Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 28 listopada 2008, 13:44

autor: Karol Wilczek

Drakensang: The Dark Eye - przedpremierowy test

Drakensang zapowiada się na tytuł, który może zdobyć serca graczy tęskniących za klimatem Baldur’s Gate. Nareszcie pojawi się gra zajmująca więcej niż 20 godzin.

Od miesiąca na sklepowych półkach możemy oglądać długo oczekiwaną trzecią część serii Fallout. Teraz fani gier RPG ostrzą sobie pewnie zęby na Dragon Age, produkcję słynnego Bioware, zapowiedzianą na pierwszy kwartał 2009. Wszystkich graczy mogę jednak uspokoić. Na dobre RPG nie trzeba będzie czekać aż tak długo.

Już 10 grudnia w Polsce ukaże się dzieło firmy Radon Labs – Drakensang: The Dark Eye. Warto zaznaczyć, że jest to pierwsza gra RPG niemieckiego producenta. Zapewne to właśnie narodowość twórców wpłynęła na wybór systemu, na którym opiera się gra. Das Schwarze Auge (ang. The Dark Eye) to najpopularniejsza gra fabularna w Niemczech (przebija pod tym względem nawet Dungeons & Dragons). Po tym, co widziałem w polskiej wersji beta, muszę stwierdzić, że jest to bardzo ciekawy system i dobrze przełożył się na grę komputerową.

Przygodę rozpoczynamy od wyboru własnej postaci. Dostępnych jest pięć ras (elfy, krasnoludy i trzy ludzkie: Śródziemianie, Thulamidianie i Thorwalianie) oraz aż dwadzieścia profesji (np. Wojownik, Mag bitewny, Łotr, Amazonka, Pirat, Saper). Oprócz podstawowych atrybutów, takich jak Siła, Zręczność czy Charyzma, każdy bohater posiada także zestaw umiejętności, które może rozwijać podczas gry. Są one podzielone na pięć kategorii: Fizyczne, Natury, Wiedzy, Społeczne i Rzemieślnicze. Poza tym możemy jeszcze wyszkolić się w walce danym typem broni, poznać specjalne ataki, możliwości obronne, a w przypadku magów nowe czary.

Na początku mamy tylko kilka zdolności – zależnie od wybranej profesji, ale w trakcie gry spotkamy wielu nauczycieli, którzy mogą przekazać nam swoją wiedzę. Daje to ogromną liczbę kombinacji i w zasadzie postać możemy rozwijać w dowolny sposób. Interesujący jest także system awansowania bohatera. Z podnoszeniem statystyk nie musimy czekać do „wskoczenia” na następny poziom. W każdym momencie można wydać część zdobytych punktów doświadczenia na podniesienie danego atrybutu lub umiejętności. Oprócz własnego bohatera podczas rozgrywki kierujemy również jego towarzyszami. Maksymalnie w drużynie mogą znajdować się cztery postacie. Pełna, dobrze skompletowana drużyna znacznie ułatwia eksplorację świata.

Przydałby się magiczny kapeć + 5.

System walki przypomina ten z Neverwinter Night’s. Mamy do dyspozycji aktywną pauzę, dzięki której możemy zatrzymać walkę w dowolnym momencie i wydać rozkazy naszym bohaterom. Podczas podróży napotykamy na wielu przeciwników, których poziom jest mocno zróżnicowany. Jest to zauważalne już od samego początku, np. z jednym czy dwoma wilkami jesteśmy w stanie sobie poradzić, ale walka z niedźwiedziem sprawia już pewien problem.

Żeby walczyć, musimy najpierw zdobyć jakiś oręż. W grze jest go na szczęście bardzo dużo, zresztą w ogóle przedmiotów jest tutaj mnóstwo. W każdej lokacji znajduje się kilku kupców oferujących inny typ towarów – od ziół po krasnoludzkie zbroje. Sprzęt możemy również wytwarzać sami. Wystarczy, że któryś z naszych bohaterów posiada jedną z umiejętności: Alechemia, Łuczarz lub Kowal i ma przepis i części potrzebne do stworzenia danego przedmiotu. Odpowiednie części można kupić lub zebrać samemu, wykorzystując kolejne umiejętności: Zielarstwo i Znajomość zwierząt. Pierwsza pozwala na wydobycie składników z roślin, a druga na pozyskiwaniu ich z ciał zwierząt.

W Drakensang możemy zwiedzić część kontynentu Aventuria, a dokładniej okolice miasta Ferdok. Przyjdzie nam między innymi odwiedzić mokradła, ruiny zamku, a także robiące ogromne wrażenie, podziemne miasto krasnoludów. Lokacje są rozległe, sporo czasu zajmuje poznanie wszystkich zakamarków danego miejsca. Główny wątek fabuły rozpoczyna się właśnie w Ferdok, gdzie mają miejsce tajemnicze morderstwa. Zostajemy wciągnięci w tę sprawę i powoli odkrywamy, że to dopiero wierzchołek góry lodowej. Mogę tylko napomknąć, że znaczną rolę odgrywają tutaj smoki.

W czasie podróży spotykamy mnóstwo bardziej lub mniej ciekawych postaci, a każda z nich ma coś do powiedzenia. Już w wersji beta można zauważyć, że dialogi to jedna z mocniejszych stron gry. Twórcy postarali się, aby były one żywe, zabawne, w dobrym erpegowskim stylu. Są bardzo rozbudowane, a nasi bohaterowie mogą szkolić się w umiejętnościach społecznych, przydatnych podczas rozmowy. Na osoby z wyższych sfer możemy wpłynąć umiejętnością Etyka, kobiece bohaterki wykorzystują swój wdzięk i uwodzą napotkane osoby, a postać z wysoką umiejętnością Gadanina jest w stanie przegadać praktycznie każdego. Nie wszystkie dialogi zostały przez twórców udźwiękowione, dlatego graczy czeka spora ilość czytania.

Grę umilają całkiem przyzwoite przerywniki filmowe.

Napotykane w trakcie rozgrywki osoby bardzo często mają dla nas jakieś zadania. Od razu widać, że jest ich mnóstwo i że na długo można odejść od głównego wątku, aby zająć się problemami mieszkańców Aventurii. Questy to zresztą bardzo mocna strona Drakensanga. Praktycznie każde zadanie ma ciekawą otoczkę. Nawet będące słabą stroną niektórych RPG questy typu „idź, zabij, przynieś" są wplecione w jakąś interesującą historię. Są też zadania wyjątkowo ciekawe, choćby główny wątek fabularny, w którym zbieramy dowody w sprawie morderstw czy zamiana kochanka pewnej wiedźmy w ropuchę. Bardzo często questy można wykonać na kilka sposobów, a warto jeszcze wspomnieć, że w grze jest kilka łamigłówek, podobnych do tych, które spotykamy raczej w grach przygodowych. Widać również, że twórcy niezwykle przyłożyli się do zadań dodatkowych. Nie są to tylko krótkie „zapychacze”, ale pełnosprawne questy, z których kilka mogłoby posłużyć za główną fabułę innej gry. Jedno z takich zadań wykonujemy prawie przez połowę rozgrywki.

Polski wydawca twierdzi, że sam główny wątek zajmuje pięćdziesiąt godzin, a kolejne pięćdziesiąt to zadania poboczne i chyba nie jest to przesada. Przypuszczam, że jeżeli ktoś zechce ukończyć wszystkie możliwe misje i zobaczyć każde miejsce, będzie musiał poświęcić grze jeszcze więcej czasu.

Jak wspomniałem, Drakensang zostanie wydany u nas 10 grudnia. Firmie Techlandnależą się brawa za tak szybki termin, zwłaszcza, że reszta świata będzie mogła cieszyć się grą dopiero na początku stycznia (poza Niemcami, gdzie premiera była już w wakacje). Wszystkich niepokojących się o to, czy gra trafi na półki sklepowe w wyznaczonym czasie, mogę uspokoić wiadomością, że prace nad nią są już skończone. Do naszych rąk trafi wersja z zaimplementowanym patchem 1.2 poprawiającym rozdzielczość tekstur. Gra oczywiście zostanie przetłumaczona na język polski (wersja kinowa). O jakość lokalizacji możemy być spokojni. Już wersja beta prezentuje przyzwoity poziom, a można przypuszczać, że Techland do pełnej wersji wprowadzi jeszcze sporo poprawek.

Podsumowując, Drakensang będzie grą, przy której świetnie poczują się fani RPG w starym stylu. W końcu będzie można spędzić przy komputerze więcej czasu niż 20 godzin (i to znacznie więcej), a ponadto trochę świeżości do gatunku wprowadzi rzadko wykorzystywany system The Dark Eye.

Karol „Karolus” Wilczek

Drakensang: The Dark Eye

Drakensang: The Dark Eye