Graliśmy w multiplayer Company of Heroes 2 - Relic idzie za ciosem - Strona 3
Company of Heroes do dzisiaj pozostaje jednym z najbardziej udanych RTS-ów w historii. Relic idzie za ciosem - multiplayer w Company of Heroes 2 zapowiada się kapitalnie.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Company of Heroes 2 - Kompania braci na froncie wschodnim

Zima stulecia
Tak oto dochodzimy do nowinki ściśle powiązanej z tytanicznymi walkami, jakie miały miejsce na froncie wschodnim II wojny światowej. Mowa o ekstremalnych rosyjskich zimach, z jakimi musieli zmagać się zarówno obrońcy, jak i agresorzy. W skutym lodem środowisku oddziały piechoty nie mogą przebywać zbyt długo bez źródeł ciepła, więc kiedy dopuścimy do zbytniego wyziębienia organizmów żołnierzy, czeka ich śmierć. Proces zobrazowano przy pomocy ikony termometru przy naszej jednostce. Gdy słupek rtęci spadnie do minimum, wówczas liczebność oddziału zacznie maleć. Oczywiście możemy temu przeciwdziałać, rozpalając ogniska lub chroniąc się w zabudowaniach. Autorzy dorzucili jeszcze okresowe burze śnieżne, które dodatkowo przyspieszają zamarzanie. Powiem tyle: w meczach jeden na jednego, w jakich uczestniczyłem, nie było to specjalnie uciążliwe, ale domyślam się, że przy większych potyczkach i dużej liczebności piechoty, może to zdrowo namieszać.

Jakby tego było mało, natrafimy też na skute lodem zbiorniki wodne, rzeki i jeziora. Tam gdzie wiosną i latem były nieprzebyte przeszkody naturalne, w zimie pojawią się znakomite miejsca do przeprowadzenia natarcia. Wiąże się z tym oczywiste ryzyko. Wystarczy bowiem, że wróg ostrzela lód z artylerii i wówczas cały nasz misterny plan pójdzie w diabły. Czasem nie potrzeba do tego nawet ingerencji przeciwnika. Na pokazie skórę ocaliło mi pęknięcie pokrywy pod nonszalancko szarżującym działem samobieżnym StuG.
Setki małych szlifów
Company of Heroes 2 to naturalna ewolucja względem wcześniejszych dokonań, zatem znajdziemy tu jeszcze dużo innych, mniejszych lub większych poprawek. Dodano na przykład komendę jazdy do tyłu, której brak w poprzednich odsłonach denerwował, zwłaszcza przy próbach wycofania się całej grupy czołgów, przemodelowano interfejs, a także wymieniono cały kod sieciowy. Teraz gra działa na narzędziach firmy Valve i systemie Steamworks. Możemy więc być pewni, że w końcu bez problemów będziemy mogli pogrywać z przyjaciółmi z jednego IP (zza NAT-u), co było swoistą technologiczną piętą achillesową pierwszego Company of Heroes.

Czego nie zmieniono?
Podstawowa mechanika gry jest niemal identyczna. Zachowano system kontroli terenu, zdobywania surowców, wpływ otoczenia na obrażenia, jakie otrzymują nasze siły, odwzorowanie jednostek, w tym pancerzy czołgów i szereg innych elementów. Ba, nawet sposób rozbudowy bazy Wehrmachtu w niczym nie odszedł od tego, co znamy z „jedynki” i ten, kto spędził choć tydzień, grając tą armią w potyczkach wieloosobowych, poczuje się tu jak ryba w wodzie. Ale każdy, kto powie – nie zmieniono niczego – będzie w dużym błędzie.
Praktycznie we wszystkich aspektach gry wprowadzono liczne ulepszenia, raz mniejsze, raz większe, dzięki czemu całość jest zdecydowanie bardziej dopracowana i grywalna. Panowie ze studia Relic zebrali po prostu wszystkie uwagi swoich fanów i uwzględnili je w swoim dziele, na dodatek osadzając grę w najlepszym z możliwych realiów wojennych. Czy to słuszna droga? Uważam, że tak i jestem pewien, że podobne zdanie będą miały osoby, które dzień w dzień toczą muliplayerowe boje w Company of Heroes. A że nie jest to mała liczba, najlepiej świadczy fakt, że w przeciągu kolejnych miesięcy również i „jedynka” zostanie dostosowana do rozwiązań sieciowych pakietu Steamworks. Taką popularnością i siłą przebicia po sześciu latach od premiery nie może pochwalić się zbyt wiele gier. Mam nadzieję, że część druga powtórzy sukces oryginału.