Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 24 lutego 2014, 15:00

autor: Szymon Liebert

Recenzja gry Thief - restart kultowej skradanki słabszy od Dishonored - Strona 2

Wszyscy fani składanek czekali na ten dzień – król gatunku powraca. Czy Garrett wciąż jest tak intrygującą postacią w nowej grze Thief? W recenzji przenikamy mrok, by odkryć prawdę.

Niestety muszę powiedzieć, że nowy Garret jest znacznie mniej ciekawy niż stary. Mój ulubiony antybohater stał się bardziej pospolity, mniej cyniczny i w zasadzie niezbyt błyskotliwy. Po części wynika to z samej fabuły, która stawia złodzieja w nieciekawej sytuacji. Zaczyna się tak, że razem z krnąbrną podopieczną Erin wykonują trudną misję. Zadanie kończy się fatalnie – oboje mają do czynienia z tajemniczym kamieniem, na skutek czego dziewczyna ginie. Garrett traci kontakt z rzeczywistością na okrągły rok. Gdy zostaje przywieziony z powrotem do Miasta odkrywa, że zaszły w nim poważne zmiany. Ludzie chorują na tak zwaną „posępność”, a Baron, nadzorca metropolii, nic sobie z tego nie robi. Na skutek tego pojawia się ruch oporu w postaci „pogrobowców”. Z czasem rozkład sił zmienia się diametralnie i jesteśmy świadkiem czegoś podobnego do tego, co kilka lat temu działo się na Ukrainie: rewolucji, która nie przyniosła znaczących zmian.

Jak widać, sytuacja polityczno-społeczna w Mieście jest skomplikowana, a Garrett boryka się z własnymi problemami. Niby więc nic dziwnego, że ma mniej ciętych ripost w zanadrzu. Mimo wszystko sądzę, że to wina gorszego scenariusza. Eidos Montreal miało parę ciekawych pomysłów i potrafiło osadzić indywidualną historię złodzieja na tle losów całej społeczności, lecz daleko im do wątków z poprzednich odsłon cyklu, przenikających strukturę świata oraz ludzkości. Opowieść jest płytsza, jej bohater mniej tajemniczy – nawet jeśli fabuła obraca się wokół jego przeszłości i natury. I czemu Garrett musi występować w każdym przerywniku filmowym (swoją drogą zwykle fatalnym)? Jedną z jego zasad była niechęć do bycia widzianym – stosował ją nawet wobec gracza. Teraz Garretta oglądamy ze wszystkich stron i w każdym świetle. Okazało się, że cień wcale nie skrywał tak intrygującej persony, jak wszyscy sądzili. Przynajmniej nie w tej grze. Inną sprawą jest to, że jako fan serii liczyłem na lepszą strawę estetyczno-duchową. Brakowało mi słynnych już scen z fragmentami fikcyjnych tekstów, szeptanymi proroctwami i uderzeniami młotów. Zamiast tego mamy nudne, kiepsko wyreżyserowane cut-scenki z przygarbionymi postaciami.

Porozmawiajmy o twoim dzieciństwie, Garrett… - 2014-02-25
Porozmawiajmy o twoim dzieciństwie, Garrett…

Niecne sprawki

Grając w poprzednie odsłony Thiefa wielokrotnie myślałem o tym, jak można rozwinąć tę serię. Muszę przyznać, że trzecia część, czyli Deadly Shadows, trafiła w moje gusta. Była krytykowana za pewne kwestie techniczne, ale moim zdaniem nieźle sobie poradziła z uwolnieniem rozgrywki od prostego podziału na misje. Wspominam o tym dlatego, że najnowszy Thief podąża właśnie w tym kierunku, chociaż zalicza kilka poważnych potknięć. Można wręcz odnieść wrażenie, że autorzy za bardzo inspirowali się Deadly Shadows i powtórzyli te same błędy, które kilka lat temu wynikały z ograniczeń technologicznych, a dziś są co najmniej zaskakujące.

Recenzja gry Thief - restart kultowej skradanki słabszy od Dishonored - ilustracja #3

Zacznijmy od tego, że w grze możemy przemierzać dostępne lokacje swobodnie i szukać dodatkowych sposobności na zarobek – okradać mieszkańców z kosztowności lub realizować konkretne zlecenia. Bardzo mi się to podoba, bo to stara jak świat sztuczka ukrycia liniowości głównej fabuły. Zresztą te pomniejsze zadania często okazywały się ciekawe, bo wymagały odszukania wskazówek na temat lokalizacji artefaktu, jak na przykład listu wskazującego miejsce zapisania szyfru do sejfu. Z tego powodu chętnie poświęcałem czas na wykonanie celów drugorzędnych i podsłuchiwałem dialogi mieszkańców. Jest w tym duch starego Thiefa, który intrygował swoim uniwersum. Ponownie powtórzę, że mimo tego gra zatraciła część unikatowości i intensywności na rzecz bardziej współczesnych problemów.