Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Assassin's Creed: Syndicate Publicystyka

Publicystyka 12 maja 2015, 18:30

Widzieliśmy Assassin’s Creed: Syndicate – GTA w wiktoriańskim Londynie

„Pierwsze nowoczesne Assassin’s Creed” rzeczywiście ma sporo elementów, których jeszcze w tym cyklu nie było, jednak nie wszystkie mogą przypaść do gustu fanom. Jak zakończy się romans znanej serii z pomysłami rodem z GTA?

Assassin’s Creed: Syndicate posiada wszystko, czego spodziewalibyście się po kolejnej odsłonie tej gry. Jest tajemniczy bohater, co chwilę dokonujący skrytobójczych zabójstw, jest skakanie po budynkach, które każdego cierpiącego na lęk wysokości przyprawiłoby o palpitację, jest mocno historyczne tło. Są nawet wszechobecne wozy z sianem (nostalgia skutecznie zagłusza pytanie, co w takich ilościach robią na ulicach industrialnego Londynu). A mimo to podczas całego pokazu, na którym Ubisoft hucznie ogłosił nową odsłonę cyklu, nie mogłem pozbyć się pewnej myśli. Dlaczego nowe GTA przeniesie nas w przeszłość? I czy Rockstar nie ma nic przeciwko?

London Calling

Fani Assassin’s Creed zapewne znaleźli się po tym wstępie w stanie przedzawałowym, ale z drugiej strony znaczące innowacje w starej, dobrze znanej formule musiały w końcu nastąpić. Wraz z rewolucją przemysłową nadchodzą bowiem zmiany w wyglądzie miast, w walce wręcz, nawet w trwającej od wieków batalii z templariuszami. Syndicate rozpoczyna się w 1868 roku, a Londyn jawi jako miasto kontrastów. Z jednej strony to centrum największego imperium w historii ludzkości i miejsce, gdzie na podatną glebę trafiają wynalazki, które ukształtują współczesność. Z drugiej zaś – metropolia, w której robotnicy żyją w fatalnych warunkach, a na ulicach rodzi się zorganizowana przestępczość. Do takiego świata trafia dwójka (!) bohaterów: wychowani przez asasynów Jacob oraz Evie Frye. O tej drugiej postaci na razie niewiele można powiedzieć, ponieważ prezentowany fragment skupiał się na jej bracie. Chłopak ma być „nierozważny i porywczy” – zechce od środka rozsadzić kontrolowany przez templariuszy Londyn. Nie zawaha się więc sięgnąć po pomoc tych, którzy dojrzewali na ulicach stolicy brytyjskiego mocarstwa. Pierwsze sekundy gry pokazują, jak korzysta z usług „dziecięcego szpiega” – mała dziewczynka zdradza mu, gdzie ukrywa się lider konkurencyjnej grupy. Jak zapowiedzieli twórcy, naszymi armiami będą tutaj gangi, zaś fortecami – najgorsze dzielnice.

Paryskie tłumy z Unity zostały zastąpione przez nieustający ruch na ulicach.

Widzieliśmy Assassin’s Creed: Syndicate – GTA w wiktoriańskim Londynie - ilustracja #3

Syndicate to pierwsza „duża” gra z serii, którą tworzy studio inne niż Ubisoft Montreal. Zastąpił je zespół Ubisoft Quebec, korzystający jednak z pomocy dziewięciu innych ekip. Działająca od dziesięciu lat firma miała swój udział w pracach nad Unity oraz dodatkiem Dead Kings, a teraz – jak twierdzi Marc-Alexis Côté, dyrektor kreatywny – jest w stanie nadać nową perspektywę znanej serii. A że w kanadyjskim studiu zatrudnionych jest prawie 400 osób, rąk do pracy nie brakuje.

Tak jak w przypadku Unity obszarem działań gracza będzie wyłącznie miasto – nie ma więc co liczyć na swobodną jazdę konną po wiejskich terenach czy wypływanie statkami na szerokie wody. Londyn powinien jednak zaoferować dostatecznie dużo atrakcji, żeby przyciągnąć fanów cyklu na kolejne kilkadziesiąt godzin. Deweloperzy podzielili go na siedem regionów, które mają znacznie się od siebie różnić. Nie oznacza to więc jedynie, że w Whitechapel będzie szaro i ponuro, podczas gdy Westminster powali nas przepychem. Różnice mają przejawiać się też w obecności policji (ucieczka na terytorium, na którym szaleje przestępczość, może nieraz uratować nam skórę) czy aktywności gangów. Jeśli jednak nie spodoba się nam to, która z przestępczych grup aktualnie sprawuje kontrolę nad danym regionem, zawsze możemy go przejąć. To jedna z największych nowości w SyndicacieJacob bez ogródek korzysta z pomocy typów spod ciemnej gwiazdy, stając się liderem szajki zwanej The Rooks, znajdującej się w stanie wojny z finansowanymi przez templariuszy The Blighters. Na końcu oglądanego fragmentu obie grupy dały pokaz wzajemnej niechęci, odtwarzając na jednej z szerokich ulic sceny rodem z Gangów Nowego Jorku. Innymi słowy była to brutalna, kilkunastoosobowa ustawka z pięściami, nożami i kastetami w roli głównej.

Jak wynalazki XIX-ego wieku wpłyną na wojnę między Templariuszami i asasynami?

Gangi industrialnego Londynu

Zapomnijcie więc o mieczu jako nieodłącznym towarzyszu asasyna – przedstawiciele Ubisoft Quebec chętnie podkreślają, że Syndicate to przejście w nowoczesne czasy, a więc i walka ulegnie poważnym zmianom. „Od rewolucji francuskiej minęło co prawda ledwie sto lat, ale poczujecie się, jakby to było dziesięć razy tyle” – twierdzą przedstawiciele studia. – „To pierwsze prawdziwie nowoczesne Assassin’s Creed”. Podstawy sterowania i poziom trudności pozostaną takie jak w Unity, co akurat powinno sporą część graczy ucieszyć, jednak na tym podobieństwa się skończą. Jacob (mający spory potencjał, by okazać się charyzmatycznym, zawadiackim bohaterem, jakiego zabrakło w poprzedniej odsłonie) otrzyma do dyspozycji kukri – zakrzywiony, długi nóż z Nepalu, ciężki kastet, sześciostrzałowy rewolwer oraz oczywiście ukryte ostrze. Brak miecza sprawi, że walka paradoksalnie stanie się znacznie brutalniejsza: dystans do przeciwnika się zmniejszy, a więc trzeba będzie korzystać z różnych mało rycerskich zagrań, by pozostać przy życiu. Dużą rolę odegra też otoczenie: widziałem, jak Jacob rozbija głowy bandziorów o ceglane ściany i używa pomniejszych murków, by wytrącić rywala z równowagi. Jeśli zaś wolicie atakować z dystansu, pozostają strzałki z substancjami halucynogennymi (pod tą nazwą kryją się po prostu ostrza berserkera z Unity), które – jeśli zostaną wystrzelone w ogień – rozpylą się na pobliskim terenie, porażając swym działaniem całą grupę przeciwników.

Zbiry zamiast Templariuszy i kastety zamiast mieczy – przez niecałe sto lat od Unity walka w Assassin's Creed zmieniła się diametralnie.

Walka ma być według twórców bardzo trudna, a przyciągnięcie do siebie zbyt wielu wrogów stanowić praktycznie wyrok śmierci. „Oczywiście, potyczki muszą być wyzwaniem” – twierdzi Marc-Alexis Côté, dyrektor kreatywny Ubisoft Quebec. – „Jeśli nim nie są, jaki jest pożytek z elementów skradankowych?” To właśnie one mają odgrywać znaczącą rolę w Syndicacie. Sterowanie podczas przemykania się za plecami wroga stanie się bardziej intuicyjne niż w Unity, poza tym gracze otrzymają do dyspozycji kilka sposobów na to, by pozostać niewykrytym. Dla przykładu nożami będzie można nie tylko rzucać w przeciwników, ale też w ściany, wywołując przy tym hałas odciągający nieprzyjaciół. Przydatny okaże się również gwizdek oraz manipulacja otoczeniem – w zaprezentowanym fragmencie Jacob zrzuca na jednego z wrogów beczki z piwem, co oczywiście zwraca uwagę jego kompanów i daje bohaterowi dostatecznie dużo czasu, żeby uwolnić swego towarzysza znajdującego się w centrum wrogiego terytorium.

Widzieliśmy Assassin’s Creed: Syndicate – GTA w wiktoriańskim Londynie - ilustracja #2

Assassin’s Creed bez postaci historycznych to nie ta sama seria – i Ubisoft Quebec doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Na ulicach XIX-wiecznego Londynu spotkamy więc polityków oraz wynalazców, którzy ukształtowali tamtą erę. Na razie potwierdzono obecność Karola Darwina oraz Karola Dickensa, jednak nie cichną przypuszczenia, że zapolujemy na Kubę Rozpruwacza, zaś detektywistyczne zadania zlecać będzie Conan Doyle.

Także poruszanie się po mieście ulegnie pewnym zmianom. Industrialny Londyn, w przeciwieństwie do Paryża, to szerokie ulice, przez które nie da rady przeskoczyć nawet asasyn. Dlatego też deweloperzy oddali graczom do dyspozycji hak mogący przyczepić się do niemal każdej powierzchni. Znacznie ułatwia to dostawanie się na dachy budynków – zamiast mozolnej wspinaczki Jacob wystrzeliwuje linę i po paru sekundach jest już na górze. Oczywiście umożliwia to ucieczkę z prawie każdego miejsca, w związku z czym pojawia się pytanie, czy gra nie stanie się przez to nieco zbyt łatwa. Jednocześnie, aby nakłonić graczy do bardziej tradycyjnego poruszania się po mieście, Ubisoft Quebec usprawnił nieco intuicyjność sterowania. Na przykład podczas sprintu przez ulice Londynu Jacob może uznać, że wspinaczka na zagradzający mu drogę sklep nie jest warta zachodu, i postanowi go ominąć, nie wytracając przy tym płynności biegu. To długo oczekiwane rozwiązanie – może w końcu wyeliminuje sytuacje, kiedy to w trakcie pościgu bohater wbrew woli gracza zaczyna nagle wdrapywać się na kilkunastometrowy budynek.

Jeśli jednak zbyt nam się śpieszy, by biegać po dachach, zawsze możemy pojechać powozem. To właśnie kolejny, po brutalnych bójkach, walkach gangów i przejmowaniu terytoriów, aspekt, który zbliża nowe Assassin’s Creed do serii Grand Theft Auto. W przedstawionym fragmencie rozgrywki Jacob, goniąc lidera konkurencyjnej szajki, chwycił za lejce (wcześniej oczywiście zrzucając z siedzenia woźnicę) i zaczął rozbijać się po ulicach Londynu. I kiedy piszę „rozbijać się”, dokładnie to mam na myśli: poruszanie się pojazdami wygląda bowiem absolutnie chaotycznie. Wiadomo, to dopiero wersja pre-alpha, ale Ubisoft będzie musiał dokonać cudów, żeby przekonać graczy do tego elementu. Gdy powozy są dwa, wszystko jeszcze jakoś się broni, jednak gdy zwrócimy na siebie uwagę policjantów, przestaje być tak różowo. Kilka stłoczonych pojazdów to oczywiście potężne spadki animacji, zderzające się konie (zwierzęta te potrafią zresztą wpaść głową w karetę, a potem pobiec dalej w niezmienionym tempie) – pojazdy w Syndicacie to chaos, chaos i jeszcze raz chaos. Walka na dachach powozów także nie wydaje się zbyt kusząca. Zaprezentowano co prawda tylko jeden taki pojedynek, wyszło jednak ślamazarnie w porównaniu z tym, jak dynamiczne i brutalne potrafią być starcia na ziemi.

w przemyśle, rewolucja w modzie – przez sporą część gry zamiast kaptura będziemy nosili gustowny kapelusz.

Tylko dla singli

To, co powinno ucieszyć fanów serii, to powrót do starej formuły, skupionej na pojedynczym graczu. Nie będzie więc misji w kooperacji ani aplikacji towarzyszącej, skończą się też bezsensowne znajdźki, niemające uzasadnienia w fabule. Jak twierdzą twórcy, każde poboczne zadanie okaże się powiązane z głównym celem: odbiciem Londynu z rąk templariuszy. I ma to sens – ostatecznie, który asasyn przed dokonaniem zabójstwa wychodzi na poszukiwania rewolucyjnych kokard? Tutaj każda przejęta przez gracza fabryka zapewni nam pomoc ze strony nieletnich pracowników, którzy mogą odwracać uwagę policjantów, a zdobywanie kolejnych dzielnic nie tylko ułatwi poruszanie się po nich, ale i zostanie wynagrodzone ulepszoną bronią.

Pod względem wizualnym Syndicate stoi na poziomie podobnym do Unity, co dziwić nie powinno, jako że oba tytuły dzielą ten sam silnik. Z jednym, bardzo ważnym wyjątkiem: znikły wszechobecne tłumy, które – choć początkowo robiły wrażenie – w Paryżu często przeszkadzały w swobodnej eksploracji. Oczywiście z pewnością znajdą się miejsca, gdzie trafimy na zatrzęsienie ludzi, ale miło było zobaczyć, jak Jacob przechodzi przez ulicę bez eskorty kilkunastu mieszkańców Londynu. Nie dane mi było za to, niestety, poczuć przemysłowego klimatu z czasów rewolucji industrialnej – misja, którą oglądałem, toczyła się w City of London, a więc dzielnicy, gdzie raczej nie ujrzymy fabryk. Atmosfera na razie bardziej przypomina niedawne filmy z Sherlockiem Holmesem, szczególnie pod względem muzyki. Faza pre-alpha to także zatrzęsienie błędów, i to nie wyłącznie tak powszechnych jak nagminne spadki płynności. W pewnym momencie zabity przez Jacoba bandyta upadł na chwilę, następnie wstał, przemieścił się o kilka metrów i upadł ponownie – dokładnie w tej samej pozycji. I o ile zazwyczaj zrzuciłbym winę na wczesną wersję gry, to warto pamiętać, że w finalnym wydaniu Unity niedoróbki były tak powszechne, iż w tym momencie stanowią praktycznie własną kategorię filmików na YouTubie.

Pokazy slajdów i niezniszczalne konie – w wersji pre-alfa pościgi powozami wyglądają średnio przekonująco.

Ale największe obawy w stosunku do Syndicate’a nie są związane z tym, czy gra będzie działać prawidłowo. Przez cały pokaz czekałem z niecierpliwością na moment, który przypomni mi, że nasz bohater jest członkiem tajemnego bractwa, od wieków toczącego wojnę z templariuszami. Nie doczekałem się. Ubisoft Quebec może robić naprawdę wyśmienitą grę – kierunek, jaki obrało studio w swoim największym z dotychczasowych projektów, jest bardzo interesujący i ma potencjał. Ale na razie zamiast zabójców w kapturach ujrzałem asasyna paradującego w kapeluszu, zamiast rycerzy wrogiego zakonu – oprychów z imponującymi wąsami, zaś zamiast cichego eliminowania kolejnych celów – ustawki z wrogimi gangami. Trudno sobie wyrobić opinię na temat dzieła kanadyjskiego studia po kilkunastominutowym pokazie, trzeba więc zaczekać do targów E3. W tej chwili jednak wygląda na to, że Syndicate może być świetną produkcją... niekoniecznie dla fanów Assassin’s Creed.

Kiedy wyjdzie gra – tego na razie nie wiadomo. Zdołaliśmy się jednak dowiedzieć, że wersja PC pojawi się później niż edycje konsolowe. Ubisoft Quebec najwidoczniej nie chce powtórzyć błędu z Unity, które na komputerach działało wprost fatalnie. Niestety, nie ujawniono, jak duże będzie to opóźnienie. „Pragniemy, by gracze na tej platformie otrzymali najlepszą rozrywkę, jaką tylko możemy im zapewnić” – mówi Marc-Alexis Côté. Czy obietnica zostanie dotrzymana?

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

Assassin's Creed: Syndicate

Assassin's Creed: Syndicate