Battlefield 3 - pierwsze spojrzenie

Jako piewsi w Polscie mieliśmy okazję zobaczyć fragment kampanii w grze Battlefield 3. Jedno jest pewne - seria Call of Duty będzie mieć w tym roku spory problem, by pokonać nadciągającego wielkimi krokami rywala.

Krzysztof Gonciarz

„Każda gra musi być krokiem naprzód” – tak idee przyświecające firmie DICE podsumowuje jej dyrektor generalny, Karl-Magnus Troedsson. Sztokholmscy wirtuozi pola bitwy uderzą w tym roku z trzecią częścią głównej serii Battlefield. To jednak bardziej skok w przyszłość niż powrót do korzeni. Nowy silnik, Frostbite 2, podniesie wizualną jakość tego, co zobaczymy na ekranie. Jeszcze nigdy tak dobitnie nie poczułem, że obecna generacja konsol się starzeje: pokaz Battlefielda 3 potwierdził, że obranie peceta jako głównej platformy pozwala deweloperowi technologiczne rozwinąć skrzydła. Szczęka na ziemi, tętno jak po WF-ie – ta prezentacja mnie po prostu znokautowała.

Zanim dane nam było zobaczyć rozgrywkę w trybie single player nowego Battlefielda, posłuchaliśmy o technicznych usprawnieniach napędzającego grę silnika. „Frostbite 2 ma wszystko to, czego możemy chcieć od nowoczesnego engine’u” – mówi Troedsson. Usprawnienia skupiają się na pięciu głównych aspektach: nowym modelu animacji (z użyciem technologii wykorzystywanej w serii FIFA), lepszym modelu zniszczeń (zarówno w skali makro – walące się budynki, jak i mikro – dziury po kulach itp.), zwiększeniu skali konfliktu (duże mapy z większą liczbą obiektów), zmianie silnika renderującego (uwspółcześnienie efektów przez dodanie m.in. nowych rodzajów świateł) oraz przywaleniu najmocniejszą oprawą audio, jaka jest możliwa. Następujące po tej deklaracji fragmenty gry potwierdzają, że DICE pracuje w pocie czoła.

Za chwilę z hotelu nie pozostanie zbyt wiele,podobnie jak z czającego się w nim snajpera.

Na scenę wkracza Patrick Bach, szef projektu Battlefield 3. Światła gasną, a my przenosimy się do ciężarówki przewożącej grupę bohaterów. Akcja toczy się w 2014 roku i skupia na konflikcie pomiędzy rozjemczymi siłami „koalicji” (marines) oraz irańskimi powstańcami z organizacji znanej jako PLR. Nasi bohaterowie siedzą w transporterze opancerzonym i rozmawiają, w tle leci Johnny Cash, utwór „God's Gonna Cut You Down”. Niezwykłe wrażenie robi na mnie animacja postaci, a dokładnie ich bezwładność wynikająca z nierówności podłoża, po którym jedzie pojazd – nigdy nie widziałem, żeby modele ludzi tak realistycznie podskakiwały na wyboistej drodze! Rozmowa przywodzi na myśl Bad Company 2, choć nie jest humorystyczna: to zwykłe frontowe gorzkie dowcipy idących na śmierć żołnierzy („zapomniałem zapłacić podatki”). Z poruszeniem patrzę na ich cudownie oteksturowane, doświadczone przez życie twarze, na ogrom detali w ich wyposażeniu.

Żołnierze wychodzą z transportera i przed naszymi oczami staje piękny, choć zarazem straszny widok ogarniętej wojną bliskowschodniej metropolii. Betonowe zabudowania, szeroka autostrada, zgliszcza po horyzont. Jaskrawa, biała kolorystyka przypomina bardziej Mirror’s Edge niż Modern Warfare – widać, że DICE szuka swojego własnego stylu wizualnego. Battlefield 3 na pewno nie będzie typową dla naszych czasów „brązową” grą.

Scenka, którą widzimy, to klasyczny interaktywny przerywnik: główny bohater odkłada broń i podchodzi do popijającego coś z butelki dowódcy. Po drodze mija dziesiątki innych żołnierzy, zajętych swoimi sprawami. Jedni prowadza jeńców, inni rozmawiają, patrolują teren – wrażenie wojskowego napięcia rodem z filmu Hurt Locker. Dowódca sprawnie odprawia nasz oddział, po czym ruszamy do akcji, wchodząc w pobliską wąską alejkę.

Przemierzamy zakamarki miasta niczym w Kanie & Lynchu 2 – tu pudełka z jakimiś rzeczami, tam bielizna – całość w teksturach, które są nieosiągalne na konsolach obecnej generacji. Po wejściu do budynku przez sprawne wyważenie zamkniętych drzwi (nie jestem ekspertem, ale zachowanie wojskowych w Battlefieldzie 3 wyraźnie świadczy o współpracy konsultantami militarnymi, wszystko, co robią żołnierze, sprawia wrażenie nieprzypadkowego) oddział przechodzi przez serię pomieszczeń, po czym... zostaje zaatakowany.

Battlefield 3

Battlefield 3

PC PlayStation Xbox

Data wydania: 25 października 2011

Informacje o Grze
7.7

GRYOnline

8.1

Gracze

7.1

Steam

OCEŃ
Oceny

Snajper. W zwolnionym czasie widzimy, jak jeden z towarzyszy dostaje kulkę – harmider strzałów i efektów łączy realizm z nienachalną widowiskowością. Moją uwagę zwraca też gęste powietrze, które otacza bohaterów. Trudno wytłumaczyć ten namacalny ciężar wypełniającej scenę substancji, połączenie efektów cząsteczkowych z symulacją wiatru i latającymi gazetami. To nie tanie efekciarstwo jak iskierki przysłaniające widok na każdym kroku w Killzonie 3, ale budowanie realistycznie „pustej” przestrzeni.

Rozpoczyna się walka z napierającym oddziałem powstańców – kiedy kompani odciągają uwagę nieprzyjaciela, nasz bohater chwyta rannego kolegę i taszczy go do wnętrza budynku, który mamy za plecami. Po części Quick Time Event, po części gameplay – ale spełnia swoją rolę. Po odstawieniu kumpla można już zająć się wrogami, kasując ich z potężnego i w 100% przekonującego karabinu. Im więcej się dzieje, tym mniej widzimy – eksplodujące samochody tworzą chmury gęstego, czarnego dymu, otoczenie rozpada się na kawałki, wysyłając w powietrze cząsteczki materiałów. Nieziemsko efektowne, ale bez tanich chwytów. Moją uwagę zwraca też gra aktorów: pokrzykiwania kumpli są fenomenalnie zagrane, a przy tym świetnie przetworzone (echo idealnie współbrzmi z odgłosami otoczenia). Strzelanina nabiera coraz większych rozmiarów: ktoś z oddali oddaje strzał z RPG, rakieta uderza w samochód blisko naszego bohatera. Ten się przewraca, akcentując kolejny ważny aspekt silnika – animację kamery FPP. Rozmazanie ruchu to w dzisiejszych czasach standard, ale w spontanicznych drganiach „wzroku” żolnierza w Battlefieldzie 3 jest coś prawdziwie ludzkiego. Scena urywa się.

Skala, w jakiej prezentowane są walki uliczne, jest ogromna.

Producent przeskakuje kawałek dalej, odnajdujemy się na dachu budynku. Nasz oddział zdjął wszystkich przeciwników, ale problemem wciąż pozostaje snajper, od którego wszystko się zaczęło. Dookoła przepiękny widok: miejskie dachy ciągną się aż po horyzont – ten silnik stać na rysowanie niesamowicie dalekiego dystansu. Bohaterowie wychylają się, co od razu spotyka się z reakcją snajpera, który na szczęście pudłuje (amator, ta scena bardziej niż pozostałe korzysta z licencji poetyckiej – zachowanie snajpera jest... głupie). Żołnierze padają na ziemię i czołgają się w stronę prowadzącego regularny ogień przeciwnika. Z każdym wystrzałem ekran nieco się zniekształca, żeby podkreślić emocjonalne natężenie tej sceny. Widzimy rozpadające się w drobny mak doniczki, przewracające się w imponującym systemie fizyki. Dochodzimy do murku z drugiej strony dachu, towarzysze zaczynają zespołową akcję. W zwolnionym tempie wychylają się i otwierają ogień ciągły na ślepo, a my... strzelamy rakietą z wyrzutni prosto w sąsiedni budynek. W wielkiej eksplozji wyrywamy dziurę w ścianie zaniedbanego hotelu, widzimy dziesiątki betonowych odłamków wystrzeliwanych we wszystkie strony – obraz pieczętuje powoli odrywający się od mocowania billboard. Wow.

Trzecia scena (to wciąż ta sama misja!) rozpoczyna się w zapyziałej pralni. Bohater czołga się przez tunel wentylacyjny (w towarzystwie sympatycznego szczura, który przed nim ucieka). Dochodzi do bomby, którą musi rozbroić – kamera najeżdża na metalowe pudełko i daje nam klasyczny wybór: niebieski czy czerwony kabel? Na szczęście powiedziano nam to w rozkazach. Po wyłączeniu kabla od tyłu atakuje nas przeciwnik, rozpoczyna się brutalny pojedynek na pięści w stylu przesłuchań z Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction. W praktyce są to Quick Time Eventy, ale scena zrywa beret. Każdemu ciosowi akompaniuje feeria potężnych, elektronicznych efektów dźwiękowych. Aż zęby zgrzytają.

W końcu lądujemy na środku dwupasmówki w wielkiej strzelaninie, która rozkręca się z minuty na minutę. Bohater wchodzi na betonową estakadę i prowadzi ogień z góry, skupiając się na prowokowaniu eksplozji samochodów. Ma do dyspozycji ciężki karabin maszynowy – zwracam w tym momencie uwagę na dość ociężałe poruszanie się wojaka: bliższe na szczęście Gears of War (oczywiście z zachowaniem różnic gatunkowych) niż zalagowanemu Killzone’owi 2.

Przybierający na sile konflikt jest aż trudny do ogarnięcia: podjeżdżają samochody obydwu stron, do walki włączają się helikoptery, my przejmujemy kontrolę nad działkiem stacjonarnym. Pole widzenia jest mocno ograniczone przez dym i odłamki otoczenia. Nagle dochodzi do wielkiej eksplozji, która powoduje, że... wali się jeden z budynków. Cała sala otwiera usta z wrażenia, tak wygląda ta scena. I demo się kończy. Powalające.

Pokaz Battlefielda 3 przypomniał mi o kilku moich ulubionych FPS-ach. Scena rozmowy z dowódcą, wojenny klimat obozu sił rozjemczych skojarzył mi się z prowadzeniem narracji w Half-Life 2. Ołowiany ciężar fragmentów akcji i strzelanin odwołał się do Blacka. Rozpadające się otoczenie i kolorystyka przypominały o Bad Company 2. Battlefield 3 będzie przepiękną, nieprawdopodobnie miodną grą. Pokazany na końcu, niepublikowany wcześniej zwiastun ujawnił, że w kampanii zasiądziemy za sterami czołgu i myśliwca (!), będziemy uprawiać śnieżny skydiving i zwiedzimy bliskowschodnie miasto nocą. Nie wiem, co na to Call of Duty. Nie wiem, czy cokolwiek można zrobić przy takiej konkurencji. Oto rozpoczyna się następna generacja strzelanin FPP.

Krzysztof „Lordareon” Gonciarz

Schemat walki drużynowej nie odbiega zbytnio od tego z Call of Duty.

Od czasów pierwszego filmu z Half-Life 2 nic mnie tak nie zaskoczyło jak dzisiejszy pokaz fragmentu kampanii Battlefielda 3. Trwająca niecałe 10 minut prezentacja brutalnie udowodniła, jak bardzo konsole technologicznie ograniczają gry. W przypadku najnowszego dzieła DICE to pecet jest główną platformą i to po prostu widać od pierwszych sekund przedstawionego w San Francisco demka. Bliski fotorealizmu obraz, z ostrymi jak brzytwa teksturami, genialnym oświetleniem, efektami cząsteczkowymi, animacją postaci i fizyką sprawia, że wydane dotychczas strzelanki pierwszoosobowe wydają się być produktami ze średniej półki. Battlefield 3 to technologiczny majstersztyk. Skala, w jakiej rozgrywane są walki, i ogrom zniszczeń, jakich doświadczamy, nie mają sobie równych. A jak szwedzka produkcja wygląda od strony rozgrywki?

Kampania dla pojedynczego gracza korzysta ze schematów przez lata dopracowywanych w serii Call of Duty, bierze z nich co najlepsze i dzięki nowej wersji silnika Frostbite wynosi rozgrywkę na zupełnie nowy poziom.

Jest szalenie widowiskowo, ale taniego efekciarstwa jest znacznie mniej niż w sztandarowej serii Activision. Niestety, nie brak obśmianego w Duty Calls spowolnienia czasu, by gracz zdążył wycelować w przeciwnika, zabawna wydała mi się także scena, w której niszczyliśmy połowę budynku, by zabić snajpera strzelającego do naszego oddziału na oślep. Mimo to po prostu czuliśmy, że jesteśmy w środku konfliktu, a nie na planie kolejnego Mission Impossible.

Kampania dla pojedynczego gracza zapowiada się po prostu fenomenalnie. Nie wiem, co musiałoby pokazać Activision, by Call of Duty mogło stanąć do walki z Battlefieldem 3. Na koniec wyleję Wam i sobie kubeł zimnej wody na głowę. Przedstawiony nam fragment był niewielki i przygotowany z chirurgiczną precyzją, by wywołać burzę oklasków na sali (i tak faktycznie było). Jeśli cała kampania będzie prezentowała taki poziom, to mamy grę roku 2011, jeżeli nie, to posiadacze pecetów otrzymają przynajmniej najlepiej wyglądającą strzelankę w historii.

Łukasz „Verminus” Malik

Podobało się?

0

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl