Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

The Witcher 3: Hearts of Stone Publicystyka

Publicystyka 28 września 2015, 11:46

autor: Kacper Pitala

Graliśmy w Serca z Kamienia - pierwszy duży dodatek do gry Wiedźmin 3: Dziki Gon

Spędziliśmy kilka godzin przy pierwszym pełnoprawnym dodatku do Wiedźmina 3, czyli Sercach z Kamienia. Czy październikowa premiera będzie wystarczającym powodem, żeby znów wejść w buty Geralta?

Wszyscy, którzy grali w pierwszego Wiedźmina, pamiętają na pewno czwarty akt. Były nawiązania do Balladyny, ujmujący nastrój rodem z polskiej wsi i ogólnie rzecz biorąc to, co dla nas okazało się sympatycznie swojskie, a dla graczy z Zachodu sympatycznie egzotyczne. Tę charakterystyczną stylistykę oraz jej pozytywny odbiór ekipa z CD PROJEKT RED miała z tyłu głowy, tworząc Wiedźmina 3, i – szczerze mówiąc – nie przyszło mi do głowy, że w pierwszym dużym rozszerzeniu postanowi podnieść to wszystko do kwadratu. Jako Geralt trafiłem na wiejskie wesele, obijałem pyski sztachetami, odganiałem dzika, poganiałem świnie i słuchałem cytatów z Wyspiańskiego. I to w jednym zadaniu.

Na wesele Geralt rusza u boku Shani.

Do świń i dzików jeszcze wrócimy, bo Serca z Kamienia mają do zaoferowania nieco więcej. Twórcy przystąpili do projektowania dodatku w podobny sposób jak do składania zupełnie nowej gry, a więc oprócz wątku fabularnego dostajemy kolejną dawkę zadań pobocznych, zleceń, pytajników na mapie i oczywiście lokacji, w których te wszystkie rzeczy można zmieścić. Rozszerzenie dosłownie rozszerza teren gry, przesuwając granice w północno-wschodniej części Ziemi Niczyjej i zapełniając niedostępne wcześniej lasy opracowanymi od podstaw miejscówkami. Osobiście spodziewałem się, że autorzy będą chcieli wykorzystać wykreowany już świat i po prostu uzupełnić go questami, ale nikt tu nie idzie na łatwiznę. Chociaż nieraz postawimy stopę w Oxenfurcie, to większość wątków prowadzi przez rezydencje, krypty, wsie i obozy, które w podstawce zwyczajnie nie istniały.

Pomiędzy questami zwiedzimy zarówno stare, jak i nowe obszary.

Te wszystkie nowe lokacje całkowicie przestają dziwić, kiedy okazuje się, że pod względem struktury dodatek faktycznie jest porównywalny z premierową wersją gry. Podczas gdy główna linia fabularna ma wystarczyć na jakieś dziesięć godzin, kolejne pięć można wycisnąć z zadań pobocznych, zaś wisienką na torcie kilkadziesiąt pytajników na mapie, które wypełniają eksplorowany przez Geralta obszar. „Trochę nam to spuchło” – przyznaje Konrad Tomaszkiewicz, który kieruje projektem. Żeby było bardziej interesująco, część zadań pobocznych i pomniejszych aktywności odwołuje się bezpośrednio do fabuły pierwszego Wiedźmina. Powiem tylko tyle, że w Sercach z Kamienia pojawia się kolejny epizod historii Zakonu Płonącej Róży, z którym Geralt miał swego czasu do czynienia.

Do zawartości rozszerzenia da się dotrzeć na trzy sposoby. Oprócz wczytania starego zapisu gry i zabrania się za oznaczone zadanie możemy też rozpocząć klasyczną nową przygodę, gdzie owo zadanie dostępne jest od momentu pojawienia się w Velen. Próg wejścia stanowi siła przeciwników, ponieważ Serca są dostosowane do postaci od trzydziestego poziomu wzwyż. Trzeci sposób to specjalny tryb „Nowa gra: Serca z Kamienia”. Stworzony z myślą o tych z Was, którzy stracili swoje sejwy, pozwala wygenerować Geralta z odpowiednią ilością doświadczenia oraz rynsztunku i natychmiast rozpocząć zabawę z dodatkiem, bez potrzeby angażowania się w poszukiwania Ciri.

Czym byłaby przygoda wiedźmina bez starych znajomych?

Główną atrakcją wieczoru jest jednak opowieść, wokół której wspomniana zawartość poboczna orbituje. Konstrukcja fabuły w Sercach z Kamienia przypomina nieco tę z Sezonu burz Andrzeja Sapkowskiego – w tym sensie, że chociaż każde kolejne zadanie jest powiązane z poprzednim, to jednocześnie same w sobie są one pewnymi unikatowymi, mniejszymi historiami. „W tym dodatku postawiliśmy na to, że questy mają być różnorodne i w ogóle niepodobne do siebie” – mówi Konrad. – „Masz różne emocje i odczucia, a one składają się na jedną opowieść”. I rzeczywiście – z tego, co widziałem, zadania są nie tylko różnorodne, ale też wydają się mieć bardziej kameralny wydźwięk, przywodząc tym samym na myśl wiedźmińskie opowiadania. Podobne skojarzenia budzi zresztą tempo fabuły i to, w jaki sposób intryga rozwija się na naszych oczach. Zaczynamy od prostego zlecenia zabicia potwora, by chwilę później wplątać się w jakiś dziwny układ, spotkać przy tym starych znajomych i przede wszystkim poznać nowych.

Zabawnych momentów nie brakuje, ale są też zadania mroczniejsze.

W tym dodatku gwiazdą jest Olgierd von Everec, podkręcający swój rudy wąs szlachcic rozbójnik, który już przy pierwszym spotkaniu sprawia wrażenie ciekawej postaci, zahaczającej nieco o archetyp romantycznego antybohatera, którego można polubić. I którego można też znienawidzić, a najlepiej jedno i drugie. „Jak poznajesz kogoś, to na początku wiesz o nim tylko to, co on chce Ci pokazać” – mówi jedna z głównych scenarzystek dodatku, Karolina Stachyra. – „Później spotykasz jego znajomych i dowiadujesz się innych rzeczy na jego temat. Ktoś coś o nim mówi, może kłamać albo nie. Ktoś inny mówi coś innego, jeden powie, że to zły człowiek, a drugi, że kiedyś otrzymał od niego pomoc”. Idea jest taka, żeby wykreować niejednoznaczną postać, której nie jesteśmy w stanie obiektywnie ocenić. Zależnie od tego, ile dowiecie się o Olgierdzie i jaki jest Wasz charakter, sami będziecie musieli zdecydować o Waszym stosunku do niego. W rozmowie niejednokrotnie pada przykład Krwawego Barona z Wiedźmina 3, którym można było zarówno gardzić, jak i szczerze mu współczuć, a von Everec zapowiada się na taką właśnie osobę. Zresztą sam fakt, że wypowiadam się o postaciach z gry, używając określenia „osoba”, świadczy o tym, iż ekipa z Warszawy zna się na swojej robocie.

Graliśmy w Serca z Kamienia - pierwszy duży dodatek do gry Wiedźmin 3: Dziki Gon - ilustracja #3

Powrót Shani w dodatku przyjąłem bardzo ciepło, szczególnie ze względu na bezpośredni przeskok tej postaci z pierwszej części serii do trzeciej. Postęp widać na każdym kroku. Dziewczyna wygląda świetnie, jej stroje są dopracowane w najmniejszych detalach, a poza tym wydaje się bohaterką nieco ciekawszą i dojrzalszą niż ostatnim razem. Również gra aktorska jest o wiele bardziej dynamiczna i wszystkie te elementy sprawiają, że Shani szybko okazuje się niezwykle sympatyczną postacią. Dialogi z udziałem Geralta zostały naprawdę ładnie napisane, a cały wątek romansu z medyczką zaczyna się w dodatku równie nietypowo, co po prostu uroczo.

Inwestując w kramik odblokowujemy nowe ulepszenia u ofirskiego handlarza.

"Kiedyś handlowałem lustrami..."

Poznany już w podstawce Pan Lusterko powraca w dodatku jako pełnoprawna postać i przyznam, że w roli tajemniczego, szczwanego i miejscami dość mrocznego „złoczyńcy” sprawdza się bardzo dobrze. „Złoczyńcy” w cudzysłowie, ponieważ po paru godzinach grania ciężko ocenić, kto tutaj właściwie jest zły i jak to się zwykło mówić o Wiedźminie: nic nie jest tylko czarne czy białe. A już na pewno nie Witold von Everec. On jest z kolei bardzo... barwny.

Typowe wiedźmińskie zlecenie.

Graliśmy w Serca z Kamienia - pierwszy duży dodatek do gry Wiedźmin 3: Dziki Gon - ilustracja #3

Lubicie gwinta? Oprócz nowych kart w rozszerzeniu pojawią się trudniejsi przeciwnicy, a także... coś jeszcze. Na informacje musicie trochę poczekać, ale sympatycy tematu powinni być zadowoleni.

Wspomniane na samym początku wesele, na które udajemy się wraz z Witoldem (bratem Olgierda), to najbardziej niespodziewana rzecz, jaką miałem okazję zobaczyć tego dnia w Warszawie. Szczegółów nie będę Wam zdradzać, a jeśli pojawią się w internecie przed premierą dodatku, to polecam trzymać się od nich z daleka. To jeden z tych questów, które zapamiętuje się na długo, a to, co Jacek Rozenek wyprawia ze świetnie napisanymi zresztą dialogami, jest po prostu mistrzostwem świata. Twórcy pozwolili sobie na sporo autoironii, zarówno w kwestii kreacji postaci, jak i niektórych mechanizmów (np. wiedźmińskich zmysłów), a prędkość, z jaką to zadanie wystrzeliwuje genialne teksty, jest wręcz niewiarygodna. Zadanie z weselem dobrze pokazuje też różnorodność, o której mówiłem wcześniej. W tym wypadku mamy do czynienia z dość sporą sekwencją, właściwie zupełnie pozbawioną walki (ze sztachetami szybko jest po wszystkim), stawiającą głównie na rozmowy, zabawne interakcje i wykorzystywanie elementów rozgrywki do wspierania gagów. Sąsiadujące z tym fragmentem questy rozkładają już jednak akcenty nieco inaczej, skupiając się bardziej na akcji lub śledztwie czy też po prostu operując zupełnie odmienną stylistyką i nastrojem.

Geralt nie palił się do przyzywania duchów, ale wyjścia nie miał.

Skoro już wspomniałem o akcji, dodam, że walka jako taka nie wydaje się odbiegać znacząco od tego, do czego przyzwyczaił nas Wiedźmin 3. Dobrze rozbudowana postać, eliksiry, uniki i okazjonalnie ratujący przed utratą życia Quen to wszystko, co było mi potrzebne do pokonywania przeciwników na trzecim z kolei poziomie trudności. Balans rozgrywki jest jednak wciąż sprawą otwartą. Jeśli o mnie chodzi, to w wiedźmińskiej walce bardziej niż poziom trudności interesuje mnie efektowność, a pod tym względem było już znacznie lepiej. W Sercach z Kamienia pojawia się sporo pojedynków z bossami i są one zaaranżowane w taki sposób, żeby zapadały w pamięć. Starcie z dorównującym Geraltowi szybkością wojownikiem obok płonącej w środku nocy rezydencji? Jest. Walka z wielką żabą w pokrytym śluzem leżu? Też jest. Pojedynki dobrze współgrają z historią, z kolei ataki przeciwników znacznie się od siebie różnią, jednak tak, jak mówię: wpływało to bardziej na ogólny odbiór niż na złożoność potyczek. Być może przydałoby się bardziej przycisnąć graczy bawiących się na wyższych poziomach trudności?

W dodatku znajdziemy więcej, niż tylko nową opowieść.

Graliśmy w Serca z Kamienia - pierwszy duży dodatek do gry Wiedźmin 3: Dziki Gon - ilustracja #2

Jeśli zaczniecie Serca równocześnie z głównym wątkiem, postacie występujące w rozszerzeniu będą komentować niektóre elementy wiodącej opowieści – i na odwrót. Ponadto dodatek ma wzbogacić główną linię o pewne drobiazgi, związane przede wszystkim z postaciami.

Dodatek wzbogaca też walkę czy też właściwie rozwój postaci o nowy system – słowa runiczne. Jeśli macie wystarczająco pieniędzy, w dowolnym momencie gry możecie wspomóc ofirskiego zaklinacza, który jest w stanie łączyć kamienie runiczne lub glify w specjalne słowa. Słowa te przekładają się na efekty nakładane na miecz albo zbroję, a więc zamiast typowych bonusów czerpanych z napełniania kieszeni runami dostajemy jeden, nieco ciekawszy i niekiedy wywracający rozgrywkę do góry nogami. „Planowaliśmy je tak, żeby wybór był trudny, bo one wszystkie są fajne” – komentuje słowa runiczne Konrad. Marcin Janiszewski, który jest starszym projektantem rozgrywki, dodaje: „Żadna zbroja, broń, ani umiejętność, jaką posiada Geralt, nie porównują się do tego”. Przykładowo jedno z bardziej wyrafinowanych słów sprawia, że bezpośrednio po rzuceniu znaku miecz Geralta zostaje zaklęty unikalnym efektem. Po użyciu Quen ciosy kradną przeciwnikom życie, Aksja pozwala ogłuszyć przeciwnika stojącego obok tego obecnie atakowanego, Igni daje płonącą klingę itd. Niektóre słowa wpływają na komfort gry, np. wydłużają czas działania szlifierek, zwiększają efektowność pożywienia czy pozwalają automatycznie odbijać strzały. Czy to znacznie ułatwia walkę? „Niektóre z tych elementów mogą faktycznie ułatwić Ci rozgrywkę, ale mogą też dać Ci alternatywy” – Marcin nawiązuje do umiejętności, które również pozwalają Geraltowi odbijać strzały. Porównuje też słowo zamieniające punkty adrenaliny w życie do efektu działania Jaskółki. Nowy system ma pozwolić na większą elastyczność w zabawie zdolnościami, więc jeśli dysponowaliśmy np. taką, która wydłuża działanie eliksirów, to teraz możemy wybrać sobie inną, a problem eliksirów rozwiązać słowem runicznym, które pozwala chociażby wydłużyć efekt popitki po każdym ataku zadanym przy pełnym pasku zdrowia. Jedyne, czego potrzebujemy, to spora ilość złota, odpowiednie runy oraz miecz lub zbroja z trzema gniazdami. Jeśli Wasz ulubiony przedmiot ma za mało kieszeni, to za pieniądze zaklinacz bez problemu dorobi nowe.

Pan Wołodyj... ekhm, Olgierd w całej okazałości.

Przy okazji Serc z Kamienia dowiedzieliśmy się też paru ciekawostek w związku z dodatkiem Krew i wino, który zadebiutuje w przyszłym roku. Pod względem konstrukcji ma być podobny do pierwszego rozszerzenia, tzn. będzie to zamknięta historia, która dzieje się niezależnie od głównego wątku trzeciego Wiedźmina. Jednak zamiast przesuwać granice istniejących już lokacji, autorzy położą nacisk na zupełnie nowy rejon, czyli fragment księstwa Toussaint. Dodatek ma się rozpocząć od zadania fabularnego, które odblokuje na mapie kolejny obszar, na wzór Skellige czy Kaer Morhen. Podobno otrzymamy też jeszcze jedną mechanikę rozgrywki, ale na szczegóły przyjdzie trochę poczekać.

Tak, jedno ze słów runicznych nazywa się "pierogi".

Serca z Kamienia zapowiadają się na dodatek, który broni się jako samodzielny byt – zamknięta opowieść, mająca swoje własne walory, charakterystyczne postacie i momenty, a tego przecież oczekujemy od rozszerzenia takiego kalibru. Pierwsze chwile spędzone z nową historią wystarczyły, żeby zachęcić mnie do powrotu w przyszłym miesiącu. Jeśli reszta zawartości utrzyma ten poziom, to nie widzę powodu, dla którego fani mieliby ten dodatek pominąć.

Wiedźmin 3: Serca z kamienia

Wiedźmin 3: Serca z kamienia