bez odpowiedniej taktyki. Od czasu do czasu przyjdzie nam się zmierzyć także z pozostałymi, nieprzeminionymi mieszkańcami tej przeklętej ziemi. Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku niezwykle pomocne może być wykorzystywanie elementów otoczenia – w nowej odsłonie, oprócz obowiązkowych eksplozji pojazdów oraz pojemników z gazem, zyskamy także możliwość m.in. podpalania trawy, do której zwabimy później goniącą nas hordę przeciwników.
W poszukiwaniu nowych wyzwań oraz przygód przyjdzie nam zwiedzić nie tylko nadmorskie rejony. W „dwójce”, oprócz rozpalonych do czerwoności plaż Los Angeles, odwiedzimy także m.in. betonową dżunglę San Francisco, a także pokręcimy się w okolicach Hollywood. Całość oferować ma znacznie więcej wirtualnych kilometrów do zwiedzenia niż do tej pory. Z uwagi na wielkość i zróżnicowanie świata, sporą część rozgrywki spędzimy na podróżowaniu. Do naszej dyspozycji zostanie oddanych kilka rodzajów pojazdów (które można dodatkowo ulepszać), ale mniej cierpliwi gracze będą mogli skorzystać również z opcji szybkiej podróży pomiędzy odkrytymi wcześniej terenami.

Z taką aparycją wielkiej kariery filmowej w Hollywood może i nie zrobi, ale na grę wideo wystarczyło.

Za możliwość wykorzystania słynnego znaku Hollywood w grze studio Yager musiało słono zapłacić. Wizerunek symbolu kinematografii jest własnością specjalnego funduszu, który za wykonywanie jakichkolwiek zdjęć lub filmowych ujęć pobiera niemałe tantiemy. W przypadku prywatnych osób to koszt około 2 zł za minutę nagrywania, jednak tego, ile dokładnie musieli wydać twórcy Dead Island 2, aby umieścić charakterystyczny napis w swojej produkcji, póki co nie wiadomo.
Tym, co stanowić ma największą nowość w Dead Island 2, jest jednak całkowicie inna kwestia. Pomijając spore zmiany w modelu rozgrywki i jeszcze mocniejsze przesunięcie w kierunku sandboksowej sieczki, na uwagę zasługuje zwiększenie limitu graczy w trybie kooperacji. Zamiast dotychczasowych 4-osobowych drużyn, w „dwójce” nasz zespół pomieści nawet ośmiu pogromców zombie. Naturalnie do samej współpracy nikt zmuszać nas nie będzie – lądując na stworzonym serwerze bądź dołączając do któregoś z już istniejących, zaczynamy całkowicie samotnie. To czy nawiążemy z napotkanymi graczami współpracę zależy tylko i wyłącznie od nas. Równie dobrze możemy po prostu otworzyć do nich ogień i wykraść znajdujące się w pobliżu zapasy, nie dzieląc się łupem z kimkolwiek. Póki co, twórcy o swoim tytule opowiadają jedynie w kontekście gry online, trudno więc przewidzieć, jak wyglądać będzie zabawa zwolenników samotnego wyżynania zombiaków.
Zmiany naturalnie dotknęły także i sfery graficznej. Rezultaty wykorzystania imponujących możliwości Unreal Engine 4 widać gołym okiem i choć trudno mówić o rewolucji, nie sposób zaprzeczyć, że od tej strony Dead Island 2 zapowiada się bardzo dobrze. Choć połowę sukcesu stanowią rajskie krajobrazy, które bez względu na okoliczności po prostu muszą wyglądać dobrze, sposobowi przedstawienia zombie oraz innych elementów tego kolorowego świata nie można niczego zarzucić. Niemal wszystkie ujawnione do tej pory materiały oraz dema pochodzą z wczesnej wersji gry i często ich prezentacji towarzyszyły duże spadki w wyświetlanych klatkach, jednak o finalną płynność tytułu nie powinniśmy się martwić, zwłaszcza że trafi jedynie na konsole najnowszej generacji oraz pecety.
O tym, czy doświadczenia płynące z gry będą faktycznie next-genowe przekonamy się dopiero za kilka miesięcy, już teraz mamy jednak ogólny obraz tego, czego możemy się spodziewać. Wszystko wskazuje na to, iż w przypadku drugiej odsłony postanowiono po prostu zebrać cechy, za które gracze pokochali poprzednie części, wyciąć „mniej istotne” elementy i podać to w efektowniejszej, piękniejszej oprawie. Spore uproszczenia oraz nacisk na tryb sieciowy być może nie są dokładnie tym, czego oczekiwaliśmy się po kontynuacji cyklu, ale w obliczu potężnej konkurencji, banalna i nieskomplikowana rozgrywka może wbrew pozorom okazać się największą zaletą Dead Island 2. Tylko czy wystarczającą, aby odnieść jakikolwiek sukces?